PM relacjonują: Paul McCartney w Krakowie! [3.12.2018, Tauron Arena Kraków]

/
0 Comments
Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków


PM relacjonują: Paul McCartney w Krakowie!


To niesamowite uczucie móc pisać relację z koncertu Paula McCartneya - muzycznej legendy, której przedstawiać nikomu nie trzeba. Od razu jednak przyznać muszę, że nigdy nie byłem bliski osiągnięcia stanu beatlmanii, ale nie będzie chyba też niczym niezwykłym stwierdzić, że ta ponadczasowa muzyka krążyła wokół mojej muzycznej planety już od najmłodszych lat. Któż z nas zresztą tego nie doświadczył? Zupełnie jednak nieprawdopodobnym przeżyciem była wspólna muzyczna podróż z Paulem McCartneyem przez dekady jego twórczości (od The Quarrymen, po The Beatles, Wings, solową karierę), którą odbyliśmy na początku grudnia w krakowskiej Tauron Arenie. 

Przez niemal trzy godziny (!) licznie zgromadzona publiczność (od najmłodszych do najstarszych, wystarczyło tylko obrócić się wokół własnej osi, by naocznie przekonać się jakim niezwykłym fenomenem cieszy się muzyka The Beatles) z ekscytacją i uśmiechami na twarzach przyjmowała kolejne utwory, które... No właśnie, budziły pewnie u każdego z nas inne emocje. Dla niektórych to była wędrówka w odległe czasy... pierwszych randek, dyskotek itd. Inni pewnie zaś z utęsknieniem wracali do chwil, gdy tato wkładał winylową płytę czwórki z Liverpoolu do gramofonu. A dla tej młodszej części z nas - to była żywa lekcja historii, którą odkrywaliśmy z wypiekami na twarzach.

Nie było to jednak show, które opierało się tylko i wyłącznie na sentymentalizmie. Wszak pretekstem do tej trasy koncertowej "Freshen Up Tour" była nowa, bardzo ciepło przyjęta płyta "Eygpt Station". Nie miała szans zdominować setlisty, ale kawałki takie jak "Come On To Me", czy zwłaszcza "Fuh You" (puszczony w tle teledysk zrobił swoje) zostały wspaniale przyjęte przez publikę i na żywo zapewniły świetną zabawę. Ja byłem ich wykonaniami zachwycony! Nie da się jednak ukryć, że najbardziej wyczekiwane były utwory z repertuaru The Beatles. Już wejście Paula na scenę i kompozycja "A Hard Days' Night" to był taki podmuch fal, które uniosły nastroje publiczności  w nieziemski stan. I tenże  utrzymał się na takim poziomie przez cały koncert!

Koncert, który dla mnie osobiście składał się z pewnych momentów, które szczególnie gdzieś tkwią w pamięci i zagoszczą tam na baaardzo długo, jeśli nie do końca życia. Pierwszy przykład? Ten niekontrolowany wybuch radości przy "Can't Buy Me Love"! Sam początek zresztą przyniósł same pozytywne emocje, ale im dalej, tym Paul bardziej żonglował nastrojami. Nie brakowało wzruszających sytuacji. Szczególnie wtedy, gdy wybrane utwory dedykował kolejnym postaciom: w "Let Me Roll It" zakradło się kilka dźwięków hołdu dla Jimiego Hendrixa, emocjonalne "Here Today" Paul wyśpiewał dla Johna Lennona, fantastyczne "Love Me Do" z dedykacją dla producenta Beatlesów - Georga Martina, a ku uczczeniu pamięci Georga Harrisona zagrany został utwór "Something". I jeszcze oczywiście uroczy utwór "My Valentine", który Paul zawsze dedykuje swojej żonie. Nie inaczej było w Krakowie, a na telebimach obserwowaliśmy piękny teledysk z Natalie Portman i Johnnym Deppem. Skoro jednak jesteśmy już przy tych momentach, kiedy w oku pojawiała się łza, to koniecznie trzeba wspomnieć o wspaniałym wykonaniu "Let It Be"! Magiczna chwila! Takich czarów nie powstydziłby się Harry Potter! Chusteczki pewnie mieliśmy wyciągać również przy momencie, gdy na scenie doszło do zaręczyn. Tę sytuację bardzo mocno podkreślano w mediach, ale moim zdaniem zupełnie niezasłużenie. To był dla mnie akurat przedobrzony trik, bowiem od samego początku scenariusz był znany i wybranka serca pewnego Słowaka od samego początku wiedziała w jakim celu znalazła się na scenie. O wiele więcej szczerych emocji dostarczyła nam chwilę wcześniej Ada z Suwałk, która od lat marzyła o przytuleniu Paula. I śmiem stwierdzić, że w tym momencie, każdy z nas przez chwilę poczuł się taką Adą, która dwukrotnie ściska McCartneya. Uśmiech mimowolnie zagościł na twarzy! A skoro już przy uśmiechach...

Przeurocza postawa Paula na scenie wzbudzała szczery banan na twarzy. W swoim stylu trochę żartował, wygłupiał się, zagadywał w naszym ojczystym języku - kto jak kto, ale Paul potrafi nawiązać świetny kontakt z fanami.  Nic dziwnego, że niektórzy wybrali się w podróż za nim do Polski, aż z odległej Japonii... Tak, Saiko Man był genialny! Już tłumaczę sytuację. Otóż pod sceną znalazł się japoński fan w stroju kimono, którego Paul oczywiście wychwycił wzrokiem. Wspomniał wtedy o swoim ostatnim pobycie w tym kraju, gdzie nauczył się kilku japońskich słów, w tym "saiko", które znaczy: fantastycznie!

Jako saiko należy określić całą produkcję koncertu. Od rewelacyjnych animacji na telebimach o ostrości jak brzytwa, po grę świateł i wspaniałe nagłośnienie, aż w końcu kilka rewelacyjnych sztuczek. Jak choćby ta, kiedy Paul McCartney został wyniesiony w górę na specjalnej platformie przy wykonywaniu "Blackbird" (dzięki temu dosłownie każdy mógł go zobaczyć na własne oczy). Nie wspominając już o efektach pirotechnicznych, które oczywiście wzbogaciły "Live And Let Die". Oj, naprawdę przez moment zrobiło się gorąco i wybuchowo! To właśnie po tej kompozycji nadszedł TEN moment, który zapamiętam najbardziej z tego koncertu...

"Hey Jude"! Zdarzało mi się już śpiewać tę piękną kompozycję na koncertach innych artystów, choćby kilka lat temu na występie Green Day w Łodzi, ale w zderzeniu z tym wykonem w Krakowie... Nie ma właściwie sensu porównywać. To było wielkie! Obudziły się we mnie  takie emocje, które spowodowały ciarki na całym ciele. Chyba jeszcze nigdy tak nie zdzierałem gardła na koncercie. Kapitalną robotę zrobili operatorzy kamer, którzy prezentowali na telebimach fantastyczne ujęcia śpiewającej, kilkudziesięciotysięcznej publiczności. Czułem taką niesamowitą jedność! Móc to śpiewać z Paulem McCartneyem! Mój Boże, no nie da się tego opisać. I pewnie najłatwiej byłoby nagrać fragment tej niepowtarzalnej chwili, ale ja się sam w głowie od razu skarciłem: "pieprzyć to, ciesz się chwilą, przeżyj ją, zapamiętaj do końca życia, tych wspomnień nikt Ci nie odbierze". Wybaczcie określenie, ale to naprawdę była erekcja radości.

Opisałem tu zaledwie ułamek tego całego koncertu. Jeszcze długo mógłbym wymieniać kolejne emocje, które towarzyszyły przy takich utworach jak "Ob-La-Di, Ob-La-Dia", Lady Madonna", "Back in the U.S.S.R.", "From Me To You", "Something", "Queenie Eye", "Maybe I'm Amazed", "Birthday" czy przy finałowym fragmencie, który stanowił odwzorowanie zakończenia albumu "Abbey Road" ("Golden Slumber", Carry Th Weight", "The End"), ale... sami chyba się domyślacie, że poszukiwałbym w słowniku tylko i wyłącznie pozytywnych epitetów.

Osobny akapit muszę poświęcić formie Paula. Gość jest chyba nie z tej planety! Głos może już nie ten co za młodszych lat (to nie znaczy jednak, że Paul nie dawał rady!), ale formą fizyczną zawstydził w Krakowie pewnie niejedną osobę. Ja sam już na bisach czułem pewne zmęczenie i (tak szczerze) głód (jednak na szczęście nie miało to wpływu na moją satysfakcję), a tu 76 letni "dziadek" wychodzi po 2 godzinach i 20 minutach na bisy, by rozwalić system, grając z tak niezwykłą dynamiką "Helter Skelter", iż podłoga mi się pod nogami paliła! Szacunek! Ba, odniosłem wrażenie, że Paul mógłby zagrać tego wieczora jeszcze jeden koncert i podołałby temu zadaniu bez żadnego narzekania. Biorąc pod uwagę fakt, że to grał on cały koncert na pierwszych skrzypcach, nie sposób docenić jego tytanicznej pracy. Oczywiście z tymi skrzypcami to przenośnia, bo dosłownie to Paul co chwilę zmieniał bas na gitarę, pianino, ukulele, akustyk i znów fortepian. Non stop, bez chwili wytchnienia, zasuwał na pełnych obrotach. Oczywiście, warto docenić również fantastyczny zespół którym otoczył się Paul, ale ten nie miał właściwie tego wieczora nic większego do odegrania i nie wyręczał Paula w żadnym momencie. Mistrz! 

Jakieś wady? Trudno przy tak rozbudowanej setliście przyczepić się do braku jakichkolwiek kawałków, ale nie da się ukryć, że nawet przy tak długim setcie nie da się zaprezentować wszystkich ponadczasowych przebojów. Mi szczególnie zabrakło kompozycji "Yesterday"... I w bardzo subiektywnym odczuciu - liczyłem, że publiczność na płycie zostanie porwana do zbiorowej, niekontrolowanej zabawy. Nie do końca to się udało. Fakt, stałem gdzieś w połowie hali, więc nie wiem dokładnie jak było pod sceną, ale w pierwszej połowie czułem, że jestem jedną z nielicznych osób, które odlatują w rytm muzyki. Dopiero w drugiej połowie znalazłem dla siebie odpowiednią przestrzeń. Zdaję jednak sobie sprawę, że ten koncert każdy (również ze względu na wiek - to zrozumiałe) przeżył na swój sposób. Niemniej, niezależnie czy ktoś tańczył, czy tylko się wsłuchiwał - u każdego na twarzy widniał szeroki uśmiech! I to było cudowne!

Cóż, starałem się, ale chyba nie sposób oddać w słowach wspaniałości tego koncertu! To trzeba było przeżyć! Spektakularne zakończenie Podróży Muzycznych w 2018 roku!

 
PS Jeśli śledziliście moje kanały na social media to wiecie, że koncert Paula był zwieńczeniem dłuższego pobytu w Krakowie, który obfitował w piękne emocje, również te muzyczne. Dwa dni wcześniej pełen dobrej energii koncert Clock Machine w klubie Studio (zachwyciłem się tym miejscem), a następnego dnia bardzo spontaniczny, zwariowany wypad na koncert duetu tęskno w klubie Alchemia. Zdążyliśmy wrócić z pięknego Zakopanego (moja pierwsza wizyra w górach!) i dorwaliśmy ostatnie sztuki biletów! Piszę w formie "my", bo towarzyszyła mi siostra i Podróżująca Ola, którą w tym miejscu serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za mile spędzony czas, pyszną kolację oraz muzyczny before przed koncertem Paula McCartneya! Wiem, że reprezentacja naszej społeczności w Tauron Arenie była o wiele większa, więc macham w tym momencie do Was wszystkich!

PS 2 To była moja druga wizyta w krakowskiej Tauron Arenie i... Organizacyjnie było nieco lepiej niż na Foo Fighters trzy lata temu, ale nadal nie potrafię się przekonać do tej hali. Wieszaki w szatni, które wydłużały czas oddawania kurtek, niewielkie toalety, które generowały kolejki (straciliśmy na tym niemal 20 minut), wąskie zejście krętymi schodami na płytę... Ech, no mam wrażenie, że projektant nie do końca miał odpowiednią wyobraźnię. A może to ja jestem za bardzo krytyczny i wymagający? Zobaczymy jakie będą moje wrażenia po czerwcowym koncercie Muse.

PS 3 Z tym zakończeniem Podróży Muzycznych w 2018 roku to nie do końca prawda, bo jeszcze uczestniczyłem kilka dni temu w 17. Koncercie Specjalnym Pamięci im. Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu, ale uznajmy, że to był taki nieplanowany, mały finał ;) 




Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków

Paul McCartney, relacja z koncertu w Krakowie, 3.12.2018, Tauron Arena Kraków



Sylwester Zarębski 
PM
20.12.2018


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.