PM komentują: The Strokes headlinerem Open'er Festival 2019!

/
0 Comments


Taaaaak! - niespodziewanie krzyknął Ojciec Podróżnik i uderzył z impetem pięścią w blat biurka, aż laptopem zatrzęsło! Wokół koledzy z pracy odwrócili się w zdumieniu. A on nawet nie miał czasu im odpowiedzieć - rozsyłał już dobrą nowinę w internetowy eter! 

Tak właśnie wyglądała u mnie chwila, gdy ogłoszono The Strokes kolejnym headlinerem Open'er Festival 2019! 

W końcu otrzymałem argument, który sprawił, że przestałem myśleć o ewentualnych kombinacjach z próbą sprzedaży nieszczęsnego Fan Tixa. Koncert Nowojorczyków to będzie spełnienie kolejnego marzenia! Przyznam się, że jednak patrzę w przyszłość z małą obawą, bo jednak w ostatnim czasie ich kariera straciła impet i boję się o koncertową formę. Z drugiej strony - serce wierzy, że uda im się porwać tłum do szalonej, indie-rockowej zabawy. W zanadrzu mają przecież kilka rockowych petard! Ja już zapowiadam, że 4 lipca pod sceną wycisnę z siebie całą energię! 

The Strokes okazują się z mojej perspektywy ratunkiem dla Open'era, ale zdaję sobie sprawę, że skład tej edycji nie wygląda imponująco. Kolejne ogłoszenia z wczorajszego dnia to potwierdziły. Bo już taka LP nie tworzy we mnie żadnych emocji. Podobnie mam z Mariną (już bez And The Diamonds), którą kiedyś widziałem jako support przed występem Coldplay na Stadionie Narodowym w 2012 roku. Obie artystki to raczej takie bezpieczne (w sensie - popularne) wybory, dla mnie bez większej historii. Tak jak to bywa na innych festiwalach, na Open'erze Julian Casablancas pojawi się także ze swoim pobocznym projektem The Voidz (co ciekawe, zagrają dzień wcześniej niż The Strokes) - to miła sytuacja. No i poznaliśmy także pierwszego polskiego artystę - Sokół! Czy jednak tak do końca pierwszego? Kilka dni wcześniej swoją wizytę potwierdzili chłopaki z zespołu Kolory, wstawiając na swój fejsbookowy profil fotografię, która sugerowała, że wystąpią w ramach Firestone Stage. Oczywiście ten post został już zdjęty. No i tak wygląda chyba cały line-up tegorocznego Opka: kilka perełek pośród wielu artystów, przy których wzruszam z obojętnością ramionami.

Spójrzmy teraz na poprzednie ogłoszenia, bowiem jeszcze nie miałem okazji ich komentować w większym wymiarze. Zaskoczyło mnie i  cieszy, że co-headlinerem tej edycji została formacja The Smashing Pumpkins, ale z drugiej strony nie słucham na co dzień Dyń i nie mogę też się oprzeć wrażeniu, że to alternatywny wybór za nieudaną próbę ściągnięcia do Gdyni The Cure. Tych drugich na szczęście będzie można zobaczyć na choćby Colours Of Ostrava, choć tam też line-up jest rozczarowaniem, ale to temat na inną rozmowę. Jestem ciekaw, która z tych legendarnych grup zachwyci mnie w tym roku bardziej.

Open'era spektakularnie ma zakończyć Swedish House Mafia, jako co-headliner soboty. Właściwie okej, nie mam nic przeciwko, ale moja pełna ocena tego wyboru będzie zależał od tego, kto im będzie partnerował w roli co-heada - moje przypuszczenia zdradzę za chwilę. 

Co znajdziemy w drugim i trzecim rzędzie? Jest kilka naprawdę apetycznych smakołyków. Cieszę się ogromnie, że do Polski w końcu zawita Ezra Koenig z Vampire Weekend! Głos krytyki podpowiadał mi, że to przyjazd spóźniony o kilka lat, ale ich nadciągająca nowa płyta może okazać się naprawdę pięknym powrotem! Vampire Weekend i The Strokes na jednym festiwalu? Dla mnie wygląda to pięknie! Sporo szalonych emocji powinien dostarczyć koncert punk-rockowców z Idles - wszelkie fragmenty ich koncertów live robią na mnie ogromne wrażenie. No to skoro już mówimy o artystach dnia pierwszego, to całkiem pozytywne nadzieje wiążę z występami Robyn i Jain. Diplo to dla mnie zmarnowany slot. A Travis Scott... Tu odsyłam do poprzedniego wpisu związanego z edycją 2019. Ale tenże poprzedni komentarz muszę jednak nieco zaktualizować. Bowiem zaczynam nieco zmieniać zdanie odnośnie występu The 1975. Warunek jest tylko jeden - muszą dostać slot o północy. Obejrzałem ich występ na Lollapalooza w Argentynie i kilka fragmentów zrobiło na mnie dobre wrażenie. Zresztą ten drugi dzień Open'era wygląda naprawdę fajnie. Poza już The Strokes i The 1975 mamy także ambitny wybór w postaci Kamasi Washingtona, świetną Jorję Smith, Gretę Van Fleet (kopistów, ale na żywo może być nieźle) i Marinę. Straszy tylko Lil Uzi Vert i przynudza Tom Walker. Piątek wygląda chyba najgorzej. Mamy co prawda The Smahing Pumpkins i sensację ostatnich miesięcy - Rosalię, ale poza tym nie widzę tu artystów dla siebie. LP, Shack Wes, G-Eazy (według mnie powraca za szybko, nawet jeśli przyjedzie z nową płytą), Sokół to nazwy, które mnie nie interesują. Całkiem mocno mamy już obstawioną sobotę. Tego dnia najwięcej będzie się chyba działo w namiotach. Niesamowita Anna Calvi to punkt obowiązkowy! Czarnym koniem festiwalu może okazać się Perry Farrel's (posłuchajcie nowego singla "Pirate Punk Politician"). Swedish House Mafia rozkręcą pewnie niezłą zabawę, ale ja swoje nóżki szykuję bardziej na koncerty Jungle i Rudimental. Ci drudzy zaliczają ostatnio spory spadek formy, ale wierzę, że nadal stać ich na rozbujanie mojego ciała tak samo jak w roku 2014. I tak, sugeruję, że Rudimental zostaną wciśnięci w Tent Stage. Zapominam często, że na Open'erze wystąpi Kodaline. I tak szybko jak sobie o tym fakcie przypomnę, to pragnę od razu zapomnieć. Pałam sympatią do początków tej grupy, ale ostatnio zawodzą i pojawiają się u nas za często, a co za dużo to nie zdrowo. J Balvin i Flatbush Zombies poza moją orbitą muzyczną.

W tej chwili mamy potwierdzonych 29 artystów. Mój stosunek za/przeciw wynosi 19:10. Czyli chyba uda się z tej edycji wynieść kilka dobrych wspomnień. A przynajmniej taką żywię nadzieję. Nikogo jednak nie zamierzam przekonywać do wyjazdu na Open'er. Tu musicie sami dokonać rachunku strat i zysków.

Na co jeszcze możemy liczyć w kontekście Open'era? Pozostało nam do ogłoszenia dwóch co-headlinerów, więc prawdopodobnie pojawią się dwa mocniejsze rzuty (do tego jeszcze polski rzut i uzupełnienie składu w połowie czerwca - z możliwą zagraniczną perełką). A skoro to mają być co-headlinerzy to chyba odpadają nam większe nazwy typu Lana Del Rey, Florence And The Machine i Mumford And Sons. A więc kto? Cudownie byłoby widzieć w tym składzie Tame Impala. Zagraża nam natomiast Chance The Rapper. Zastanawiam się czy Billie Eilish może od razu zyskać status co-headlinerki. Jeszcze jakiś czas temu zupełnie odrzucałem taką możliwość, ale skala jej fenomenu jest ogromna. Abstrahując już od tego czy wielki szum wokół jej osoby jest słuszny, wydaje mi się, że byłaby strategicznym strzałem w dziesiątkę. Idealnie wpisałaby się w tradycyjnie ogłoszenie na przełomie maja i czerwca. Ziółkowski tym ruchem mógłby podbić sobie sprzedaż biletów po podwyżce cen. Ale Alter Art może wybrać bezpieczny wariant i na przykład ogłosić Ellie Goulding (tak, to jest możliwe). Wśród możliwości po głowie krążą mi takie nazwy jak The Lumineers (spora luka na początku lipca i listopadowy tour po Europie bez Polski) i Liam Gallagher (choć on gra 4 lipca we Włoszech, co może być problematyczne), ale to raczej nie są kandydaci na headlinerów. Bon Iver chyba nie będzie się spieszył z Ameryki (gra tam 29 czerwca) do Europy, by zdążyć na Open'era, ale byłoby miło... Snow Patrol mają wolny 6 lipca, ale nie pasują mi do tej całej układanki. W terminie Opka kręci się ASAP Rocky, ale rok temu grał w Krakowie - to chyba wystarczy. No i pomału kończą mi się pomysły. Może macie swoje przypuszczenia? Dajcie znać w komentarzach!






Sylwester Zarębski
PM
06.04.2019


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.