PM relacjonują: Poprawiny Lor w Krakowie, Klub Studio, 07.03.2024!

/
0 Comments
Podróże Muzyczne relacjonują: Poprawiny Lor w Krakowie, Klub Studio, 07.03.2024!
 
 
 

 Podróże Muzyczne relacjonują: 

Poprawiny Lor w Krakowie, 

Klub Studio, 07.03.2024!

 
 
 
Gdy podczas zeszłorocznych jesiennych weselnych koncertów Loru w ramach trasy "Panny Młode" ze scen w Gdańsku i Poznaniu padło zaproszenie na wiosenne poprawiny w krakowskim Klubie Studio, od razu zakiełkował w moich myślach plan, by piętnaste spotkanie z dziewczynami celebrować właśnie w rodzinnym mieście dziewczyn. A przy tym jako wierny fan od 2016 roku po prostu nie wybaczyłbym sobie przegapiania tego największego klubowego koncertu w dziesięcioletniej historii formacji tworzonej przez Jagodę Kudlińską (wokal), Julię Błachutę (skrzypce), Paulinę Sumerę (teksty, bas) i Julię Skibę (pianino). Czy warto było tego dnia podróżować ponad dziewięć godzin do stolicy Małopolski? Ba! I to jeszcze jak!  
 
To jest wręcz nieprawdopodobne, jak każdy kolejny koncert Loru sam w sobie jest wyjątkowy. Ten w Krakowie pod wieloma względami był iście historyczny i niezwykle nostalgiczny. To właśnie Klub Studio był jednym z tych szczególnych miejsc, gdzie rodził się ten utalentowany zespół. W jednej z licznych tego wieczoru anegdot Paulina wspominała czas sprzed dekady, gdy jako czternastolatki pojawiły się w tym miejscu wspólnie szukać inspiracji na koncercie Fismolla i Oly.  I teraz z zupełnie innej perspektywy widok wypełnionego niemalże po brzegi klubu (sold outu nie było, ale wnioskuję, że niewiele do tego brakowało) wyraźnie już na samym początku bardzo poruszył dziewczyny, a  rodzinna i domowa atmosfera była przez nas wszystkich niezwykle odczuwalna i dostarczała dużo ciepełka do serducha. Nie brakowało ze sceny wielu szczerych słów wdzięczności w stronę fanów, bliskich, a także... licznie zgromadzonych nauczycieli! Delegacja belfrów na balkonie klubu zachwyciła specjalnie przygotowanym na ten wieczór banerem, tak by ich obecność nie umknęła uwadze ze sceny. No ale przejdźmy już do stricte koncertowych wrażeń. Dziewczyny ubrane zgodnie z koncepcją ostatniej płyty w białe, ślubne suknie pojawiły się na scenie wraz ze wsparciem Mateusza Sarapaty (w białej koszuli rzecz jasna!), który z pełną profesjonalnością zaopiekował się elektronicznymi perkusjonaliami. Niewątpliwie w takiej konfiguracji występy Loru nabierają dodatkowej intensywności. Repertuar to oczywisty emocjonalny rollercoaster. Od ballad, które kruszyły najbardziej stwardniałe serca ("Bombenda", "Helcia", "Twój Dom") po piosenki, które porywały nóżki do rytmicznego tupania, a gardła do przyjemnego wysiłku ("Nikt", "Mło(dość)", "Romantyczność", "Przedwczoraj", "Pam Pam Pam" i "Trafalgar Square"). Nie zabrakło także segmentu z ucieczką w dalszą przeszłość za sprawą niezmiennie od lat pięknych kompozycji "Ribbon" i "Cinnamon" z debiutanckiego albumu "Lowlight". Niestety ze względu na złośliwość rzeczy martwych nie udało się zaprezentować promiennej piosenki "bye, bye sun francisco", ale ku uciesze garstki fanów, którzy przez kolejkę spóźnili się na początek występu, dziewczyny w zamian zagrały ponownie utwór "Nikt". Mógłbym oczywiście rozpływać się dłużej nad wszystkimi dotychczas wymienionymi piosenkami, ale pragnę szczególnie wyróżnić dwa premierowe wykonania. W wersji live zadebiutowała bowiem wydana w zeszłym miesiącu wyjątkowa piosenka o fanowskim zauroczeniu "Fanfiction", która została przez fanów niezwykle żywiołowo przyjęta i chóralnie wyśpiewana. Szczególnie fragment A skoro jesteśmy tu, to może weźmiemy ślub? / Mogę urodzić ci dzieci został wręcz histerycznie wykrzyczany! Sceniczny test zaliczony celująco! Hitem wieczoru okazała się jednakże przedpremierowa kompozycja, której inspiracją do napisania stała się miłosna perypetia ze "Shrekiem 2" (taki też tytuł owej piosenki) w roli głównej! No i to jest najbardziej dynamiczny banger, jaki dziewczyny dotąd stworzyły! Z hymnicznym refrenem, genialną skrzypcową solówką Błachuty, rytmem podbitym gromkimi oklaskami i finałowym easter eggem w postaci pojawienia się (SPOILER) tego charakterystycznego głosu Zbigniewa Zamachowskiego! Aż pojawiło się w moich myślach głośne pytanie: jakim cudem jeszcze nikt wcześniej nie wpadł na pomysł wykorzystania motywu Shreka w piosence? No cóż, po prostu nie kto inny, jak właśnie dziewczyny z Loru musiały takowy banger napisać! I trzeba przyznać, że udało im się skomponować niebanalny hit nad hity, którego oficjalna premiera jeszcze w tym miesiącu. Nieprzypadkowo zdecydowały się powtórzyć wykonanie "Shreka 2" na bis i zarazem finał tego pięknego (i to nie tylko pod względem muzycznym, gdyż muszę pochwalić jeszcze klimatyczną grę świateł – kula dyskotekowa robiła robotę), niemalże dwugodzinnego koncertu! Tu się wszystko tego wieczoru zgadzało! Krystaliczny wokal Jagody ponownie trafiał w środek tarczy mojego serduszka, finezyjne popisy Błachuty na skrzypcach i Skiby na pianinie w pełni zachwycały, zaś Paulina imponowała stand-upową formą i pełnym skupieniem przy basie. I przy tym wszystkim dziewczynom nieustannie towarzyszyły uśmiechy od ucha do ucha! Ta szczera sceniczna radość podbijała tylko nasze euforyczne reakcje pod sceną. Z autopsji wiem, że poprawiny potrafią bawić lepiej niż wesela i tak też było w tym przypadku!  

Dodajmy jeszcze koniecznie, że ten muzyczny wieczór sympatycznym występem otworzył duet Chłodno. W przeciwieństwie do nazwy projektu Julka i Szymon dostarczyli nam dawkę bardzo ciepłych kompozycji, które mile kołysały swoim delikatnym akustycznym brzmieniem, szczyptą delikatnej elektroniki i nastrojową, melancholijną atmosferą. Entuzjazm bijący z postawy i wokal wokalistki zarażał pozytywnymi emocjami, wobec czego z łatwością udało jej się nas zaangażować do śpiewów (przebojowe "Tańcz(my)"!), a nawet wspólnego wyskoku, imitującego morskie fale ("Do morza"). Warto wyczekiwać ich debiutanckiego albumu, którego premiera już 21 marca!

I oczywiście nie mogło na sam koniec zabraknąć z mojej strony pokoncertowego zakupu nowej, poprawinowej koszulki z merchu (przepiękna!) oraz spotkania z dziewczynami z Loru! Tu  muszę się przyznać, że jeszcze nigdy dla żadnego polskiego wykonawcy nie poświęciłem się z podróżą tak, jak dla Loru! To doprawdy wyraz głębokiej muzycznej miłości i jestem niezwykle wdzięczny za wszystkie dotychczasowe dostarczane emocje! Do tej księgi wspomnień został dopisany kolejny wspaniały i niezapomniany rozdział! Kolejna okazja do spotkania już niedługo, bo w przyszłym miesiącu na Next Feście! I znów będzie wyjątkowo, gdyż pokryje się to z moimi urodzinami... Czyż nie mogło być lepiej? :)

 

 






























Sylwester Zarębski
Podróże Muzyczne
14.03.2024


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.