PM wspominają: Open'er Festival 2018, część 1

/
0 Comments
Relacja z Open'er Festival 2018


 Open'er Festival 2018, część 1



Open'er Festival po raz szósty! Od roku 2013 nieprzerwanie odwiedzam Gdynię i cieszę się tym świętem muzyki i kultury. Open'er to był mój pierwszy duży festiwal, który w pewnym sensie też mnie wychował muzycznie. Czuję się takim "dzieckiem Open'era". Sentymentalna miłość nie zasłania mi jednak oczu i wiem, że nie jest to impreza pozbawiona wad. W ostatnim czasie zmienia swój profil ze stricte: "dla fanów dobrej muzyki", na: "dla fanów dobrej muzyki oraz komercyjnej zabawy". Oczywiście, komercja nie musi być zła, więc to jest bardzo subiektywne spojrzenie, ale chyba nie da się ukryć, że niektóre wybory Alter Art są podyktowane bardziej względami marketingowymi niż jakością artstyczną. Fakt jest jednak taki, że ja mogę narzekać, inni się cieszą, a organizatorzy wyprzedają całą imprezę... Nie da się jednak przejść obojętnie wobec tej zmiany charakteru Open'era, która z roku na rok jest coraz bardziej widoczna. Zmieniają się przy tym cele osób, które przyjeżdżają na Open'era. Coraz więcej przyjezdnych traktuje tę imprezę jako wakacyjny wypad o charakterze imprezowym. A muzyka gdzieś tam sobie jest w tle jako przyjemny dodatek. Mam jednak szczerą nadzieję, że część z tych osób trafiła na tegoroczne koncerty, które tę perspektywę potrafiły zmienić. Takich występów w tym roku nie brakowało! Narzekaliśmy sporo na ten line-up siedemnastej edycji (a jeszcze bardziej na tempo ogłoszeń - tłumaczyć nie muszę). Zaproszono wiele ciekawych, mocnych nazw, ale zdawaliśmy sobie też sprawę z tego, jak mnóstwo świetnych zespołów nie udało się sprowadzić do Gdyni. Jeśli jednak ktoś mówił, że line-up świeci przez to pustkami, to był w błędzie. To były cztery intensywne dni, które spędziłem na szalonym bieganiu od sceny do sceny. I nie było dnia, który przyniósłby rozczarowanie. A jeśli do tego doliczyć jeszcze fantastycznych przyjaciół z którymi spędzasz wspólnie czas i bawisz się pod scenami... Pozostaje tylko powiedzieć, że ostatniego wychodziłem z terenu festiwalu z poczuciem ogromnej satysfakcji! Ale od początku Moi Drodzy!


Dzień 1


W środę ruszyłem z Podróżującymi do centrum Gdyni, by rozpocząć muzyczną przygodę od miejskiej sceny Open Stage. Tu zaskoczenie. Darmowe koncerty dla wszystkich odbywały się w tym samym miejscu co poprzednio (plac Grunwaldzki), ale wybudowano specjalnie nową scenę. Wcześniej wykorzystywano do tego muszlę koncertową, ale jej obecny stan woła o renowację, więc była to dobra decyzja. Ponadto w okolicach muszli można było znaleźć odrobinę cienia. W tym roku interesował mnie głównie jeden zespół - Sonbird! Młodzi chłopcy, którzy mają fioła na punkcie tworzenia energetycznych, indie-rockowych kompozycji. Można nieco im zarzucać, że ich polskie teksty nie są błyskotliwe, ale pod sceną nie ma to większego znaczenia. Ich występy to gwarancja dobrej zabawy. Przekonałem się o tym wcześniej na koncercie klubowym w Toruniu i nie inaczej było także w Gdyni. Poderwali do radosnych harców rzeszę osób. Początkowo oglądałem ich poczynania na spokojne, w połowie skoczyłem bliżej porobić fotki i... tak już zostałem pod sceną! Za rok widzę ich już na większych scenach Open'era. Zakład?

PS Nie tak dawno temu okazało się, że Sonbird podczas tego koncertu kręcił sceny do ➝ teledysku "Hel"! Jeśli uważnie spojrzycie na te obrazki, to znajdziecie moją koszulkę w tłumie!


Open'er Festival 2018

Open'er Festival 2018

Open'er Festival 2018

Sonbird, Open'er Festival 2018

Sonbird, Open'er Festival 2018

Sonbird, Open'er Festival 2018

Sonbird, Open'er Festival 2018
 

I to właściwie tyle jeśli chodzi o Open Stage w tym roku. W planach miałem pojawić się tam jeszcze w czwartek, ale zbyt długo odsypiałem pierwszy dzień koncertowych emocji. A było co odsypiać! Środa była bowiem bardzo mocna obsadzona. Już pierwsze koncerty polskich wykonawców mogły zachwycić. W Alter Stage z całkiem niezłej strony zaprezentowała się gitarowo-elektroniczna formacja Bluszcz, która wydała w zeszłym roku debiutancką płytę "Junior". Na Tent Stage miałem przez chwilę przyjemność zanurzyć się w nostalgicznym klimacie wyczarowanym przez duet Coals. Nasz najlepszy węgiel eksportowy nie zawiódł. O jakości tego koncertu przekonywać chyba nie muszę. Szkoda, że po półgodzinie zmuszony byłem uciekać (i przy okazji natknąć się na dziewczyny z Lor, które będą bohaterkami drugiej części relacji), ale nieuchronnie zbliżał się pierwszy wyczekiwany zagraniczny koncert na Main Stage...


Bluszcz, Open'er Festival 2018

Coals, Open'er Festival 2018

Coals, Open'er Festival 2018


Noel Gallagher's High Flying Birds! Jeden z braci Gallagher został ogłoszony na dwa tygodnie przed rozpoczęciem festiwalu. Bardzo miłe zaskoczenie. I duża radość u mnie w serduchu, bo w końcu trafiła się okazja, by posłuchać solowych dokonań Noela oraz przebojów Oasis na żywo! Starszy z braci Gallagher ma już na koncie trzy studyjne albumy, w tym zeszłoroczny krążek "Who Built The Moon?" To właśnie po utwory z tego ostatniego sięgał najczęściej. Kompozycje z panierką lekkiej, aranżacyjnej psychodelii sprawdzały się w tworzeniu przyjemnej, lekkiej, piknikowej atmosfery. Nie zabrakło oczywiście słynnych już nożyczek w "She Taught Me How To Fly"! Zestaw z poprzednich płyt nieco mnie rozczarował. Zabrakło mi szczególnie "If I Had A Gun", "Everybody's On The Run" oraz "Ballad Of The Mighty I". Nie zabrakło za to przebojów z ery Oasis. Przy tych kawałkach od razu publiczność pod sceną się pobudzała, szczególnie mam tu na myśli brytyjskich fanów, którzy wręcz szaleli ze szczęścia słysząc "Little By Little", "The Importance of Being Idle", "Half The World Away", "Wonderwall" (można się spierać, czy Noel powinien wykonywać ten numer, ale miło było odśpiewać tekst na całe gardło) oraz "Don't Look Back In Anger" (cudowne!). Na koniec Noel ze swoją muzyczną trupą złożyli piękny ukłon w stronę brytyjskich mistrzów, przebojowo wykonując cover "All You Need Is Love"! Przyjemny występ i niezłe otwarcie dnia na głównej scenie (nie licząc Jareckiego). Ale ten wieczór miał innych bohaterów...


Noel Gallagher's High Flying Birds, Open'er Festival 2018

Noel Gallagher's High Flying Birds, Open'er Festival 2018

Noel Gallagher's High Flying Birds, Open'er Festival 2018
 

Noel żegna się z polską publicznością, a ja nerwowo sprawdzam godzinę. 19:05. Trzeba podjąć szybką decyzję. Zostać i okupować świetne miejsce na koncercie Nicka Cave'a, czy szybkim krokiem ruszyć na Superorganism w Alter Stage? Wybrałem impulsywnie drugą opcję. Postanowiłem wycisnąć z tego dnia ile tylko się da. I koncertu Superorganism nie żałuję! Tę młodą formację śledziłem od dawna i w ostatnim czasie mocno ich polecałem na blogu. Grzechem byłoby nie sprawdzić ich na żywo. Tym bardziej, że livestream ich koncertu z BBC Radio 1's Big Weekend naprawdę mnie zachwycił. Ich debiutancki album jest zbiorem dziwacznych, ultranowoczesnych, popowych, alternatywnych dźwięków, które w zaciszu domowym sprawdzają się przyzwoicie, ale dopiero na żywo każda nuta zaczyna się wdzierać w ciało, oplatać umysł i spowodować przypływ fali radości! Tak! Ten międzynarodowy kolektyw fanatyków alter-popu jest po prostu fenomenalny na żywo! Namiot został po brzegi wypełniony pozytywnymi brzmieniami! Publiczność od samego początku rzuciła się w wir beztroskiej zabawy (podobno ludzie stworzyli nawet mosh pit!)! A ileż tam było energii na scenie! Tradycyjnie cały kolektyw wyszedł na scenę w kolorowych płaszczach przeciwdeszczowych (całe szczęście, że w tym roku były one nam niepotrzebne) i zarażał swoją pozytywną energią całą publikę. Obłędnie znakomita w rozkręcaniu publiczności była japońska wokalistka - Orono.  Dziewczyna niewielkiej postury (rzekłby pewnie ktoś, że to dziewczyna, która dopiero skończyła gimnaz... ósmą klasę), ale z pokładami niesamowitej, bezpośredniej energii! Prawdziwy skarb tego międzynarodowego kolektywu! Po trzydziestu minutach miałem uciekać na Nicka, ale bawiłem się tak znakomicie, że nie potrafiłem opuścić Alter Stage! Superorganism udowodnili tym koncertem, że są zespołem, który każdy fan alternatywnych brzmień powinien śledzić z dużą uwagą. Śpiewają "Everybody Wants Be Famous" i z takimi pokładami energii mogą to wkrótce osiągnąć! I pewnie byliby bohaterami tego dnia, gdyby nie ON... 


Superorganism, Open'er Festival 2018

Superorganism, Open'er Festival 2018

 
Nick Cave & The Bad Seeds! Od momentu ogłoszenia, Nick Cave stał się dla mnie absolutnym headlinerem tej edycji. Tym bardziej umieszczenie jego koncertu o tak dość wczesnej porze było dla mnie kompletnie absurdalną i niezrozumiałą decyzją. Dodając do tego fakt, iż Migosi po północy zawiedli formą nawet swoich fanów, można tylko żałować takiego obrotu sprawy. Czy Król Mroku poradził sobie z bezlitosnymi promieniami słonecznymi? Pytanie iście retoryczne! Dla Nicka Cave nie miało to znaczenia. Dał z siebie wszystko i w swoim stylu uwiódł publiczność. Koncert na dobre się nie rozkręcił, a on już wskoczył na specjalne platformy, by być na jak najbliżej fanów przy barierkach! Ach, jak ja zazdrościłem wszystkim tym osobom z przodu. Dostałem się do pierwszej strefy, ale przez pierwszą połowę koncertu jednak byłem zbyt daleko, by w pełni móc się rozkoszować tym występem. Miałem wrażenie, że wiele osób w tej pierwszej części było pod dużym szokiem tego co wyprawia Nick Cave. Szok zamieniał się jednak w fascynację, a już w samej końcówce w uwielbienie, zwieńczone całkowitym oddaniem się tej niezwykłej muzie. I jestem pewien, że wiele osób po tym zakończonym koncercie w duchu oddało głęboki ukłon Mistrzowi! Jego umiejętności interakcji z publicznością osiągają poziom iście nieosiągalny dla wielu artystów! Między śpiewaniem kolejnych wersów potrafił podpisywać podrzucane płyty, wyławiał z publiczności niesamowitych fanów (obyło się jednak bez szturmu na scenę podczas "Push The Sky Away"), łapał wzrokowy kontakt, biegał od jednej strony do drugiej - odprawiał nad tłumem absolutne czary. Setlista nie była dla mnie zaskoczeniem - przekrój całej twórczości z lekkim wskazaniem na ostatni album "Skeleton Tree". Nie zabrakło takich starszych pereł jak "Do You Love Me?", "From Her To Eternity" czy choćby "Loverman". Pięknie odśpiewane przez tłum zostało "Into My Arms". Koncert dla mnie osobiście rozpoczął się od, jak zawsze, przepotężnej kompozycji "Jubilee Street". Po niej ze sceny popłynęły akordy  "The Weeping Song", a Nick wpadł gdzieś między pierwszą, a drugą strefę publiczności. Po mojej lewej stronie stworzył się jakiś dziwny wir, dzięki któremu z tłumem fanów kulturalne (była tylko jedna osoba, która pchała się na chama, ale już pominę tę sytuację) powędrowałem bliżej bocznych barierek. Tu mam wrażenie nastąpił ten moment przełomowy, kiedy Nick kupił już bez wyjątków całą publikę. A jeszcze więcej emocji wzbudziło żywiołowe i ekspresyjne wykonanie "Stagger Lee"! "Push The Sky Away" miało być takim magicznym zakończeniem tego występu, Miało, bo Nick Cave nieoczekiwanie dostał zielone światło od organizatorów i jeszcze raz wybiegł z backstage'u, by wykonać kompletnie nieplanowany utwór "Rings Of Saturn". Coś pięknego! Z oczywistych względów emocjonalnie bardziej zostałem dotknięty ubiegłorocznym koncertem na Torwarze, ale również ten występ mogę śmiało zaliczyć do niezwykłych doznań. Tak naprawdę Arctic Monkeys nie mieli już po co wchodzić na scenę... I niestety, piszę to naprawdę szczerze... 


Nick Cave & The Bad Seeds, Open'er Festival 2018

Nick Cave & The Bad Seeds, Open'er Festival 2018

Nick Cave & The Bad Seeds, Open'er Festival 2018

Nick Cave & The Bad Seeds, Open'er Festival 2018
   
Arctic Monkeys i rozczarowanie? Niestety tak. Biję się jednak w pierś, bo być może była to przykra niespodzianka, której sam sobie jestem winny. Kombo Noel - Superorganism - Nick kosztowało mnie trochę sił i zdecydowałem się na szybką regenerację. Zbieranie sił okupiłem jednak dalekim miejscem z tyłu (mnie więcej na wysokości wieży technicznej). A tam pojawiły się dwa problemy. Po pierwsze - beznadziejne nagłośnienie powodowało, że w ogóle nie czułem uderzenia gitar i perkusji. Po drugie - drętwa publiczność. Miałem nadzieję, że cały Open'er przed Mainem odpali się w niesamowitej zabawie. A wyglądało to tak jakby ktoś rzucił na ludzi klątwę i przyspawał do podłoża. Tak, mogłem się przedzierać przez tłum i szukać lepszego miejsca, ale i mnie dopadła jakaś niemoc. Zresztą, z relacji Podróżujących wiem, że im bliżej sceny, tym niekoniecznie było lepiej w tym względzie (acz były i osoby zadowolone - kwestia szczęścia?). Kompletnie zabrakło mi jakieś chemii między sceną a publicznością. A przecież Alex z chłopakami na scenie naprawdę prezentowali bardzo dobrą formę i całkiem niezłą setlistę. Jasne, klimat kawałków z nowego album sprawiał, że  stanowiły one  raczej przestój, niż podtrzymywały energiczne tempo, ale nie brakowało momentów w których można było wybuchnąć euforią. Ale nawet przy takim bangerze jakim jest "I Bet You Look Good On The Dancefloor" nie znalazłem wokół siebie tańczących osób... Najbardziej udało mi się wkręcić w bisy. Genialnie dla mnie wybrzmiała "Arabella" oraz finałowe "R U Mine". Ale to tyle z pozytywów. Czułem się tak jakby ten koncert przeszedł obok mnie. I tak naprawdę pragnę o nim zapomnieć. A jeszcze bardziej pragnę, by Małpy w końcu zagrały u nas osobny koncert! 


Arctic Monkeys, Open'er Festival 2018

Arctic Monkeys, Open'er Festival 2018

Arctic Monkeys, Open'er Festival 2018

Arctic Monkeys, Open'er Festival 2018
   

Ukojnie dla swojego rozczarowania znalazłem w Tent Stage, gdzie swój koncert rozpoczęli już panowie z Fleet Foxes. Do namiotu wchodziłem w asyście dźwięków cudownej kompozycji  "White Winter Hymnal". W przeciwieństwie do Małp od razu potrafiłem wczuć się w klimat tego występu. Niespieszne, folkowe aranżacje z harmonijnymi wokalami stworzyły dla mnie pewnego rodzaju poduszkę, w którą z przyjemnością się wtuliłem. Cudownie było tak odpływać! Dostaliśmy pełnowymiarowy koncert (19 piosenek!), w którym nie mogło zabraknąć magicznego "Mykonos" - najlepszy moment tego występu. Z perspektywy czasu muszę jednak przyznać, że doznane przyjemności troszeczkę się rozmyły w mej pamięci. Fleet Foxes zagrali pięknie, iście poetycko jeśli chodzi o instrumentarium, ale nie zostawili po sobie u mnie mocnego śladu. Taki mały paradoks.


Fleet Foxes, Open'er Festival 2018

Fleet Foxes, Open'er Festival 2018


Po takim koncercie jaki dało Fleet Foxes, idealnie byłoby się ułożyć do snu. Nic z tego, bowiem w Tent Stage czekałem na jeszcze jeden mocny punkt tego wieczoru - CHVRCHES To powrót na Open'era po zaledwie dwóch latach. W tym czasie udało im się jednak wydać całkiem niezły trzeci album "Love Is Dead" oraz powiększyć swój sceniczny wizerunek o żywą perkusję. Poprzednio bawiłem się na ich koncercie znakomicie i właściwie Chvrches uratowali dla mnie ostatni dzień Open'era 2016. Tegoroczny koncert okazał się właściwie taką mocną powtórką. Jasne, wystąpili o lepszej porze, z efektowniejszą scenografią, żywą perkusją i z świeżynkami w setliście, ale to właściwie tylko takie dodatki. Suma sumarum, liczyło się po prostu stworzenie dobrej zabawy w synth-popowych, elektronicznych rytmach. I w tym punkcie Chvrches nie zawodzą. Było dużo energii, wyskakałem się, pośpiewałem, potańczyłem - dostałem to co chciałem. Ciut lepiej bawiłem się chyba dwa lata temu, ale to bez większego znaczenia. Było świetnie! A Lauren Mayberry to prawdziwy sceniczny wulkan ukryty w tej filigranowej sylwetce. Uwielbiam jej sceniczny popisy! Choć trzeba przyznać, że chyba najbardziej żywiołowo został przyjęty utwór "Under The Tide", w którym rolę lidera i wokalisty przejmuje Martin Doherty. 


Chvrches, Open'er Festival 2018

Chvrches, Open'er Festival 2018

Chvrches, Open'er Festival 2018

Chvrches, Open'er Festival 2018

Chvrches, Open'er Festival 2018




Dzień 2





Na pierwszy ogień... Panieneczki w Alter Stage. Pięć dziewczyn, które ubierają tradycyjne, folklorowe melodie z Kujaw nowych szat - powstaje z tego neo-folk łączący tradycyjność (skrzypce) z nowoczesnością (elementy elektroniczne). Pochodzę z Kujaw, więc... czułem się jak ryba w wodzie! 

Kusiło mnie spotkanie z Mikołajem Ziółkowskim w ramach nowego projektu "Open'er Obywatelski" (Podróżujący relacjonowali, że była to bardzo gorąca dyskusja), ale wygrała miłość do muzyki. Znalazłem się więc pod Tent Stage na występie formacji L. Stadt. Przyznaję, że wcześniej nie miałem okazji do zetknięcia się z ich dyskografią, mimo, że docierało do mnie wiele pozytywnych opinii, szczególnie o ich ostatniej, polskojęzycznej płycie "Lstory". Z braku znajomości tekstów trudno było mi się wkręcić w ten występ, ale i tak zostawił we mnie sporo pozytywnych emocji. Przyjemne, zróżnicowane, alt rockowe granie dopełnione świetnym wokalem Łukasza Lacha. Koncert został ułożony w trzy akty. Środkowy był prezentacją utworów z koncepcyjnego, nostalgicznego "Lstory", a początkowy i końcowy stanowiły energiczniejsze, anglojęzyczne kompozycje z ich poprzednich dokonań. Najbardziej podobał mi się fragment, gdy na scenie pojawiły się gościnnie Kasia Lins i Aga Bigaj, które pięknymi głosami stworzyły chórek przy dwóch-trzech utworach. Bardzo przyzwoita rozgrzewka przed kolejnym, rockowym koncertem tego dnia... 


Panieneczki, Open'er Festival 2018

L. Stadt, Open'er Festival 2018

L. Stadt, Open'er Festival 2018


Organek na Main Stage! Ależ Tomek dał czadu! Po koncercie wyrwała mi się przesłana na grupowy czat ekipy z pola namiotowego (dział do dziś!) wiadomość takiej treści: "Dziwne uczucie, gdy na Organku bawisz się lepiej niż na Małpach...".  Cóż poradzę, skoro tak właśnie było! Totalnie wczułem się w ten występ Organka. Świetnie nagłośniony, pełen szczerej energii, z pięknymi wizualizacjami na telebimach utrzymanymi w szarych barwach (pięknie to komponowało się z nieco mniej pięknym, zachmurzonym niebem). Na długo utkwi mi szczególnie jeden moment, gdy śpiewałem na całe gardło zagrane po raz drugi na bis "Missisipi w ogniu" i  przy tym skakałem ramię w ramię ze starszymi, przesympatycznymi panami z generacji depeszowców, która oczywiście opanowała tego dnia teren Open'era. Odnosiłem wrażenie, że Organek to jeden z wielu ukłonów organizatorów dla tego pokolenia. Bo nawet jeśli Tomasz tworzy w czasach współczesnych, to w jego żyłach płynie prawdziwe zamiłowanie do tradycyjnego rock'n'rolla. I z dużą ostrożnością, ale stwierdzam, że kiedyś o jego utworach będziemy mówić jako o klasykach polskiego rocka.


Organek, Open'er Festival 2018

Organek, Open'er Festival 2018



Czas już teraz na zagraniczne punkty kulminacyjne czwartku. A było ich trochę, począwszy od Young Fathers, którzy swoim kapitalnym występem rozłożyli niejedną osobę na łopatki. Dla ich muzyki trzeba stworzyć nową definicję gatunkową, bowiem wrzucenie ich w kategorię hip-hop jest niewystarczające i totalnie wprowadza słuchacza w błąd. Ich muzyka, a z zwłaszcza koncerty na żywo oferują o wiele, wiele więcej! Wyobraźcie sobie atomy elektroniki, rapu, rocka, które są wiązane ze sobą jakąś pierwotną, niekiełznaną, niezbadaną siłą. Wybuchowa chemia! Trudno słowami oddać to co się działo pod Alter Stage. Fathersi na scenie odprawiali niezwykły rytuał, jakby chcieli przywołać trzęsienie ziemi! Cóż, niewiele się pomylę, mówiąc, że ta sztuka im się udała. Występ, który kipiał niesamowitą energią! Fani Florence będą zbierać szczęki z podłogi w marcu.

Jeszcze więcej emocji, choć o innym stopniu intensywności, zapewnił David Byrne - lider legendarnego Talking Head. Nowy album stał się pretekstem do wyruszenia w trasę koncertową, która miała zachwycać swoją ambitnością. Artysta z takim stażem po prostu nie mógł zawieść oczekiwań! Ja od początku śledziłem tę trasę i tym samym pozbawiłem się nieco efektu zaskoczenia. Wiedziałem jakiego rodzaju show obejrzymy w Polsce, aczkolwiek wielką niewiadomą był dla mnie mój osobisty odbiór tego występu, bowiem nie jestem ekspertem od dyskografii Byrne'a. To jednak nie stanowiło żadnego problemu, by chłonąć ten koncert w pełnym oczarowaniu! Swoje zrobił klimat Tent Stage. To zawsze idealne miejsce na spektakle muzyczne. Nie bez przypadku używam słowa spektakl - inaczej tego koncertu określić się nie da. Scena szczelnie otoczona kurtynami złożonymi z swobodnych paciorków, na środku krzesło i stolik, a na nim model mózgu. David wchodzi na scenę. Wybrzmiewa "Here" z "American Utopia", a Byrne prezentuje mózg, jakby rzucając zaproszenie do jego niezwykłego, muzycznego umysłu. Zza kurtyn dołącza do niego kilkuosobowa orkiestra w jednakowych, stylowych garniturach. Każdy członek tej trupy miał instrument (także perkusjonalia) przytwierdzony do ciała, tak by zachować pełną mobilność i tworzyć niezwykłą choreografię. Misternie zaplanowane show: muzyka, teatr, taniec w mistrzowskim wydaniu. To nie było jednak przedstawienie "do popatrzenia". Przez Tent Stage przelała się magiczna fala tanecznych wibracji. David zaprezentował szeroki przekrój swojej twórczości na czele z utworami Talking Heads. Czułem, że jestem świadkiem jednego z najlepszych koncertów w historii Open'era. I takie zresztą opinie były normą po tym koncercie. A jednak gdzieś w drugiej połowie występu opuściłem Tent Stage... 

To była naprawdę jedna z najtrudniejszych festiwalowych decyzji jakie podjąłem. David Byrne zachwycał absolutnie i wpadłem tam w niesamowity trans. Dostałem jednak mocne sygnały, że w tym czasie młoda, rockowa formacja Yonaka wprowadziła prawdziwy ogień do Alter Stage! Oj, jaki to zamęt wprowadziło w mojej głowie! Tu nie było dobrego wyboru. Jestem jednak osobą, która bardziej patrzy w przyszłość muzyki i to chyba ostatecznie zdecydowało, że biegiem puściłem się w stronę Alter Stage. Zdyszany (ech, gdzie te lata młodości) wpadłem pod scenę, prosto w energetyczne pogo! No, po prawdzie, to jednak trzymałem się nieco z boku, ale poczułem mocny przypływ energii od szalejących ludzi! Yonaka zagrała wprost bezczelnie ostro i porywająco. Znalazłem się pod namiotem w idealnym momencie, bowiem zaczynali grać hitowy "Bubblegum"! Oj, było wyskakane! Swoją drapieżnością zachwycała wokalistka - Theresa Jarvis. Mocny występ, który sprawił, że Yonaka zyskała w Polsce wielu fanów, widać to także w naszej społeczności Podróżujących! Uff, było warto. 



Young Fathers,Open'er Festival 2018

Young Fathers,Open'er Festival 2018

David Byrne,Open'er Festival 2018

Yonaka, Open'er Festival 2018

Yonaka, Open'er Festival 2018


Finisz dnia drugiego należał do muzycznych weteranów otoczonych w Polsce rzeszą oddanych fanów. 
W pierwszej kolejności Main Stage został przejęty przez Depeche Mode! Zespół, który polskim fanom muzyki przedstawiać nie trzeba! Na ich dyskografii zostały wychowane pokolenia. Jestem pewien, że pod sceną było sporo takich generacji rodziców ze swoją młodzieżą (bądź odwrotnie).  Mój tata też był niegdyś fanem Depeszy, ale ja nigdy nie zaraziłem się miłością do ich muzyki. Ot, traktowałem ich dokonania z szacunkiem, ale dominowała raczej obojętność. Nie wybrałbym się na osobny koncert z własnej woli, ale skoro już pojawili się na festiwali, to postanowiłem spróbować dotknąć tego fenomenu. I wydaje się, że to była idealna okazja dla takich osób jak ja, by zrozumieć istotę popularności Depeche Mode. Kluczem do otworzenia nam oczu była przekrojowa setlista, która właściwie była wielką paradą największych przebojów. Niezwykłym doświadczeniem okazało się usłyszeć na żywo "Enjoy The Silence", "Walking In My Shoes", "Personal Jesus", "It's No Good", "Never Let Me Down Again", czy finałowe "Just Can't Get Enough". Nawet nie zdawałem sobie sprawy ile to ja ich numerów znam. Zachwycała mnie forma członków zespołu na scenie. Swoje lata mają na karku, ale życiowej energii to niejeden z nas mógłby im pozazdrościć. Szczególnie jeśli mówimy o niesamowitych piruetach i perwersyjnych tańcach Dave Gahana. Całość dopełniały świetne wizualizacje na telebimach. Depeche Mode udowodnili, że nadal są mistrzami występów live i daleko im do muzycznej emerytury. Ten występ był jak księga, która wprowadzała w kultową "sektę" depeszowców. Daleko mi jeszcze jednak do bycia członkiem tej subkultury, ale teraz już doskonale rozumiem skąd ten powszechny szacunek i miłość Polaków do tego zespołu. Klasa sama w sobie!


Perfekcyjne show zapewnił nam również występ Massive Attack. Legendarna formacja trip-hopowa od lat jest zachwalana za swoje występy live. Podobnie jak w przypadku Depeche Mode, w końcu trafiła się okazja, by przekonać się o tym na własne oczy i uszy. Może swoje lata popularności mają za sobą, ale ich doświadczenie (w tym roku świętują 30-lecie działalności scenicznej) i posiadany kunszt muzyczny sprawiły, że otrzymaliśmy idealny w każdym calu występ. Piękny muzycznie i zachwycający wizualnie! Bogate instrumentarium (dwie perkusje!), świetne nagłośnienie oraz znakomici wokaliści (Horace Andy, Azakel, gościnnie Young Fathers i niesamowita Deborah Miller w "Unfinished Sympathy"). Stałym elementem ich występów są wyświetlane na telebimach hasła oraz aktualne nagłówki z gazet i portali internetowych odnoszące się do aktualnych wydarzeń politycznych, społecznych, sportowych itd. Tym prostym środkiem tworzą atmosferę niepokoju i wydobywają z środka człowieka jego największe lęki. W myślach mimowolnie kłębią się putania o aktualny stan społeczeństwa i świata.  Powietrze wokół mocno gęstnieje. Klimat jest absolutnie niesamowity. W tej posępnej aurze jednak ze sceny wydobywały się światełka nadziei. "Jesteśmy w tym razem"! Piękny, emocjonalny koncert. 


Depeche Mode, Open'er Festival 2018

Depeche Mode, Open'er Festival 2018

Depeche Mode, Open'er Festival 2018

Massive Attack, Open'er Festival 2018

Massive Attack, Open'er Festival 2018

Massive Attack, Open'er Festival 2018

Massive Attack, Open'er Festival 2018


Z koncertem Massive Attack miałem tylko jeden problem - zrobiło się strasznie chłodno! A nijak na takim koncercie się rozgrzać. Tym bardziej doceniam wytrwałość Podróżujących, którzy tuż po tym występie spotkali się ze mną na pierwszym wspólnym afterze podczas tegorocznej edycji! Półmetek Open'era zakończyliśmy bardzo, ale to baaardzo pozytywnym akcentem! Dzięki za Waszą obecność! I to nie tylko podczas tego spotkania, ale także wcześniej pod scenami! Często spotykałem Was zupełnie przypadkowo, a to tylko potwierdza fakt, że wszyscy... Podróżujemy Muzycznie Razem! I tak równie wspaniale spędzaliśmy czas podczas drugiej połowy Open'era, z której relacja... w przygotowaniu! Biję się w pierś, że w tym roku wspominamy tak późno wydarzenia z lipca, ale mam nadzieję, że ta lektura umili Wam te już chłodniejsze wieczory! Do usłyszenia w kolejnej części!

PS Druga część wspomnień dostępna pod poniższym linkiem:





Sylwester Zarębski
PM
10.09.2018



Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.