Rozmowy o Woodstocku cz.1

/
0 Comments




Myślę, że to zdarza się każdemu z nas. Chodzi mi o taką wewnętrzną rozmowę z samym sobą. Już się więc zapewne domyślacie jaką formę będzie miała ta relacja. Dla uproszczenia określmy dwie role. Jako, że posiadam dwa imiona, to niech zadającym pytanie będzie Jan (J), a odpowiadającym Sylwester (S). Proste i logiczne? Będzie troszkę żartobliwie. To zaczynamy ;)

Jan: To był twój pierwszy wyjazd na Przystanek Woodstock. Ciekawi mnie kiedy zapadła decyzja o tym wyjeździe?

Sylwester: Widzę, że doskonale wiesz, iż kryje się za tym ciekawa historia.

J: No cóż, trudno Ciebie nie znać :P

S: Niemniej to fakt, iż o Woodstocku myślałem już gdzieś od dawna. Raczej nie w kategoriach: "koniecznie tam muszę być!". Mimo to dwa lata temu założyłem sobie, że właśnie ten XX, jubileuszowy przystanek, będzie tą edycją na której będę się bawił. Przez ten czas jednak moje doświadczenia z festiwalami dotyczyły głównie Open'era i Coke Live'a. Tego pierwszego nawet dość mocno polubiłem. Stąd też w tym roku rodziły się we mnie obawy, że ja jednak nie będę pasował wśród tych pozytywnie zwariowanych ludzi....

J: A pasowałeś? Sorrki, że tak wtrącam.

S: Hmm chyba aż tak do końca nie, choć wynikało to z pewnego przytłoczenia tym wszystkim. Ale o tym miało być później co nie?

J: Tak no jasne, wróćmy do początków twej przygody ;)

S: Gdzieś tam byłem przez moich znajomych kuszony perspektywą spędzenia miłego czasu w Kostrzynie. I właściwie nie było ku temu żadnych przeciwności losu. Ale ostatecznie to poważna decyzja zapadła jakieś 5 dni przed festiwalem. Choć w momencie samego wyjazdu jeszcze do końca nie wierzyłem, że to robię.

J: Rozumiem, że podróżowałeś woodstockowym pociągiem? Zresztą ty wyłącznie na koncerty jeździsz pociągami co nie?

S: Właściwie to tak. I faktycznie, w Poznaniu wsiedliśmy do woodstockowego pociągu. I szok. Zupełnie inny wymiar. Hm jedna wielka impreza. Choć ja byłem raczej taki aspołeczny i chyba brakowało alkoholu by się wtopić w to niecodzienne, pozytywne towarzystwo.

J: Ale przecież ty i tak jesteś troszkę aspołeczny...

S: Ekhm. mieliśmy tu omawiać chyba co innego...

J: Tak, tak. Powiedz coś o pierwszych chwilach w Kostrzynie, bo te chyba nie należały do przyjemnych....

S: Hmm taa....  Przywitał nas deszcz. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Biedronki po "pewne" zapasy. I po krótkiej podróży autobusem, czekał nas długi spacer do obozowiska. Ciągły deszcz, ciężkie bagaże, zmęczenie. Szczerze? Miałem tego dość. Chciałem wszystko w diabły rzucić.

J: No ale nie poddałeś się przecież tak łatwo ;)

S: No skądże. Rozbiliśmy szybko namioty, uzupełniłem płyny, wnet przestało padać i ruszyliśmy wieczorkiem zwiedzać teren festiwalu.

J: I się pogubiliście trochę...

S: Ciii... o tym nie wspominaj! Ale po krótkim spacerze dotarliśmy do namiotu Akademii Sztuk Pięknych na koncert Kasi Kowalskiej. Muszę przyznać, że na co dzień jej nie słucham, ale sam koncert naprawdę był przyjemny i tak jakoś wszczepił we mnie trochę więcej radości. Naprawdę duży pozytyw ;) Jeszcze po Woodstocku nuciłem "wierzyć w nas zaczynam, wierzyć w nas" :)

J: A jak długo szukałeś tej nuty :P Dobra to na zakończenie tej pierwszej części rozmowy zaśpiewajmy to  jeszcze raz, a potem przejdziemy do poważniejszych spraw. 




Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.