Conventional Weapons - My Chemical Romance

/
0 Comments



Wczoraj ukazały się dwa ostatnie utwory z albumu "Conventional Weapons" - jest to znakomita okazja by podsumować nowe piosenki Gerarda Way'a i spółki.

 Warto najpierw spojrzeć w przeszłość tego albumu. Powstawał on przed rozpoczęciem prac nad "Danger Days: True Lives Of The Fabulous Killjoys", lecz projekt został porzucony właśnie na rzecz wyżej wymienionego albumu. Ta ostatnia płyta troszkę podzieliła fanów. Niektórzy zarzucali zbyt lekkie granie, trochę bardziej taneczne utwory niż rockowe, brak ostrego pazura. Zespół zdecydował się więc publikować co miesiąc dwa numery z porzuconych "konwencjonalnych broni", by pokazać fanom w jakim kierunku zmierzają. Osobiście kompletnie nie rozumiem jak mogli zrezygnować z wydania tej płyty gdyż jest po prostu niesamowita. Słuchanie kolejnych części tej płyty było dal mnie jak jazda rollercoasterem. A zaczyna się jak u Hitchcocka - mocnym uderzeniem Boy Divison, tutaj nie ma czasu na zbędny wstęp, od razu jesteśmy zalani falą mocnego, gitarowego rocka. Następnie Tomorrow's Money jakby trochę utrzymane w klimatach stricte westernowych, z bardzo ciekawym początkiem, gdzie głos Gerarda powoli przebija się do rytmicznego refrenu. Znakomita też jest solówka. Szaleństwo na koncertach przy tym numerze gwarantowane. Ambulance to jedno z największych zaskoczeń tej płyty. Troszkę stworzone na modłę stylu Queenu. Bez obaw to nadal kolejny energetyczny kawałek. Nie mogło zabraknąć kawałku o tytule Gun - utwór dobry, z ciekawymi w tle chórami ale jakoś nie wyróżnia się czymś nadzwyczajnym. Number Three zawierało dwa spokojniejsze utwory The World Is Ugly i The Light Behind Your Eyes. Z tej konfrontacji ballad zwycięsko wychodzi drugi utwór, który jest bardziej emocjonalny. Number Four to powrót do szybkich kompozycji. Kiss the Ring to faworyt na the best of z tej płyty. Make Room!!!!! to utwór, który być może był inspiracją dla Na Na Na Na. Niemniej jest genialny z chwytliwą i wyrazistą końcówką tekstu:   Everybody wants to change the world, Everybody wants to change the world, But no one, no one wants to die.  I w końcu ostatnie dwa numery z ostatniej, jeszcze świeżej części. Surrender The Night mnie rozczarowało, jestem nawet skłonny uznać, że to najsłabszy numer na płycie. Zdecydowanie lepiej brzmi Burn Bright, z (wreszcie) ciekawszymi bębnami. Całość oceniam na 7+/10. I z niecierpliwością liczę i czekam na powrót trasy koncertowej MCR, gdyż te utwory godne są prezentacji na żywo. 

  



PM


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.