AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: LISTOPAD 2021

/
0 Comments
AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: LISTOPAD 2021


I oto już przed Wami ostatnia tegoroczna odsłona cyklu Aktualnie w Głośnikach! W styczniu zgodnie z tradycją ukaże się konkretne Muzyczne Podsumowanie 2021 roku! I nie zabraknie w nim kilku listopadowych pozycji, które znajdziecie w poniższych zestawieniach!

 

ALBUMY


SNAIL MAIL – "VALENTINE"  

Na "Valentine" Jordan znalazła złoty środek między gitarowym, euforycznym rockiem z debiutu a dźwiękowym skokiem w nowe tysiąclecie. Już pierwszy, tytułowy utwór, rozpoczynający się ambientowymi syntezatorami, prowadzącymi do wybuchowego, stadionowego refrenu wskazuje, że ten album dla Snail Mail będzie podróżą w nowe muzyczne rejony. I tak też jest w istocie. Na pierwszy plan wysuwa się cieplejsze, pop-rockowe brzmienie oparte na klawiszach, co słychać znakomicie w następnym kawałku "Ben Franklin". Ten niezwykle szczery i konfrontacyjny utwór, bezpośrednio nawiązujący zarazem do terapii Lindsey, jak i  do gniewnej zazdrości wobec kochanka, który zranił swoim odejściem, wylądował najbliżej środka mego serducha, zapętlając się na długo jeszcze przed premierą całego krążka. Przez swój ironiczny wydźwięk (Got money, I don’t care about sex) i mocny, basowy groove jest on niezwykle zaraźliwy.

Pozostała część materiału nie jest już tak mocna instrumentalnie, ale podobne tropy pop-rockowe są podejmowane jeszcze w takich utworach, jak w cudownie płynącym "Headlock", "Forever (Sailing)" z nastrojowym refrenem (i gościnnym udziałem wokalu Katie Crutchfield), burzliwym "Glory", dramatycznym "Automate" (I could die if I had had the guts) i w rozpaczliwej "Madonnie". W tym ostatnim kawałku nieszczęśliwe miłosne uczucie Lindsey podnosi do poziomu religijnego (I consecrate my life to kneeling at your altar / My second sin of seven being wanting more) i przeszywających serce wyznań: I've come to hate my body / 'Cause now it's not yours, now it's not mine.
 
Zaskakująco jednak też sporo miejsca znalazło się na tym krążku dla subtelnych, folkowo-akustycznych aranżacji. Wspaniale wybrzmiewa "Light House" okraszone skubnięciami gitary akustycznej i malowniczymi pociągnięciami smyczków. Jeszcze delikatniej zaaranżowana została kompozycja "c. et. al", w której Jordan pochyla się nad pasożytniczym widmem sławy (Even with a job that keeps me moving / Most days I just wanna lie down). Najpiękniej jednak taką pastoralną dramaturgię podbija finałowy utwór "Mia", w którym tęskno snująca się gitara elektryczna zderza się ze skromnymi uderzaniami w klawisze i imponującą orkiestralną formą. To kojąca i zarazem rozdzierają serce romantyczna ballada, w której pada chyba najbardziej emocjonalny wers na całej płycie: Mia, don't cry. I love you forever / But I gotta grow up now.
 
Co by jednak dobrego nie mówić o stronie instrumentalnej i lirycznej, to wszystko blednie przy wywierającym największe wrażenie, odmienionym wokalu Lindsey Jordan. Chrapliwy, nasączony bólem, udręką, charakteryzujący się szeptanym krzykiem i dziwną formą wyczerpania. Ta zadziwiająca metamorfoza sprawia, że kolejne melodramatyczne opowieści o dekonstrukcyjnej sile nieodwzajemnionej miłości są wyjątkowo emocjonalne, przekonujące i angażujące. Wokal dźwiga ciężar cierpień z ostatnich lat i sprawia, że tej dziewczynie nie sposób nie zaufać!
 



        DAMON ALBARN – "THE NEARER THE FOUNTAIN, MORE PURE THE STREAM FLOWS"

        Damon Albarn! Postać, której przedstawiać nie trzeba! Powrócił z drugim solowym dziełem "The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows". To album, który nie ma na celu porywać, ale zabiera w podróż w jakąś taką dziwną, nieco mroczną przestrzeń. Damona inspirowały przy tworzeniu tego materiału jego podróże na Islandię i czuć, że to hołd dla malowniczych krajobrazów tej wulkanicznej wyspy. Trochę obawiałem się, że jako całość ten materiał będzie nużył, ale nic z tych rzeczy! Fakt, że jego słuchanie jest raczej smutnym doświadczeniem, skłaniającym do refleksji nad tematami straty i chaosu świata, ale Albarn ubrał swoje ponure opowieści w intrygujące, kunsztowne, poetyckie muzyczne szaty, w których tli się światełko nadziei. Piękny album w katalogu tego niesamowitego artysty!  

         


        SILK SONIC – "AN EVENING WITH SILK SONIC"

        Jeśli chcecie spędzić jakiś wieczór w sposób wystrzałowy, to dajcie się uwieść duetowi Bruno Mars i Anderson .Paak. Jako Silk Sonic stworzyli krótki, bo półgodzinny, ale za to konkretny materiał "An Evening with Silk Sonic". To budująca, porywająca mieszanka soulu, funka, hip-hopu i właściwie wszelkich afroamerykańskich brzmień z lat 70. i 80. Kompozycje zostały napisane ze zmysłową gracją i czuć, że panowie dobrze się przy tym bawili! Rewelacja!   
         



        PARCELS – "DAY/NIGHT"

        Trzeba przyznać, że Parcels, decydując się na dwupłytowe wydawnictwo, sporo ryzykowali, ale koniec końców wyszło im to całkiem na dobre! Przyjęli prostą koncepcję, która od razu zdradza tytuł. Pierwsza część materiału to świetlisty przykład ich sprawności w konstruowaniu znakomitego, pozytywnego disco-pop-funku z lat 70. Druga połowa to w dużej mierze ukazanie oblicza smutku, kryjącego się pod śmiechem. Generalnie jednak przez cały materiał pozostają wierni stylowi, który sprawił, że ich debiut z 2018 roku okazał się sukcesem, ale poszerzają go o kilka nowości. W kilku momentach sprawnie z disco parkietów przeskakują do dusznych, jazzowych klubów, korzystają z imponujących, orkiestralnych form, a melancholijną stronę potrafią uzupełnić akustycznymi gitarami. To album, który przekracza wszelkie oczekiwania, a muzyczna kreatywność Parcels budzi satysfakcję.




        KILLS BIRDS – "MARRIED"

        Ten amerykański zespół stał się ostatnio ulubionym bandem samego Dave'a Grohla. Do tego stopnia, że wydany dwa tygodnie temu album "Married" był nagrywany w Studiu 606 najsympatyczniejszego rockmana świata. Nie szczędzi on słów zachwytu pod adresem Kills Birds w wywiadach radiowych, założył ich koszulkę do artykułu w Rolling Stones oraz oczywiście zaprosił na kilka koncertów Foo Fighters jako support. Można rzec, że stał się ich ojcem chrzestnym, a jeśli szukać matki, to zagorzałą fanką ich twórczości jest Kim Gordon. Dlaczego oni? Pewnie dlatego, że Kills Birds prezentują wybuchową mieszankę wyzwolonego grunge'u, noise i alt-rocka uzupełnioną elektryzującą punkową energią! Trio, tworzone przez piosenkarkę Ninę Ljeti, gitarzystę Jacoba Loeba i basistę Fieldera Thomasa (wakat perkusisty nieobsadzony na stałe) jest niezwykle autentyczne w swoich słodko-gorzkich przekazach, dotykających trudnych, społecznych tematów, jak choćby samotności, bólu, manipulacji, czy też zjawiska poczucia wstydu po doświadczeniu przemocy w katarktycznym utworze "Rabbit". Momentami równoważą ciężar tych emocji subtelnymi pejzażami dźwiękowymi, ale ich kompozycje w każdej chwili są gotowe eksplodować i wpaść w potężne, gitarowe turbulencje. Duży wpływ na intensywność ich twórczości oraz sięganie po szczere, traumatyczne emocje, ma przeszłość 30-letniej wokalistki Niny. Otóż Ljeti urodziła się w Bośni i Hercegowinie, z której uciekła wraz z rodziną w latach 90. przed wojną domową i czystką etniczną do Kanady – takie zmiany zawsze zostawiają ślad w człowieku. Dorastając, przeprowadziła się do Los Angeles, marząc o karierze w branży filmowej, ale prawdziwą odskocznię od presji świata Hollywood odnalazła w pisaniu tekstów i tworzeniu muzyki, choć nie porzuciła całkowicie świata obrazu, jest choćby reżyserką klipu piosenki "Kyoto" Phoebe Bridgers, ma też na koncie kilka pomniejszych epizodów jako aktorka (wcieliła się nawet w rolę Patti Smith w filmie Jamesa Franco "Zeroville"). Warto przyglądać się jej karierze, tak samo jak warto na muzycznym radarze umieścić Kills Birds, bowiem "Married" – ich drugi album w dyskografii – ma szansę stać się dla nich przełomowym dziełem. Ja zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że to najlepszy punk-rockowy materiał w tym roku obok płyty "Comfort To Me" australijskiej grupy Amyl And The Sniffers. Zdecydowanie zasługują na większy rozgłos i wierzę, że niedługa ta formacja będzie wymieniana jednym tchem wśród najbardziej obiecujących zespołów rockowych.
         



        MISIA FURTAK – "WYBORY"

        Nowa płyta Misi Furtak jest niezwykłym, zarówno pod względem muzycznym jak i lirycznym, komentarzem do otaczającej i duszącej nas ostatnimi czasy rzeczywistości. Dobitnym przykładem tej wyjątkowości jest 33-sekundowa cisza w utworze "Agata", która odnosi się celnie do postawy naszej niewidocznej pierwszej damy... Paradoksalnie w ostatnich dniach o tym singlu zrobiło się niebywale głośno na wielu medialnych frontach. Przykład, że czasem po prostu nie potrzeba krzyku, by być słyszalnym. To niejedyny zresztą poruszany wątek polityczny, bo z ironią Misia ocenia wyjazdy prezydenta Andrzeja Dudy na narty w utworze "Jest z nami" i kieruje również przytyk w stronę ministra edukacji Przemysława Czarnka w piosence "Na to co mówisz zważ". Nie jest to jednak, jak podkreśla sama artystka, album stricte polityczny, a po prostu głęboka i mądra obserwacja zjawisk społecznych z perspektywy dojrzałej, zaniepokojonej kobiety. Koniec końców "Wybory" to czysta poezja podszyta niebanalnymi rozwiązaniami instrumentalnymi i osadzona w olśniewającej, subtelnej atmosferze! Warto posłuchać w skupieniu!  




        CZESŁAW MOZIL – "#IDEOLOGIAMOZILA"

        W ostatnich latach łatwo było zapomnieć jak fantastycznym grajkiem jest Czesław Mozil. Duńsko-polski artysta postanowił nam o tym przypomnieć płytą, którą śmiało można określić jego najlepszą i najbardziej osobistą w dorobku! Naprawdę dla mnie ten materiał to jedno z większych zaskoczeń tego roku! Dzieło, które trudno zaszufladkować i na każdym kroku zaskakuje. Stylistycznie to niezwykle barwny witraż muzyczny. Od charakterystycznych dla Czesława kabaretowo-teatralnych form, przez rockowe zabarwienia, orkiestralne formy po subtelność fortepianu. Ten ostatni zresztą najpiękniej wybrzmiewa w utworze "Z miłości" nagranym przy współpracy z Hanią Rani! Mocny tekst o przemocy domowej w połączeniu z delikatnością Hani porusza najgłębiej skryte emocje. Największe zaskoczenie na liście gości wywołuje zaś obecność, obok wspomnianej Hani, Stanisława Soyki i Michała Sławeckiego, Czadomana w utworze "Autorytet". Gwiazdor sceny disco-polo świetnie odnalazł się w muzycznym świecie Mozila i mocnym wokalem zbudował majestatyczny refren. Warto w tym przypadku wszelkie uprzedzenia odłożyć na bok. Sporo na tym albumie smutku i gorzkich refleksji dotyczących świata i społeczeństwa podanych w niezwykle zgrabnych, melodyjnych kompozycjach. Słuchałem tych muzycznych opowieści z niemałą satysfakcją! Brawo Czesław! 
          





        TĘSKNO – "GINCZANKA (TĘSKNO GRA POEZJĘ)"

        Już poprzednie dzieła projektu Tęskno, którym kieruje Joanny Longić, niosły w sobie dużą dawkę muzycznej poezji w każdej płaszczyźnie. To co powiedzieć teraz o tym dziele? Cóż, chyba najprościej stwierdzić, że to po prostu poezja zagrana do kwadratu! A to wszystko dlatego, że Asia sięgnęła po inspirujące wiersze Zuzanny Ginczanki –  jednej z najzdolniejszych poetek dwudziestolecia międzywojennego, która tragicznie zginęła pod koniec drugiej wojny światowej. Wspaniałe wersy z wybranych dzieł Ginczanki zostały cudownie wzbogacone o charakterystyczne dla Tęskno formy smyczkowe, ale nie zabrakło również kilku momentów delikatnej, instrumentalnej nonszalancji. Piękne wydawnictwo!


         
         

        ORGANEK – "NA RAZIE STOJĘ, NA RAZIE PATRZĘ"

        Na trzeci krążek Organka czekaliśmy bardzo długo, ale w końcu jest! I "Na razie stoję, na razie patrzę" to rockowy konkret! W wielu płaszczyznach to album bardzo aktualny. Muzycznie, choć wciąż budowany na fundamentach blues-rockowych, to jednak odważnie i wyraźnie skręcający w stronę przeżywającego swój znakomity okres punka. "We get no love", "Walcz", "Doppelganger", "Pogo" i tytułowy utwór to są kompozycje iście ogniste, czadowe, porywające! Organek umiejętnie jednak też nieco zwalnia, zmienia atmosferę i przenosi ciężar opowieści w inną stronę: szorstki i gorzki "Cały ten fejm", nieco auerbachowskie "Malibu" i "Samoloty" z ładunkiem miłosnym. No i jeszcze mamy w zestawie bonusy. No cóż, sam pewnie na miejscu Organka chwaliłbym się piosenką zremiksowaną przez Idles, ale... No nie, totalnie mi to nie siadło. Instrumentalne "Invito" także bez historii. Reworki utworów "Kate Mos" i "Wiosny" są zaś już zacne. Jednakże po tak długim oczekiwaniu na nowy krążek, wolałbym chyba jednak nieco więcej oryginalnej zawartości w środku. Generalnie świetny album z utworami, które już robią i będą robić bałagan na koncertach, ale "Czarna Madonna" miała według mnie w sobie nieco więcej szlachetności i uniwersalności. I chyba wyżej będę cenił w tym roku z rąk Organka jego poboczny projekt i album "Ocali nas miłość", ale to właściwie zupełnie inna muzyczna opowieść.


         ➖ ➖ 
         

        DEBIUTY


        KAMIL KOWALSKI – "DOM"

        Z listopadowych debiutów do moich głośników zawędrowała wyłącznie propozycja Kamila Kowalskiego. I choć bliska pop-folkowej stylistyce płyta "Dom" nieszczególnie skradła mojego serducho, to i tak warto zwrócić uwagę na muzyczną wrażliwość tego chłopaka, bo w przyszłości może miło zaskakiwać. Warto odnotować fakt, że na tym krążku wspierają go wspaniałe wokalistki: Bela Komoszyńska, Natalia Niemen i Natalia Grosiak! 
         
         

        ➖ 

        EP-KI


        GRACIE ABRAMS – "THIS IS WHAT IT FEELS LIKE"

        Jeśli jesteście fanami ostatnich, dojrzalszych dzieł Taylor, spodobał się Wam tegoroczny debiut Olivii Rodrigo, czy po prostu szukacie intymnego, wrażliwego, singer-songwriterskiego pop-folku, to warto sięgnąć po... Hmm, nie wiem właśnie jakiego określenia użyć, bo niby to debiut, ale Gracie Abrams, bo o niej mowa, zdaje się swoje blisko 38-minutowe dzieło traktować jako projekt. Jak zwał tak zwał (przyjmuje ostatecznie wersję, że to mini album), ale "This Is What It Feels Like" to zbiór konfesjonałowych kompozycji uszytych z bardzo kruchych emocji i ślicznych tekstur dźwięków. Sama Taylor chwaliła niedawno kompozycję "Rockland", po której rzekomo nie mogła dojść do siebie przez pięć dni. Co znamienne,  ta piosenka powstała przy współpracy z Aaronem Dessnerem, z której narodziły się również trzy kolejne kompozycje: "Camden", "Augusta" i "Hard To Sleep" i są to zdecydowanie najlepsze perełki z całego materiału córki słynnego reżysera J.J Abramsa. Chyba tylko nie najlepszym pomysłem była premiera tego wydawnictwa w dniu, w którym pojawiła się nowa wersja "Red" Taylor Swift. A nawiązując jeszcze do wywołanej wcześniej Olivii Rodrigo, to warto podkreślić, że nie byłoby wielkiego hitu "Driver License", gdy nie właśnie Gracie Abrams i jej zeszłoroczna EP-ka "Minor". Pozostaje zatem życzyć Gracie, by wyszła spoza cienia tych obu popularniejszych artystek. Wydaje mi się, że na to zasługuje.  
         

         
         

        HOLLY HUMBERSTONE – "THE WALLS ARE WAY TOO THIN"

        Tym materiałem młoda artystka potwierdza swój status obiecującej, wschodzącej gwiazdy. Przez kolekcję sześciu utworów znów przewija się mieszanka mroku i światła, a Holly tnie serce precyzyjnymi, emocjonalnymi opowieściami. Muzycznie to dalsza ewolucja stylu z pogranicza wszelkich electro-popowych inspiracji z nawiązaniami do folkowych klimatów. Produkcja brzmi nieco odważniej niż na poprzednio, dramatyczniej, z porywającym rozmachem, tak jakby pod warstwą opowieści o złamanym sercu i poczuciu zagubienia tlił się płomień nadziei. Słychać to wyraźnie w najbardziej przebojowym singlu w dorobku tej artystki: "Scarlett", w którym Holly z lekkim humorem opowiada o rozstaniu z najlepszą przyjaciółką z prawdziwego zdarzenia, obrazując, że rozpacz słyszalna na pierwszej EP-ce tu zmienia się w smutek i zrozumienie.

        Z całego materiału wyróżnia się również kompozycja "Please Don't Leave Just Yet", która powstała przy współpracy z frontmanem The 1975 i słychać w niej charakterystyczne elementy brzmienia tego popularnego zespołu. Już sam fakt wsparcia od takich kolegów z branży świadczy o tym, że Holly nie jest anonimową postacią. 

        Osobiście jednak zauroczyłem się finałowym utworem "Friendly Fire", który pięknie rozwija się od początkowych delikatnych uderzeń gitary akustycznej po narastającą minimalistyczną  elektronikę – twórczość i wrażliwość Holly Humberstone w pigułce. 

        "The Walls Are Way Too Thin" to, po zeszłorocznej, ciepło przyjętej EP-ce "Falling Asleep at the Wheel", kolejny udany projekt tej 21-letniej Brytyjki, która zdaje się być skazana na wspaniałą karierę.
         

         
         

        KAŚKA SOCHACKA – "MINISTORY"

        Kaśka Sochacka puentuje ten cudowny dla niej rok muzycznym deserem, który doskonale uzupełnia jej debiutancki krążek "Ciche dni". Na "Ministory" nie brakuje nawiązań do tamtego materiału w postaci alternatywnej wersji "Nie było cię" i koncertowego nagrania "Porzucić", ale najbardziej smakują oczywiście nowe kompozycje stworzone na przestrzeni ostatnich miesięcy z Olkiem Świerkotem. I tu znów Kaśka swoimi opowieściami łamie serducho i wypełnia duszę słuchacza melancholią oraz smutkiem. A z drugiej strony nie pozwala popaść w stand depresyjny i muzycznie otacza bardzo ciepłymi dźwiękami i melodiami, które przykrywają złamane serce ciepłym szalem. Po prostu pięknie! Może delikatnie tylko zawiodłem się utworem "Tańcz", który po prostu odniosłem wrażenie, że w wersji studyjnej nie ukazuje w pełni swojego potencjału, a na koncercie w Toruniu był według mnie absolutnie fantastycznie zagrany! Ale to tylko naprawdę taka delikatna ryska na tym mini albumie utkanym z poruszających i prześlicznych emocji!
         

         
         

        NATALIE BERGMAN – "KEEP THOSE TEARDROPS FROM FALLING"

        EP-ka "Keep Those Teardrops From Falling"  Natalie Bergman to oczywiście muzyczny epilog do jej tegorocznego solowego debiutu "Mercy", nad którym rozpływałem się swego czasu w recenzji na blogu. Ten skromny materiał złożony z czterech kompozycji zachowuje wszystkie atuty, gospelową wrażliwość i miscytyzm, który zachwycał na "Mercy"! Przypomnę, że Natalie Bergman w przyszłym roku została zaproszona na OFF Festival Katowice, a sam Artur Rojek uważa jej debiutanckie dzieło za jedną z piękniejszych, tegorocznych płyt! A zatem piona panie Arturze!
         

         
         

        LUNA – "CAUGHT IN THE NIGHT"

        Nie wiem z jakich zaklęć korzysta Luna, ale są one diabelnie skuteczne! Ta dziewczyna jest otoczona aurą magii, a jej popowa twórczość brzmi intrygująco, olśniewająco, zniewalająco i bardzo współcześnie. Nie dziwi mnie fakt, że jej pierwsza anglojęzyczna EP-ka "Caught In The Night" znalazła się w playlistach Spotify "New Music Friday" aż w czternastu krajach! Tu jest potencjał na sukces międzynarodowy! Kibicujmy Lunie!
         

        ➖ 

        SINGLE

         

        FOALS – "WAKE ME UP"

        Foals z niezwykle pozytywnym i przebojowym singlem! Czekamy na więcej!
         



        ALFIE TEMPLEMAN – "3D FEELINGS"

        Totalny banger!




        NILÜFER YANYA– "STABILISE"

        WOW! Cóż za fantastyczny powrót! Nilüfer Yanya z pierwszym singlem, zapowiadającym jej drugi album "Painless", który ukaże się 4 marca! Posłuchajcie koniecznie!   
         

         
         

        TAYLOR SWIFT, PHOEBE BRIDGERS – "NOTHING NEW"

        Z nowej wersji albumu "Red" Taylor Swift zainteresowany byłem przede wszystkim piosenką "Nothing New" z Phoebe Bridgers! No i połączone wokale obu artystek brzmią po prostu idealnie i cudownie!
         
         



        PLACEBO – "SURROUNDED BY SPIES"

        Na takie właśnie Placebo chyba wszyscy czekali! 




        ROSALÍA, THE WEEKEND – "LA FAMA"

        Rosalía w przyszłym roku zaprezentuje swój drugi album! Konkretów nie znamy, ale pierwsza zapowiedź z gościnnym udziałem The Weeknd każe sądzić, że artystka ugruntuje sobie na dobre pozycję gwiazdy latino popu.




        BLOC PARTY– "TRAPS"

        Nadspodziewanie dobry powrót po sześciu latach! Wiadomo, że to już nie ten sam zespół co z pierwszych lat działalności, ale singiel "Traps" brzmi świetnie! To zapowiedź nowej płyty  "Alpha Games", która ukaże się 29 kwietnia!


         
         

        OLA POSKROP – "BETTER PLACE"

        Z tej muzycznej wrażliwości i pięknego głosu mogą się rodzić muzyczne klejnoty! Jeden już jest! Ola Poskrop – warto obserwować tę młodziutką debiutantkę!




        FERAL ATOM – "COLD AS ICE"

        W zeszłym roku odkrywałem przed Wami Feral Atom – obiecujący solowy projekt Oli Beręsewicz. Krok po kroku Ola buduje swoją pozycję w półce z alternatywną muzą i dzisiejszy singiel "Cold Is Ace" jest na pewno przełomowym, bo wydanym pod skrzydłami labelu Tygrysy Records, któremu "szefuje" jedyny i niepowtarzalny król! Rewelacja! Obserwowanie takich sytuacji jest czynnością niezwykle przyjemną!
         



        THE SNUTS – "BURN THE EMPIRE"

        Po udanym tegorocznym debiucie chłopaki już prezentują kolejny singiel! Jest dobrze!




        MGO 2021, DARIA ZAWIAŁOW, DAWID PODSIAŁO – "NIKT TAK PIĘKNIE NIE MÓWIŁ, ŻE SIĘ BOI MIŁOŚCI"

        Pozostaje chyba życzyć tej dwójce, by kiedyś wspólnie nagrali utwór zbliżony poziomem do tego coveru stworzonego w ramach Męskiego Grania.


         
         

        LET'S EAT GRANDMA – "TWO RIBBONS"

        Zaskakująco delikatny, singiel od duetu Let's Eat Grandma! "Two Ribbons" to zarazem tytuł ich trzeciej płyty, która ukaże się 8 kwietnia. Słuchając, miałem bliskie skojarzenia z twórczością Lor...  




        BEAR'S DEN – "ALL THAT YOU ARE"

        Folkowe uniesienia gwarantowane! 




        JOSS STONE – "NEVER FORGET MY LOVE"

        Joss Stone powraca w swoim cieplutkim, charakterystycznym, pozytywnym klimacie.




        THE LUMINEERS – "A.M. RADIO"

        Kolejna solidna kompozycja od The Lumineers!




        MCKENNA GRACE – "HAUNTED HOUSE"

        Tę 15-letnią nastolatkę możecie znać z filmowych obrazów "Jestem najlepsza. Ja, Tonya", "Player One", "Annabelle wraca do domu", "Kapitan Marvel", a obecnie jej aktorskie umiejętności możemy obserwować na ekranach kin w filmie "Pogromcy duchów. Dziedzictwo". I właśnie napisy końcowe tego ostatniego tytułu są wzbogacone o debiutancki singiel Mckenny! Przypadnie szczególnie do gustu tym, którzy uwielbiają Billie Eilish! Zresztą sama Grace nie kryje, że inspirowała się twórczością nieco starszej koleżanki z branży. 


         

        NICK CAVE, WARREN ELLIS – "WE ARE NOT ALONE"

        Nick Cave i Warren Ellis nie znają chyba słowa "przerwa". Panowie stworzyli soundtrack do dokumentalnego filmu "Les Panthére Des Neiges", którego zwiastunem jest piękna pieśń "We Are Not Alone".


         
         

        ALT-J – "GET BETTER"

        Piękna ballada!


         
         

        FRANZ FERDINAND – "BILLY GOODBYE"

        Franz Ferdinand z nowym singlem "Billy Goodbye"! To zapowiedź nowego albumu, a raczej składanki największych przebojów szkockiego zespołu wzbogaconych o dwie nowe kompozycje. Krążek "Hits To The Head" ukaże się 11 marca!


        ➖ 

        WYDARZENIA MIESIĄCA

             
             
            KONCERTY
             
            Najważniejsza muzyczna podróż listopada? Bez wątpienia ta do Warszawy na koncert Arlo Park w klubie Niebo! 
             
            Fantastyczne wspomnienia zebrałem także z koncertów Kaśki Sochackiej w Toruniu oraz Brodki w Poznaniu! 
             
            W toruńskim klubie NRD świetnie bawiłem się na koncercie zespołu Muchy oraz zdumiony obserwowałem żywiołowo przyjęte występy Oysterboya i Syndromu Paryskiego. Po wrażenia na gorąco z tych wydarzeń odsyłam na Instagrama.
             
               
              OGŁOSZENIA KONCERTOWE
               
              Wybrane festiwalowe newsy:
               
              Open'er Festival: Royal Blood, Years & Years, Maneskin

              Fest Festival: Stromae, Woodkid, Jungle, Alfa Mist, FKJ, Yung Lean, MK oraz Young Leosia
               
              OFF Festival: Metronomy, Rina Sawayama, Molchat Doma, Q, Altın Gün, Dry Cleaning  i DJ Seinfeld


              Wybrane pozostałe ogłoszenia:

              Placebo, EXPO XXI, Warszawa, 17.10.2022
               
              Franz Ferdinand, EXPO XXI, Warszawa, 30.04.2022  
               
              , Niebo, Warszawa, 08.02.2022
               
              Robert Plant, Alison Krauss, Opera Leśna, Sopot, 18.07.2022
               
              Juan Wauters, Hydrozagadka, Warszawa, 18.03.2022
               
              Jose Gonzalez, Palladium, Warszawa, 09.06.2022 
               
              ➖ 

              WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA


               
              Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym skrócie: 
               
              Dla fanów tradycyjnego  amerykańskiego folku, americany, rythm & bluesa : Nathaniel Rateliff & The Night Sweats – "The Future".
               
              Dla poszukujących absolutnie awangardowych, nieoczywistych muzycznych rozwiązań: Sloppy Jane– "Madison".  
               
              Dla sympatyków gitarowej melancholii: Elbow – "Flying Dream 1" oraz Oysterboy – "Nostalgia Mnie Wykończy" (EP-ka).
               
              Dla fanów indie-folkowych brzmień podbitych mocnym męskim wokalem: The Gardener & The Trees – "Intervention".
               
              Dla lubiących rockowe duety: Deap Vally – "Marriage". 
               
              Dla miłośników wydawnictw koncertowych i post-punku: Fontaines D.C. – "Live at Kilmainham Gaol".
               

              I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i przesłuchania mojej tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc! Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i EP-ki, a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
               
               
               

              Sylwester Zarębski
              PM
              02.12.2021


              Polecane

              Brak komentarzy:

              Obsługiwane przez usługę Blogger.