PM relacjonują: Jack White w Gdyni i Poznaniu!

/
0 Comments



PM relacjonują: Jack White w Gdyni i Poznaniu!





To niezwykłe, gdy spełniają się marzenia artysty i jego fanów. Jack White - jeden z największych współczesnych bohaterów rocka - cztery lata temu w wywiadzie przeprowadzonym przy okazji koncertów w Krakowie przyznał, że marzy mu się trasa po Polsce. Jego szczególny związek z naszym krajem nie jest tajemnicą. Stąd pochodzi jego babcia oraz mama, a pierwsza wizyta w Polsce (jeszcze z The White Stripes na Open'rze 2005) zbiegła się ze świętowaniem trzydziestych urodzin artysty. I już od tego momentu jasno podkreślił: "Jestem Jack White i jestem z Polski". Powracał do nas kilkukrotnie w różnych formacjach i konfiguracjach, ale mimo wszystko, chyba mało kto wierzył w realizację większej trasy. A jednak Jack nie rzucił słów na wiatr...

Kilka miesięcy temu sprawił, że podskoczyłem i zawyłem z radości, gdy ogłosił cztery koncerty w Polsce w ramach promocji jego trzeciego solowego albumu "Boarding House Reach". Decyzja była natychmiastowa, towarzyszymy Jackowi w pierwszej połowie trasy. Szczerze? Nie pamiętam momentu od którego rozpoczęła się moja przygoda z Jackiem White'em. Odnoszę wrażenie, że Jack grał w mojej muzycznej duszy od zawsze. Pierwszego zetknięcia z jego muzyką na żywo nie zapomnę jednak nigdy. Open'er Festival 2014, ogromny "kocioł" pod sceną, ja - walczący o przetrwanie, Jack - zdzierający schorowane gardło, na scenie - czysta emanacja rockowej energii! To było wielkie! Ale jednak pewien niedosyt pozostał. Teraz miał on zostać zaspokojony! Miał, bowiem nie da się tego głodu zaspokoić. Zobaczysz Jacka w akcji raz i od tej pory już zawsze będziesz pragnął jeszcze, jeszcze i jeszcze. 

Z trudem zabieram się do pisania tej relacji, bowiem dwa koncerty okazały się jednak wyborem niedostatecznym. Zabrakło chyba takiej kropki nad "i" w postaci koncertu w Warszawie. Tym bardziej, że był on niezwykle wyjątkowy. Tam na scenie pojawiła się mama Jacka, której syn z publicznością odśpiewał gromkie "Sto Lat" z okazji 88 urodzin. Dodatkowo Warszawa otrzymała bardzo mocny zestaw utworów i została zmieciona ogromną energią płynącą ze sceny. Relacje wielu osób, w tym Podróżujących z naszej społeczności nie pozostawiają wątpliwości - to był genialny występ, a wcześniejsze koncerty w Gdyni i Poznaniu były przy nim zaledwie rozgrzewką. Nie ma jednak w tym stwierdzeniu goryczy, bowiem trzeba jasno powiedzieć: poziom tej rozgrzewki był równie niebotyczny i dla wielu artystów wprost nieosiągalny. Każdy występ w Polsce miał swoje wyjątkowe i niepowtarzalne momenty. White uwielbia improwizować na scenie, a setlista pozostaje przed każdym koncertem zagadką i dosłownie wszystko jest możliwe.

Co szczególnie zapamiętam z występu Jacka White'a Gdyni? Zabójcze tempo. Utwór za utworem. White postanowił przemawiać do nas wyłącznie za pomocą gitar! I jakże on genialnie konstruował kolejne surowe riffy, z których wyłaniały się kompozycje z jego kilkudziesięcioletniej twórczości. Nie zabrakło oczywiście perełek z okresu The White Stripes! Nie wierzyłem, że Jack uraczy nas wykonaniem "Astro", a jednak "odkurzył" ten niesamowity utwór! W taneczne szaleństwo wpadłem przy "Hotel Yorba" oraz "Fell In Love With A Girl" przechodzące płynnie w "Catch Hell Blues". "Cannon", które jak za dawnych czasów połączone zostało z tradycyjnym coverem "John The Revelator", delikatne "We're Going To Be Friends" w odmienionej aranżacji (większość utworów została na tej trasie "przepuszczona" przez brzmienie nowej płyty i było to chyba najbardziej słyszalne przy tym utworze),  "Ball And Bicuit", "Dead Leaves And The Dirty Ground" - piękny zestaw. Przyznaję się, że tuż przed wyjazdem do Gdyni miałem chwilę zwątpienia w ostatnie dzieło Jacka White'a, które, jak wiemy, okazało się sporą rewolucją brzmieniową. Zastanawiałem się, czy te utwory przetrwają próbę czasu. Kajam się za tę myśl, bowiem na żywo te kompozycje zachwyciły i teraz jestem pewien, że, jeśli jeszcze nie teraz, to za kilka lat w pełni docenimy aranżacyjne szaleństwo tego albumu. Riff z otwierającego występ "Over And Over And Over" jest na żywo niesamowicie chwytliwy i jego siłę rażenia można porównać do wystrzału kosmicznej torpedy. Ale to też utwór najbliższy wcześniejszym dokonaniom Jacka. Kolejne kompozycje to jednak już kompletny odlot, wykraczający często poza rejony typowo rockowe. Tu najjaśniej świecił utwór "Ice Station Zebra" - czego w nim nie było! Bardzo przyjemnie wypadł też balladowy "What's Done Is Done", a na zwołanie "Who's With Me?" w "Corporation" publiczność odpowiadała z pełnym entuzjazmem. "Conected By Love" nad podziw ociera się o niemalże stadionowy potencjał. Nie mogło zabraknąć także wcześniejszych utworów z solowej twórczości Jacka. Przebojowe "Lazaretto", "High Ball Stepper", Freedom At 21", piękne "Love Interruption" stanowiły idealne dopełnienie tego wyśmienitego występu. Czym jednak byłby koncert Jacka White'a bez największych szlagierów? "Steady As She Goes" z repertuaru The Raconteurs rozpaliło widownię! "Are you steady now?" zostało wykrzyczane z mocą, która poruszyła fasady gdyńskiej Areny. Te zaś cudem przetrwały genialny finał! Kto z nas nie zna tego słynnego riffu? "Seven Nation Army" na żywo poruszyło do zabawy już bez wyjątku wszystkich! I TEN moment, gdy Jack podniósł gitarę i śpiewał do strun! Woow!

Nie był to jednak w pełni idealny wieczór. Mankamentem było wrzucenie gwiazdy takiego formatu do tak beznadziejnej pod względem akustycznym hali. Arena Gdynia to miejsce przeznaczone na wydarzenia sportowe. Tu powinien być zakaz organizacji koncertów. Rozumiem, że był w tym nostalgiczny zamysł, by cała trasa rozpoczęła się w Gdyni, ale miejsce niestety kompletnie nietrafione. Brakowało pełnej mocy, co miałem też wrażenie przełożyło się na dość stosunkowo spokojną zabawę pod sceną, szczególnie jeśli ją sobie porównam do tego co się działo na Open'erze. Zabrakło też w setliście reprezentanta The Dead Weather. Zasypiałem jednak w hostelu z pełnym spokojem i pewnością, że w poznańskiej Hali nr 2 MTP będzie jeszcze lepiej!




I było! Oj, i to jeszcze jak! Jack wbiega na scenę i wskakuje na odsłuch! Obraz, który zostanie na lata w pamięci! A potem... Totalny szok! "Sixteeen Saltines"! Ależ to było zaskoczenie, bowiem na tej trasie Jack raczej regularnie w pierwszej kolejności sięga po "Over And Over And Over". A tu taka niespodzianka! Ja od razu rzuciłem się w wir szalonej zabawy, skakałem, śpiewałem na całe gardło i wyrwało mi się na głos: "ale Jack rozpier****". Wybaczcie emocjonalne słownictwo, ale tak właśnie było! Jack mógłby po tym wejściu zakończyć koncert i ja chyba czułbym się spełniony! Od początku wyczułem większą chemię między publicznością a sceną. Nie wspominając już, o niebo lepszym nagłośnieniu. Kolejne mocne zaskoczenie tego wieczoru? "Just One Drink"! Jeden z moich ulubionych utworów Jacka! Zapodany w takiej lżejszej wersji, ale ja z radości nie potrafiłem ustać w miejscu (choć osobiście jeszcze więcej oddałbym za "Would You Fight For My Love"). I tuż po tej kompozycji nastąpił kolejny radosny moment - upragnione "I Cut Like A Buffalo" The Dead Weather! Ależ to był smaczny fragment tego koncertu! Względem Gdyni ten poznański występ uzupełniły inne rewelacyjne klasyki z repertuaru The White Stripes. Mam tu na myśli "The Hardest Button To Button" oraz, w szczególności, odpalone na początku bisa "I'm Slowly Turning Into You"! Z nowej płyty udało się usłyszeć także klimatyczne "Why Walk A Dog?" oraz świetne "Respect Commander"! Zabrakło, co mnie bardzo zdziwiło, "Steady As She Goes" (aż prosił się ten utwór o podkręcenie atmosfery w bisach!), ale za to Poznań jako jedyny na polskiej trasie usłyszał inny utwór The Raconteurs - mocne "Broken Boy Soldier"! Kilka fajnych powtórek z poprzedniego wieczoru i na sam finał weekendowej Podróży za Jackiem, po raz drugi w ciągu niespełna dwudziestu czterech godzin, porywające, a wręcz miażdżące wykonanie "Seven Nation Army"!

Koncert-petarda, ale też nie bez pewnych wad. Można nieco narzekać na długość występu. Nie wiem z czego to wynikało, ale zakończył się on zaledwie po godzinie i dwudziestu minutach. Oczywiście, to był bardzo energiczny set, pełen zaskakujących zwrotów akcji, ale mimo wszystko poznaniacy mogą czuć się zawiedzeni. Mi zaś osobiście brakowało pod sceną pogo! Odniosłem wrażenie, że Jack kapitalnym początkiem wystosował do nas bezpośrednie zaproszenie do takiej zabawy. I był tu potencjał! Ale czegoś znów zabrakło, by publiczność się przełamała. Szkoda, bo mogłoby to napędzić Jacka do mocniejszego finału. Odnośnie całej trasy - do Europy Jack nie przywiózł ze sobą scenografii znanej z jego ostatnich występów w Ameryce, ale tu akurat myślę, że ten aspekt nie miał dla nikogo większego znaczenia. Na scenie liczyła się wyłącznie muzyka przez duże "M".





Jack White w pełni potwierdził, że jest wybitnym artystą i jednym z najlepszych, współczesnych ambasadorów muzyki rockowej! Genialnie hołduje tradycji blues-rockowej, ale nie boi się również eksperymentów, które unowocześniają muzykę rockową. Z wirtuozerską precyzją rzeźbi diabelnie proste, surowe, agresywne, a jakże przy tym chwytliwe oraz melodyjne riffy, które na żywo powodują opad szczęki. Na scenie jest niekiełznanym żywiołem! Huraganem, którego nikt nie jest w stanie zatrzymać. Dyrygentem, który ociera się o szaleństwo! Te momenty, kiedy perkusistka Carla Azar unosiła pałeczkę przed siebie i czekała w skupieniu na kolejny ruch Jacka! Ileż w tym improwizacji, zaufania do siebie, wspólnej zabawy muzycznej. Właśnie, chwalę tu Jacka, ale na ukłony zasługuje cały zespół! Zwłaszcza wspomniana Carla, która po prostu wymiatała na perkusji! Momentami wręcz kradła show Jackowi! Świetnie asystował jej na basie Dominic John Davis, którego szczery uśmiech pozostaje w pamięci. Po prawej stronie sceny królestwo bardziej elektroniczne. Pianina, syntezatory i inne cuda, które znajdowały się pod znakomitą opieką Neala Evansa i Quincy McCrary'ego. Jack potrafi dobrać sobie odpowiednie osoby na każdą trasę. To też w jakimś stopniu umiejętność artystów ponadprzeciętnych. Poza tym, być może Jack zapisze się w historii jako artysta, który odmieni koncepcję przeżywania koncertów...

Phone Free Show. Nie od dziś wiadomo, że White nie jest zwolennikiem zabawy telefonami podczas koncertów. Można oczywiście dyskutować o tym bez końca, ale Jack powiedział zdecydowane "nie". Prośbami nie zwalczyłby tej plagi, więc zastosował rozwiązanie "siłowe". System futerałów Yondr okazał się wprost kapitalnym pomysłem! Miałem pewne obawy, pewnie jak większość z nas, czy to się sprawdzi. I cóż powiedzieć. Działało to niezwykle prosto, szybko i sprawnie! Włożenie telefonu do futerału zajmowało dosłownie tyle, co założenie opaski koncertowej! Zatrzask na magnes i jesteś odcięty od świata. Pewną niedogodnością może być powiększenie powierzchni telefonu, ale ja nie widzę w tym większego problemu. Najważniejsze, że nie było narzekań i panowało powszechne zrozumienie co do tej przyjętej koncepcji. Nie muszę chyba przekonywać, że koncert bez widoku oceanu telefonów w górze, bez zastanawiania się czy to dobry moment na fotkę, czy odpisać na Messengerze, czy już wstawiać filmik na Instastory to zupełnie inne przeżycie! Jack przywrócił dla nas magię koncertów sprzed XXI wieku! Bezcenne doświadczenie koncertowe! 

To była niezwykle wyjątkowa trasa, która na stałe zapisze się w historii koncertów w Polsce. Te cztery koncerty Jacka White'a będziemy jeszcze długo wspominać. I będą to wspomnienia pełne podziwu dla jego muzycznego geniuszu. Sam Jack na pewno przywiózł z Polski  liczne wspomnienia i wyjątkowe momenty, które zbudowały jeszcze większą więź z naszym krajem i naszymi fanami. Tu należy też pochwalić polski fanclub, który nie silił się na tworzenie akcji koncertowych, ale zaskoczył każdego członka zespołu licznymi prezentami: specjalnie zaprojektowane kurtki oraz winyle i filmy prezentujące polską kulturę. Jack założył zresztą otrzymaną kurtkę w Krakowie, czym wzbudził ogromny zachwyt naszej publiczności.  I to był kolejny piękny obraz z tej Podróży Muzycznej Jacka po Polsce. Tyle pięknych emocji pozostanie w naszych sercach! Nawet dzień przerwy dostarczył nam euforii w postaci sensacyjnej zapowiedzi reaktywacji The Raconteurs!

Cieszę się, że miałem możliwość być częścią tej trasy. Może zabrakło mi trochę szaleństwa, by w przypływie euforii wybrać się spontanicznie do Warszawy, ale cóż na to teraz poradzić. Było, minęło. W czasie powrotu z Poznania pisałem, że czuję się spełniony. To były szczere emocje, chociaż teraz, te kilka dni później wiem, że chcę jeszcze raz! Koncert tego artysty trzeba przeżyć choćby raz w życiu! Kłaniam się w pas panie Jacku Biały i liczę na bardzo szybki powrót Polski. Niech żyje rock!


PS

Słówko o supportach. W Gdyni wystąpiła formacja Trupa Trupa, która ma na koncie sporo sukcesów poza granicami naszego kraju. Bardzo ambitna, nieco mroczna, psychodeliczna, eksperymentalna, przywodząca na myśl dokonania Radiohead muzyka, która przynosi mnóstwo satysfakcji. Świetny wybór i piękne ukoronowanie pasma ostatnich dokonań tej grupy. W Poznaniu zostałem bardzo mocno zaskoczony występem duetu Nagrobki. W domowym zaciszu nie potrafiłem się wbić w ich muzę, ale na żywo to zupełnie inna bajka! Fajny kontakt z publicznością, ironiczne, ale nieprzesadzone teksty o śmierci i przemijaniu oraz chwytliwe, zgrabne, hałaśliwe melodie wzbudziły moją aprobatę. Z dużą dozą śmiałości pokusili się nawet o zagranie fragmentu riffu z 'Seven Nation Army". W Warszawie i Krakowie wystąpiła natomiast Hańba! Trudno było o idealny wybór polskich formacji jako support Jacka White'a, ale, moim zdaniem, zostały one trafione w dziesiątkę. Ciekawe też na ile sam Jack miał na nie wpływ.
 

PS 2

Pozdrawiam wszystkich Podróżujących, których spotkałem w Gdyni i Poznaniu! Dzięki za wspólne kolejkowanie, muzyczne pogaduchy, zabawę ramię w ramię pod scenami oraz za świetny after w Poznaniu! Wam również kłaniam się nisko i do zobaczenia na kolejnych koncertach! Podróżujmy Muzycznie Razem! 






























Autorem zdjęć z trasy Boarding House Reach Tour jest David James Swanson. Wszystkie fotografie znajdziecie nas stronie → https://jackwhiteiii.com/live-photos/ 

Sylwester Zarębski
PM
14.10.2018



Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.