Kygo zamknie Open'er Festival - słuszny wybór?

/
0 Comments





Dzisiejsze ogłoszenie Kygo jako zamknięcie sceny głównej na tegorocznym Open'er Festival wydaje się dość dyskusyjne. W pierwszej chwili byłem lekko skonfundowany. Z jednej strony myślę sobie, okej, gość jest bardzo popularny, czemu nie? Z drugiej, kurczę, na zakończenie przydałoby się jednak coś bardziej energicznego i o lepszym statusie rynkowym i koncertowym. Liczyłem ogólnie na występ The Chemical Brothers, ale kilka dni temu okazało się, że 1 i 2 lipca mają inne plany. W środę byłem niemal pewny, że wystąpi Underworld (nadal ich nie wykluczam jako koncert o 2 w nocy w inny dzień). Cóż przeliczyłem się bardzo, bo jakby nie patrząc, to Kygo ma znacznie niższy status. Ale co ja tam mogę wiedzieć, gdyż na fejsie w dużej mierze ochy i achy :D Nie da się ukryć, że młodzież się cieszy. Kygo profilowo bardzo pasuje do innej dwójki ogłoszonej na ten dzień (Bastille i The 1975). Wydaje się to dość ciekawą zagrywką marketingową. Po pierwsze jest to sobota, więc bądźmy szczerzy dużo młodszych osób kupi jednodniowy bilet choćby już na same te trzy zespoły. Po drugie jest to też próba zatrzymania fanek Florence na cały festiwal xD Wiem to ostatnie brzmi wręcz zabawnie i od razu uspakajam - nie mówię to o wszystkich fankach, no ale wiecie... :D Pytanie tylko jaki będzie sobotni headliner, czy z tej samej półki, czy może jednak znacznie mocniejsza nazwa. Mam nadzieję, że będzie to artysta/zespół który wywoła u mnie efekt 'WOW', bo póki co sobota zapowiada się trochę biednie, sytuację ratują fajne zespoły na Tencie. Okej, wróćmy jednak do samego Kygo. Problem tkwi w tym, że, hm, koncert zamknięcia powinien być taką wisienką na torcie. A tutaj zamiast wiśni dostajemy flaki. Nie chodzi o to, że nie lubię Kygo. Wręcz przeciwnie. Najlepiej jednak moje nastawienie do niego zobrazuje sytuacja z mego życia wzięta. Otóż okazjonalnie zdarza mi się prowadzić różne imprezy - najczęściej serwuję muzykę z niższej półki, czasami przemycając coś ambitniejszego, nowoczesnego. Kygo też znajduje się na mojej playliście w sekcji... "przerwa". I w tym celu styl jaki prezentuje Kygo sprawdza się najlepiej. To jest muzyka do chilloutu. I tu znowu wyskakuje mi w głowie okienko: [ej, przecież i tak już będziesz totalnie wykończony maratonem festiwalowym, więc będzie dobrze]. No, ale z drugiej strony, ten sam chwyt we wszystkich piosenkach przez półtorej godziny, może wręcz nieźle usypiać xD A tego jednak nie chcemy :D  Nie obawiam się jedynie o oprawę koncertu. Z tego co widziałem na YouTube będzie efektownie (dymy, ogień, konfetti itp.). Przy "Firestone" to może nawet pokuszą się o prawdziwe fajerwerki (wszak 15-ta edycja - jubileusz).  Mimo wszystko w tej muzie nie ma po prostu pierdolnięcia. Sorki za wyrażenie, ale trzeba dobitnie to powiedzieć. Nasuwa mi się jeszcze jedna myśl przeciw: koleś wypromował się głównie na remiksach, płyta dopiero w przygotowaniach, po singlach słychać, że będzie raczej utrzymana w tym charakterystycznym jednostajnym rytmie, ogólnie rzecz biorąc jest to dla mnie jeszcze rynkowy świeżak. Ktoś powie, ale przecież już grał duże koncerty i jego piosenki mają kilkumilionowe wyniki odtworzeń na YouTube. Tak to prawda, pytanie tylko czy na dłuższą metę ten styl jednak nie znudzi się odbiorcom. Jest on przyjemny i fajny, no ale jednak nie wybitny. Moim zdaniem dostał od organizatorów bardzo duży kredyt zaufania, czy go należycie spłaci?

Zadaję sobie, więc dwa pytania czy będę pod sceną na Kygo? Cóż, to zależy od ostatecznego ustawienia line-upu, jeśli w trakcie jego występu nie będzie nic ciekawszego, to pewnie będę się "bawił" i dam mu szansę. Czy jest to słuszny wybór organizatorów? Cóż kwestia gustów ;) Marketingowo z pewnością tak, bo tłumy będą, co do tego nie mam wątpliwości. 
Teraz cała nadzieja w tym ostatnim headlinerze... :D  
  
PM





Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.