PM komentują: The Killers headlinerem Open'era 2022!

/
0 Comments
PM komentują: The Killers headlinerem Open'era 2022!
 
 
 
Dwa lata temu po ogłoszeniu The Killers w składzie Open'era 2020 także zmusiłem się do napisania komentarza na blogu, ale wówczas sytuacja i moje nastroje były zupełnie inne. 
 
Po pierwsze z uwagi na własne plany zmuszony byłem opuścić zabawę podczas tej epicko zapowiadającej się soboty (Foals, The Killers, The Cure, The Chemical Brothers – kosmiczny skład głównej sceny), po drugie rozwijała się sytuacja z pandemią koronawirusa i nic nie było wówczas pewne. Ostatecznie nikomu nie było dane bawić się na Open'erze tamtego lata i... Wszyscy wiecie, jak wyglądały kolejne miesiące. Teraz sytuacja zgoła inna, bo koronawirus już nie stoi nam na przeszkodzie. Koncertowa oraz festiwalowa branża wróciła do pełni życia i możemy już bez obaw cieszyć się z kolejnych wiadomości (przynajmniej tych dotyczących lata)! Chociaż generalnie jeśli chodzi o nasze festiwale, to zauważam tendencję do krytyki dotychczasowych ogłoszeń. Mnie wkurza na pewno jedna sprawa: straszna ślamazarność. Weźmy za przykład dzisiejsze ogłoszenie. No przecież The Killers byli dograni już dwa lata temu... I ich trasa co roku była niemalże w tym samym kształcie przesuwana. Troszkę wtarabaniła się w tym roku sztokholmska Lollapalooza ze swoim terminem i w pewnym momencie z wyczekiwanym, ale niepotwierdzonym przyjazdem do Polski The Killers musieliby zagrać pięć koncertów z rzędu. Już wtedy wielu twierdziło: to niemożliwe. Ja jeszcze wówczas wierzyłem, bo logistycznie taki wariant był według mnie do zrealizowania. No ale z każdym kolejnym miesiącem wątpiłem coraz bardziej, a w ostatnich tygodniach to już straciłem wiarę i szukałem innych opcji, z których Lorde wydawała mi się najbardziej prawdopodobna (teoretycznie wciąż ją można wcisnąć). Ale jednak! I pytanie, czy The Killers to była opcja awaryjna, czy może po prostu widzi mi się Alter Artu, że ot tak ogłosimy ich jako ostatniego headlinera. Tego pewnie się nigdy nie dowiemy. Cóż, nie ukrywam, że osobiście bardzo się cieszę z tego wyboru, bo... No The Killers są na mojej liście koncertowych marzeń do spełnienia od wielu lat i mam nadzieję, że tym razem już naprawdę się uda (i to dwukrotnie, bo czeka mnie jeszcze ich występ w ramach Colours Of Ostrava). No i to jest właściwie pierwszy tegoroczny headliner, który szczerze mnie jara. Okej, jest jeszcze Dua Lipa, do której z chęcią potańczę po tej świetnej drugiej płycie i wierzę w niezłe show od Twenty One Pilots, ale zerkając na ten line-up z 2020 roku... O nie, lepiej tego nie czynić! Najbardziej rozczarowujący jest brak Kendricka Lamara. I to właściwie nie tylko na naszym festiwalu, ale jego plany po wydaniu nowej płyty skupiły się wokół zorganizowania halowej trasy jesienią (bez niestety polskiego przystanka). Podobna sytuacja z The Cure. Imagine Dragons widziałem raz i w sumie to by dla mnie wystarczyło. Doja Cat to chyba jednak nie moja bajka, choć jej show na Coachelli... Ale nie łudźmy się, u nas będzie biedniejsza wersja. No cóż... Jeżdżę na Open'era od 2013 roku i z mojej perspektywy to najsłabszy zestaw headów, ale zawsze staram się jednak szukać pozytywów i jeden aspekt tegorocznego line-upu mi imponuje: skład Alter Stage. Ta scena jest naprawdę bogata w zagraniczne nazwy, jak nigdy dotąd! Z chęcią przy dobrym układzie slotów zobaczę koncerty Inhaler, Jehnny Beth, KennyHoopli, Porridge Radio, Mosesa Sumneya, Badbadnotgood, Iceage, Sky Fereiry, Sons Of Kemet, Pillow Queens (wciąż jestem oczarowany ich zeszłomiesięcznym drugim albumem!) i Yoli. Tent Stage również z perełkami: The Smile, Clairo, Little Simz, Biffy Clyro, Michael Kiwanuka, Seasick Steve... No i liczę, że jeszcze ktoś z zagranicy pod niebieskim namiotem się pojawi. Po ostatnim ogłoszeniu Rosklide wyczuwam Chvrches. Wielu powie, że kotlet. Ja będę się cieszył, bo ostatnia płyta bardzo mi siadła. Gdyby jeszcze tak Ziółek wcisnął Phoebe Bridgers jak The Killers... Dobra, to już byłoby za dużo szczęścia dla mnie. Moje zdanie o headlinerach znacie, a co z pozostałymi nazwami na Mainie? No biednie to wygląda, ale nie odmówię zabawy z Glass Animals, Royal Blood, The Chemical Brothers i może dam szansę zespołowi Maneskin oraz Jessie Ware... Kurczę, faktycznie ten Main słabo skrojony pod me gusta, ale nie mam z tym większego problemu, bo liczę na odpowiednie alternatywy na innych scenach. I zapewne tak się skończy, że będę biegał jak szalony od sceny do sceny, by zobaczyć jak najwięcej występów. Nie zamierzam bronić tego line-upu, bo wiadomo: każdy ma swoje oczekiwania, gusta, marzenia i zawsze mogło być lepiej. Szczególnie zważywszy na fakt, że niektóre festiwale za naszymi granicami (szczególnie w Hiszpanii) stworzyły, przepraszam za emocjonalny wyraz, oczojebne plakaty festiwali. Nie da się ukryć, że kondycja naszych festiwali została nadszarpnięta przez covid, kryzys gospodarczy i wojnę za naszymi granicami, która też skutkuje pewnymi negatywnymi zjawiskami. W zeszłym roku Artur Rojek wprost mi powiedział, że OFF Festival do kondycji sprzed pandemii wróci przy dobrych okolicznościach za jakieś trzy lata... I tegoroczny line-up katowickiej imprezy jest faktycznym odbiciem jego słów, ale... Dobra, o OFFie pogadam może jednak przy innej okazji!
 
Tymczasem zostało coraz mniej czasu na przygotowanie formy, bo sezon festiwalowy tuż tuż! Mam nadzieję, że widzimy się 4 czerwca na Orange Warsaw Festival! A potem mam w planach Tempelhof Sounds w Berlinie, Open'er Festival, Colours Of Ostrava, OFF Festival, Fest Festival, On Air Festival i może jeszcze Great September? Będzie się działo!
 
 
 

 
Sylwester Zarębski
PM
17.05.2022


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.