AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: PAŹDZIERNIK 2021

/
0 Comments
AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: PAŹDZIERNIK 2021


Trudno uwierzyć, że to już przedostatnia odsłona Aktualnie w Głośnikach w tym roku! Ostatni artyści zgłaszają swój akces do albumowych rankingów 2021 roku i w ostatnich tygodniach tych interesujących premier trzeba przyznać było sporo! I jestem pewny, że kilka albumów z poniższego zestawu wzbogaci moje podsumowanie roku, ale nie ma co wybiegać w przyszłość – jeszcze dwa miesiące muzycznych premier przed nami! A teraz pozostawiam Was z moimi październikowymi wyborami! 

 

ALBUMY


ILLUMINATI HOTTIES – "LET ME DO ONE MORE"  

Znakomity singiel "MMMOOOAAAAAYAYA" zapętlił się w moich głośnikach na kilka kwietniowych dni. Od tamtego momentu zacząłem uważniej śledzić Illuminati Hotties i losy stojącej za tym projektem charyzmatycznej artystki Sarah Tudzin. W kolejnych miesiącach pojawiały się od niej następne świetne single, już konkretnie zwiastujące nowym album "Let Me Do One More". I znów Sarah podbiła mój muzyczny gust! Zresztą nie tylko mój, bo, biorąc pod uwagę pojawiające się recenzje, krytycy również zdają się być bardzo zachwyceni tym krążkiem. Krążkiem niezwykle intrygującym, zaskakującym, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Sarah swoją twórczość określa jako "tenderpunk". Bardzo trafnie, bo z jednej strony w jej piosenkach nie brakuje czułości (niektóre blisko balladowe kompozycje są wręcz zbudowane na słodko-gorzkich fundamentach przygnębienia i melancholii), a z drugiej w kilku momentach jesteśmy bombardowani iście zuchwałymi, surowymi w swej kanciastej formie, ale niezwykle przebojowymi garażowo-punkowymi "strzałami". To dawka błyskotliwie podkręconej, dynamicznej mieszanki wspomnianego punka, indie rocka i inteligentnego, alternatywnego popu. Kompozycje urzekają, zaskakują połamanymi rytmami, harmoniami, pobudzają ostrymi gitarami – są absolutnie wyjątkowe, złożone z niejednoznacznych emocji i mądrych tekstów.

Naprawdę trzeba docenić Tudzin, która generalnie w dużej mierze samodzielnie stworzyła ten album: zagrała na większości instrumentów, zajęła się wokalem, wyprodukowała i zaaranżowała całość oraz wydała ten krążek nakładem własnej wytwórni Snack Shack Records. Jej muzycznego instynktu można pozazdrościć, a studyjna bystrość sprawiła, że ten album brzmi tak dobrze, jak na to zasługuje. Czy mogło być jednak inaczej, skoro Sarah jest absolwentką Berklee College of Music z zakresu produkcji muzycznej, inżynierii dźwięku i pisania tekstów, a swoje umiejętności doskonaliła jako asystentka Chrisa Coady'ego (Beach House, Yeah Yeah Yeahs, TV on the Radio) w kultowym Sunset Sound Studio i jeszcze w CV może wpisać współpracę w studiu z Coldplay, Lady Gagą,  Barbarą Streisand, Porches, Weyes Blood, a także pracę nad musicalem "Hamilton"? Mogłaby spokojnie rozwijać się i zarabiać jako producentka muzyki, ale, na całe szczęście dla nas słuchaczy, ciągnie ją niezmiernie do bycia także po tej drugiej stronie, na scenie.

Jej poprzednie dzieła: debiutancki album "Kiss Yr Frenemies" z 2018 roku oraz mixtape "FREE I.H.: This Is Not the One You've Been Waiting For" z 2020 roku, były pozycjami dobrze ocenianymi, obiecującymi, ale to na tym najnowszym dziele Sarah przeskoczyła do znaku jakości "świetne"! Mamy niewątpliwie do czynienia z eksplozją jej wyjątkowego talentu, czego efektem jest album pełen wspaniałych niespodzianek i idealnie balansujący między rockową zadziornością, energicznymi riffami a nostalgicznymi, intymnymi zadumami, między świadomą żartobliwością a szczerą wrażliwością. Jedno z największych zaskoczeń tego roku. Warto posłuchać! 



        SAM FENDER – "SEVENTEEN GOING UNDER"

        Jeśli albumy numer dwa traktować jako egzaminy z dojrzałości, to Sam Fender zdał na piątkę! Sam dopieścił wszystkie elementy, które złożyły się na sukces jego debiutu, wyniósł je o poziom wyżej i przy okazji poprowadził w nieco odmienne muzyczne uliczki. Od przebojowego debiutu, który naszpikowany był bardzo wyrazistymi singlami, "Seventeen Going Under" odróżnia się większą spójnością, instrumentalną dramaturgią (te smyczki, saksofon!) i mądrością w konstruowaniu kompozycyjnych form, które nie zatracają najważniejszego – tego pierwiastka rockowej, festiwalowej melodyjności! Temu wszystkiemu towarzyszą niezmiennie niebanalne treści liryczne. Tu też nastąpiła pewna zmiana, bo Sam zdecydowanie częściej zagląda w głąb siebie i dzieli się depresyjnymi refleksjami pozbawionymi pierwiastka nadziei z okresu dorastania. Wesoło nie jest. Wciąż 27-letni Brytyjczyk ma również tę smykałkę do inteligentnych i szczerych obserwacji polityczno-społecznych sytuacji, co dobitnie potwierdza punkowy w swym źródle utwór "Aye". Sam Fender rośnie na jednego z najbardziej charyzmatycznych wokalistów swojego pokolenia. Wielu widzi w nim następcę Bruce'a Springsteena i wcale nie są to przesadne porównania. Rewelacyjny album!   

         


        BIFFY CLYRO – "THE MYTH OF THE HAPPILY EVER AFTER"

        To już trzecie wydawnictwo Biffy Clyro w ciągu niespełna trzech lat! W 2019 roku otrzymaliśmy od nich kreatywny, filmowy soundtrack "Balance, Not Symmetry", w zeszłym roku zaś nagrywany w kilku profesjonalnych studiach tuż przed wybuchem pandemii, olśniewający, regularny album "A Celebration Of Endings". Z wiadomej przyczyny niemożność prezentowania nowego materiału na koncertach zaprowadziła Szkotów do domowego studia w Ayrshire, gdzie postanowili stworzyć muzyczną odpowiedź na swoje ostatnie dzieło. W ciągu tych 18 miesięcy między sesjami nagraniowymi świat zmienił się diametralnie, podobnie jak światopogląd wokalisty i autora tekstów Simona Neila. O ile na poprzednim krążku genialne rockowe melodie ocierały się o popowy blichtr, tak ten najnowszy stanowi antytezę tamtych emocji. Są to oczywiście siostrzane albumy, na co wskazują podobne okładki, ale pisane z dwóch skrajnie różnych perspektyw. 

        "The Myth Of The Happily Ever After" to album zdecydowanie mroczniejszy, uderzający, intensywnie zły, cyniczny, a jego emocjonalne tony lawirują między uniesieniem a gniewem, stwarzając iluzję starcia ciemności i światła, a liryczna warstwa nie stroni od wielu metaforycznych znaczeń i symboli. Pod względem muzycznym Biffy Clyro nie zawodzą. Kompozycje są pełne sekretów, smaczków ukrytych pod kompozycyjnym przepychem, struktury piosenek wywrócone do góry nogami, aranżacje skonstruowane z chirurgiczną precyzją, spiralne riffy przyprawiają o zawroty głowa, wokal Simona poruszający,  sekcja rytmiczna braci bliźniaków Bena i Jamesa Johnston zachwycająca, a poziom kreatywności tej trójki znów wykraczająca poza jakąkolwiek możliwą skalę. Choć przeważają na tej płycie nieprzewidywalne, wzburzone, ponure krajobrazy, to nie zabrakło także momentów bardziej optymistycznych, które uwidaczniają się w strzelistym "Witch's Cup" oraz w "Haru Urara"

        Ten drugi zaintrygował mnie tytułem, który nawiązuje do nazwy japońskiego konia wyścigowego, którego historia jest niebywale pechowa. Od początku kariery klacz przegrywała raz za razem kolejne wyścigi, aż po 80. porażce jej historię podchwyciły media, doceniając niezłomną wolę walki i chrzcząc ją tytułem "świecąca gwiazda przegranych na całym świecie". Ostatecznie przy 113 startach nie odniosła żadnego sukcesu, ale stała się fenomenem na skalę międzynarodową, zapisała się w pamięci kibiców. Biffy Clyro w odróżnieniu od Haru Urara kroczą zdecydowanie ścieżką naznaczoną zwycięstwami, a najnowsze dzieło jest kolejnym triumfem ich nieskończonej wyobraźni muzycznej.  
         



        HANIA RANI, DOBRAWA CZOCHER – "INNER SYMPHONIES"

        Hania Rani & Dobrawa Czocher na albumie "Inner Symphonies" zabierają w wyjątkową podróż po krajobrazach pełnych dramaturgii, duchowych uniesień i instrumentalnej poezji. A na końcu tej wędrówki czeka Nadzieja w synonimicznym,  cudownym singlu "Spring". Wymagająca nieco chwili większej uwagi, ale bardzo piękna, zachwycająca muzyczna lektura sygnowana nie bez powodu przez słynną wytwórnię Deutsche Grammophon!





        RALPH KAMINSKI – "KORA"

        Kocham, kocham, kocham! Jestem pewny, że gdzieś tam w górze tak Kora komentuje i przeżywa nowe dzieło Ralpha Kaminskiego, który odważnie na warsztat wziął jej twórczość tworzoną z zespołem Maanam. Interpretacje Ralpha są po prostu przepiękne, finezyjnie zaaranżowane i imponują teatralnym rozmachem (projekt zrodził się zresztą na potrzeby występu w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu)! Dodatkowy plus dla Ralpha za selekcję utworów, które w większości są mniej znane i układają się w ładną opowieść. Wyborny hołd dla legendarnej artystki, od artysty, który pisze kolejny wspaniały rozdział własnej legendy!
         
        Warto docenić także wkład pozostałych członków zespołu stworzonego na potrzebę tej płyty: Bartek Wąsik, Michał Pepol, Wawrzyniec Topa, Paweł Izdebski i Wiktoria Bialic znakomicie asystują Ralphowi w jego fantazjach na temat Kory.
         



        COLDPLAY – "MUSIC OF THE SPHERES"

        Harmonia sfer to starożytna teoria sformułowana przez Pitagorasa, którą najprościej sprowadzić do stwierdzenia, że struktura kosmosu odpowiada strukturze dzieła muzycznego. Po tę piękną filozoficzną myśl łącząca muzykę i naukę od wieków sięgali artyści i jest ona ciągle obecna. Panowie z Coldplay wykorzystali ją, marząc o stworzeniu wspaniałego space-operowego uniwersum, ale ostatecznie dotkliwie wypłaszczyli jej założenia w zderzeniu z popową banalnością. Szkoda tego niewykorzystanego potencjału. Lepiej dla zespołu byłoby teraz twardo powrócić na Ziemię, przejrzeć swoje archiwa, szuflady, poszukać pomocy może u mniej znanych producentów, bo ja wciąż (może naiwnie?) wierzę, że Coldplay to zespół, który skrywa wspaniałe pomysły, ale wpadł niestety w pułapkę mainstreamu i kolaboracje, które wysysają z nich prawdziwą duszę. To dobitnie niestety słychać na "Music Of The Spheres"... 
         




        JAMES BLAKE – "FRIENDS THAT BREAK YOU HEART"

        James Blake nowym krążkiem nie podbił (jeszcze?) mojego serducha tak jak "Assume Form" w 2019 roku i w sumie ciągle szukam przyczyn tego stanu. Na pewno środkowa część tego krążka mnie nie przekonała i nieco wykoleiła z emocjonalnych torów, po których ze satysfakcją podróżowała moja dusza, ale już ostatni etap tej wędrówki był ponownie wznoszący i imponujący. James daje bilet uprawniający do spojrzenia w głąb jego duszy i odkrywa przed słuchaczem swoje stany lękowe skontrastowane z charakterystyczną dla niego delikatną, minimalistyczną produkcją, uwypuklającą jego znakomity wokal. Efekt? Finezyjnie utkana, wyrafinowana, nieco niepokojąca muzyczna melancholia. Idealna propozycja na jesienne wieczory, z której grzechem byłoby nie skorzystać.


         
         

        LANA DEL REY – "BLUE BANISTERS"

        Miles Kane i krzycząca Lana Del Rey? Tak, to się wydarzyło! Nie ukrywam, że "Dealer" to największe zaskoczenie, które dostarczył mi najnowszy album amerykańskiej piosenkarki. Troszkę wzbraniałem się od tego odsłuchu, bo wydany siedem miesięcy temu "Chemtrails Over the Country Club" został szybko wyparty z mojej świadomości przez inne premiery i właściwie w mej pamięci pozostał wyłącznie popis wokalny Lany w "White Dress". Z "Blue Banisters" historia może się powtórzyć, ale muszę też przyznać, że nie żałuję tej godziny spędzonej z tym dziełem, nawet jeśli za rok nie będę jej wspominać. Było po prostu jakoś tak mi niezwykle przyjemnie znów zanurzyć się w tej charakterystycznej, vintage'owej melancholii, gdzieniegdzie bardzo intymnej, w innych chwilach nieco bardziej podniosłej. Płynie się przez ten album jak przez rzekę jesiennych, opadniętych liści. I tylko instrumentalny przerywnik "Interlude – The Trio" psuje klimat całości. Co on tam robi? Nie mam bladego pojęcia. To u mnie taki album na raz, dwa, góra trzy odsłuchy. Ale ja też Lany nie słucham jakoś nałogowo, choć cały czas żałuję, że nie doceniłem należycie "Norman Fucking  Rockwell!" w  podsumowaniu 2019 roku.


         
         

        OH WONDER – "22 BREAK"

        Josephine i Anthony, którzy stoją za projektem Oh Wonder, już od kilku lat zaskarbiają sobie fanów na całym świecie zręcznymi, melodyjnymi, lekkimi, romantycznymi indie-popowymi kompozycjami. Istniejąca między nimi muzyczna chemia oraz harmonijne wokale potrafią na płytach i koncertach (sprawdzone przeze mnie dwukrotnie) wytworzyć odrobinę magii. Rok temu okazało się, że łączy ich silniejsze uczucie niż tylko wspólna muzyczna przygoda. Ich związek, a właściwie już małżeństwo, zostało jednak w ostatnich miesiącach wystawione na próbę i o tej sytuacji właśnie opowiada ich najnowszy krążek. Oczywiście nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw, ba, ich zeszłoroczny album "No One Else Can Wear Your Crown" był wypełniony po brzegi pozytywnymi, miłosnymi emocjami, ale zaplanowana trasa koncertowa, z powodu epidemii koronawirusa, została przełożona, a Josephine i Anthony pierwszy raz od kilku lat pozbawieni zostali towarzyszącej im adrenaliny związanej z ciągłym podróżowaniem i występowaniem na scenach. Lockdown przyczynił się do kryzysu wielu par i małżeństw, bo nagle zakochani w sobie zaczęli przebywać więcej czasu razem zamknięci w czterech ścianach niż w czasach przed pandemią, poznawać siebie głębiej i prowadziło to często do narastania napięć i konfliktów. Ten problem dotknął także duetu Oh Wonder. Z tą może jednak różnicą, że Josephine i Anthony mieli tę możliwość i postanowili swoje emocje przenieść do studia nagraniowego, z tą myślą, że może to być ich ostatnia wspólna przygoda i pożegnanie z fanami. Efektem jest ich najbardziej refleksyjny, intymny, bezpośredni album w dorobku, skręcający nieco bardziej w stronę alternatywnego folku niż popu. Ta ewolucja jest ciekawa, a zwłaszcza interesująco brzmią stosowane jazzowe techniki, a we flircie ze zniekształconymi samplami (szczególnie utwór "You > Me") wyczuwam wyraźną inspirację ostatnimi eksperymentami Bona Ivera. Nawet to widać na przykładzie grafiki okładki. Oczywiście Oh Wonder na tym krążku nie dobijają do poziomu Justina Vernona, ale tymi delikatnymi zmianami podnoszą swoją muzyczną jakość, uwypuklając to, co zawsze stanowiło ich największy atut, czyli przepiękne, splatające się wokale i emocje płynące z ich serc.  

        Polecam zagłębić się w tę muzyczną podróż, która dla tego duetu okazała się ostatecznie formą autoterapii i wyciągnęła ich z poważnego kryzysu. Warto ten album posłuchać w połączeniu z wyjątkowym czarno-białym filmem.
          



         
         

        NICK CAVE & THE BAD SEEDS – "B-SIDES & RARITIES (PART II)"

        To oczywiście tylko ciekawostka w katalogu Nicka Cave'a, ale złożona z tylu wspaniałych perełek, że trudno o niej nie wspomnieć! Przy okazji ta kompilacja singli oraz koncertowych nagrań idealnie obrazuje muzyczną drogę Nicka Cave'a w ostatnich latach: od piosenek nasączonych echem rock'n'rollowej przeszłości po te naznaczone melancholią z ostatniego okresu przepracowywania żałoby po stracie syna. Dla fanów Nicka pozycja obowiązkowa! 


         
         

        FISZ EMADE TWORZYWO – "BALLADY I ROMANSE"

        Wystarczy właściwie jedno zdanie: boomerzy są w genialnej formie! No może jeszcze drugie: TEKSTY z reporterskim zacięciem są bezbłędne! No to jeszcze trzecie i ostatnie: muzyczna paleta, sięgająca korzeni i wszystkich późniejszych inspiracji, które wykorzystywali bracia Waglewscy, jest hipnotyzująca!


         ➖ ➖ 
         

        DEBIUTY


        JOY CROOKES – "SKIN"

        Przepiękny głos wschodzącej gwiazdy brytyjskiego soulu Joy Crookes z jej debiutanckiego albumu "Skin" pozostał trochę przez świat niezauważony, a przynajmniej zasługuje na o wiele większą uwagę.

        Pomimo że w ostatnich latach otrzymała nominację do Brit's Rising Star, zajęła również czwarte miejsce w prestiżowym plebiscycie BBC Sound Of 2021, to wokół niej nie wytworzyła się aura zbędnego hype'u. Artystka z południowego Londynu z bangladesko-irlandzkim pochodzeniem ze spokojem dopieściła swój bardzo przemyślany, bogaty dźwiękowo i szczery debiut. Pojawiające się porównania do Amy Winhouse nie mają w sobie zbytniej przesady. Joy Crookes kunsztownie w swoją twórczość wplata noe-soulowe brzemienia, rytmy R&B, szczyptę modernistycznego jazzu, gitarowe riffy, orkiestrowe partie instrumentalne, a nawet wprawne ucho usłyszy echa trip-hopu. Choć Joy zanurza się w wielu gatunkach, to łącze je w spójną całość lśniącym, uduchowionym, miodnym wokalem i autorskim lirycznym spojrzeniem. Jej niebanalne teksty dotykają trudnych spraw, często inspirowanych jej dojrzewaniem w Londynie. Refleksje na temat zdrowia psychicznego, związków, polityki, społecznych traum, sytuacji kobiet sprawiają, że  dzieło Crookes jest niebywale aktualne, ale dzięki wspaniałej muzycznej wrażliwości tej utalentowanej artystki, "Skin" niesie w sobie wyjątkową ponadczasowość.

        Joy Crookes objawia się jako nowa bohaterka brytyjskiego soulu, a ten urzekający debiut powinien wynieść do wyższej ligi.
         
         


         
         

        THE CASSINO – "CZĘŚCI"

        The Cassino poznałem dzięki "Start NaGranie" - świetny talent show produkowany niegdyś przez świętej pamięci Radiową Trójkę. W 2019 roku obserwowałem ich koncert w ramach Enea Spring Break i zachwyciłem się ich pasjonującym podejściem do indie-rocka. Ale muzyczna przygoda trójki przyjaciół, Huberta Wiśniewskiego, Michała Badeckiego i Piotra Dawidka, zaczęła się znacznie wcześniej, bo już w roku 2013. Ich droga wiodłą od dd grywania w starym, wojskowym kasynie w Braniewie, po różne próby w programach talent-show, podpisanie kontraktu z Fonobo Label, aż po obecność na Męskim Graniu w 2019 roku. W między czasie chłopaki wypuścili także trzy EP-ki. No i wreszcze teraz ukazał się ich pełnoprawny album! No i mamy kolejny bombowy gitarowy debiut na naszym rynku w tym roku! Ten krążek bezpretensjonalnie rozpoczyna się od porywającej "Delty" i przez następne ponad 40 minut nie odnotowałem spadku porywającego, gitarowego stylu. Nieco surowego, ale bardzo charakterystycznego. Kompozycje są skontruowane bardzo zgrabnie, rockowa kombinacja wyspiarskiego indie-rocka, bluesa, funku interesująca, ale największą siłą The Cassiono jest wokal i charyzma Huberta Wiśniewskiego!  Chłopak ma w sobie to coś! Polskie teksty również mają prawo się podobać, słyszę w nich takie delikatne echo Happysad, ale nie jest to zarzut. Jeśli miałbym szukać wad, to odniosłem wrażenie, że ten materiał zasługiwał na lepszy mastering, ale może to kwestia jakości streamingu.



         
         

        AIRWAYS  – "TERRIBLE TOWN"

        Airways z debiutanckim albumem "Terrible Town"! Wreszcie! Wszak pomału mijają już cztery lata odkąd zagrali świetny support przed Nothing But Thieves w Warszawie i od tamtej pory spoglądam w ich stronę. Poza pojedynczymi singlami jednak nic więcej się od tamtej pory nie zadziało. Ba, chłopaki całkiem niedawno nieźle strollowali fanów oświadczeniem, po którym obstawiano, że grupa zakończy działalność. A oni niespodziewani ogłosili premierę debiutanckiego krążka! Warto było tyle czekać? Umiarkowanie tak. Ani się nie zawiodłem, ani też nie wpadłem w euforię po dwóch odsłuchach. Jest tu kilka obiecujących, mocniejszych, solidnych momentów ("Out of Control", Slow, "Rust", "Listen To Your Friends"), ale są też kawałki, które swoim stylem (próby uwspółcześniania swojej twórczości na modłę Twenty One Pilots powinni sobie darować) zaniżają poziom ("South as South Goes", "Even If I Lose Again"). Fani rocka powinni sprawdzić, ale na tle wielu innych gitarowych debiutów z ostatniego czasu Airways wypadają nieco przeciętnie. Nie wykluczam jednak, że to wrażenie mogłoby się zmienić po jakimś koncercie.
         

        ➖ 

        EP-KI


        HELA – "NA SWÓJ KSZTAŁT"

        Słuchając debiutanckiej EP-ki Heli, wyobraźnią przenoszę się na kwiecistą łąką, leżę wpatrzony w fascynujące obłoki chmur, bose nóżki delikatnie owiewa letni wiatr, żadnych trosk, żadnych potrzeb... "Na Swój Kształt" jest niezwykle przyjemną podróżą usianą sielskimi, magicznymi, subtelnymi, indie-pop-folkowymi kompozycjami. Rzekłbym, że to momentami to nawet taki dancing folk! Hela zapukała w odpowiednie drzwi do mojego serducha, a w jej wrażliwym wokalu i cudnych opowieściach trudno się nie zakochać! Czekam na więcej! 
         

        ➖ 

        SINGLE

         

        SNAIL MAIL  – "BEN FRANKLIN"

        Singlowa niespodzianka października! Od trzech tygodni zapętlam ten kawałek i nie potrafię przestać! Promuje on album "Valentine" Snail Mail, który ukaże się już jutro! I wszystko zapowiada, że to będzie kolejny mocny kandydat do płyt roku!




        JACK White– "TAKING ME BACK"

        Tak! Jack White powrócił z nowym singlem "Taking Me Back", który został wykorzystany w zwiastunie gry Call Of Duty: Vanguard! Warto sprawdzić również akustyczną wersję tej kompozycji!



         

        PHOEBE BRIDGERS – "THAT FUNNY FEELING"

        Na trasie po Stanach Zjednoczonych Phoebe Bridgers prezentowała cudowny cover kompozycji "That Funny Feeling" z tegorocznego albumu "Inside (The Songs)" autorstwa Bo Burnhama – popularnego komika, aktorka, muzyka, poety.   
         

         
         

        GRACIE ABRAMS – "FEELS LIKE" / "ROCKLAND"

        Znany reżyser J.J Abrams może pochwalić się uzdolnioną muzycznie córką. Gracie Abrams w ostatnim czasie skromnie zaczyna pukać do mojego serducha. Jej twórczość wpisuje się w nurt współczesnego, amerykańskiego, singer-songwriterskiego alt-popu. W zeszłym roku wydała debiutancką EP-kę "Minor" nakładem Interscope Records, wystąpiła w programie  Jimmy Kimmel Live!, a wspierają i chwalą jej twórczość m.in.: Olivia Rodrigo, Lorde, Billie Eilish, Phoebe Bridgers! 
         
        W październiku wydała piękne single "Feels Like" oraz napisany z Aaronem Dessnerem "Rockland", do których mimowolnie powracam. Czy narodzi się z tego większe uczucie? Tego jeszcze nie wiem, ale wpisuję Gracie do notesu z tegorocznymi odkryciami muzycznymi




         
         

        MICHAEL KIWANUKA – "BEAUTIFUL LIFE"

        Po prostu: muzyczne piękno!




        COALS – "GANC EGAL"

        Jakże chilloutowa propozycja od Coals! 




        AURORA – "GIVING IN TO THE LOVE"

        21 stycznia otrzymamy nowy album "The Gods We Can Touch"!


         
         

        THE LUMINEERS – "BIG SHOT"

        Kolejna bardzo dobra zapowiedź nowego albumu!




        BAND OF HORSES – "CRUTCH"

        Band of Horses powracają! Singiel "Crutch" zwiastuje album "Things Are Great", który ukaże się 21 stycznia! 
         



        LUSHY!, WERA – "LUSCIOUS MIND"

        Interesujący projekt z wrocławskiego podwórka!




        BEIRUT – "FISHER ISLAND SOUND"

        10 stycznia otrzymamy nowy album "Artifacts" od zespołu Beirut! Będzie to kompilacja mniej znanych utwórów: z początków zespołu oraz takich, które wcześniej nie doczekały się publikacje, były częścią EP-ek, albo b-side'ami.


         
         

        KASABIAN – "ALYGATOR"

        Grupa Kasabian opublikowała pierwszy singiel po opuszczeniu ich szeregów przez Toma Meighana.  Czy zespół z Leicester z Sergio w roli lidera zdoła nas ekscytować jak dawniej? Hmm, no jest całkiem obiecująco! 




        OF MONSTERS AND MEN – "PHANTOM" / "SUGAR IN A BOWL"

        Od debiutu tej islandzkiej formacji minęło 10 lat! Z tej okazji OMAM przygotowali dla fanów wyjątkową, jubileuszową wersję "My Head Is An Animal" wzbogaconą o dwa single, które wcześniej nie ujrzały światła dziennego!




         

        ADELE – "EASY ON ME"

        Niezbyt oczekiwany przeze mnie powrót, ale odnotujmy, że u Adele bez większych zmian.




        PATRICK THE PAN – "RENAMENTY SERCA" (FEAT. DARIA ZAWIAŁOW)

        Patrick The Pan chyba nie miał w sobie serca, ukrywając ten bonusowy duet przez pół roku od wydania albumu "Miło Wszystko".




        GANG OF YOUTHS – "THE MAN HIMSELF"

        Imponujący singiel ma miarę ich ambicji! 


         

        LOS BITCHOS – "LAS PANTERAS"

        Zapowiedź debiutanckiego albumu "Let The Festivities Begin!", który pojawi się 4 lutego! Instrumentalny klimat, jakie tworzą te dziewczyny jest niezwykły!


         
         

        TĘSKNO – "YOYO (TĘSKNO GRA POEZJĘ)"

        Uroczo i przebojowo!


         
         

        WOLF ALICE – "BOBBY (LIVE)"

        W sieci pojawiła się dziś nowa wersja tegorocznego albumu "Blue Weekend" Wolf Alice poszerzona o wybrane kompozycje w wersji koncertowej oraz kołyszący cover utworu "Bobby" Alexa G!


         
         

        CHVRCHES – "BITTER END"

        Reżyserską, poszerzoną o trzy kawałki wersję albumu "Screen Violence" zaprezentowała grupa Chvrches. Z tych nowych utworów najbardziej przypadł mi singiel "Bitter End"!


        ➖ 

        WYDARZENIA MIESIĄCA

             
            TEKSTY
             
            W październiku spisałem wspomnienia z moich dwóch letnich wizyt na Open'er Park!
             
            KONCERTY
             
            Dziwna przerwa koncertowa przytrafiła mi się w październiku, ale na koniec miesiąca powróciłem na koncertowy szlak, uczestnicząc w kapitalnym i niezapomnianym koncercie Artura Rojka w Grudziądzu!
             
               
              OGŁOSZENIA KONCERTOWE
               
              Tauron Nowa Muzyka z headlinerskim ogłoszeniem! Do Katowic przyjedzie grupa Moderat!

              Wybrane pozostałe ogłoszenia:

              Coldplay, Stadion Narodowy, Warszawa, 08.07.2022
               
              Warpaint, Progresja, Warszawa, 28.05.2022  
               
              Band Of Horses, Progresja, Warszawa, 28.05.2022 
               
              Bring Me The Horizon + supporty: A Day To Remember, Poorstacy, Lorna Shore, Arena Gliwice, 18.02.2022
               
              You Me At Six , Proxima, Warszawa, 20.02.2022
                
              Glen Hansard, Palladium, Warszawa, 28.05.2022 / Stary Maneż, Gdańsk, 16.06.2022
               
              Low Island, Hydrozagadka, Warszawa, 27.02.2022
                
              Avril Lavigne, Atlas Arena, Łódź, 02.03.2022
               
              Swedish House Mafia, Tauron Arena Kraków, 21.10.2022
               
              Rise Against, Torwar, Warszawa, 13.04.2022
                
              Jeremy Zucker, Proxima, Warszawa, 30.03.2022
               
              ➖ 

              WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA


               
              Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym skrócie: 
               
              Dla  fanów horyzontalnych pejzaży muzycznych: The War On Drugs – "I Don't Live Here Anymore".
               
              Dla chcących pobujać się przy elektroniczno-rockowych instrumentalach: Niemoc – "Kilka Najlepszych Dni w Życiu". A właściwie można już nie tylko tańczyć, ale również pośpiewać, bo gościnnie na tym krążku wokali udzielają: Kacha, Misia Furtak, Michał Wiraszko, Tęskno i Próżnia! Ten zabieg powinien chłopakom przysporzyć nowych fanów! I zasłużenie! Świetny krążek! 
               
              Dla poszukujących singer-songwriterskich perełek: Noah Gundersen – "A Pillar of Salt". Koniecznie z tego albumu posłuchajcie kompozycję "Atlantis" z Phoebe Bridgers!
               
              Dla fanów psychodelicznych odlotów: Pond – "9"
               
              Dla sympatyków nieoczywistych muzycznych podróży: Tirzah – "Colourgrade". 
               
              Dla tych, którym brakowało w Polsce zespołów shoegaze'owych: Midsommar – "The Dream We Had" (EP-ka)
               
              Dla tych, którzy czują niedosyt po nowym albumie Lany Del Rey: Kristine – "I Miss Myslef, Sometimes" (EP-ka)
               

              I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i przesłuchania mojej tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc! Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i EP-ki, a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
               
               
               

              Sylwester Zarębski
              PM
              04.11.2021


              Polecane

              Brak komentarzy:

              Obsługiwane przez usługę Blogger.