PM relacjonują: Dodie i Orla Gartland w Warszawie, Proxima, 22.02.2019

/
0 Comments
Relacja z koncertów Dodie i Orli Gartland, Warszawa, Proxima, 22.02.2019


Dodie i Orla Gartland w Warszawie, Proxima, 22.02.2019



Wyczekiwałem koncertów Dodie i Orli Gartland w warszawskiej Proximie z nadzieją, że przepełnią moje serce pięknymi emocjami. Następnego dnia wracałem do domu jednak bez większego entuzjazmu. Dawno nie czułem takiego stanu bezradności jak podczas tamtego wieczoru...

Paradoks sytuacji polega na tym, że powyższa sytuacja nie powinna mieć miejsca. Orla i Dodie to utalentowane artystki, które artystycznie właściwie w żaden sposób nie zawiodły, a fani pod sceną wydawali się być w siódmym niebie. Może po prostu miałem słabszy dzień, może przyjechałem z nieodpowiednim nastawieniem, a może jednak zostałem przytłoczony entuzjazmem zdecydowanie młodszej ode mnie publiczności. Nikogo jednak o swój stan nie winię! Broń Boże! Ja tak naprawdę podskórnie zazdrościłem fanom tej wszechobecnej radości, wynikającej z możliwości spotkania z idolkami (z naciskiem pewnie jednak na Dodie), które do tej pory śledzili na YouTubie i Instagramie. I w tym miejscu dochodzimy do sedna mojego problemu. Dodie jest dla fanów kimś więcej niż tylko artystką. Odwołując się do jej napisu na koszulce: jest prawdziwą Super Hero. Powiedzieć, że autorytetem to chyba za dużo, ale... Swoją popularność buduje już od kilku lat na YouTubie, gdzie właściwie w dużej części przeniosła swoje życie. Opowiada szczerze o swoich przeżyciach, lękach, emocjach - jest po prostu głosem młodego pokolenia.

Byłem pewnie jedną z niewielu osób w Proximie, które śledzą wyłącznie muzyczne osiągnięcia Dodie. Odkrywałem ją dla Was na blogu, po tym jak natrafiłem na jej fantastyczny występ dla Vevo DSCVR. Przypominała mi trochę taką brytyjską, żeńską Ralpha Kaminskiego i mocno mnie zaintrygowała. Dopiero później zorientowałem się jak popularną jest youtuberką. Nie próbowałem jednak wciągnąć się w jej historię, najważniejsza pozostała dla mnie muzyka. Ona oczywiście odgrywa istotną rolę w życiu (i na kanale ) Dodie, ale teraz rozumiem, że to chyba trochę za mało, by w pełni zrozumieć jej fenomen, a przez to moje oczekiwania nieco rozmyły się z rzeczywistością. Liczyłem na chyba nieco bardziej kameralny, spokojniejszy w reakcje zwrotne koncert, a zderzyłem się z iście huraganowym szaleństwem pod sceną. Mówię to nie tyle co z rozczarowaniem, a z prawdziwym podziwem na ustach. Tak zaangażowanej publiczności niejeden większy artysta może pozazdrościć. Dodie przyciąga jak magnes mega pozytywnie zakręcone osoby. Mogę nawet zaryzykować stwierdzeniem, że publiczność była głównym bohaterem tego wieczoru.

Już podczas stania w kolejce, pomimo przeszywającego mrozu, wyczuwałem gorącą atmosferę i buzujące emocje wśród fanów, czego efektem było choćby wspólnie odśpiewana przez wszystkich kompozycja "Would You Be So Kind". Takich chóralnych śpiewów nie brakowało oczywiście już na samym koncercie. Ba, Dodie w pewnych momentach była wręcz wyręczana przez fanów. I ten ogłuszający pisk radości - oj, zdarzyło mi się zatykać uszy. Nie brakowało oczywiście równie wielkiej energii w tańcu. Muszę pochwalić niezwykle udane akcje koncertowe. Podczas "Human" w górę powędrowały słoneczniki (żywe lub wycięte), na Party Tatoos nałożone na głowy zostały papierowe urodzinowe czapeczki, na scenę powędrowała podpisana przez fanów flaga (mój podpis również się tam znalazł). Nie zapomniano również o Orli Gartland. Na "I Go Crazy" uniesione zostały karteczki z napisami "It'll all work out" lub "There's nothing to worry about". Świecenie latarkami z telefonów podczas emocjonalnych kompozycji? Standard. Spontanicznym momentem okazało się tworzenie łańcuchów ściśniętych dłoni podczas wzruszającego, przepięknego utworu "Burned Out"! Zaangażowanie fanów porażało. Trochę nawet czasami tej radości był aż za dużo, szczególnie dało się to odczuć w intymniejszych fragmentach koncertu. Zauważyłem tu wiele grup przyjaciół, ale jestem pewien, że podczas tego wieczoru narodziło się mnóstwo nowych znajomości. I tylko ja czułem, że mam serce z kamienia i nie do końca potrafiłem stać się częścią tej społeczności. Nie oznacza to, że stałem jak słup soli. Przeżywałem kolejne momenty na swój sposób: skakałem, zamykałem oczy, skupiałem się, tekstów doskonale nie znałem, ale coś tam sobie podśpiewywałem i, nie ukrywam, trochę chyba zbyt często walczyłem, by pstryknąć jakieś fajne fotki oraz nagrać fragmenty na poczet relacji.  Do wybuchu pełnej euforii sporo memu sercu zabrakło.

Spróbuję się jednak teraz na chwilę odciąć od swoich emocji i skupić na scenicznych wydarzeniach oraz walorach koncertu Dodie Clark. A tych nie brakowało, pomimo bardzo krótkiego występu - to właściwie jedyny zarzut jaki mogę postawić. Godzina i dziesięć minut to zdecydowanie za mało, nawet jeśli pod uwagę wziąć niezbyt rozbudowaną dyskografię. (trzy EP-ki, single). Koncert trochę mogę porównać do rozpędzonej karuzeli. Szybkie przejścia od jednej do drugiej piosenki, raz radośnie, raz smutno i tylko kilka krótkich przystanków na powiedzenie trzech słów po polsku (dobry wiecżór, zajebiście!), nagranie pozdrowień dla dziadka dodie, który ma polskie korzenie, zrobienie fotki dziewczynom z pierwszego rzędu, które przebrały się w stroje nawiązujące do teledysku "Monster" i kilka słownych wstępów do poszczególnych piosenek. Sporo tu było żonglowania emocjami, za którym momentami ciężko było nadążyć - to może taki mały drugi zarzut, ale... Trudno się oprzeć urokowi tej dziewczyny. Ciepła, radosna, uśmiechnięta i tylko momentami refleksyjnie odpływała w smutku. Zdecydowanie jednak wolę ją w radośniejszej odsłonie. Najwięcej emocji odczułem więc przy takich numerach jak: radosny, wyklaskany, ciekawy aranżacyjnie "Monster", wesołe "You" z kapitalnym, zabawnym przerywnikiem na skrzypcach, dynamiczne "Absolutely Smitten", finałowe, wyskakane po wspólnym po zejściu do parteru (no powiedzmy, bo tak z tyłu to młodzieży się nie chciało zbytnio klękać...) "In The Middle" oraz mój faworyt, czyli radosne "Would You Be So Kind". Przeważały jednak bardziej melancholijne fragmenty, które też w wielu przypadkach potrafiły przynieść sporo emocji. Pragnę wyróżnić "If I'm Being Honest", wspominane "Burned Out" (serce przy refrenie prawie zapłakało), "Rainbow" (prosty, ale fajny motyw z podświetleniem sceny w kolorach tęczy) przechodzące w "She" oraz w szczególności wspaniale odśpiewane przez wszystkich "Party Tatoos". Dodie na scenie jawi się jako osoba wszechstronna. A to zagra na akustycznej gitarze, zasiądzie za pianinem, chwyci do ręki ukulele, a na sam koniec z energią uderzy w perkusyjny kocioł. W tym wszystkim chyba sporo też takiej wykalkulowanej gry aktorskiej (lata przed kamerą jednak budują pewne umiejętności), ale na pewno nie wyczuwałem w żadnym momencie sztuczności. Emanuje z tej dziewczyny spora folk-popowa wrażliwość muzyczna. Dodie na scenie jest wspierana przez rozbudowany skład w dużej mierze stworzony na bazie wieloletniej przyjaźni. Jest skromna sekcja smyczkowa (wiolonczela i skrzypce), perkusja, bas i gitara pod opieką Orli Gartland. I to odpowiedni moment, by przejść do tej drugiej bohaterki tego wieczoru,, która nie tylko pomagała Dodie na scenie, ale chwilę wcześniej rozgrzewała nas jako support.

Nie da się uciec od wrażenia, że Orla Gartland stoi nieco w cieniu popularności Dodie (aczkolwiek były na sali osoby, które czekały osiem lat właśnie na jej występ - pozdrawiam Podróżującą Olę!), ale posiada nie mniejszy, jeśli nie większy talent i potencjał. Może trochę brakuje tej charyzmy scenicznej, ale jeśli chodzi o muzyczną stronę, to było iście porywająco! Orla obrała trochę inny styl od Dodie. Więcej w jej muzyce pop-rockowego (z naciskiem na ten pierwszy człon) pazura. W kilku momentach naprawdę bardzo pozytywnie chwytającego, co dało się odczuć wśród szalejącej publiczności podczas takich utworów jak "Beetwen My Teeth", rewelacyjnego "Why Am I Like This" (Orla świetnie zaangażowała publiczność do wspólnego śpiewania refrenu), "Lonley People" (materiał na radiowy hit, choć odniosłem wrażenie, że już gdzieś coś podobnego już słyszałem), skocznego "Flatline" i finałowego "I Go Crazy". Ciekawie wypadło "Overthinking" z rapowymi wstawkami wokalnymi. Orla tylko raz zwolniła tempo, wykonując akustycznie na scenie "Inevitable". W pozostałych kawałkach na scenie wspierał ją na basie i elektronicznych perkusjonaliach Pete Daynes, którego to zresztą później obserwowaliśmy na scenie razem z Dodie. Tak, to jedna wielka muzyczna rodzina. Oceniam występ Orli naprawdę pozytywnie i warto śledzić postępy tej dziewczyny.

Artyści kłaniali się na scenie w rytmie przebojowego "Call Me Baby" Carly Rae Jepsen, a szalona publiczność jeszcze długo w rytm tego utworu radośnie podskakiwała! Endorfiny wypełniły całą salę! A ja już na chłodno rozmyślałem co mi w tym dniu nie zagrało tak jak powinno. Na pewno nie dziewczyny, bo one naprawdę na scenie prezentowały się świetnie. Problem gdzieś leżał w moim wnętrzu. A może już po prostu jestem za stary na taki koncertowy przekaz... Pobrzmiewa u mnie ton rozczarowania, ale nie żałuję tego wyjazdu. Fajnie było zobaczyć na żywo artystki, które wcześniej odkrywałem i zderzyć swoje oczekiwania z rzeczywistością. Mój błąd, że źle nakreśliłem sobie atmosferę jaka będzie panować wśród publiczności, ale muzycznie otrzymałem wszystko czego pragnąłem. Kompromisowo ustalmy, że to był pozytywny wieczór, ale nie zapadnie on szczególnie w mojej pamięci. Na pewno jednak zamierzam dalej obserwować rozwój karier obu dziewczyn.

Kończąc, pozdrawiam raz jeszcze Podróżującą Olę i jej przyjaciółkę! Dzięki za ogrzewającą "szarlotkę" w czasie kolejki i miły after po koncercie! Do zobaczenia na kolejnych koncertach!

Jako bonus: mix koncertowych momentów oraz galeria!







Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Orla Gartland, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019

Dodie, Proxima, 22.02.2019


Sylwester Zarębski
PM
03.03.2019


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.