Refleksje Ojca Podróżnika

/
0 Comments





I stało się. Pękło symboliczne 500 polubień na Fanpage'u! Co to oznacza? Wiele to w moim życiu nie zmienia, tylko dodaje kolejnej motywacji do działań. Tak naprawdę nie chodzi tu o liczby. Powiedzmy szczerze, nie jest to imponująca liczba polubień. Nigdy jednak też nie zależało mi na tym by mieć tysiące fanów, którzy są dla mnie bezimienni. To jest ta zasadnicza różnica. Cieszmy mnie to, że tworzymy małą, ale zgraną społeczność! To jest największy sukces z którego jestem dumny. Nie bez przypadku forsuję tu hasło: Podróżujmy Muzycznie Razem! Szczególnie ten rok utwierdził mnie w tym, że za hasłem podąża rzeczywistość. Spotkania na festiwalach, koncertach, rozpoznawalność. Nigdy nie sądziłem, że ktoś będzie marzył o zdjęciu ze mną! A jednak. Nie sądziłem, że mój ulubiony zespół młodego pokolenia określi mnie najlepszym blogerem! A jednak. Nie sądziłem, że ktoś będzie poszukiwał mnie na festiwalach. A jednak. Nie sądziłem, że... No tak to mogę wymieniać sobie dalej. Za te wszystkie spotkania, miłe rozmowy, wspólne przygody, koncerty, okazywane wsparcie - DZIĘKUJĘ! Bez Was, nie byłoby mnie. Może stwierdzenie oklepane, ale prawdziwe i bardzo szczere, bo przygoda z blogowaniem była zresztą (i mniejszym stopniu wciąż jest) bardzo wyboistą drogą...

Niektórych może to zdziwić, ale blog powstał już pod koniec 2012 roku. Szmat czasu. Czynnikiem skłaniającym do założenia bloga, były studia. A studiowałem Dziennikarstwo i zdarzył się ot przedmiot dotyczący blogowania (pani Olgo - pozdrawiam!). Założenie i prowadzanie bloga było oczywiście kryterium decydującym o zaliczeniu. Zdołałem przekonać grupę do swojego pomysłu. Czułem, że warto wykorzystać wspomnienia z przeżytych wcześniej koncertów. Nie pamiętam skąd i od kogo wyszedł pomysł nazwy. Lepiej jednak wybrać nie mogliśmy. Po kilku tygodniach pracy, opublikowaniu paru wspomnieniowych wpisów, zdobyciu pierwszych fanów na Fanepage'u, zaliczeniu na ocenę bardzo dobrą, nie potrafiłem rozstać się z tym miejscem. Podjąłem rękawicę oraz niejako przejąłem prowadzenie bloga na ciężar własnych barek i... popełniałem błędy. Fundamentalne. Blog traktowałem jako pamiętnik, a Fanpage bardziej jako miejsce, w którym mogę swobodnie publikować wpisy, nie męcząc przy tym wszystkich znajomych, którzy nie są zainteresowani moją pasją, niż jako narzędzie promocyjne. Byłem zbyt bardzo zamknięty w swoim świecie. Sam w sobie jestem introwertykiem, ale to przecież w żaden sposób nie mogło mnie usprawiedliwiać. Taki stan trwał dwa lata. I przyszedł kryzys. Jak popatrzycie na archiwum wpisów - w 2015 roku aktywność w tym miejscu zamarła (ogromnie tego żałuję - brak relacji z Open'era, Foo Fighters i Florence And The Machine - jak to możliwe?!). Cały czas prowadziłem Fanpage'a, ale tliły się pytania: Dla kogo to robię? Jaki w tym sens? Czy przynosi mi to wymierną satysfakcję? Coraz trudniej było mi znaleźć pozytywne i motywacyjne odpowiedzi. Znalazłem się na mocnym zakręcie. Paradoksalnie, ten sam rok okazał się przełomowy. Przerwa od pisania pozwoliła złapać zdrowy oddech. A nade wszystko miały miejsce zdarzenia, które na nowo rozbudziły we mnie pasję do blogowania. Choćby taka zwykła rozmowa o staż w bibliotece. Schodzimy na tematy o hobby, opowiadam o mojej przygodzie z blogowaniem i nagle okazuje się, ze pani dyrektor czytała moją relację z koncertu Domowych Melodii, co od razu skutkowało innym spojrzeniem na moją osobę. Tu zapaliła się pierwsza lampka: blog może dać faktycznie wymierne korzyści. Na Open'erze, zupełnie przypadkowo, poznałem, znanego wielu Wam, Patryka z ctrl pattt - blogera, którego wcześniej obserwowałem i podziwiałem za niebywałą pasję do muzyki. Nawiązana nić przyjaźni oraz rozmowy z nim dodały mi skrzydeł. Brakowało tylko kropki nad "i". W tym miejscu po raz kolejny kłaniają się studia. Zmieniłem kierunek na Zarządzanie Informacją i Bibliologię. Na zaliczenie jednych zajęć, wraz z grupą pozytywnych osób, musieliśmy stworzyć szkolenie e-learningowe. Ponownie postawiłem na swoim i przekonałem wszystkich do stworzenia poradnika: "Od zera do blogera". Bardzo mocno zaangażowałem się w ten projekt. Zaczynałem odkrywać tajemnice platformy blogspot. Zdałem sobie sprawę, jak wiele ważnych spraw pomijałem i traktowałem po macoszemu. To był jak prysznic w zimnej wodzie. Postanowiłem postawić sprawę jasno. Zrób to chłopie raz jeszcze - tak jak się należy! Po długiej przerwie opublikowałem w sylwestrowe popołudnie podsumowanie roku 2015. Nie wierzyłem, że ktoś zajrzy. Wyświetlenia jednak się posypały! Ludzie nie zapomnieli o mnie! Postanowiłem, więc kuć żelazo póki było gorące. Nowe logo (grafik ze mnie żaden, ale nie wyszło chyba najgorzej), zmiana szaty graficznej (stoczyłem śmiertelną batalię z kodem html - wygrałem i zyskałem pożyteczne doświadczenie), regularne posty, założenie konta na Instagramie, zmiana podejścia i dużo wsparcia od Was! To przyniosło wspaniałe efekty! Dziś raczej wolę wskazywać, że blog tak naprawdę i na serio zaistniał właśnie od roku 2016. Startowałem wtedy z liczbą osób poniżej setki na Fanpage'u, a w ciągu niespełna dwóch lat zaliczyłem progres do obecnego stanu. Nie twierdzę, że to spektakularny wzrost. Nie. Powtórzę, nie taki główny cel mi przyświecał. Marzyłem o stworzeniu choćby niewielkiej społeczności wokół siebie. I część z Was załapała ideę tego miejsca. W tym aspekcie przełomowe okazało się nowe narzędzie od Zuckerberga, czyli fejsbukowe grupy. Od kwietnia swobodnie dyskutujemy, poznajemy się, integrujemy i umawiamy na wspólne koncertowe wyjazdy w zupełnie innym wymiarze. Wierzę, że grupa 'Podróżujmy Muzycznie Razem!' będzie dalej się rozwijać! To jednak w głównej mierze zależy od Was! Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście - zapraszam i zachęcam do aktywnego uczestnictwa!

Cóż więcej powiedzieć? Jestem pełen podziwu, że wytrwale Podróżujecie ze mną przez różne zakątki muzyczne. Przepraszam, jeśli momentami zasypuję Was wiadomościami na fejsie. Uwierzcie, że naprawdę staram się hamować i wrzucać tylko te newsy, które najbardziej mnie zaintrygują, zachwycą, bądź ostatecznie rozczarują. Pewnie czasami zaskakuję Was rozpiętością gatunkową (swoją drogą, półtorej roku temu rozważałem założenie bloga ukierunkowanego tylko na muzykę folkową - pomysł ostatecznie upadł). Cóż, do muzyki podchodzę emocjonalnie i staram się być otwarty. Nigdy nie nazwę siebie ekspertem muzycznym. To nie jest nawet mój cel. Ja poszukuję w muzyce emocji i chcę się tymi uczuciami z Wami dzielić. Nieraz potrzebuję rockowego kopnięcia, a nieraz wolę się otulić folkowymi brzmieniami, a momentami zaskoczyć sam siebie czymś alternatywnym. I od dłuższego czasu - poszukiwać nowych, perspektywicznych zespołów. To właśnie dział 'PM odkrywają' stał się ostatnio moją szlifowaną perłą. Wiem, że czasami jest niebywale trudno dotrzeć z tymi propozycjami do Was i przebić się przez barierę poznawania czegoś nowego, ale chyba udało mi się kilkoma odkryciami Was zaskoczyć. Przynajmniej mam taką nadzieję. Kolejna próba, już niebawem!

Mam nadzieję, że się za bardzo nie rozgadałem. W takich chwilach wiele innych wątków przychodzi do głowy (pewnie je kiedyś podejmę), ale został jeszcze jeden aspekt, który chciałbym na pewno krótko poruszyć. Przyszłość. Nie wiem co przyniosą kolejne miesiące, lata. Na ten moment nie zamierzam rezygnować. Dajcie mi ostatnio mnóstwo motywacji i podtrzymujecie zapał do kierowania tym fantastycznym miejscem. Ciągle pojawiają się w mojej głowie nowe pomysły. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko wygląda idealnie, zdarzają się potknięcia, obsuwy w publikowaniu relacji (na siłę jednak nie potrafię pisać, więc wolę poczekać na prawdziwą wenę i dostarczyć tekst uczciwy wobec siebie i Was), ale nikt idealny nie jest. Obiecuję dalej pracować, ćwiczyć warsztat i dostarczać Wam jak najwięcej pozytywnych emocji. Największym moim przeciwnikiem obecnie jest Czas. Pół dnia zabiera mi zwykła praca, a następnie trzeba zajmować się różnymi sprawami i, jakikolwiek głupio to zabrzmi, mieć czas dla siebie. Na szczęście udaje mi się w tej współczesnej gonitwie gospodarować dużo czasu na własne pasje. Muzyka nie jest tą jedyną, bo i lubię przeczytać dobrą lekturę, obejrzeć serial, film, oderwać się przy grze komputerowej. Ale to Ona zawsze zajmuje w moim serduchu największą połać. Bez Niej nie wyobrażam sobie życia. Dlatego nadal będę Waszym "Ojcem Podróżnikiem" po najpiękniejszej krainie, którą zwą - MUZYKA! :)


PS Jeszcze raz - gorące podziękowania dla wszystkich Podróżujących, którzy sprawili i sprawiają, że Podróże Muzyczne ciągle istnieją! 💗

PS 2 Bądźcie czujni, jeśli wszystko wypali, spodziewajcie się niespodzianki, której jeszcze u mnie nie było ;) 


Z Muzycznym Pozdrowieniem, 

Sylwester Zarębski

PM






Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.