Coachella: dzień 2 okiem YouTube'a

/
0 Comments

Stream drugiego dnia rozpocząłem od obejrzenia koncertu Mony. Byłem ciekaw jak się dalej
rozwijają i nadal uważam, że mają duży potencjał, a Nick Brown posiada naprawdę fajny wokal. By dotrzeć na szczyt popularności przed nimi jeszcze wiele pracy, ale jeśli niczego po drodze nie schrzanią, myślę, że jeszcze o nich usłyszymy ;). Nad ranem popatrzyłem sobie na poczynania Moby'ego jako DJ'a i wyglądało to fantastycznie. Sam Moby widać było, że miał wielką frajdę z zabawy na konsoli. Oczywiście co chwilę sięgał też po aparat fotograficzny by zrobić zdjęcie świetnie się bawiącej młodzieży. Na uznanie zasługuje też sama scena, naprawdę wyglądało to na największą dyskoteką klubową,a ludzi ogarniała orgia taneczna. Choć na tej samej przestrzeni przy Knife Party działy się chyba rzeczy jeszcze bardziej niewiarygodne. Mówię chyba, gdyż na ten koncert tylko spoglądałem ;). Fragmentami oglądałem the XX i Two Door Cinema Club. The XX jak zawsze potrafi człowieka albo zahipnotyzować albo znudzić, ale sądząc po reakcjach publiczności nie było tak źle :p A Two Door Cinema Club dało koncert niezwykle energetyczny i zabawa była przednia. W końcu przyszedł czas na najbardziej oczekiwany przeze mnie koncert headlinera - francuski Phoenix. Chciałem znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego to właśnie oni mieli z przytupem kończyć drugi dzień. I odpowiedź w sumie nie jest taka łatwa do skonstruowania. Koncert nie spowodował u mnie opadu szczęki. Miał swoje lepsze i gorsze momenty. O dziwo Phoenix w Ameryce zgromadził sporą liczbę fanów. Dobrze spisał się lider grupy - Thomas Mars, który aż trzykrotnie schodził do publiczności. Szczególnie zapamiętam ten szalony trzeci wypad, gdzie z cholernie długim kablem i mikrofonem udał się, na sam koniec, na szkielet sceny dla akustyków. A następnie w czystym szaleństwie rzucił się na publiczność... z tymże mikrofonem. I tak niesiony przez tłum dotarł pod samą scenę cały poplątany w ten cholernie długi kabel :P Publiczność uwielbia takie spontaniczne zachowania ;) Uznam, że udźwignęli ciężar roli headlinera. Międzyczasie spoglądałem też na New Order i widać, że nadal świetnie się czują na scenie. Z rebroadcastów obejrzałem też Bena Howarda i stwierdzam, że słucha się go z przyjemnością. W sam raz na wczesne festiwalowe popołudnie. Fragmenty koncertu Biffy Clyro utwierdzają mnie w przekonaniu, że na żywo są świetni, zresztą ostatnio docenił to Muse zapraszając ich na swoją stadionową trasę. No i to na tyle z moich wrażeń z drugiego dnia Coachelli. Dziś, a raczej jutro w nocy również wiele ciekawych rzeczy: The Lumineers, James Blake, Tame Impala, Franz Ferdinand, Nick Cave & The Bad Seeds, oraz Red Hot Chilli Peppers. Niestety z powodu pracy nie dam rady tych koncertów obejrzeć, być może jutro po południu uda się jeszcze mi spojrzeć na rebroadcasty ;) Tak więc jestem pełen nadziei, że "usłyszymy" się również jutro ;)

PM


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.