Mela zaczarowała zamek

/
0 Comments



W takiej scenerii jeszcze nie oglądałem żadnego koncertu. W ramach 31 Maratonu Piosenki Osobistej w Świeciu, w samym zamku krzyżackim, pierwszego dnia tego wydarzenia wystąpili: zespół 30daysofline i Mela Koteluk. Miejsce na takie zdarzenie wręcz kapitalne. Wnętrze przepełnione historią, zostało pięknie oświetlone i stało się świadkiem niezwykle udanych koncertów. Ciekawe co by na to powiedzieli rycerze zakonu krzyżackiego :D Mogę powiedzieć, że było to jak do tej pory, najbardziej urokliwe miejsce koncertowe, które odwiedziłem. Ok, dość o miejscu, pora krótko o koncertach. 


30daysofline. Lokalny zespół z dużymi aspiracjami. Grają indie-rocka, coś w stylu Foals. Ważne, piosenki pisane po polsku. Niedawno ukazała się ich epka "Odczaruj". Jak wypadają na żywo? Energicznie. I pozytywnie. Nie przypominam sobie, takiego zespołu na polskim rynku. Naprawdę fantastyczne brzmienie i prowadzenie gitar. Charyzmatyczny wokalista. Może nie każdemu jego barwa głosu przypadnie do gustu, ale w mojej opinii jest całkiem nieźle. Potrafią budować napięcie. Jest między nimi chemia i widać, że dobrze się czują w tym gatunku. Zdołali "kupić" publiczność. Życzę im najlepszego i mam nadzieję, że pewne osoby ze środowiska muzycznego dojrzą w nich drzemiący potencjał.


Mela Koteluk. Można powiedzieć, że w końcu się udało. Mogłem ją widzieć i na Coke Live, i na Open'erze, ale zawsze jej występ kolidował z kimś ciekawszym. I chyba dobrze się stało, że zobaczyłem ją  w takim klimatycznym miejscu, które dodawało zdecydowanie magii temu koncertowi. Można było się całkowicie zanurzyć w jej melancholijnych tekstach. Nie mam do czego się przyczepić. Było profesjonalnie, bardzo miło. Ale też bez większej euforii. Usłyszeliśmy też nowy, niezatytułowany utwór, który jakoś mnie nie zachwycił. Oczywiście nie zabrakło przebojów, w tym dwa razy zagranej "Melodii ulotnej".  Na koniec Mela zaśpiewała jedyny utwór po angielsku, którego przyznam się szerze nie kojarzę. Wspominam o tym, bo był odegrany bardzo ciekawie, troszkę bym określił psychodelicznie, niczym kompozycje Bena Howarda. Zaintrygowało mnie to. Krótko: przyjemny koncert w niezwykłych okolicznościach, który skutecznie uprzyjemnił mi wieczór. 


  
PM


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.