PM ODKRYWAJĄ: BEABADOOBEE!

/
0 Comments

PM ODKRYWAJĄ: BEABADOOBE!


Pierwszą piosenkę napisała w wieku siedmiu lat – opowiadała w niej o swojej ucieczce przed ścigającą ją wiewiórką. 
 
Kiedyś była tak nieśmiała, że poprosiła inną dziewczynę ze szkoły, by zaśpiewała jej piosenkę w konkursie talentów. 
 
Dziś wydaje debiutancki album "Fake It Flower" na który czekał cały muzyczny świat i stale powiększająca się globalna społeczność jej fanów!

Poznajcie Beabadoobee

 



 

Beatrice Kristi Laus urodziła się 3 czerwca 2020 roku w filipińskim mieście Iloilo, ale już w wieku trzech lat przeprowadziła się z rodzicami do wschodniego Londynu. Jej dzieciństwo upłynęło przy dźwiękach alternatywno-rockowych zespołów lat 90., co zawdzięcza gustowi swoich rodziców. Przez siedem lat uczyła się grać na skrzypcach, ale przełomową chwilą okazał się moment, w którym dostała do swoich rąk używaną gitarę sprezentowaną przez swojego ojca. Tym zakupem postanowił pocieszyć swoją siedemnastoletnią córkę, u której zauważył symptomy depresji i nastoletniego zagubienia się. Nie mógł przewidzieć jak bardzo odmieni jej życie. Bea przeżyła bardzo trudny i intensywny okres dorastania. Była jedną z niewielu filipinek uczęszczających do katolickiej średniej szkoły dla dziewczyn. Czuła się wyobcowana. Znalazła co prawdę grupę przyjaciół, ale ich ucieczki od rzeczywistości opierały się na regularnym sięganiu po narkotyki i alkohol. Ze szkoły w Hammersmith została wyrzucona. To był szalony czas, ale wsparcie najbliższych i tworzenie muzyki pozwoliło jej odnaleźć jej drogę do samoakceptacji. Bezpośrednią inspiracją do poważnego pisania piosenek stała się dla niej ścieżka dźwiękowa filmu "Juno" (jeśli jeszcze nie mieliście okazji oglądać – polecam!) i znajdujące się na niej utwory Kimyai Dawson (i jej zespołów Antsy Pants oraz The Moldy Peaches). 

 



Na gitarze nauczyła się grać, korzystając z YouTube'a. Pierwsza świadoma, gitarowa kompozycja? Indie-popowa, pościelowa piosenka "Coffe"! Czy nastoletnia Bea komponując ten miłosny utwór w 2017 roku dla swojego chłopaka Sorena Harrisona (aspirującego ówcześnie fotografa, grafika i operatora kamery, który prowadzi obecnie artystyczny projekt "A bedroom" i tworzy choćby klipy dla swojej dziewczyny) mogła śnić scenariusz, że ta piosenka stanie się trzy lata później częścią innego utworu, który na Tik Toku zostanie wykorzystany ponad 10 miliardów (!) razy w przeciągu zaledwie trzech miesięcy? Mowa tu oczywiście o utworze kanadyjskiego rapera, piosenkarza Powfu "Death Bed (coffe for your head)". Ja osobiście Beabadoobee poznałem zanim ten utwór stał się popularny (wirtualny żółwik dla Podróżującego Patryka, który zwrócił na nią uwagę, przeglądając line-up Mad Coola) i do dziś pamiętam moje zaskoczenie, gdy usłyszałem tę znajomą melodię w radiu RMF FM. Niestety jako podstawę dla utworu stricte hip-hopowego. Sama Bea raczej też nie kryje pewnej dezaprobaty dla tego stylu muzycznego. Nigdy zresztą nie spotkała się z Powfu. Docenia jednak zasługę tego utworu w popularyzacji jej osoby i twórczości. We wrześniu 2017 roku wrzucała ten amatorsko nagrany utwór do sieci jednak nie z myślą o karierze muzycznej, ale po prostu tylko po to, by znajomi mieli szansę ją usłyszeć. Nie przykłada nawet wagi do artystycznego pseudonimu, który genezę ma w nazwie jej "Finsta" konta (prywatnego konta na Instagramie). "Coffe" nie stał się w tamtym momencie taką wirusową sensacją jak w obecnych czasach, ale jak na anonimową artystę, dość zaskakująco zyskiwał na popularności (w szybkim tempie osiągnął ponad 300 tysięcy wyświetleń), zwracając uwagę choćby londyńskiego labelu Dirty Hit (The 1975, Wolf Alice). Szefowie wytwórni dostrzegli potencjał i w kwietniu 2018 roku podpisali z nią kontrakt. Dziewczyna, która marzyła o byciu przedszkolanką, stanęła przed szansą profesjonalnej kariery muzycznej. I jej nie zmarnowała. 

  




 

Zanim złożyła podpis na kontrakcie z profesjonalną wytwórnią, Bea opublikowała ciepło przyjęty cover utworu "The Moon Song" Karen O oraz bardzo skromną EP-kę "Lice", która składała się z czterech utworów, które łącznie trwały zaledwie osiem minut. Jej pierwsze utwory raczej wskazywały, by szufladkować ją w kategoriach akustycznego lo-fi i sypialnianego indie-folku, popu. Niewiele w tym temacie zmieniała druga EP-ka "Patched Up" wydana jeszcze w grudniu tego samego roku, poza tym, że przy wsparciu Dirty Hit jej twórczość wybrzmiała w zupełnie nowej jakości. Pewną odmianą był zagrany na gitarze elektrycznej utwór "If You Want To", ale pozostałe sześć kompozycji z tej EP-ki były nadal sennymi opowieściami utkanymi na bazie akustycznej gitary. 

 

 

 


Zdecydowanie odważniej Bea poczynała sobie w następnym roku. Ponownie w ciągu dwunastu miesięcy wydała  dwie EP-ki ("Loveworm", "Space Cadet" – ta pierwsza doczekała się także alternatywnego wydania w postaci akustycznych wersji nagranych w sypialni), ale tym razem postanowiła zaskoczyć fanów. Przy wsparciu producenta Pete Robertsona (byłego perkusisty The Vaccines) urzeczywistniła swoje marzenia o graniu w stylu swoich alternatywno-rockowych idoli z lat 90. Jej muzyczną biblię przecież tworzą takie zespoły i artyści jak: Sonic Youth, Pavement, The Smashing Pumpkins, Pixies, Elliot Smith, Hole i wielu innych. Jest posiadaczką wymownego tatuażu Daniela Johnstona. To w końcu musiało zaowocować zwrotem w kierunku energicznego, gitarowego grania bliskiego grunge'owej stylistyce. Zwracam tu szczególną uwagę na zawartość EP-ki "Space Cadet", gdzie pojawiają się dwa symboliczne utwory. "She Plays Bass" inspirowany postacią Kim Gordon oraz "I Wish I Was Stephen Malkmus". Tytuł tego drugiego mówi sam za siebie (Stephen to lider formacji Pavement) i przyniósł Kristi niesamowitą historię. Otóż ta kompozycja dotarła do Malkmusa, który pochwalił Beabadoobee na Twitterze, a później zaskoczył ją swoją obecnością pod sceną na jednym z koncertów, które grała w USA. Niewątpliwie to musiała być niezapomniana chwila dla tej wciąż przecież nastoletniej dziewczyny. 

 


 


 

Historia ze Stephenem Malkmusem nie jest odosobniona. Bea zaczęła przyciągać uwagę wielu innych artystów, którzy zaczęli ją różnymi  sposobami wspierać. Prawdopodobnie najbardziej szaloną przygodę przeżyła z Mac DeMarco. Supportowała jeden z jego koncertów Dublinie i na tyle zachwyciła publiczność oraz samego Maca, że kończyli wspólnie ten wieczór w barze z karaoke. Co więcej, Bea wzbogaciła się tego wieczoru o nowy tatuaż na ramieniu... stworzony przez DeMarco! 

 

 

 


We wrześniu 2019 roku ruszyła w pierwszą poważną koncertową podróż, supportując Clairo na jej trasie "Immunity Tour". Na początku tego roku zapewniała rozgrzewkę fanom swoich kolegów z wytwórni, czyli The 1975 na ich arenowych koncertach w Wielkiej Brytanii. Miała również z nimi wyruszyć na trasę do USA, ale te plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa. Przyznała się jednak, że podczas lockdownu współpracowała i wymieniała się muzycznymi pomysłami z Mattem Healym i George'em Danielem. Być może kiedyś poznamy efekty tej kolaboracji? Wsparcie kolegów i koleżanek z branży to jedno, ale niewątpliwy udział w rozwoju jej kariery miały wszelkie brytyjskie portale muzyczne, krytycy, redaktorzy BBC Radio, którzy nieustannie nie szczędzą jej pochwał. Beabadoobee była choćby nominowana do takich nagród jak: BRITs Rising Star, BBC Sound Of 2020, a także została laureatką NME Radar Award (nagrodę wręczył jej... Matt Healy)! 

 


 

Beabadoobee w ciągu zaledwie niecałych trzech lat stała się jedną z najbardziej ekscytujących artystek młodego pokolenia. Dziś pieczętuje swój pierwszy rozdział kariery premierą wyczekiwanego, debiutanckiego krążka "Fake It Flower"! Pracowała nad nim również z Pete'em Robertsonem, który nie kryje zachwytu nad jej umiejętnościami. Jej instynktowne i intuicyjne tworzenie muzyki porównuje do warsztatu i talentu samego Kurta Cobaina. I niewątpliwie jej debiutancki longplay jest wspaniałym listem miłosnym do alt-rocka z lat 90. (niewielkim wyjątkiem jest utwór "How Was Your Day", którym Bea składa ukłon w stronę swoich pierwszych nagrań). Bea w niesamowity sposób przywołuje klimaty tamtej ery muzyki gitarowej. Takie utwory jak "Care", "Worth It", "Charlie Brown", "Sorry", "Together" swoją muzyczną postacią są w stanie wywołać dreszcze u osób, które pamiętają bądź kochają tamten wspaniały okres muzyki rockowej. Z drugiej strony tematy, które porusza Bea w swoich tekstach mogą śmiało stać się hymnami młodych osób, które zaliczamy do generacji Z. Twórczość Beabadoobee niesie zatem w sobie pewną uniwersalność. Tak oto rodzi się nam nowa bohaterka muzyki gitarowej, łącząca różne pokolenia miłośników tego gatunku! Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to musicie koniecznie sięgnąć po "Fake It Flowers"! 






 

 

 



 

 
 
 
 
 
 PS Zapomniałem wspomnieć, że Beabadoobee jest również ogromną wielbicielką Toma Hanksa! ;) 
 
 
Sylwester Zarębski
PM
16.10.2020


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.