Rozmowy o Woodstocku cz.3

/
0 Comments




Ostatnia część rozmowy:

J: Przyznaj, że jest jeszcze przynajmniej jeden element, który zrobił na Ciebie pozytywne wrażenie.

S: Akademia Sztuk Pięknych. To był można rzec, festiwal w festiwalu. Bardzo pozytywny aspekt. Oczywiście nie było możliwym uczestniczenie we wszystkich aktywnościach. Osobiście uczestniczyłem w warsztatach dotyczących blogowania ...

J: I coś Cię to nauczyło?

S: Powiedzmy, że jeśli utworzę nowy blog, to w zupełnie innej strukturze. Wracając, spotkania w namiocie ASP - świetna sprawa. Byłem niestety tylko na rozmowie z Budką Suflera, ale fajna rzecz. Bardzo żałuję, że nie dotarłem na przedstawienie teatralne, ale niestety byłem totalnie wyczerpany po SKA-P i poszła informacja, że nie ma miejsc w namiocie, więc odpuściłem.

J: Ok, twoja ostatnia szansa by dodać coś do plusów.

S: Jedzenie było w miarę spoko. Fajnie, że można zrobić zakupy w Lidlu. Sprawnie działający Pokojowy Patrol i rewelacyjne nagłośnienie, pomijając małe wpadki z brakiem zasilania podczas koncertu Volbeat czy Lao Che. Naprawdę tak selektywnego brzmienia wiele imprez może pozazdrościć. 

J: Przejdźmy do wad tego festiwalu, jeśli takowe są... ?

S: Kolejki. Do wszystkiego. Oczywiście można i znaleźć w tym pozytyw. Można było zapoznać się z innymi osobami. Niemniej z kolejkami wiąże się od razu jeszcze jeden problem. Ilość osób na festiwalu... Na to nie ma się wpływu przy darmowej imprezie, niemniej wydawało mi się, że był już taki mały ścisk. Myślę, że wystarczy tego ścigania się na rekord frekwencyjny.

J: No to teraz o koncertach, może na początek zagraniczne występy.

S: Manu Chao Zdecydowanie rewelacyjny koncert. Idealne miejsce, idealny czas, idealna zespół, idealna muzyka to wszystko spowodowało u mnie wielką radość i nieskrępowaną zabawę. Podobne odczucia mam co do SKA-P. Ten występ to niczym przejażdżka bolidem F1. Pod koniec jednak brakowało już tchu i naprawdę miałem w tym pozytywnym sensie już "dość"...

J: Uuu czyli słabiutko z formą było co?

S: Ekhm, o tym nie rozmawiajmy :D  Co do innych występów: Świetna zabawa przy Skindred, Skid Row dla mnie przeciętnie, Volbeat naprawdę niezłe brzmienie, ale też oglądani przeze mnie bez większych emocji. Zawiódł mnie Ky-Mani Marley. The BossHoss, też mi się nie podobało, ale to już chyba był wynik mojego zmęczenia po Manu Chao. Wyglądało to fajnie, rzucenie się wokalisty w publikę, zaproszenie z tłumu dziewczyn na scenę, oprawa, ale dla mnie to troszkę wyglądało na taki ironiczny rock'n'roll, co mnie odrzucało. To tyle z tych ważniejszych obserwacji.

J: Polscy wykonawcy?

S: Dwa koncerty: Budka Suflera (chwała im za wybór bardzo trudnego, ale genialnego repertuaru) i Coma. W końcu też zobaczyłem T.Love, ale tu też jakoś zabrakło we mnie emocji, co jest doprawdy trudne do wytłumaczenia. Żałuję opuszczenia koncertu Acid Drinkers, ale interesował mnie Skubas na Małej Scenie (i warto było). Wybaczyć sobie nie mogę jednak opuszczenia koncertu Pauli i Karola, mam jednak nadzieję, że kiedyś to nadrobię. I to chyba tyle w tym temacie.

J: No cóż za wiele to się nie rozwinąłeś w tym temacie...

S: Woodstock trzeba samemu przeżyć, choć na pewno nie jest on przeznaczony dla wszystkich.

J: I tymi słowami zakończymy nasz dialog :)    


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.