PM relacjonują: Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

/
0 Comments
Relacja z koncertu Toma Rosenthala w Warszawie, 24.05.2019



PM relacjonują: Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019



Skarpety rzucane ze sceny w stronę publiczności, przezabawna piosenka o hummusie (swoich momentów doczekał się również arbuz i makaron), chóralnie odśpiewane "Go Solo", podczas którego zalecane było przytulenie się do drugiej osoby, porywający utwór, składający się z jednego słowa ("Red") - to tylko kilka wyjątkowych chwil z drugiego (z trzech wyprzedanych) koncertów Toma Rosenthala w Warszawie!

Uważni Podróżujący mogli być zaskoczeni moim wyjazdem na ten koncert. Do tej pory Tom Rosenthal dość rzadko był przeze mnie Wam przedstawiany. Przyczyna jest prosta - muzykę Toma odkryłem dopiero niedawno. Choć przyznaję, że samo imię i nazwisko było mi znane już od dłuższego czasu, a przyczyniły się do tego stanu w dużej mierze dziewczyny z Lor, które od początku stawiały Toma jako inspirację dla swojej twórczości. Trudno mi powiedzieć dlaczego te kilka lat temu nie wykonałem prostego ruchu i nie odpaliłem żadnego albumu Brytyjczyka. Hmm, czasami chyba tak jest, że musi przyjść ten odpowiedni moment, I tak się stało pod koniec ubiegłego roku, kiedy Tom wydał album "Z-sides" (to taka składanka pościelowych wersji jego wcześniejszych przebojów). Ciekawość wzięła górę i w końcu postanowiłem rozdmuchać mgłę tajemniczości, która skrywała przede mną tę zachwalaną przez wielu postać. Krążek okazał się dla mnie objawieniem i rozpocząłem sukcesywnie przesłuchiwać całą dyskografię. Wydarzyło się to w idealnym momencie, bowiem już dwa miesiące później gruchnęła informacja, że Tom przyjedzie do Polski! Dla licznych fanów Toma w Polsce to była sensacyjna wiadomość. Dlaczego? Bowiem, pomimo kilku lat komponowania i pięciu albumów na koncie, Tom dopiero teraz zdecydował się po raz pierwszy wyruszyć w świat i prezentować swoją muzykę na żywo! Z trudem, ale udało mi się dorwać bilet. Wejściówki rozeszły się błyskawicznie. Popyt był tak ogromny, iż Go Ahead zdecydowało się na organizację dodatkowych dwóch koncertów. Podróżowałem więc do Warszawy niejako jeszcze z ciekawości, ale i z nadzieją przeżycia bardzo miłego wieczoru w singer-songwriterskim klimacie.

Nie zawiodłem się. Ba! To był naprawdę przemiły wieczór w Palladium, który przyniósł mi mnóstwo emocji. Trzeba podkreślić, że Tom Rosenthal jest niezwykle kreatywnym twórcą. Potrafi banalne rzeczy i proste sytuacje z życia (jak choćby kupowanie hummusa) przekuć w  barwne, urocze, dowcipne utwory. Znajdźcie mi drugiego artystę, który śpiewa o tym, że każda skarpetka ma dziurę... Tak, to właśnie podczas końcówki tego utworu, wspierający go na scenie Jon Willoughby rzucał skarpetami w publiczność. Nie brakowało więc momentów kiedy uśmiech samoczynnie zagościł na mojej twarzy. Nie brakowało też takich, kiedy miałem ochotę mieć przy sobie ciepły kocyk, otulić się nim, wziąć do ręki ciepłą herbatką i wstrzymać na chwilę całe życie. Choćby takie utwory jak "Have Me Meet Before?", wspominane już "Go Solo", "It's Ok",  "For You To Be Here", "All Of Them Dreams" potrafiły rozedrzeć serce i wprowadzić w melancholijny stan. Tom jest naprawdę niesamowitym dawcą różnorakich emocji. I nie potrzebuje do tego wielu środków. Na trasę zabrał ze sobą tylko dwójkę młodych, utalentowanych artystów: wspominanego Jona Willoughby'ego, który przygrywał na akustycznej gitarze, okazjonalnie używał perkusyjnej stopy i Maddie Ashman, która pięknie dopełniała całość grą na wiolonczeli. Oboje również wspierali swojego starszego kolegę (wyczuwalna była ta koleżeńska chemia między nimi) wokalnie. Żadnej zbędnej scenografii - liczyła się wyłącznie muzyka. Piękna muzyka. Wybaczcie, ale więcej już nie będę zdradzał, warto odkryć samemu twórczość tego artysty i, taką mam nadzieję, w niedalekiej przyszłości wybrać się na jego kolejne koncerty w Polsce.

Bardzo miło zaskoczył mnie supportujący Toma Rosenthala Matt Maltese, który serwował zza pianina czarujące ballady pełne soulowego ciepła i jazzowego zacięcia. W dużej mierze tekstowo oparte na czarnym humorze. Matt pochwalił się także wizytą w Krakowie, którą... nie wspominał najlepiej ze względu na poczucie samotności związane z barierą językową. Swoje uczucia z tamtej wyprawy przekuł na utwór, który zagrał przedpremierowo. Mimo wszystko, bardzo miły, najbardziej zapadający w pamięć moment tego koncertu. A sam Matt to naprawdę zdolny chłopak, którego warto mieć na radarze.

Wracając jeszcze do Toma... To naprawdę niesamowicie miły gość. Tuż po koncercie oficjalnie wyszedł do fanów i znalazł dla każdego czas na podpisanie płyty, zdjęcia, chwilę rozmowy. Rewelacja! Po tak cudownym koncercie nie potrafiłem się oprzeć i skorzystałem z tej okazji. Trochę czułem się niekomfortowo jako świeży fan, ale by nie skończyło się tylko na kurtuazyjnych słowach o pięknym występie wpadłem na pomysł, by zaproponować Tomowi twórczość polskich artystów. I jak już niektórzy wiedzą, a co poniektórzy pewnie słusznie się domyślają, poleciłem mu twórczość naszych zdolnych dziewczyn z zespołu Lor. Nie wiem tylko na ile byłem przekonujący i czy Tom zapamiętał nazwę. Jego reakcja wydawała się szczerze pozytywna, ale czy sięgnął do Spotify po album "Lowlight"? Tego być może nigdy się dowiemy. Mam nadzieję, że tak! Natomiast to co się udało zdobyć, to autograf na przecenionej płycie "Who's That In The Fog" (przy merchu odezwał się we mnie sknerus i w sumie jednak teraz żałuję, że nie kupiłem "Z-sides") i bardzo urocza fotka! Dzięki Tom!



Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019

Tom Rosenthal w Warszawie, 24.05.2019


05.06.2019
PM
Sylwester Zarębski


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.