Isaac Gracie debiutuje!

/
0 Comments
Isaac Gracie i jego debiutancki album, recenzja,




Niewielu jest artystów z którymi jestem związany od samego początku ich kariery. 23-letni singer-songwriter Isaac Gracie należy do tego grona. Dwa lata temu zupełnie przypadkowo zachwyciłem się jego pierwszym singlem "Last Words", który znalazł się na playliście Spotify - "Odkrywaj w tym tygodniu". Spośród kilkudziesięciu propozycji to właśnie przy tym utworze zatrzymałem się dłużej i wyczułem wyjątkowy talent. Mimo wszystko nie mogłem mieć żadnej pewności, że ten chłopak za dwa lata stanie się rozpoznawalny i wypuści longplay, który będzie gorąco zapowiadany przez Annie Mac w BBC Radio 1. Więcej - nigdy nie spodziewałbym się, że Isaac będzie prezentowany także w polskim eterze radiowym! A jednak zdobył serca redaktorów i słuchaczy Muzo.fm. Od początku jednak wierzyłem w tego chłopaka, a także promowałem go na blogu. Warto w tym miejscu przypomnieć sobie -->  mój pierwszy tekst o Isaacu w cyklu "PM odkrywają". Dziś ma miejsce premiera jego debiutanckiego albumu "isaac gracie" i przy tej okazji chciałbym nieco uzupełnić historię Isaaca, skupiając się na jego muzycznej drodze.

Urodzony w Londynie Isaac Gracie swoją przygodę z muzyką rozpoczął w wieku siedmiu lat, kiedy został członkiem katolickiego chóru Ealing Abbey (mam tu coś z nim wspólnego, gdyż przyznam się, że sam kiedyś też należałem w dzieciństwie do parafialnego chóru - zaskoczeni?). To była kilkuletnia przygoda, Isaac piął się w hierarchii, aż do czasu pewnej niedzieli... Nie będę wdawał się w szczegóły. Chłopak mocno zawalił jeden występ, co stało się niemal dla niego traumą i z tego powodu postanowił opuścić szeregi chóru. Miał jednak zamiar spróbować powrócić po skończeniu osiemnastego roku życia jako tenor. No jego drodze jednak pojawiła się nowa miłość. Gitara. Na warsztat brał między innymi utwory Jeffa Buckleya, Radiohead, Boba Dylana i doskonalił swoje umiejętności. Pewnego razu zdecydował się na udział w szkolnym konkursie dla talentów muzycznych. Zdecydował się na utwór "Ain't Me Bebe" Dylana i... Jego występ został przerwany przez gościnnego sędziego (podobno to był jakiś sławny wiolonczelista - tak domyślał się Isaac). Wyciągnął on ręce i powiedział, że wystarczy. Isaac na oczach swoich bliskich i przyjaciół najzwyczajniej w świecie się wściekł, uderzył gitarą w podłogę, wybiegł i pełen żalu, łez telefonował do mamy. Zupełnie niepotrzebnie, bo okazało się, że dla jury ten fragment występu był wystarczający, by stwierdzić, iż Isaac jest faworytem konkursu. Ostatecznie wylądował w finale i zwyciężył. Sukces tylko podwoił jego ambicje. Zaszył się w swojej niewielkiej sypialni i rozpoczął tworzyć autorskie dema korzystając z Garage Band oraz "okropnego" mikrofonu USB, czerpiąc inspiracje z tekstów, które zapisywał na ścianach. W takich warunkach powstała ballada "Last Words", którą w 2016 roku wrzucił na Soundcloud. Utwór zyskał spory rozgłos i przychylność słuchaczy. Myślę, że podobnie jak ja, wiele osób zachwyciło się prostotą, surowością, autentycznością i melodyjnością tego utworu. Zamieszanie jakie wywołał ten utwór nie umknęło uwadze muzycznym skautom. Na jego londyński koncert wybrał się sam szef Universal Music. Zaowocowało to szybkim podpisaniem kontraktu z brytyjską wytwórnią Virgin EMI Records. Isaac zrezygnował z kursu kreatywnego pisanina na University of East Anglia i dał się ponieść w wir nowej perspektywy. Jak jednak sam ocenił - nie był na to przygotowany. Paradoksalnie zwiększyły się w nim obawy, presja i wątpliwości dotyczące jakości jego piosenek względem swoich muzycznych idolów (Jeff Buckley), a także wobec swoich ambicji. Te niepewności słychać w utworze "Terrified", gdy śpiewa "I'm terrified, Maybe I wasn't cut out for this". Ponadto gwałtowne przyspieszenie jego kariery i wszystkie związane z tym czynności, które odcinały go od świata, spowodowały, że oddalał się od swojej dziewczyny, aż w końcu ze sobą zerwali. Uważał, że to życie odciągnęło ich od siebie niż to była ich świadoma decyzja, stąd rodziło się w nim poczucie niesprawiedliwości. Ta sytuacja miała bardzo mocny wpływ na jego większość późniejszych kompozycji. Słychać to choćby w kontemplacyjnym utworze "Silhouettes of You", a także w gniewnym "The Death Of You & I". W utworze "When You Go" padają też wymowne słowa: "I've never given so little and promised so much". W zdecydowanej mierze, więc jego piosenki są związane z jego byłą dziewczyną, ale istnieje też drugie dno. Isaac w swojej historii zauważa też, że popełnia podobne grzechy swojego ojca, który porzucił ich rodzinę i którego to nie widział od trzech lat. Lirycznie więc obraca się wokół tematów związanych z porzuceniem, stratą i nieszczęśliwą miłością. Z tymi emocjami zmagał się przez ponad dwuletni proces pracy nad debiutancką płytą. Pojawił się wówczas jeszcze jeden problem. Jak zachować emocjonalną esencję pierwszych demówek w zupełnie nowych, "pełniejszych" aranżacjach, w których zaczął posiłkować się perkusją i basem? Przykładowo, bardzo ważny dla niego utwór "Last Words" był wielokrotnie zmieniany i poprawiany. Isaac odrzucił wszelkie producenckie propozycje  stworzenia z tej kompozycji drugiego "Hold Back The River" i ostatecznie powrócił do pierwotnej wersji, którą subtelnie upiększył. Zwróćcie uwagę szczególnie na tło tej piosenki, gdzie słychać, że doświadczenie Isaaca z chórem znalazło swoje odbicie na tym albumie. Gracie ostatecznie jest usatysfakcjonowany kompromisem jaki osiągnął na tym albumie. Co jednak na to słuchacze? Co ja myślę o tym debiutanckim albumie?

Trudno zebrać mi się na obiektywną perspektywę, ale wydaje mi się, że Isaac naprawdę świetnie balansuje między swoją surową, singer-songwriterską przeszłością, a bardzo pop-rockową konwencją. Nie jest to może album wybitny, widzę tu jeszcze dużo niewykorzystanego potencjału, może lirycznie jest nieco za bardzo ukierunkowany na osobiste przeżycia i lamenty, ale słuchałem całości z niezwykłą przyjemnością. Ten debiut cierpi też nieco na typową przypadłość takich wydawnictw. Praktycznie 90% tego materiału nie była mi obca przed premierą. Właściwie Isaac zdołał ukryć przede mną tylko dwa utwory: "Telescop" oraz "When You Go". Zaskoczeniem dla mnie też jest aranżacja utworu "Running On Empty" - wyszedł naprawdę sprawny, pozytywny, gitarowo-popowy hymn festiwalowy. Najbardziej odważny na płycie jest oczywiście kawałek "The Death Of You & I". Bardzo pustynno-westernowski, indie-rockowy, wybuchowy utwór, w którym Isaac popisuje się niesamowitym wokalem. Mimo, iż uwielbiam jego refleksyjną stronę, to aż prosi się o więcej takich mocnych, przyspieszających utworów. Na przykład szkoda, że zabrakło na tym krążku pozytywnego utworu "One Night" z zeszłorocznej EP-ki. A reszta albumu? Nie lubię wdawać się w szczegółowe rozkładanie utworów na czynniki pierwsze, więc pozostałe piosenki skwituję jednym słowem - czarujące! Tym melodiom po prostu trudno się oprzeć. Jeśli więc lubisz klimaty singer-songwriterskie gdzieś z okolic twórczości choćby Jamesa Baya - będziesz zachwycony. Ja jestem, choć też dostrzegam jeszcze niewykorzystane możliwości. To bardzo dobra płyta i cieszę się, że w końcu Isaac pełnoprawnie zadebiutował. Teraz przed nim kolejne wyzwania...

Przede wszystkim koncerty, podczas których musi przekonać do siebie publiczność. Podobno jednak właśnie dzięki występom na żywo ze swoim zespołem zyskał więcej pewności oraz wiary w siebie i w swoją muzykę. To dobry sygnał Oczywiście ma za sobą już mnóstwo występów, supportował nawet Angus & Julie Stone podczas ich zeszłorocznej trasy po Europie (tym bardziej szkoda, że akurat wtedy nie trafili do Polski), ale teraz zaczyna się ten najważniejszy okres i widać to po jego bardzo intensywnie zaplanowanej trasie, która obejmie też większe festiwale. Pojawi się choćby na Best Kept Secret Festival, Rock Werchter (panie Ziółkowski, co pan na to?),  czy też Reading/Leeds Festival. Jestem niezwykle ciekawy jak rozwinie się dalej kariera tego utalentowanego chłopaka. Niezwykle istotna na pewno będzie druga płyta, która mam nadzieję powstanie, chociaż nie chciałbym by Isaac się z tym spieszył. A na pewno mam nadzieję, że oprze się jakimkolwiek zakusom pop-rockowym (czy czujesz ten mój wzrok James Bay?). Utrzymał się na bezpiecznej granicy i niech tak pozostanie. Nie pogardziłbym jednak też powrotem do typowo akustycznego grania, kiedy to wokal Isaaca wypada najlepiej (posłuchajcie poniżej akustycznej wersji "Reverie"). Będę oczywiście śledził jego poczynania z równie wielką uwagą jak do tej pory, licząc przy tym na jakiś cud i koncert w Polsce. A na te moment z czystym sumieniem polecam Wam jego debiutancki album!








Sylwester Zarębski
PM 
13.04.2018



Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.