PM relacjonją: Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018

/
0 Comments
Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018



Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018



Przyznaję się, że pierwszy odsłuch albumu "Wiersz Ostatni" nie wzbudził we mnie wyjątkowych emocji. Może został odtworzony przeze mnie w niesprzyjających warunkach, może gdzieś myślami byłem w innym miejscu, może... Cóż, czasami trzeba poczekać na ten odpowiedni moment albo... wybrać się na koncert. Takie też było zresztą moje postanowienie: dać szansę Kasi Lins przekonać mnie w bezpośrednim kontakcie. 

Nie udało się wywiązać z tego postanowienia na festiwalach, ale na szczęście Kasia w swojej jesiennej trasie uwzględniła bliski mi Toruń. Utwory z jej drugiej solowej płyty wybrzmiały w przepięknej sali Dworu Artusa w ramach imprezy Artus Festival. Użyłem określenia druga solowa płyta, ale historia jest bardziej skomplikowana. Kasia debiutowała już w 2013 roku krążkiem "Take My Tears" wydanym przez azjatycką wytwórnię. Dużo na nim brzmień jazzowych i neo-soulowych. Ciekawa muzyczna przygoda, ale w następnych latach inspiracje artystyczne Kasi ewaluowały w kierunku bardziej alternatywnego popu z elementami rocka, folku, a nawet country. Sama troszeczkę się od przeszłości  odcina, stawiając na zupełnie nowy wizerunek. Wizerunek wpisujący się w modę na alternatywne artystki, które śmiało stąpają po naszym muzycznym podwórku. I muszę przyznać, że Kasia bez kompleksu wchodzi w ten muzyczny nurt i zdobywa przychylność słuchaczy w całej Polsce. Nie będzie chyba zaskoczeniem jeśli już zdradzę, że występem w Toruniu zdobyła również moją sympatię. Muzyka na żywo potrafi dotrzeć zdecydowanie głębiej i taki to właśnie mam przypadek z Kasią Lins. Tkwi w tej dziewczynie ogromna wrażliwość, która przekłada się na zapewniony emocjonalny rollercoaster. Od kompozycji bardzo intymnych po utwory angażujące całe ciało do tańca. Z tym ostatnim był w Toruniu pewien problem, bowiem miejsca siedzące zawsze stwarzają barierę między sceną, a publicznością. Już w drugim utworze Kasia starała się poderwać salę bujającym wykonaniem "Save Me Boy", ale nie do końca to się udało. Na szczęście publiczność z każdym kolejnym utworem coraz bardziej i mocniej chłonęła muzyczne wibracje płynące od Kasi i jej zespołu (Aga Bigaj oraz Suzia Klosińska - dziewczyny, które świetnie wspierają Kasię na scenie i zarazem warto wspomnieć, że tworzą swoje własne muzyczne projekty; Karol Łakomiec, współautor specyficznej aury albumu "Wiersz Ostatni" i kreator pięknych riffów; Tomasz Zachara na perkusji  który pojawia się wymiennie na tej trasie z utalentowaną Wiktorią Jakubowską). Przerodziło się w to coraz bardziej zaangażowane reakcje. Głośno odśpiewany refren w "Kiedy Dobrze Jest Nam" i w końcu cała sala roztańczona przy "Wierszu Ostatnim"! Wcześniej jeszcze fantastycznie wybrzmiał hołd dla Kory w postaci utworu "Kocham Cię Kochanie Moje". Ubrany w nieco psychodeliczną odsłonę, zbliżoną do stylistyki Kasi, ale z zachowaniem pełnego szacunku dla pierwowzoru. Przepięknie wykonany ukłon w stronę niepowtarzalnej i cenionej artystki, którą niestety w tym roku pożegnaliśmy. Bardzo podobał mi się też subtelny fragment, w którym Kasia zaprosiła nas do jej bardziej intymnego świata, mowa tu o utworach "These Days" oraz "Dzień". Podstawowy set zakończył utwór "Odchodząc", który Kasia wyśpiewała i dograła przy pianinie w samej końcówce już osamotnia przez wychodzących po kolei członków zespołu. A ja złapałem się na tym, że moje myśli lekko odpłynęły poza koncertową salę. Ot, rozmarzyłem się, bo Kasia zmusza momentami do głębokiej refleksji. Nie czekaliśmy długo na bis. Po zejściu Kasi, niemal od razu na scenie ponownie pojawił się cały zespół, by raz jeszcze zaintonować dźwięki porywającej kompozycji "Wiersz Ostatni". W trakcie instrumentalnego outro Kasia przedstawiła kolegów i koleżanki oraz długo dziękowała zgromadzonej publiczności za obecność. Takich podziękowań tego wieczoru było bez liku. Wyraźnie widać było jak dużo znaczą dla tej artystki pozytywne reakcje na jej nowo obraną ścieżkę muzyczną. I nie mam już wątpliwości, że są one słuszne, bo Kasia na żywo wypada magnetyzująco! A do tego zachwyca i wywołuje ciarki swoim mocnym wokalem. Doceniam również prosty, ale niebanalny wizerunek sceniczny. Dominująca czerwień w ubraniu zespołu i efektach świetlnych, róże przypięte do mikrofonów, charakterystyczny kapelusz Kasi - niewielkie zabiegi, ale jakże ważne w wytworzeniu odpowiedniego klimatu. Kasia w konfrontacji z pewnymi moimi rozterkami wypadła zwycięsko! Przekonałem się do jej muzycznego świata i jestem bardzo otwarty na kolejne propozycje.

Po koncercie nie zabrakło możliwości spotkania się z Kasią Lins, zdobycia autografu, zrobienia pamiątkowego zdjęcia. Wszystko przebiegało w bardzo miłej, radosnej atmosferze! Piękny wieczór! 



Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018

Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018

Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018

Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018

Kasia Lins, Toruń, Dwór Artusa, 14.10.2018





Sylwester Zarębski
PM
23.10.2018


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.