PM przypominają: Little Green Cars

/
0 Comments




Przeprowadzając porządki w moich starych wpisach na blogu (polecam zresztą eksplorację po tych postach) przypomniałem sobie o zespole Little Green Cars, który pojawił się tutaj trzy lata temu w poście Współczesny Folk Rock Wtedy umieściłem go obok Kodaline jako dwa zespoły o dużym potencjale na sukces. Zdecydowanie lepiej kariera potoczyła się Kodaline, których mogliśmy już dwa razy podziwiać w Polsce, grają duże trasy itd. A Little Green Cars gdzieś mi umknęło. Całkowicie niezasłużenie! Pierwsza płyta "Absolute Zero" z 2013 roku nadal bardzo przyjemnie brzmi w głośnikach. Jest na niej kilka kawałków naprawdę godnych polecenia. Ta irlandzka indie-folkowa grupa zachwyciła mnie przede wszystkim swoją harmonią głosów. Te chóralne śpiewy w bardzo pozytywnych piosenkach nadal sprawiają dużo przyjemności. Przebojowe "Harper Lee", rewelacyjne "My Look Tooke Me Down To The River To Silence Me", wpadające w ucho "The John Wayne", piękne balladowe "The Kitchen Floor". Cała płyta nie jest idealna, ale uzyskiwała dość pozytywne recenzje oscylujące w granicach 7/10. 




                                            

Nie raz mówię, że nie ma w życiu przypadków. Tak samo jest teraz, gdyż kilkanaście dni temu pojawiła się druga płyta tej grupy: "Ephemera". Muszę powiedzieć, że po pierwszym przesłuchaniu przeżyłem raczej zawód. Brakowało mi zdecydowanie tej lekkości pierwszej płyty. Zespół postawił na tematy trudniejsze i smutniejsze: strach, nienawiść, żal, cierpienie i wyraźnie to czuć. Z pewnością kompozycje są dojrzalsze, bardziej wymagające. Nie jest to zła płyta, choć też raczej nie przysporzy im większej popularności. Wydaje mi się bardzo nierówna, choć są na niej piosenki, które włączyłem do playlisty: "The Garden of Death", "The Factory", "I Don't Even Know Who". Dla mnie 7/10.

Warto dać szansę temu zespołowi. Pozostaje sobie zadać pytanie czy powtórzą sukces choćby wspominanego Kodaline. Mają wszakże za sobą już małe występy na takich festiwalach jak: Coachella, Lollapalooza czy Osheaga. W tym roku właśnie trwa ich spora trasa po USA, a potem kilkanaście występów w Europie. Nadal jednak mam wrażenie, że jest za cicho o nich. W Polsce zupełnie pomijani - nie znalazłem żadnych recenzji, informacji na naszych większych portalach. A szkoda, bo mimo, iż nie jest to muzyka ze wszech miar wybitna, to jednak może się podobać. Ba, myślę, że jest nawet troszkę ambitniejsza od Kodaline. Zgodzicie się?



                                            

PM


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.