Muzyczne Podsumowanie roku 2018!

/
0 Comments
Subiektywne Muzyczne Podsumowanie roku 2018 by Podróże Muzyczne! Najlepsze koncerty, debiuty, polskie albumy, zagraniczne albumy, EP-ki, soundtracki, które ukazały się w roku 2018!


Muzyczne Podsumowanie roku 2018!

 

Wstęp 



Kolejny rok Podróżowania Muzycznie Razem za nami!

W całej tej zabawie to właśnie ten element - wspólne podróżowanie - przynosi mi najwięcej satysfakcji. Sukcesywnie nasza społeczność rośnie w siłę. Nie tylko statystycznie, ale również realnie, o czym niejednokrotnie się przekonałem. O ile w roku 2017 nieśmiało nawiązywaliśmy przyjaźnie, tak w tym - muzyczne więzy zostały przypieczętowane licznymi, wspólnymi przygodami! Oczywiście, wciąż byłem i jestem otwarty na nowe znajomości. A każda, choćby przypadkowa, piątka przybita z Wami przysparza mi mnóstwo radości. Nie zawsze jestem mistrzem w uzewnętrznianiu emocji, ale musicie mi uwierzyć na słowo - każde zeszłoroczne spotkanie z Wami było dla mnie czymś niesamowitym i zarazem potwierdzeniem, że tworzymy coś wyjątkowego i ta zabawa jest grzechu warta. Nie był to jednak łatwy rok i nie są to przyjemne czasy dla takich, ujmijmy to, klasycznych blogerów jak ja. Choćby taki Facebook, który strasznie ogranicza zasięgi. Nawet promowanie tych najważniejszych postów wydaje się mieć coraz mniejszą skuteczność (no, przy odpowiednim dofinansowaniu reklam efekty pewnie byłby inne, ale nie o to w tym chodzi). Wydawać by się mogło, że kołem ratunkowym będzie nasza facebookowa grupa: Podróżujmy Muzycznie Razem!, ale tam również zauważyłem, że posty docierają do coraz mniejszej ilości osób. Nie wiem na ile mogę zaufać statystykom, które się wyświetlają, ale jeśli są one prawdziwe, to przy 235 osobach, które tworzą grupę - poziom docierania postów i zaangażowania jest niepokojąco niski. W tym miejscu, jeśli oczywiście chcecie być na bieżąco z aktualnościami i nowymi postami na blogu - polecam sprawdzić swoje ustawienia Powiadomień na grupie oraz to w jaki sposób Obserwujecie Fanpage. Odpowiednie ustawienia sprawią, że nie przeoczycie nowych postów. Równie ważne jest Wasze zaangażowanie, lajkowanie, komentowanie i udostępnianie. W tym elemencie jest naprawdę nieźle, więc za każde wsparcie, każdą dyskusję, każde polubienie bardzo Wam dziękuję i mam nadzieję, ba, jestem pewien, że mogę ciągle na Was liczyć! Szczególne słowa podziękowania za każdą, nawet najmniejszą wzmiankę kieruję w stronę artystów, organizatorów, instytucji oraz osób odpowiedzialnych za zaprzyjaźnione muzyczne fanpejdże - niech muzyka dalej łączy nas wspólnie!

Zdaję sobie jednak sprawę, że rozwój bloga i naszej społeczności jest zależny w większej mierze ode mnie niż od Waszego zaangażowania. Nie zawsze jest łatwo pogodzić pracę, codzienne sprawy i zabawę w blogera, ale nieustannie staram się dostarczać Wam nowe treści, na bieżąco relacjonować koncerty (nigdy nie udaje się to w 100% i także w tym roku pewne wydarzenia nie zostały zrelacjonowane, ale większość Podróży została wspomniana na blogu), wyłapywać muzyczne perełki, zaskakiwać Was odkryciami muzycznymi (kilka ich było, nieprawdaż?), przekazywać najciekawsze informacje itd. Mam nadzieję, że wywiązuję się z tych zadań co najmniej dobrze ;) Chciałbym móc poświęcić się jeszcze bardziej, w głowie tli się mnóstwo pomysłów, ale staram się też trzymać pewnego życiowego kompromisu, tak by ta zabawa nie przysłaniała innych wartości. Nie martwcie się jednak tym poważnym tonem wypowiedzi -  nadal konsekwentnie i z radością będę z Wami Podróżował Muzycznie! :) 

Za największy tegoroczny sukces, obok już wspomnianych naszych spotkań na koncertach, uważam otrzymanie akredytacji na OFF Festival. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że to efekt dość łagodnej polityki akredytacyjnej organizatorów. Niemniej, w momencie gdy dostałem maila z tą informacją, to musiałem z wrażenia na chwilę sobie usiąść. Nie powiem - bardzo miło zostać tak wyróżnionym. Niezależnie od tego czy otrzymałbym tę wejściówkę dla mediów, czy też nie - Podróż do Doliny Trzech Stawów była moim zeszłorocznym opus magnum. I to było jedno z kilku nowych doświadczeń festiwalowych, które postanowiłem sobie zafundować. To najważniejsze - to oczywiście wyprawa na Colours Of Ostrava! Choć to był mój pierwszy zagraniczny festiwal, to czułem się jak u siebie w domu. Nie da się ukryć, że to impreza "po sąsiedzku" i dużo Polaków przyjeżdża do Ostrawy, ale niezależnie od tego, fantastycznie było zobaczyć zupełnie inną koncepcję dużego festiwalu od tych, które serwuje nam Alter Art w naszym kraju. Nie wykluczam odwiedzin Ostrawy w tym roku, a wręcz jestem bardzo bliski podjęcia tej decyzji. Sprawdzałem również jak z organizacją mniejszych festiwali radzi sobie Go Ahead. Po raz pierwszy zawitałem do amfiteatru w Parku Sowińskiego, gdzie odbywał się Rock In Summer Festival oraz mokłem w strugach deszczu na pierwszej edycji poznańskiego Late Summer Festival. Na pewno te nowe doświadczenia (kosztem nawet Soundrive Festival) w jakiś sposób mnie wzbogacały i warto było wkraść w swoje Podróże trochę szaleństwa. Więcej o koncertach już za moment!

Na blogu pojawiło niemal pięćdziesiąt wpisów - wynik, który mnie satysfakcjonuje. Rewolucji w dostarczanych treściach nie było, więc wciąż najważniejsze są relacje koncertowe, comiesięczne podsumowania w cyklu "Aktualnie w Głośnikach", odkrycia muzyczne oraz subiektywne komentarze. W tym roku nie pojawiła się żadna recenzja (nie licząc komentarza do nowej płyt Małp), ale to wynika stąd, że ja po prostu muzykę odbieram chyba zbyt  emocjonalnie i nie czuję się w odpowiednim stopniu krytykiem muzycznym, który ma w sobie odpowiednie umiejętności i wiedzę, by rozbierać płyty na czynniki pierwsze. Jednakże, myślę, że w tym roku zrobię mały wyjątek...

Tyle słowem wstępu, czas na konkrety! Przed Wami podsumowanie całego roku podzielone na kilka kategorii. O koncertach opowiadam, a płyty polskie, zagraniczne, debiuty, soundtracki, EP-ki (te dwie ostatnie to nowość względem poprzednich podsumowań) ubrałem w rankingi, których sam nie lubię, ale są one na pewno czytelniejsze dla Was. Niemniej, pamiętajcie, że każdy wybór jest subiektywny, a cyferki... są tylko cyferkami. Każda wymieniona pozycja miała swój mniejszy bądź większy moment w tym roku. Gotowi? Zaczynamy!



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


  KONCERTY 2018



Unikam jak ognia odpowiedzi na pytanie o najlepszy koncert w roku 2018. Bo każdy był inny, każdy miał swoje momenty, każdy dostarczał rozmaitych emocji. A tych ostatnich naprawdę nie zabrakło, ale muszę też przyznać, że nie do końca udało się zrealizować wszystkie plany. Perłami ubiegłego roku miały być koncerty London Grammar i Arcade Fire. Niestety London Grammar odwołali występ na Colours Of Ostrava w trakcie imprezy, a na Arcade Fire, w wyniku splotu nieszczęśliwych okoliczności, nie dane było mi dotrzeć. Angus & Julia Stone oraz JMSN -  z tych mniejszych występów, na które nie dotarłem, to właśnie tych artystów jakoś szczególnie mi szkoda. Pomimo, iż widziałem Jacka White'a w Gdyni i w Poznaniu, to koncertu w Warszawie również ciągle nie potrafię sobie wybaczyć. Tu zabrakło odpowiedniego szaleństwa z mojej strony. I parę jeszcze przykładów na pewno by się znalazło, na czele z pewnie ostatnim w Polsce koncertem The Rolling Stones, ale przejdźmy już teraz do tych wydarzeń, w których miałem szczęście uczestniczyć. No, w 95% to było szczęście, bowiem rozczarowania też się zdarzały. A tym największym okazał się drugi koncert Mac DeMarco w warszawskiej Progresji. Cóż, pewnie lepszym pomysłem byłoby się wybrać tamtego wieczoru na Ten Tonnes i George'a Ezrę, ale przeszłości już nie zmienię. Dobra, koniec tych narzekań!

Sezon koncertowy 2018 rozpoczął się u mnie późno, ale za to z jakim przytupem! Franz Ferdinand w Warszawie to była dawka rewelacyjnej energii i świetna zabawa w licznym gronie Podróżujących! A do tego jeszcze spotkanie oraz wspólne fotki z Alexem i całym zespołem - takich chwil się nie zapomina! W ramach prezentu urodzinowego sprawiłem sobie bilet na koncert 30 Seconds To Mars w Łodzi. Im bliżej wyjazdu, tym bardziej nie byłem pewny czy to był dobry pomysł (wydali bardzo słabą płytę, a Tomo pożegnał się ze składem). W ostatecznym rozrachunku bracia Leto zapewnili niezłe show (fajna scenografia) i bawiłem się dobrze. Odpuściłem sobie Orange Warsaw Festival na rzecz innych  czerwcowych koncertów w Warszawie. I tym sposobem w Stodole podziwialiśmy fantastyczne dziewczyny z Haim, a dzień później, w tym samym miejscu, oczarował nas Ben Howard. Kilka dni później powrót do Warszawy na Queens Of The Stone Age! Panowie odpalili dla nas prawdziwą rockową petardę! Dodam również, że jestem bardzo zadowolony z relacji tego koncertu - chyba najlepsza w ubiegłym roku, ale nie mnie oceniać. Dodajmy, ze QOTSA byli supportowani przez grupę CRX (Nick Valensi  na jej czele). Zapomniałem jeszcze w tej pierwszej części roku wspomnieć o jednym mniejszym, zagranicznym koncercie, który okazał się prawdziwą perełką! Mowa o kameralnym występie brytyjskiego tria Willie And The Bandits w toruńskiej Od Nowie! Niech Was nie zwiedzie mało rozpoznawalna nazwa - to była prawdziwa, bluesowa uczta! Genialny koncert!

Festiwalowe lato 2018 było bardzo intensywne! Tradycyjnie zameldowałem się na Open'er Festival. Mimo wielu narzekań, które pojawiły się wraz z przeciąganymi ogłoszeniami - to była bardzo dobra edycja. Praktycznie nieustannie biegałem od sceny do sceny i zachwycałem się kolejnymi występami. Nie zawiodły legendy - genialny spektakl przywiózł David Byrne, Nick Cave po raz kolejny potwierdził, że jest muzycznym geniuszem i rewelacyjnym showmanem, Depeche Mode ciągle w nadzwyczajnej formie, a Massive Attack zachwycali gęstym klimatem. Młode pokolenie również zachwycało. Superorganism, Yonaka, Sigrid i oczywiście nasze dziewczyny z Lor - kapitalne występy! Trudno zapomnieć o niesamowicie energetycznych koncertach Bomba Estéro, Young Fathers i Marmozets. Solidne występy Noela Gallaghera, Kaleo, Chvrches, Fleet Foxes, Odesza i wielu innych. Nieco rozczarowujący był występ Arctic Monkeys, ale tu głównym problemem okazała się słabo reagująca publiczność. Na wysokości zadania stanął Damon Albarn i cała jego trupa, czyli Gorillaz! Rewelacja! Spektakularne show na koniec zapewnił nam Michael Jackson XXI wieku - Bruno Mars! I wspomnijmy jeszcze o bezprecedensowych koncertach polskich gwiazd na Main Stage. Występy Taconafide i Dawida Podsiadło zgromadziły rekordową widownię. Będę wspominać tę edycję naprawdę przyjemnie, aczkolwiek niepokoi mnie masowy kierunek w jakim podąża ten festiwal. Pozdrawiam również naszą Muzyczną Ekipę z pola namiotowego!

Dwa tygodnie później odpoczywałem i zachwycałem się niezwykłym klimatem Colours Of Ostrava! Mimo braku większych nazw w line-upie, druga linia była fantastyczna i to właśnie na tych mniejszych koncertach bawiłem się wyśmienicie. Declan McKenna, Joss Stone, Stevie Seasick, Slaves, Jeremy Loops, Marlon Williams, Holy Moly & The Crackers, Nathaniel Rateliff, Aurora, Mura Masa, George Ezra, Kaleo (lepiej niż na Open'erze), Alice Merton, Black Pistol Fire, Grace Jones, Ziggy Marley, Daara J Family i wielu innych! Oj tak, z Ostrawy przywiozłem mnóstwo pozytywnych wspomnień (które trzy dni temu wreszcie ukazały się na blogu!), pomimo tego bolesnego odwołania London Grammar.

Chwila krótkiej przerwy i znowu pakowałem plecaki na OFF Festival! Wizyta w Dolinie Trzech Stawów okazała się doświadczeniem bardzo intrygującym i poszerzającym mój muzyczny świat. Po szczegóły odsyłam do relacji, ale wiele koncertów zapadło w pamięć: Hańba, The Mystery Lights, The Como Mamas, Fontaines D.C., Ayuune Sule, Moses Sumney, Bo Ningen, Aurora, Charlotte Gainsburg, Daniel Spaleniak, Marlon Williams, Clap Your Hands Say Yeah, Zola Jesus, Grizzly Bear. A czymś kompletnie odjechanym okazało się show, które zaprezentowała Big Freedia!

Pomiędzy większymi, sierpniowymi wydarzeniami bawiłem się również na toruńskim festiwalu NADA. Bardzo fajny skład złożony w większości z polskich, artystów: Coals, Fisz Emade Tworzywo, Shishi (fajne dziewczyny z Litwy), Smolik / Kev Fox, Król, MIN t. Impreza z potencjałem i trzymam kciuki za dalszy rozwój! 

Końcówka lata należała do pojedynczych festiwali. Szaleństwo na Nothing But Thieves w ramach Rock In Summer Festival to na pewno ścisła czołówka ubiegłorocznych koncertów! Odleciałem w pogo jak jeszcze nigdy w życiu! Pod względem doświadczonej zabawy - to chyba jest właśnie koncert roku. W Parku Sowińskiego świetne występy zanotowali Sonbird, Welshly Arms oraz Børns. Amfiteatr sprzyjał również emocjom, które na scenie wypływały od Cigarrets After Sex, ale nie jest to wybitnie koncertowa ekipa. Rezygnacja ze Soundrive Festival nie była łatwa, ale w ostatniej chwili zdecydowałem się, by wakacje tym razem zakończyć w Poznaniu na pierwszej edycji Late Summer Festival. Tej przygody nie zapomnę do końca życia! Jeszcze nigdy tak nie zmokłem na plenerowej imprezie! Było jednak warto przyjmować na siebie hektolitry deszczu. Reprezentacja polskich artystów (Ralph Kamński, Daria Zawiałow, Nosowska) nie zawiodła, ale to dopiero wspaniały Tom Odell sprawił, że całkowicie zapomniałem o tej fatalnej aurze. Fantastyczny koncert!

Koncertowa jesień rozpoczęła się dla mnie wyjątkowym weekendem spędzonym z Jackiem White'em! Do pełni szczęścia zabrakło tylko tego koncertu w Warszawie, ale, czy ja powinienem w ogóle narzekać? Spotkania z tym geniuszem są zawsze ekscytujące i tak było również tym razem! Miesiąc później drugie w zeszłym roku szaleństwo z Nothing But Thieves. Tym razem spora ekipa Podróżujących wspólnie "umierała" w Poznaniu! Uwielbiam tych chłopaków, a ich występy to dla mnie gwarancja wystrzałowej, rockowej zabawy! Pomiędzy tymi koncertami Podróżowałem jeszcze (z przygodami) do Warszawy na Mac DeMarco. Jak już wspominałem, nie był to w moim odczuciu trafiony wyjazd. Editors w Poznaniu nie miałem w swoich początkowych planach, ale zwolnił mi się termin i bez wahania zakupiłem bilet. To była znakomita decyzja! Pochwalić muszę nie tylko Editors za świetną formę, ale również supportujących ich Islandczyków z Vök - najlepsza w tamtym roku rozgrzewka jaką widziałem! I już na finał - wspaniała Podróż do Krakowa zakończona spektakularnym występem legendy, której przedstawiać nie trzeba - Paul McCartney w formie jakiej młodzież może pozazdrościć!

Pomiędzy koncertami zagranicznych wykonawców wpadałem również do mniejszych klubów, tudzież innych plenerowych miejscówek, by podziwiać polskich artystów. Zobaczyłem m.in.: Bass Astral x Igo (2x - liczone z festiwalami)), Coals (3x), Sonia Pisze Piosenki, Peter J. Birch, Fertile Hump, Sonbird (3x), Łona, Webber & The Pimps, Good Night Chicken (2x), Kinga Głyk, Kasia Lins, Kamp!, Kwiat Jabłoni, Marcelina, Clock Machine, tęskno (2x). Do tego dochodzą jeszcze liczne spotkania z polskimi wykonawcami na festiwalach. Koncertowy rok zwieńczyłem obecnością na wyjątkowym wydarzeniu - 17. Koncert Specjalny Pamięci Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu.  Bardzo żałuję, że nie dotarłem na żaden koncert z Małomiasteczkowej trasy Dawida Podsiadło. Powiedzmy wprost - zawaliłem sprawę. Co gorsza, tegoroczna Wielkomiejska trasa również mi nie po drodze, ale mam nadzieję, że jeszcze jakieś okazje się nadarzą do nadrobienia tej wstydliwej zaległości (koncertu na Open'erze jakoś szczególnie do tego nie zaliczam).

Nie prowadzę statystyk, więc nie znam dokładnej ilości zaliczonych koncertów, ale chyba troszkę tego było ;) Wiem jednak, że wśród nas są osoby, które Podróżują jeszcze częściej - podziwiam Was! Sam wolę sobie dawkować emocje (tak planować, by mieć czas na pisanie kolejnych relacji xD) i myślę, że rok 2018 był pod tym względem bardzo udany!

Co czeka nas w roku 2019? Pierwsze plany już są. Za kilka dni Tom Odell w Warszawie, miesiąc później, również w stolicy, dodie, w marcu Florence And The Machine,  w kwietniu może w końcu zahaczę o Spring Break?, w maju prawdopodobnie wczoraj ogłoszony Tom Rosenthal, Muse w czerwcu, a potem festiwalowe lato i jesień, która jeszcze stoi pod znakiem zapytania. Już zaczynam żałować moich prawdopodobnych nieobecności na koncertach Glena Hansarda, Jamiroquai, Dave Matthews Band. Czekam wciąż na kolejne ogłoszenia, ale już teraz mówię - do zobaczenia na koncertowym szlaku!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zagraniczne Debiuty 2018

   

10. Dream Wife - "Dream Wife"  

Walczyłem z myślami: Hórmónar czy Dream Wife? Ostatecznie wybrałem dziewczyny z Dream Wife, ponieważ ich muzyka jest zdecydowanie bardziej nośna, z większą perspektywę na sukces i dotrze do szerszej publiczności. Angielsko-islandzkie żeńskie trio stawia na świetne połączenie surowych gitar i popowej melodyki z dojrzałym przekazem o zabarwieniu feministycznym. Mają dziewczyny charakter!
 



 

9. The Vryll Society - "Course Of The Satellite" 

Młodzież z Liverpoolu zabiera nas tym albumem w podróż do psychodelicznej krainy słynącej z melodyjnych gitar. Mam bardzo dobre wspomnienie z tym krążkiem - słuchałem go w trakcie moich spacerów po niezwykłym kulturalnym wydarzeniu Perspektywy 9 Hills Festival w Chełmnie i... to było bardzo przyjemne doświadczenie! Zabierzcie ze sobą te dźwięki na spacer! 

PS Kilka dni temu dotarła smutna informacja, że Mike Ellis, wokalista, opuścił szeregi zespołu. Reszta chłopaków zamierza dalej tworzyć muzę pod szyldem The Vryll Society. Czas pokaże jak potoczy się dalej kariera tej formacji.




 

8. Parcels- "Parcels"

Parcels spełnili moje oczekiwania. Udowodnili, że mieszanka disco, pop, funku rodem z lat 70. wciąż może silnie oddziaływać na emocje słuchacza w XXI wieku. Bardzo przyjemny krążek.




 

7. Snail Mail - "Snail Mail"

19-letnia Amerykana, Lindsey Jordan, zachwyciła w tym roku krytyków muzycznych debiutanckim krążkiem autorskiego projektu Snail Mail. Dawno nie mieliśmy do czynienia z tak emocjonalnymi, przejmującymi, mądrymi kompozycjami z pogranicza indie-rockowego grania. Utalentowana dziewczyna!





 

6. Phoebe Bridgers - "Stranger In The Alps" 

Phoebe Bridgers powinna się pojawić tu już rok temu. Nadrabiam tę wstydliwą zaległość. Na usprawiedliwienie wyboru mogę dodać, że w tym roku ukazała się rozszerzona wersja "Stranger In The Alps". Kolejna, młoda, zdolna dziewczyna, która zachwyciła mnie singer-songwriterskimi kompozycjami. Do Phoebe jeszcze w tym podsumowaniu wrócimy...




 

5. Superorganism  - "Superorganism

Wśród wszystkich prezentowanych w tym podsumowaniu pozycji, debiut ośmioosobowej formacji Superorganism jawi się jako największe "dziwactwo", a zarazem jest to niezwykły powiew świeżości w alternatywnym popie. Album i grupa tak specyficzna, iż nie sposób ich pominąć. A entuzjastycznie przyjęty koncert na Open'erze tylko potwierdził, że drzemie w tym kolektywie niesamowity potencjał. 




 

4. Okay Kaya - "Both"  

Kaya Wilkins jest niezwykle utalentowaną osobą. Zachwycała mnie przez cały rok na wielu poziomach. Począwszy od serii znakomitych teledysków, po bardzo szczery, odważny album, który ujął mnie kobiecą wrażliwością. Szkoda, że ten debiut odbił się dość słabym echem na świecie, bowiem dla mnie to są absolutnie wyjątkowe emocje. Ta dziewczyna zasługuje na większy rozgłos, nawet jeśli sama o niego nie walczy. 




 

3. Isaac Gracie - "isaac gracie" 

Wiecie dobrze, że obserwuje tego chłopaka od niemalże samego początku jego kariery. Niesamowitym uczuciem było obserwować jego stopniowy progres i wchodzenie po kolejnych szczebelkach kariery. Debiutancki album to ukoronowanie pierwszego etapu tej muzycznej drogi. Udane? Daleko mi od obiektywizmu, ale ja naprawdę jestem z tego chłopaka dumny. Może to nie jest rewolucyjny debiut, ale spełnił moje oczekiwania.



 

2. The Magic Gang - "The Magic Gang" 

Gdybym miał się kierować tylko suchą statystyką z rocznego podsumowania Spotify, to chłopcy z The Magic Gang wygraliby ten ranking. Sięgałem po ten fantastyczny indie-rock przy niemal każdej wiosennej wycieczce rowerowej! Stąd pewnie tak wysoki wynik odsłuchu ;) Niezmiennie jednak wciąż odpalam te kawałki i bawię się wyśmienicie! Nie wiem chyba nawet do końca jak, ale wyjątkowo celnie trafili w tym roku w moje serducho. Sporo namieszali w moim muzycznym świecie, ale mieli szans w starciu z...




 

1. Tash Sultana - "Flow State"    

Czy ja muszę w ogóle w tym miejscu coś dodawać? ;)






Poza dziesiątką m.in.:

  • Hórmónar - "Nanananabúbú"
  • Yungblud - "21st Century Liability"
  • Lo Moon - "Lo Moon"
  • Estrons - "You Say I'm Too Much, I Say You're Not Enough" 
  • Rolling Blackouts Coastal Forever  - "Hope Downs"

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Polskie Albumy 2018



10.  Henry David's Gun - "Tales from the Whale's Belly"

Druga płyta formacji "Henry David's Gun" to mój faworyt jeśli chodzi o... okładkę roku 2018. No ale nie tylko, bo przecież z tak błahego powodu nie umieszczałbym ich w dziesiątce polskich wydawnictw. Jestem absolutnym fanem tych baśniowych, folkowych, nostalgicznych dźwięków, które czarują dla nas panowie z tego tria. A Wawrzyniec Dąbrowski to dla mnie jedna z najciekawszych postaci muzycznych na naszym rynku. I uważajcie, bo za rok może zaliczyć hat-trick i pojawić się tu ponownie...



 

9.  Bownik - "Delfina" 

Bownik bezkompromisowo rozbujał moje ciało tym krążkiem! Strzałem w dziesiątkę było postawienie na polskojęzyczny materiał. 




 

8. Daniel Spaleniak - "Back Home"

Jeśli ktoś poszukuje krążka o klimacie tak gęstym, iż wsiąknięcie w te dźwięki zagraża zatraceniu się w innej rzeczywistości... Kłania się Wam w tym momencie Daniel Spaleniak! A wartością dodatnią dla tego krążka są znakomite duety z Kasią Kowalczyck (Coals).




 

7. Mela Koteluk - "Migawka"

Nadwiślański, bajkowy dream-pop, który daje poczucie wolnej przestrzeni. Wspaniała artystka z tej Meli!




 

6. Kasia Lins  - "Wiersz Ostatni"

Długo nie potrafiłem się przekonać do tego krążka, ale jak już pod koniec roku coś zaskoczyło... Tak do dziś jestem pod dużym wrażeniem nadzwyczajności tego materiału w porównaniu do innych dzieł o charakterze alternatywno-popowym, który ostatnimi czasy jest bardzo eksploatowany przez polskie artystki. 




 

5. Marcelina - "Koniec Wakacji" 

Mam słabość do tej dziewczyny. A jej nowy album dał mi ogrom radości i tylko tę słabość pogłębił. Niby nic nadzwyczajnego: kilka wyśmienitych tekstów, bardzo taneczne oblicze wielu kompozycji, lekki flirt z nowoczesnymi brzmieniami (to zasługa współpracy z Kubą Karasiem), a jednak to wystarczyło, by z wielką przyjemnością tańczyć wspólnie z Marceliną.
 



 

4. Lao Che - "Wiedza o Społeczeństwie" 

Dziwię się, że ten krążek tak rzadko znajduje swoje miejsca w różnych podsumowaniach. Nie jest to wybitne dzieło Lao Che, ale i tak mamy do czynienia z rewelacyjnymi tekstami i świetnym podłożem muzycznym, które jest niezwykle chwytliwe oraz taneczne.




 

3. Dawid Podsiadło - "Małomiasteczkowy" 

O powrocie Dawida Podsiadło napisano już chyba wszystko. To największy fenomen muzyczny w naszym kraju ostatnich lat. Potwierdzają to wyprzedane koncerty w największych halach oraz przyszłoroczna trasa po ponad trzydziestu mniejszych miejscowościach wyprzedana w... 4 minuty. Mi ciągle jest troszeczkę nie po drodze z tymi koncertami, ale bacznie obserwuję jego poczynania i jestem pod dużym wrażeniem rozwoju tego chłopaka. Potwierdzeniem tego jest również nowy album. Słodko-gorzki w przekazie, odważny w popowej formie - znakomity. Ale jednak...
 




 

2.  Patrick The Pan - "trzy.zero"


Nieco wyżej cenię sobie nowe dzieło Piotra Madeja, który notabene został zaproszony przez Dawida do zespołu, z którym wspólnie zachwycali publiczność podczas Małomiasteczkowej trasy. Ale już do sedna... Na tym albumie Piotr szczerze rozlicza się z pewnym etapem życia (stuknęła mu trzydziestka). Czyni to w sposób bardzo trafny, celny, ironiczny, autentyczny. Teksty wyjątkowo trafiły w moje serducho, które też już pomału dobija do trzydziestu lat pompowania krwi do żył. Brakuje może tu tej chwytliwości, którą prezentuje Dawid Podsiadło, ale moim zdaniem Piotr stworzył fantastyczne, szczere dzieło.   

 



 

1. tęskno - "mi"


Hania Rani i Joanna Longić stworzyły projekt, który oczarował moją duszę w tym roku. Jeszcze na początku grudnia Patrick The Pan był dla mnie niekwestionowanym kandydatem do pierwszego miejsca, ale w ostatnich tygodniach musiał uznać wyższość tych utalentowanych dziewczyn. Subtelne połączenie muzyki klasycznej ze szczyptą elektroniki, cudowne wokale, piękne historie - muzyczny świat, który uszlachetnia duszę. I kompozycja "Uszy", w której zakochałem się po... no tak, po uszy! Czyste piękno do którego zawsze będzie mi tęskno!  

 

 

Poza dziesiątką m.in.:

  • Nosowska- "Basta"
  • Król - "Przewijanie na podglądzie"
  • Mateusz Franczak - "Night-Night"
  • Riverside - "Wasteland"

 

 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zagraniczne Albumy 2018


Piekielnie trudnym zadaniem było wyłonienie subiektywnej dziesiątki. To był rok bardzo dobrych, wyrównanych dzieł. Ba, rozważałem nawet rozszerzyć liczbę wyróżnień, a nawet pojawił się pomysł, by... całkowicie zrezygnować z przyznawania jakichkolwiek wyróżnień dla zagranicznych wydawnictw. Nie oznacza to, że zabrakło albumów, które mocno oddziaływały na moje emocje. Pojawiały się, ale zazwyczaj okres ekscytacji mijał dość szybko. Jestem pewien, że gdybym podchodził do tej listy po raz kolejny, wyglądałaby ona pewnie nieco inaczej. Wśród tej dziesiątki tradycyjnie jest jeden wybór taki trochę "na przekór", by pewna nazwa nie zaginęła wśród wielu tegorocznych albumów, które zdobyły moje uznanie. Niemniej, każdy z tych krążków miał swój moment w roku 2018.

 

10. Noname - "Room 25"

Od lat jak mantrę powtarzam, że nie jestem wielbicielem hip-hopu, ale zarazem nie jestem też ignorantem tego gatunku, szczególnie w obliczu hype'u jaki on generuje na świecie. Sięgam po takie wydawnictwa i jeśli już ktoś mnie pozytywnie zaskoczył, to jest to właśnie Fatimah Nyeema Werner ukrywająca się pod pseudonimem Noname. Dlaczego? Bo prezentuje moje ulubione podejście do tego gatunku - ambitne łączenie rapowania z elementami jazzu. Od czasu "To Pimp a Butterfly" Kendricka Lamara to pierwszy taki hip-hopowy krążek, który słuchałem z nieukrywaną przyjemnością. 

PS W tym miejscu muszę przeprosić chłopaków z Editors...




 

9. Kali Uchis - "Isolation"

Kali Uchis kompletnie mnie zawiodła na Open'erze, ale... "Isolation" to tak niezwykle barwny album, że postanowiłem jej wybaczyć. Naprawdę fantastycznie bawiłem się przy tym krążku! Jest on naszpikowany interesującymi, różnorodnymi brzmieniami, w których efektowności na szczęście nie pogubiła się sama Kali Uchis! Sporo wiosennych chwil spędziłem z tym krążkiem, więc jej obecność w tym zestawieniu nie podlega dyskusji.

PS Dlaczego ta pozycja nie trafiła do debiutów? Kali ma na koncie już stosunkowo sporych rozmiarów mini-album "Por Vida", więc uznałem, że nie będą ją zaliczał do grona ścisłych debiutantów.





 

8. Aurora - "Infections Of A Different Kind - Step 1"

O miejsce numer osiem toczyła się prawdziwa gra o tron. W końcu jednak pojawiła się wróżka Aurora i swoją magią pogodziła wszystkie zwaśnione strony.

PS Wszystkie strony konfliktu wojennego wyróżniłem poniżej tego rankingu. George R. R. Martin nie powstydziłby się takich bohaterów! ;)




 

7.  Big Red Machine - "Big Red Machine"

Pewną niesprawiedliwością byłoby pominięcie przeze mnie wspólnego dzieła panów Aarona Dessnera i Justina Vernona. Dlaczego? Bo dwa lata temu wychwalałem eksperymenty Justina na płycie "22, A Million" i zdania nie zmieniam. Na "Big Red Machine" wciąż słychać echa tamtego albumu, ale swoje dołożył Aaron, bowiem wkradła się tu melodyjność znana z The National. A to sprawia, że ten krążek jest o wiele łatwiejszy w odbiorze. Piękniejszy? Być może, ale takie albumy potrzebują czasu i ja też wciąż jeszcze jestem na etapie zaprzyjaźniania się z tym dziełem. Uznałem ten etap jednak już na tyle przyjemny, że panowie lądują w dziesiątce! Alternatywnie - w takich klimatach stawiałbym w tym miejscu na Toma Rosenthala.





 

6. George Ezra - "Staying At Tamara's"

Nie byłem fanem debiutu Georga Ezry. Chłopak jednak niebywale dojrzał przez te cztery lata, które minęły od wydania tego krążka i podboju świata singlem "Budapest". A ja przekonałem się do drzemiących możliwości tego chłopaka. Nie mamy tu oczywiście do czynienia z muzyką, która zmieni świat, ale potrafi wlać do serducha sporo promieni słonecznych (sprawdzone na dwóch festiwalowych koncertach, które "umilała" deszczowa aura). Co prawda "Shotgun" został zorany przez nasze cudowne radiostacje, ale na tym krążku wciąż odnajduję w innych kompozycjach sporą dawkę przyjemności. I tylko żałuję, że nie wybrałem się na jego koncert na Torwarze. 




 

5.  Tom Odell - "Jubilee Road" 

Najspójniejszy, najdojrzalszy, najlepszy album w dorobku Toma Odella. I ten duet z Alice Merton! Tyle w temacie.




 

4. Marmozets - "Knowing What You Know Now"

Ten album działa jak mocna kawa. Ba, jak energetyk. A może nawet jak strzał z defibrylatora? Rockowa energia bez zahamowań! No, może poza dwiema (średnimi) balladami. Poza tym - ogieeeeń! Becca Macintyre to nieokiełznany żywioł! I ten niezapomniany koncert na Open'erze o wschodzie słońca...




 


3. Muse - "Simulation Theory"

Miało być jedno z rozczarowań roku, a tu proszę! Ta płyta odsłuchana w całości wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie! Pewnie jej pozycja jest za wysoka, pewnie, że wolę Muse grający bardziej gitarowo, pewnie, że panowie przesadzili z rozdmuchaną formą, pewnie, że... Prawda jest taka, że Muse można kochać za takie wybryki, albo nienawidzić. Koncepcja "Simulation Theory" przypadła mi do gustu i naprawdę nieoczekiwanie wybronili się panowie przed katastrofą, którą wieszczyłem. 





 

2.  Ben Howard -"Noonday Dream" 

Nie mogło na podium zabraknąć przedstawiciela nieco łagodniejszych, folkowych, singer-songwriterskich dźwięków. Wybór w tym roku był prosty - Ben Howard. "Noonday Dream" to krążek, który różni się od poprzednich dzieł (nie wszyscy fani chyba są z tego zadowoleni). To dzieło bardziej intymne i z pozoru skromniejsze. Wystarczy jednak wsłuchać się w kolejne kompozycje, by móc dostrzec aranżacyjne bogactwo połączone z eksperymentalnymi dźwiękami. To jeden z tych albumów przy którym łapie się oddech zachwytu. Ben po raz kolejny zawiesił sobie wysoko poprzeczkę. 



 

 

1. Jack White – "Boarding House Reach"

Jestem absolutnym fanem Jacka White'a i nowy album nie zmienił mojego podejścia. Zaskoczenie jednak było ogromne. Jack postawił właściwie niemal wszystko na głowie i zafundował nam album tak eksperymentalny, iż... Cóż, sam przeżywałem taką sinusoidę emocji związaną z tym krążkiem. Od początkowego zachwytu tym konstrukcyjnym, nowoczesnym chaosem, przez chwilę zwątpienia czy nie jest to dzieło zbyt przekombinowane, do przeżycia dwóch koncertów, które rozwiały moje wątpliwości. Jakkolwiek wyglądały moje odczucia w różnych etapach zeszłego roku do tego albumu, tak mogę śmiało powiedzieć, że Jack White zagwarantował mi najwięcej emocji spośród wszystkich zagranicznych artystów. I stąd miejsce numer jeden!  




 


Wyróżnienia (kolejność przypadkowa): 


  • Christine and the Queens - "Chris" (pop - palce lizać, krążek wydany w dwóch wersjach językowych - polecam francuską!)
  • Arctic Monkeys - "Tranquility Base Hotel & Casino" (jak wino - z kolejnym miesiącem zyskuje, a co będzie po latach?)
  • Ex:Re - "Ex:Re" (Elena Tonra czarowała w Daughters, czaruje również solowo)
  • Editors - "Violence" (świetna forma i ten rewelacyjny singiel - "Magazine")
  • Florence + The Machine - "High As Hope" (piękny, szczery album, ale... tym razem czegoś w całości mi zabrakło) 
  • Mike Shinoda - "Post Traumatic" (kolejny raz - z bólu straty narodziło się niezwykłe dzieło)
  • JMSN - "Velvet" (r'n'b najwyższej próby)
  • Tom Rosenthal - "Z-sides" (odkrycie końcówki roku, choć to nazwisko obracało się wokół mnie od bardzo dawna - przewspaniała muza, fantastyczny artysta!)
  • Paul McCartney - "Egypt Station" (Paul ciągle w formie!)
  • Interpol - "Marauder" ("The Rover"!)
  • MGMT - "Little Dark Age" (co za powrót!)
  • Dilly Dally - "Heaven" (zrodzony w bólach, ale dzięki temu nagrany z niesamowitą pasją i emocjami!)
  • Father John Misty -"God's Favorite Customer"(Father nie zawodzi, a wręcz zachwyca otwartym, szczerym przekazem)
  • Franz Ferdinand - "Always Ascending" (małe zmiany w brzmieniu, ale jest solidnie i tanecznie) 
  • Chvrches - "Love Is Dead" (mam słabość do tej grupy i Lauren Mayberry, nowa płyta to kolejny zbiór fajnych kompozycji, które prawdziwego życia nabierają podczas koncertów)
  • Leon Bridges - "Good Thing" (tytuł mówi wszystko)
  • Snow Patrol - "Wildness" (solidny powrót po latach)
  • Hookworms - "Microshift" (alternatywa dla fanów LCD Soundsystem) 
  • Hinds - "I Don't Run" (gorące Hiszpanki wciąż szaleją! Serduszko za świetną kompozycję "Tester"!)
  • The Vaccines - "Combat Sports" (przebojowy indie-rock po raz pierwszy!)
  • The Wombats - "Beatufiul People Will Ruin Your Life" (przebojowy indie-rock po raz drugi!)
  • Dave Matthews Band - "Come Tommorow" (instrumentalna maestria i ten wokal Dave'a!)
  • A Perfect Circle - "Eat The Elephant" (po prostu - piękny album)
  • S. Carey - "Hundred Aces" (wspaniałe, folkowe kompozycje od perkusisty z Bon Iver)
  • Public Acces T.V. - "Street Safari" (indie-rock + disco + funk)
  • Courtney Barnett - "Tell Me How You Really Feel" (nadal fajna dziewczyna z gitarą)
  • Kurt Vile - "Bottle In It" (nadal fajny chłopak z gitarą)
  • Welshly Arms - "No Place Is Home" (singiel "Legendary" okazał się przepisem na cały, udany album)
  • Anna Calvi - "Hunter" (słuchając tego krążka czułem wewnętrzny niepokój - niezwykły klimat, dzieło piorunujące artystyczną dojrzałością) 
  • Lucy Dacus - "Historian" (kolejna dziewczyna, którą możemy zaliczyć do grona wschodzących gwiazd amerykańskiego singer-songwritingu, w odróżnieniu od Julien Baker i Pheobe Bridgers potrafi mocniej szarpnąć strunami ) 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Soundtrack 2018



3. Bradly Cooper, Lady Gaga - "A Star Is Born Soundtrack" 

Przewidywalna do bólu historia, ale zgrabnie opowiedziana i nieźle zagrana (Lady Gaga bardzo pozytywnie zaskakuje). Przede wszystkim - wzruszająca! Przy tej ostatniej scenie w salach kinowych słychać wyciągane chusteczki. Emocje wzmacniane świetną ścieżką dźwiękową. "Shallow" podbija miliony serc na całym świecie, choć znajdują się tym soundtracku piękniejsze perełki.






 

2. Queen - "Bohemian Rhpasody (The Original Soundtrack)"

Jeśli chcenie poznać prawdziwą historię Queen - wybierzcie książki i inne materiały. Jeśli chcecie poczuć magię tego zespołu - ten film jest gwarantem przeżycia niezwykłych emocji! Świetne kreacje aktorskie, odrobina humoru, generalnie liźnięte wszystkie wątki, także te kontrowersyjne karty z biografii Freddiego (odpowiednio wygładzone) i ta finałowa scena historycznego koncertu na Live Aid! Ciarki! A soundtrack? Złożony oczywiście z największych przebojów Queen, ale nie zabrakło niespodzianek i perełek. Za takowy należy uznać na nowo nagrany kawałek "Doing All Right... Revisited" grupy Smile (z której wyłonił się Queen), audio z Live Aid i kilka koncertowych wersji znanych utworów. Wśród tych ostatnich prawdziwą perłą jest odśpiewane przez publiczność "Love Of My Life" z festiwalu Rock In Rio (1985). Coś niesamowitego!  






 

1. Thom Yorke - "Suspiria (Music for the Luca Guadagnino Film)

Nie przekonuje mnie cały soundtrack jako taki do słuchania (choć ten niepokojący klimat ma swój urok), filmu nie widziałem filmu, ale kompozycje wokalne są g-e-n-i-a-l-n-e! Szczególnie "Unmade" i tytułowa "Suspiria" to dla mnie najpiękniejsze utwory roku 2018.




 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


EP-ki 2018


To chyba pierwszy taki rok, kiedy EP-ki odgrywały tak dużą rolę w moich playlistach. Ograniczyłem się do wytypowania pięciu pozycji, ale... koniecznie sprawdźcie również artystów, których umieściłem w wyróżnieniach! W sumie to na chwilę przed publikacją zaczynam żałować, że ta lista nie jest obszerniej rozpisana. Czas jednak już goni, więc...



5.  Shaed - "MELT" 

Jestem ogromnym fanem wokalu Chelsea Lee. Ten krystaliczny, mocny głos idealnie uzupełnia się z electro-popowymi brzmieniami, które tworzą bracia Spancer. Kibicuje im gorąco od dwóch lat, ale od początku nie byłem pewien czy uda im się przebić do szerszej publiczności. Ubiegły rok chyba okazał się przełomowy! Wydali świetną EP-kę. Znajdziemy tam kompozycję "Trampoline", która odnosi niezłe sukcesy (w tym momencie już prawie 18 milionów odsłuchań na Spotify!). Co przyniesie przyszłość tej grupie? Czas pokaże, ale mam bardzo dobre przeczucia!  





 

4. Yonaka - "Teach Me To Fight" / "CREATURE"

Mam wrażenie, że ta grupa była w naszej społeczności ubiegłoroczną sensacją! I jeśli gdzieś w Polsce mają fanów to my jesteśmy w pierwszym szeregu! Pluję sobie jednak trochę w brodę, bowiem muszę przyznać, że dawno temu zapisałem sobie ich nazwę w moim notesie z muzycznymi odkryciami, ale jednak nie trafili na łamy bloga. To moja taka osobista porażka. Cholernie ciężko było również odpuścić 2/3 genialnego koncertu Davida Byrne'a na rzecz ich występu podczas Open'era, ale ostatecznie się zdecydowałem. Nie żałuję, choć to była bolesna decyzja! W tym roku wydali dwie solidne EP-ki. Na tej pierwszej znalazł się absolutny przebój - "Fired Up"! Czekamy w tym roku na pełnoprawny debiut i trasę koncertową (oby z przystankiem w Polsce!). 





 

3. Nothing But Thieves - "What Did You Think When You Made Me This Way" 

Chłopaki są w gazie!  Nagrana w czasie trasy koncertowej EP-ka zawiera tylko cztery kawałki, ale są one przepełnione takim rockowym żarem, pasją, ostrymi, gitarowymi riffami, mocnym wokalem, iż tylko czapki z głów! Tu nie ma słabego utworu - każdy dźwięk płynie bezpośrednio z serca i ma w sobie porywający potencjał. 




 

2. Sigrid - "Raw"

Autentyczna, szczera, zwyczajna, pełna radości - Sigrid jest artystką jakiej w muzyce pop mi brakowało! Świetna EP-ka jest przedsmakiem debiutanckiego albumu "Sucker Punch", który ukaże się 1 marca! I tylko szkoda, że do Polski przyjedzie supportować... Maroon 5 Zdecydowanie bardziej czekamy na osobny koncert!





 

1. boygenius - "boygenius"

Nieprzypadkowo projekt boygenius wieńczy nam tegoroczne podsumowanie.  Powstanie tej folkowej, singer-songwriterskiej supergrupy uważam, za jedno z najlepszych wydarzeń roku 2018! To jak piękny sen, który się urealnił. Julien Baker, Phoebe Bridgers i Lucy Dacus - mega utalentowane dziewczyny, które już mogą pochwalić się znakomitymi, solowymi wydawnictwami, postanowiły na fundamencie rosnącej przyjaźni stworzyć wspólny zespół. Wspaniałe trio, które dotyka najgłębiej schowanych w sercu emocji. Mimo wokalnych różnic, dziewczyny razem tworzą magiczne harmonie wokalne! Aż szkoda, że to tylko sześć utworów. Muszę przyznać, że wahałem się, czy nie umieścić ten mini-album wśród pełnoprawnych longplayów. Wierzę jednak, że dziewczyny zdecydują się kontynuować tę wspaniałą przygodę i kiedyś zachwycą przepięknym albumem. 







Wyróżnienia dla:

6. MorMor - "Heaven's Only Wishful"
7. Sam Fender - "Dead Boys"
8. Arctic Lake - "What You May Find"
9. boy pablo - "Soy Pablo"
10. cleopatrick - "the boys" 


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wasze wybory + Zakończenie + Playlista 2018



Przez cały przedświąteczny tydzień typowaliście na naszej grupie FB swoich laureatów w pięciu kategoriach: najlepszy koncert, muzyczne odkrycie / debiut, polski album, zagraniczny album, rozczarowania. 

Muszę przyznać, że to były bardzo różnorodne głosy! Właściwie trudno jednoznacznie wskazać Waszych faworytów poza jednym wyjątkiem. Jeśli chodzi o polskie płyty to zdecydowanym wygranym okazał się Dawid Podsiadło i "Małomiasteczkowy". Wśród debiutów i zagranicznych albumów powtarzały się takie nazwy jak Jack White, Tom Odell, Florence & The Machine, Jorja Smith, Superorganism, Yonaka. Ale tych artystów było się o wiele, wiele więcej. Nie inaczej wygląda sytuacja z Waszymi najlepszymi koncertami w 2018 roku! Jack White, Depeche Mode, Paul McCartney, Pearl Jam, Nothing But Thieves, David Byrne, LCD Soundsystem, Nick Cave, Franz Ferdinand to nazwy, które padały najczęściej, ale to zaledwie ułamek faworytów z Waszych komentarzy. Zapytałem Was też ogólnie o muzyczne rozczarowania. Wymienialiście nowe płyty 30 Seconds To Mars, Arctic Monkeys i Blossoms, odwołane festiwalowe występy Glass Animals i London Grammar, słaby występ Kali Uchis w Gdyni oraz pierwsze ogłoszenia Open'era na rok 2019. Do nowej płyty AM przekonuję się coraz bardziej, ale w innych punktach całkowicie się z Wami zgadzam.

Polecam gorąco jednak zajrzeć na naszą grupę Podróżujmy Muzycznie Razem! i przejrzeć wszystkie typy!  Może warto jeszcze coś od siebie dodać i zainspirować innych,  jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

I wiecie co? Fascynujące jest obserwowanie jak z jednej strony różnorodną muzykę słuchamy, a z drugiej jak wszyscy Podróżujemy Muzycznie Razem!

Życzę Wam, by Podróż przez Ocean Muzyki w roku 2019 była jak najowocniejsza, przyniosła wspaniałe, niezapomniane emocje i napełniła Was pozytywną energią!


PS Lista przygotowana przez Spotify naprawdę świetnie oddaje mój rok 2018. Brakuje tylko kilku pozycji z ostatnich tygodni ubiegłego roku (zwłaszcza Muse i tęskno), ale odpuściłem już sobie zabawę w tworzenie osobnej playlisty. Z ciekawości możecie również spojrzeć na raport odsłuchiwania sporządzony przez →  last.fm (uprzedzam, że wbrew pozorom, korzystam z tej platformy stosunkowo krótko). 






I pamiętajcie...





Sylwester Zarębski
15.01.2019
PM


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.