Live Nation - specjaliści od pseudofestiwali

/
0 Comments



W pierwszej chwili serce zabiło mocniej. W następnej jakby ktoś wylał kubeł zimnej wody. Ogłoszenie koncertu Linkin Park wywołało raczej falę złości i niedowierzania niż radości. Podejrzewam, że wczoraj nie tylko ja miałem takie uczucia. Ich wizyta raczej nie jest zaskoczeniem.  Od Orange Warsaw Festiwal 2012 regularnie już odwiedzają nasz kraj przy każdej możliwej okazji. Pojawienie się ich nazwy na plakatach europejskich festiwali zwiastowało takie właśnie ogłoszenie. I doczekaliśmy się. Linkin Park zagrają na Impact Festival, który nijak można nazwać festiwalem! Ba, polski oddział Live Nation bez skrupułów nas w tym względzie manipuluje. I to nie pierwszy raz. Ale skupmy się na tej konkretnej sytuacji.

Pod koniec września dowiedzieliśmy się, iż LN powraca po roku przerwy do organizacji Impact Festival. 10 października poznaliśmy pierwsze szczegóły: 17 czerwca, Tauron Arena Kraków, System Of A Down. W tym momencie jeszcze wszystko wygląda okej. Co prawda ceny biletów wysokie, ale to już standard w przypadku tego organizatora. Dzielenie płyty na strefy? Słaba zagrywka, szczególnie na festiwalu, ale to też nie żadne novum. Niemniej fani mocnej muzyki mogli być zadowoleni z powrotu SOAD do naszego kraju. Warto dodać, iż niemalże od razu ruszyła sprzedaż biletów na to wydarzenie. Wydawało się, że szykuje się świetny jednodniowy festiwal, choć sam osobiście nie popieram tej polskiej mody na takie imprezy w halach. Aż tu nagle, po niecałym miesiącu, jak nie gruchnie, jak nie huknie...  Imapct ogłasza wspomnianych Linkin Park. Koncert zaplanowany na dwa dni przed SOAD. I jest zdziwienie, gdyż wcześniej nie dostaliśmy żadnej informacji, że ten festiwal będzie, prawdopodobnie, trzydniowy (na 16 czerwca obstawiam Aerosmith bądź 30 Seconds To Mars). A przecież każdy festiwal, który pretenduje do takiego miana i szanuje swoich fanów, ogłasza najpierw datę trwania imprezy, a tu... Tu mamy de facto do czynienia z osobnymi koncertami podpiętymi pod modne słowo festiwal. Osobność tych wydarzeń podkreśla sprawa z biletami. Karnety? Zapomnijmy. Ceny? Portfel zaczyna się buntować. Jeśli ktoś chce uczestniczyć w tych dwóch koncertach to musi wydać ze swojej kieszeni minimum 500 zł. Zakładając, że festiwal będzie trwał trzy dni to koszt wzrasta do 750 zł. A do tego trzeba doliczyć dojazd, nocleg, jedzenie itd. Żart. Liczba zespołów, która ostatecznie znajdzie się w line-upie też raczej nie będzie imponująca. Za taką cenę to naprawdę spokojnie można pomyśleć o jakimś zagranicznym festiwalu (choćby Nova Rock Festival w Austrii), który zapewni zdecydowanie lepsze warunki i bogatszy line-up. W Krakowie będziemy mieli do czynienia z festiwalową parodią. Trzy eventy, które łączyć będzie tylko nazwa. Plakat będzie wyglądał imponująco, ale co z tego?  Oczywiście znajdą się odbiorcy. Ba, spodziewam się, że bilety będą wyprzedane (wszak po raz pierwszy Linkin Park zagrają u nas w hali, SOAD są popularni), niemniej fala frustracji jest zauważalna. Wystarczy wejść na Fanpage Impact Festival i przeczytać komentarze pod ostatnimi ogłoszeniami. Wiele osób czuje się oszukanych, solidnie wkurzonych i po prostu zwiedzionych takim rozwiązaniem.

Rozwiązaniem, które Live Nation zastosowało już dwa lata temu, również podczas organizacji Impact Festival. Wówczas impreza odbywała się w łódzkiej Atlas Arenie. Pierwszym headlinerem został Black Sabbath. Bilety wyprzedały się błyskawicznie. Później dopiero ogłoszono, iż festiwal będzie trwał dwa dni, a gwiazdą będzie Aerosmith. O karnetach również trzeba było zapomnieć. Reakcje fanów także niezbyt pochlebne. Mimo wszystko impreza okazała się sukcesem, co z pewnością dało zielone światło do tworzenia imprez w taki sposób...  Sprawa jest prosta - dla Live Nation liczy się tylko zysk, nie dobro fanów muzyki. Tworzenie pseudofestiwali staje się ich niechlubną specjalnością.

Jeszcze jedna myśl. Wyróżnikiem festiwali są oczywiście karnety i liczba występujących zespołów, ale jest jeszcze jedna kwestia. Dla mnie festiwale to tworzenie się pewnego rodzaju wspólnoty. Tu przez kilka dni można nawiązać nowe znajomości, spotkać przyjaciół itd. Obcujemy do pewnego stopnia w licznym, zamkniętym gronie podobnych do nas odbiorców i jest to coś czego strasznie brakuje na codzień we współczesnym, zabieganym życiu. Poczucie takiej wspólnoty festiwalowej będzie na Impact ograniczone do minimum Każdego dnia ta publiczność będzie się znacznie od siebie różniła. Zdecydowaną większość będą stanowiły osoby, które przyjadą konkretnie na dany koncert. To wypacza  zupełnie ideę muzycznych festiwali. Ludzie pracujący w polskim Live Nation chyba zupełnie tego nie kumają. Z zachwytem patrzą tylko na dane ze sprzedaży. Smutne, ale niestety taką mamy rzeczywistość w Polsce. 

PM


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.