Okazji by po raz pierwszy posłuchać Kultu oraz Strachów na Lachy po prostu nie mogłem odpuścić A Juwenalia w Toruniu taką okazje mi stworzyły ;) Fajny był też czas w którym zaproszono te zespoły - Strachy są po wydaniu nowej, dobrej płyty, a Kult tuż przed premierą nowego krążka "Prosto" (w sklepach już do kupienia). Ale zanim przejdę do opisu ich koncertów małą wzmianka o wcześniejszym koncercie.

Transsexdisco to zespół, który zaskoczył mnie na plus. Nie jest to ambitne granie, typowy, rzekłbym nawet studencki rock z domieszką wtrąceń elektronicznych w sensie, jak sama nazwa wskazuje, disco. Fajne teksty no i ten szalejący basista.

No ale przejdźmy do sedna. Strachy na Lachy z Grabażem na czele zafundowało studentom i nie tylko wspaniałą zabawę... a przynajmniej ja się świetnie bawiłem, ale patrząc obok ludzie reagowali równie pozytywnie. Praktycznie dostaliśmy wszystkie najważniejsze hity tego zespołu włącznie z kawałkami z nowej płyty, które równie dobrze sprawdzają się jak te starsze hity i ba ciągle teksty Strachów są wybitne. Mnie bardzo cieszyła obecność piosenki "Bóg to jeden wie", gdyż gdzieś w moich playlistach się zagubiła, a tego wieczoru wróciła mi do pamięci ;) A najlepszy utwór? Hmm tu typowałbym dwa kawałki: "Dzień dobry" oraz "Raissa".

No i gwiazda wieczoru - Kult i charyzmatyczny Kazik. Koncert według mnie składał się z trzech części. 1-sza to przekrój przez kultowe i niemal obowiązkowe hity typu "Baranek", potem Kazik prezentował nowe kawałki. Do nowości nie mam zastrzeżeń ( świetny numer "Prosto"), ale sądzę, że lepiej byłoby powsadzać je między te starsze, gdyż dało wyczuć się małe znużenie wśród publiki, choć mogła to być też wina późnej pory i efektów studenckiego świętowania. Na szczęście bis był już konkretny: " Polska" i "Krew Boga" z dużym przytupem zakończyły ten ponaddwugodzinny występ. Na pewno nie żałuję tego wieczoru. Warto było w końcu na żywo zobaczyć na jednej scenie dwie bardzo charyzmatyczne osobowości polskiej sceny muzycznej ;)     

PM





                             
















 

 

Kamp!

Bez wątpienia największa nadzieja polskiej elektroniki. Niedawno pojawiła się ich debiutancka płyta, która powstawała dwa lata w Łodzi. Przez ten czas trio miało już okazję pokazać się na kilku znaczących festiwalach i koncertach w Polsce i na świecie, m.in. Selector Festiwal, Open'er, Orange Warsaw Festival. Ich żywiołowe występy były bardzo wysoko oceniane, a album został bardzo ciepło przyjęty i uznany za jedną z najważniejszych premier 2012 roku. Znani są też z remixów Moniki Brodki.

 



Uniqplan 

W tym cyklicznym zestawieniu to pierwszy zespół, który nie zaznaczył się w jakikolwiek sposób na mapie Europy, co więcej nawet w Polsce pewnie nie jest aż tak bardzo popularny. Dlaczego więc umieszczam tu ten zespół z Warszawy? Ponieważ grają ciekawie, ich muzykę określa się mianem nowofalowego indie rocka z elementami elektroniki, sami zaś określają swoją muzykę space rockiem. Wystarczy powiedzieć, że wśród inspiracji znajdują się takie grupy jak Pink Floyd, MGMT, Kings of Leon czy U2. Mam dużą nadzieję, że zespół będzie nadal się sukcesywnie rozwijał, zdobędzie rozgłos w Polsce i w końcu pojawi się na zagranicznych występach.  



PM







Bądźmy szczerzy: Polscy artyści za granicą znaczących sukcesów nie odnosili. Dotychczas największą popularność w świecie zdobyła polska scena metalowa z Behemotem i Vaderem na czele. W tym roku może jednak się to zmienić. 


Obsługiwane przez usługę Blogger.