AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: LISTOPAD 2025

/
0 Comments
AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: LISTOPAD 2025


Czas wreszcie na zaproszenie Was do eksploracji ostatniej tegorocznej odsłony cyklu Aktualnie w Głośnikach! Słowem wyjaśnienia: tradycyjnie pomijam podsumowanie grudniowych premier (choć zawsze mam je na uwadze) i w styczniu od razu przeskakuję do prezentacji subiektywnego Muzycznego Podsumowania Roku. Najpierw jednak jeszcze skupiam się na tym, jakie muzyczne emocje za mną... I muszę od razu się przyznać, że ostatnie tygodnie były w odbiorze wielu premier u mnie bardzo specyficzne. Przede wszystkim okopała się w moich głośnikach Rosalía i nic już nie było takie samo, nic już nie chciało smakować. W końcu jednak skusiłem się na kęs jeszcze jednego potężnego wokalu, powracającej po zapadnięciu w ciszę Celeste. Wreszcie przy końcówce miesiąca udało się przepchnąć jeszcze do moich uszu bardzo niezwykle udane interpretacje Grzegorza Ciechowskiego w wykonaniu Kasi Lins, warte przesłuchania debiuty: solowy materiał z nutką nostalgii od weterana Wiraszki, wyczekiwane eteryczne "Przestrzenie" od Feral Atom i ujmujące "Obrazki z letargu" Karoliny Charko. A jeszcze w ostatni dzień listopada swoją debiutancką EP-ką zaskoczyła urocza i ocieplająca serduszko Fida! Plus oczywiście jeszcze do tego dodatkowe wyróżnienia, bo mimo wszystko starałem się sięgać po inne dzieła (ale wszystkich ze swojej listy do odsłuchu szczerze nie wykreśliłem), a także singlowe propozycje (także te z pierwszych dni grudnia!). Do tego jak zawsze wybrane newsy i playlista miesiąca! Sezon cyklu Aktualnie w Głośnikach 2025 zakończony! Proszę o brawa, bo nawet nie macie pojęcia, jak czasami bywało trudno dowieźć te comiesięczne podsumowania! A już najlepszym uhonorowaniem mych wysiłków będzie dla mnie sytuacja, gdy, choć na chwilę rzucicie okiem na to, co dla Was przygotowałem! Zapraszam!     


ALBUMY

 

ROSALÍA – "LUX"



Rosalía oczarowała mnie w 2019 roku festiwalowymi występami na Open'erze i Colours of Ostrava, promującymi fenomenalny i przełomowy dla niej krążek "El Mal Querer", a jej kolejny album "Motomami", choć nie był propozycją ze stricte mojego muzycznego świata, doceniałem za dbałość o szczegóły, spójną koncepcję, niesamowity wokal, kreatywność i innowacyjność w zderzaniu popowego futuryzmu, reggaetonu z wpływami zmysłowego flamenco. Z niecierpliwością wyczekiwałem jej kolejnego muzycznego kroku. I gdy w eterze wylądował pierwszy singiel "Berghain" z klipem kręconym w Polsce wprost oniemiałem! Dramaturgiczna orkiestra, klubowa intensywność, nieziemski operowy wokal, wykorzystanie niemieckiego języka, gościnne wokale Björk i Yves Tumora  – rozmach tego kawałka sprawił, że przez długi czas zbierałem szczękę z podłogi. Miałem jednak pewne obawy, czy zapowiedziany album "Lux" nie okaże się przerostem formy nad treścią. Ujawniane w wywiadach informacje przez Rosalíę, że będzie śpiewać w aż trzynastu językach, tylko je pogłębiały. Na szczęście ta wizjonerka popu nie zawiodła, a wręcz przerosła moje wszelkie oczekiwania! 

Doprawdy żałowałem, że nie nagrywałem swoich reakcji podczas pierwszego odsłuchu tego – w moim odczuciu – arcydzieła! Przy wokalnych popisach sopranu hiszpańskiej artystki, począwszy od pierwszej kompozycji "Sexo, Violencia y Llantas", fale zdumienia nieustannie przepływały przez całą moją twarz! Jej anielski i natchniony głos finezyjnie łączy się z oratoryjnym, epickim brzmieniem, które wciska w fotel i powala na kolana! Kolejne kompozycje to przejawy ambitnego i zarazem melodyjnego art-popu genialnie i poetycko zderzonego z muzyką klasyczną. Bogactwo i monumentalizm warstwy dźwiękowej (obok popu i klasycyzmu słychać tu jeszcze echa flamenco, muzyki sakralnej, hip-hopu, eksperymentalnej elektroniki itd.) oszałamia, ale nie przytłacza. Ileż tu detali i subtelności, które zostały sklejone ze sobą z niezwykłą precyzją! I to mimo angażu wielu podmiotów. Za orkiestralne tło odpowiedzialna jest Londyńska Orkiestra Symfoniczna, Rosalíę wspierają chóry Escolania de Montserrat i Orfeó Català oraz gościnne wybitne wokale, głównie damskie w wykonaniu wspomnianej już ikonicznej Björk (do której to awangardowej twórczości "Lux" zdecydowanie kieruje), portugalskiej mistrzyni fado Carminho, hiszpańskiej śpiewaczki flamenco Estrelli Morente oraz katalońskiej wokalistki jazzowej Sílvi Pérez Cruz, która swoją drogą towarzyszyła Damienowi Rice'owi podczas jego ostatniej europejskiej trasy. Całość, zmyślnie podzielona na cztery akty (wydanie fizyczne zawiera jeszcze dodatkowe trzy równie jakościowe kompozycje, które stanowią idealne dopełnienie podstawowej zawartości), uderza duchowością, która objawia się też w liryce, która eksploruje motywy kobiecego mistycyzmu, istotę świętości bóstw oraz hagiografie świętych z różnych religii, kultur, zakątków świata, by opowiedzieć o własnej drodze kobiety targanej sprzecznymi energiami: tym, co święte i tym, co świeckie, pragnieniem miłości i doświadczeniem samotności, przywiązaniem do tradycji oraz dążeniem do nowoczesności. Poszukiwanie i odkrywanie kolejnych uniwersalnych symboli, odniesień, interpretowanie ich według własnego klucza to zadanie o tyleż fascynujące, co również wymagające. Niemniej już sam ciarkogenny wokal Rosalíi, wspinający się na deski operowych scen, staje się wystarczalnym nośnikiem tych sakralnych i przyziemnych emocji o poszukiwaniu i próbie zrozumienia kobiecej świętości i różnych obliczy miłości – ten metatekstowy wymiar dźwięku po prostu się czuje bez konieczności zagłębiania się w wielojęzykową lirykę, co już samo w sobie jest godnym uznania wyczynem. Mógłbym oczywiście dalej podjąć próbę analizy i rozpływać się nad każdą kolejną wysmakowaną kompozycją, ale wobec tego maksymalizmu emocji i twórczego wirtuozostwa czuję się postacią grzesznie skromną i niekompetentną. Wybacz mi święta Rosalío, ale przyjmij w zamian ślub mej wierności i przysięgę wieczystej adoracji tego epickiego i boskiego dzieła!

"Lux" to doprawdy szczerze jedyny taki album w tym roku, który tak mnie odurzył i który to zacząłem ostentacyjnie katować! Nie, żebym narzekał na brak wspaniałych tegorocznych dzieł, ale Rosalía dotarła do takich miejsc w mym sercu i duszy, gdzie inni artyści jednak nie zdołali. Tym dziełem hiszpańska artystka wryła się bezpowrotnie w obelisk mych życiowych doświadczeń i oświetliła najciemniejsze zakamarki duszy.    




        CELESTE – "WOMAN OF FACES"

         
         
        Celeste koncertem podczas świętej pamięci festiwalu On Air w 2022 roku wprawiła mnie w osłupienie. W relacji pisałem, iż laureatka prestiżowej nagrody BBC Sound Of 2020 powaliła nas wszystkich swoim potężnym wokalem, wspaniałą charyzmą i taka bezczelną samoświadomością swojego nieprzeciętnego talentu. Porwała nas do tańca w rytmie ognistego soulu i r'n'b z elementami jazzu, ale nie zabrakło też bardziej refleksyjnych, balladowych momentów, podczas których jej niesamowity głos wprost olśniewał. Wieszczyłem jej gotowość do podbijania największych sceny, ale niestety jej kariera i prywatne życie wpadło w pewne turbulencje i w ostatnich latach słuch niemal o niej zaginął. A przecież powinna być dziś wymieniana jednym tchem obok Raye i Olivii Dean. Czy ten powrót z albumem "Woman of Faces" sprawi, że Celeste potocznie "wróci do gry"? Chciałbym wierzyć, że tak, ale ten materiał z pewnością nie jest przeznaczony dla mas, a i Celeste ma pecha, że ta premiera zbiegła się ze snopem światła zachwytów skierowanych w stronę "Lux" Rosalíi. Niemniej warto zmierzyć się z tym drugim albumem Celeste, który jest boleśnie intymny i śledzi drogę utraty miłości, tożsamości i kontroli oraz moment odnalezienia w sobie ponownie formy życiowej siły. Opowieści brytyjskiej piosenkarki są poruszające i dźgają w serce oraz zostały opakowane w bardzo filmowe aranżacje. Jej fenomenalny wokal zderza się z rozległymi pejzażami kreślonymi przez orkiestralne instrumentarium. Niektóre kompozycje ocierają się o bondowski potencjał. Nie są jednak w założeniu tak mainstreamowe i bangerowe, jak choćby "Stop This Flame" z debiutanckiego "Not Your Muse". Artystka zdecydowanie kieruje się w stronę artyzmu, ciszy, surowości, autentyzmu. Piosenki zrodzone z popiołów trudnego związku poruszają się po zakamarkach mroku i zwątpienia, ale przez te cienie wyłaniają się też przebłyski światła ("Time Will Tell", "This Is Who I Am"), czy też oczyszczającego uwolnienia, w którym gniew i bunt łączą się z energią soulu i rocka (rodzynkowe "Could Be Machine"). Ta wyrafinowana płyta zrodziła się przede wszystkim z potrzeby ujścia wstrząsających przeżyć samej Celeste, by na nowo rozpalić cichy płomień powrotu do artystycznej egzystencji, ale uważny słuchacz również zanurzy się tu w oceanie niezwykłych, wielowymiarowych emocji. Polecam to uczynić! 
         



        KASIA LINS – "OBYWATELKA K.L." 


         
        Ponadczasowy duch twórczości Grzegorza Ciechowskiego unosił się nad twórczością Kasi Lins od dłuższego czasu. Podobnie bowiem jak nieodżałowany lider Republiki, Kasia w swoich dziełach kreuje sensualne światy, w których zderzają się ze sobą sprzeczności: sacrum-profanum, zmysłowość-duchowość, życie-śmierć, miłość-nienawiść, biel-czerń. Swoją drogą pięć lat temu ta zdolna artystka została laureatką toruńskiej nagrody imienia Grzegorza Ciechowskiego, a przez jakiś czas włączała do swojego repertuaru cover utworu "Zapytaj mnie czy cię kocham" – w tym pociągu Kasi do twórczości, a zwłaszcza wrażliwej liryki Ciechowskiego po prostu nie ma przypadku. I w końcu z odwagą postanowiła zbudować wokół tej ezoterycznej relacji cały projekt i zmierzyć się z wybranymi piosenkami zmarłego artysty. Efektem jest znakomity album "Obywatelka K.L.", który właściwie wymyka się prostym klasyfikacją. Nie sposób tego dzieła określić mianem coverowego albumu, a nawet unikałbym fraz, że to hołd dla twórczości Grzegorza. Nie. Kasia filtruje jego uniwersalne i poetyckie teksty oraz unikalne melodie przez pryzmat własnej emocjonalnej wrażliwości i stylu, który w dużej mierze jest kontynuacją brzmienia z płyty "Omen". Piosenki Ciechowskiego w wykonaniu Lins za sprawą aranżacyjnego minimalizmu, momentami odarcia z patosu, stają się w odbiorze intymne, duszne, poszarzałe, ociekają pożądaniem, grzesznym i potliwym erotyzmem. Są "jej". W rozmowie z Kariną Nicińską w podcaście Próba Mikrofonu Kasia ujawniła, że Leszek Biolik z Republiki po wysłuchaniu albumu zadzwonił do niej i stwierdził, że dopiero teraz po latach, gdy usłyszał te piosenki śpiewane głosem kobiety, zdał sobie sprawę, jak głębokie spektrum wrażliwości tej przeciwnej płci płynęło w emocjach Ciechowskiego. I absolutnie takie poczucie towarzyszy przy tym zagłębianiu się w te nowe interpretacje. Zagorzali fani Republiki i Obywatela G.C. zapewne odkryją również tu Ciechowskiego na nowo, a dla wielu osób z młodszego pokolenia to też być może będzie pierwsze spotkanie z jego twórczością i zachęta, impuls do odkrywania nie tylko jego dokonań, ale także zagłębiania się w owoce polskiej muzyki z lat 80. i 90. Album "Obywatelka K.L." to po prostu ujmująca i inspirująca rozmowa dwojga artystów, którzy – choć tworzyli/tworzą w innych czasach i nie mieli z oczywistych względów szansy się spotkać – rozumieją się doskonale i autokreują swoją twórczość podobnymi symbolami i emocjami. Chciałoby się rzec, że to złote dzieło, ale wypada raczej powiedzieć: biało-czarne!  
         

        ➖ 
         

        DEBIUTY


        WIRASZKO – "TAK MŁODO SIĘ NIE SPOTKAMY" (DEBIUT SOLOWY)



        Trudno nazywać Michała Wiraszko debiutantem, bo przez ostatnie dobre dwadzieścia lat niejednym muzycznym chlebem się karmił, a najbardziej zasłynął oczywiście liderowaniu poznańskiemu zespołowi Muchy, ale niewątpliwie pociągają go nieustannie kolejne artystyczne wyzwania i w końcu po przekroczeniu życiowej czterdziestki zdobył się na nagranie solowej płyty. Brzmieniowo może nie tak odległej od jego poprzednich dzieł, bo to wciąż w przewadze bardzo gitarowy i przebojowy materiał, ale zniuansowany, chociażby o klawisze i saksofon, które ubarwiają kolejne wyśmienicie wyprodukowane aranżacje i wprowadzają springsteenowski posmak albumu-podróży. Porywające melodie potrafią zakotwiczyć się w sercu i umyśle, ale lśnią tu przede wszystkim teksty. Michał słynie z barwnego pióra i kronikarskiego stylu lądującego blisko pospolitej ulicy i liryka albumu "Tak młodo się nie spotkamy" ujmuje esencją pamiętnika pisanego z perspektywy dojrzałego faceta. Już sam znakomity tytułu jest wskazówką do rozważań, które podejmuje Michał. Słowo klucz: czas. Już pierwszy na trackliście singiel "Dwie wieże" przytłacza w pozytywnym sensie kolażami wydarzeń z przełomu tysiącleci. Bardzo mnie ujął ten kawałek, gdyż – choć o kilka lat młodszy od autora – sam pamiętam, jak siedziałem na krawędzi kanapy, oglądając transmisję z zamachu na World Trade Center, czy też rodzinne śledzenie pielgrzymek papieża Jana Pawła II w Polsce. Chwytliwy refren Jak to jest być człowiekiem / Gdy topnieje biegun i płoną dwie wieże? prowokuje do refleksji nad tamtym okresem z zupełnie innej perspektywy. Ten sentymentalizm unosi się też nad kolejnymi piosenkami, z których wyróżniają się "Zawsze tam, gdzie ja" (Za każdym razem, gdy wychodzisz wraca czas), "15.południk" (Oddasz każde niebo za tamtą melodię, tamten czas i żeby to wróciło), "Lalabaj" (Zabierz mnie znów tam, gdzie muzyka gra / A z kochanków ust snują się lalabaje) i porywające "Nie przepraszam" (Za błędy młodości nie przepraszam / Złych ludzi z przeszłości nie pozdrawiam). Ale to nie jest też tak, że dominuje w rozważaniach Wiraszki nostalgia za przeszłością i życiowymi wspomnieniami. Pojawiają się też dystopijne zagadnienia i wizje przyszłości (kłania się tu przede wszystkim utwór "Awatary": A maszyny uczą się nas / I przyjdą jak po swoje), ubolewania nad cyfryzacją międzyludzkich relacji ("To co kochasz, to co znasz": Miło się kłamie na Instagramie, tam zawsze słońce świeci) i przerażenie nad obrazem współczesnej sytuacji polityczno społecznej ("Nic osobistego": To świat, w którym połowa głoduje / A połowa leczy się z otyłości). W finale jednak te gorzkie myśli zanikają pod wpływem promieni nadziei, które wyłaniają się ze świetnej piosenki "Dni, które przed nami" (Jest piątek i nadzieja, że / Wydarzy się coś, czego się nie da zapomnieć). Ten album przedstawia trzy wymiary czasu znakomicie przefiltrowane przez dojrzałe spojrzenie na świat. No i jakże słusznie i pięknie zachęca do pielęgnowania wspomnień i celebracji bezpośrednich życiowych relacji. Świetne solowe dzieło!    

        PS Zachwyca również międzypokoleniowy dobór gości. Charakterystyczna gitarowa solówka Jana Borysewicza w kompozycji "15.południk", przewrotnie wygenerowany przez sztuczną inteligencję wokal – za jego świadomą zgodą – Lecha Janerki w "Awatarach", ekspresyjne popisy wokalne Zuty w "Dzień dobry" i niezawodny Zalewski w "To co kochasz, to co znasz".  
         



        FERAL ATOM – "PRZESTRZENIE"



        W ostatni muzyczny piątek listopada ukazała się płyta absolutnie dla mnie wyjątkowa i długo wyczekiwana – debiutancki longplay Feral Atom, "Przestrzenie"! Muzycznemu projektowi Oli Beręsewicz kibicuję niemal od samego początku. Pięć lat temu zaufałem jej wrażliwości, talentowi i kreatywności podczas premiery dopiero trzeciego singla w dyskografii, "Never Saw You Again". Dowód tego znajdziecie zresztą na blogu w postaci artykułu w ramach cyklu PM odkrywają. I od tamtej pory niezłomnie kibicuję Oli na tej muzycznej ścieżce.

        Droga do tego debiutanckiego albumu była wyboista, ale projekt Feral Atom sukcesywnie przebijał się do świadomości muzycznego undergroundu. Cieszyły mnie każde, nawet najmniejsze sukcesy – choćby wypuszczenie w świat atmosferycznej EP-ki "I Dream In Blue" (2021), świetny występ podczas Next Festa (2023) czy też wieloaspektowa współpraca z Danielem Spaleniakiem. No i wreszcie doczekaliśmy się pełnoprawnego debiutu, który emanuje właściwie wszystkim tym, czym od początku zachwycała mnie Ola.

        "Przestrzenie" to zestaw dziesięciu kompozycji zabierających nas w podróż po rozległych, klimatycznych, mrocznych i eterycznych – nomen omen – przestrzeniach. Mieszają się tu echa dream-popu, szugejzu, dark-folku, psychodelii i subtelnej elektroniki, tworząc gęsty muzyczny wymiar pochłaniający wszystkie zmysły. To album wymagający uwagi i odpowiedniej otoczki do odsłuchu (najlepiej bez pośpiechu, nocą!), ale w pełni satysfakcjonujący i zachwycający muzyczną dojrzałością oraz wyobraźnią autorki. Piękne są tu wszelkie niuanse produkcyjne, wielowymiarowe aranże, szarżujące gitarowe solówki, rozmyty wokal Oli oraz teksty przejmująco eksplorujące zakamarki duszy i skomplikowanych relacji międzyludzkich.

        Szczere gratulacje, Olu! Czuję nawet pewien pierwiastek dumy – po prostu cieszę się, gdy artyści, którym zaufałem od samego początku, rozwijają swoje skrzydła. Niech ta muza niesie się teraz w eter!
         



        KAROLINA CHARKO – "OBRAZKI Z LETARGU"



        Karolina Charko objawiła mi się w mym muzycznym wszechświecie we wrześniu za sprawą czułego singla "Hamak". Miesiąc później już trzymałem za nią kciuki podczas odwiedzanego przeze mnie niemal regularnie konkursu Maratonu Piosenki Osobistej w Świeciu (i wygrana padła łupem Karoliny!) i miałem dzięki temu okazję bezpośrednio wpuścić jej wokal i wrażliwość do własnego serca. Oba akustyczne występy w duecie ze wspierającym ją z gitarą w dłoniach życiowym partnerem i muzykiem Piotrem Lato ujęły mnie emocjonalnie i rozczulały. Oczekiwania wobec listopadowej premiery debiutanckiej płyty "Obrazki z Letargu" zostały zawieszone wysoko. I ten, jak określany w materiałach prasowych, "blue-popowy" materiał spełnił pokładane w nim nadzieje. Otrzymaliśmy kolekcję dziewięciu kompozycji, które błyszczą przemyślanymi i wypolerowanymi alt-popowymi aranżacjami (za każdą piosenkę odpowiadał inny producent, ale nad miksem czuwał sam Marcin Bors), rozpalają ognisko w sercu melancholijnymi, czułymi, napisanymi znakomitym piórem opowieściami (zwłaszcza bajeczne "Proszę chodźmy spać"!), a przede wszystkim stanowią wielowymiarowe przestrzenie dla krystalicznego wokalu Karoliny. Bardzo piękne i nastrojowe dzieło, które powinno otworzyć przed nią nowe muzyczne horyzonty! Dajcie się tej dziewczynie oczarować! 
         

         ➖ ➖ 

        EP-KI / MINIALBUMY

         

        FIDA – "UMIEM KOCHAĆ CIĘ TAK CAŁKIEM NA POWAŻNIE"



        Fida skradła spory kawałek mego serca swoim zjawiskowym i kameralnym występem podczas tegorocznego Great September. Artystka, której znakiem rozpoznawczymi są upięty dudek, srebrny Fiat Punto, wachlarze na podorędziu i czarno-biało-czerwona stylistyka, oczarowała mnie pokrzepiającymi, folkowymi piosenkami, abstrakcyjnym humorem i wokalną czułością opartą na niskich dźwiękach i charakterystycznym wibrato. Zostałem przez nią dosłownie przytulony! Z uwagą od tamtej pory śledzę jej poczynania i jestem pod wrażeniem, jak bardzo wyraziście kreuje swój artystyczny świat i idzie na przekór trendom, gdyż jej debiutancka EP-ka "Umiem kochać Cię tak całkiem na poważnie" bez większych zapowiedzi ukazała się ot w ostatnią listopadową niedzielę. I zgodnie z tytułem Fida na przestrzeni sześciu piosenek odsłania przed nami różne etapy zakochiwania się i oblicza miłości, która, choć potrafi ranić, to jednak jest w życiu pożądanym bodźcem. A wszystko to podane w formie wciągających indie-pop-folkowych melodii, a kolejne poetyckie i zarazem prostolinijne wersy wyśpiewywane są przez niesamowity, ciepły wokal Fidy, który iście otula i rozgrzewa serducho! To pierwszy, satysfakcjonujący etap w drodze do wydania pełnoprawnego debiutanckiego longplaya, na który bardzo czekam!  
         
         
         
          ➖ 
         

        WYRÓŻNIENIA


         
        Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym skrócie: 
         
        Dla pragnących songwriterskich wzruszeń i poruszających historii: LEWIS CAPALDI – "SURVIVE" (EP-KA).
         
        Dla poszukujących akustycznego ocieplenia i fanów Editors: TOM SMITH – "THERE IS NOTHING IN THE DARK THAT ISN’T THERE IN THE LIGHT". (GRUDZIEŃ)
         
        Dla zaintrygowanych połączeniem dwóch rockowych pokoleń: AEROSMITH, YUNGBLUD – "ONE MORE TIME" (EP-KA)
         
        Dla potrzebujących bezpardonowego, łobuzerskiego wyspiarskiego rocka: THE REYTONS – "ROLL THE DICE" (EP-KA, GRUDZIEŃ)
         
        Dla fanów marzycielskich wokali oraz intensywnych i nastrojowych indie gitar: SWIM SCHOOL – "SWIM SCHOOL". (DEBIUT, PAŹDZIERNIK)
         
        Dla ceniących niebanalne kompozycje i eklektyzm: SORRY – "COSPLAY". 
         
        Dla tych, którzy może nieco stracili wiarę w duet Cleopatrick po ostatnim albumie: CLEOPATRICK – "SCRAP". 
         
         
          ➖ 

        SINGLE

         

        LOR – "PŁUCA"

        W płucach oddech zachwytu! Dziewczyny przypominają, że potrafią nie tylko w pop-folkowe hity, ale przede wszystkim mają smykałkę do rozczulających ballad! 
         



        MARMOZETS – "A KISS FROM A MOTHER"

        Powrót po latach! Hałaśliwy! 
         
         


        ROBYN – "DOPAMINE"

        Robyn powraca po latach z nowym singlem "Dopamine"! Plotki o powrocie szwedzkiej piosenkarki z nowym albumem pojawiały się już w eterze od jakiegoś czasu i miały w sobie to ziarno prawdy! Póki co bez konkretnej zapowiedzi, ale ten nowy materiał z pewnością na horyzoncie. I z chęcią zobaczyłbym Robyn ponownie na żywo, bo jej występ na Open'erze w 2019 był niezwykle elektryzujący! 




        MADEON – "CAR CRASH BABY"

        Porywające!




        DAWID TYSZKOWSKI – "RAJ"

        Tyszkowski po trudnej emocjonalnie płycie "Mam szczęście" powraca z bardziej przystępną dla ucha melodią, ale wciąż wykutą z przejmujących emocji. 




        CHARLI XCX – "HOUSE" (FEAT JOHN CALE) / "CHAINS OF LOVE"

        Charli XCX po erze BRAT wkracza na pełnej w filmowy świat! Te dwa single to zapowiedź nowego albumu "Wuthering Heights", który zarazem stanowi soundtrack do nowej filmowej adaptacji Wichrowych Wzgórz w reżyserii Emerald Fennell. Album i film z premierą 13 lutego! 
         




        MAGDALENA BAY – "THIS IS THE WORLD" (THAT I MADE FOR YOU) / "NICE DAY"

        Ostatnia para singli od Magadalena Bay! Znów cudownie kreatywna! 





        HUSKIE – "NIENAWIDZISZ"

        Nowy wrażliwy głos na naszej scenie! 




        NIEVE ELLA – "ALL MY MESS"

        Ujmująco!



        WIKTORIA ZWOLIŃSKA – "NIE CHCĘ SIĘ ZAKOCHAĆ"

        Wrażliwie!




        METRO – "NIC NIE PŁONIE"

        Płomienny singiel!
         



        DARIA ZE ŚLĄSKA – "PLASTELINA"

        Gorzko, ale prawdziwie!




        KAŚKA SOCHACKA – "POKOJE"

        Co za aranż! Co za wokal! Kaśka znów zamiata w serduchu! 




        MAKS.TACHASIUK – "SOFT.SPOT"

        Rewelacja! Co za produkcja! 




        SOFIA ISELLA – "ABOVE THE NECK"

        Bezkompromisowe! Sofia będzie wielka!
         



        TOMORA – "RING THE ALARM"

        Tomora! Już oficjalnie! Tom Rowlands i Aurora we wspólnym projekcie! Wleciała pierwsza zajawka efektów ich współpracy! "RING THE ALARM"! 




        TELENOVA – "VAPOR // SLOW DANCE" 

        Po prostu piękne i marzycielskie!



        LIA SKY – "GLADS HE'S GONE"

        Szczere emocje, gitarowa pop-rockowa zadziorność!




        HOLLY HUMBERSTONE – "DIE HAPPY"

        Mrocznie, baśniowo, gotycko!




        CHEAP TOBACCO – "A CO JEŚLI?"

        Przebojowo, zadziornie!




        DEADLETTER – "TO THE BRIM"

        Zajawka twórczością Deadletter po Inside Seaside trwa!




        DAVID BYRNE – "T-SHIRT"

        Chwytliwie!



         

        MATLIDA MANN – "INVENTING"

        Urokliwie!


         
         

        FLEA – "A PLEA" 

        Flea solowo i jazzowo!




        POLA MAJ – "BĘDĘ TWOJĄ SYLVIĄ PLATH "

        Olśniewająco!




        ROMY – "LOVE WHO YOU LOVE"

        Czas oczekiwania na nowy materiał The xx nieco uśmierzony. 



        WYDARZENIA MIESIĄCA



        RELACJE KONCERTOWE


        Na blogu pojawiły się następujące relacje z koncertów i festiwali:
         
           
          OGŁOSZENIA KONCERTOWE
           
          Wybrane festiwalowe newsy:
           
          Open'er Festival: Halsey, Idles, Zara Larsson, Jade, Renee Rapp, Clipse, Sofi Tukker, Audrey Nuna.
           
          OFF Festival: Amyl and the Sniffers, Oklou, Chat Pile, Earl Sweatshirt, Current Joys i Clams Casino Black Country, New Road, Sunny Day Real Estate, HTRK, Rusowsky, Surf Gang.
           
          Tauron Nowa Muzyka: Hania Rani, Apparat, Blawan, Busy P, Dave Clarke, Efdemin, Erol Alkan, Gui Boratto, Kangding Ray, Princess Nokia.
           
          Orange Warsaw Festival: Olivia Dean, Lewis Capaldi, FKA Twigs, TV Girl.

          Łódź Summer Festival: Bastille i inni.
              
          Next Fest:
           
           



          Wybrane pozostałe ogłoszenia:

          Moby, Letnia Scena Progresji, Warszawa, 04.08.2026
           
          Of Monsters And Men, Klub Stodoła, Warszawa, 18.06.2026
           
          Foo Fighters (+ Royel Otis, Otoboke Beaver), Stadion Narodowy, Warszawa, 15.06.2026
            
          Antony Szmierek, Hybrydy, Warszawa, 12.04.2026 
            
          Men I Trust, Progresja, Warszawa, 22.06.2026
           
          Guns N' Roses, Prezero Arena Gliwice, 4.06.2026 + 6.06.2026
           
          Kings of Leon, Atlas Arena, Łódź, 17.06.2026
            
          ➖ 

          PLAYLISTA MIESIĄCA

           
           
          I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i przesłuchania mojej tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc! Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i EP-ki (maksymalnie 5 utworów z poszczególnych pozycji), a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które również są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
           
           
           

          Sylwester Zarębski
          Podróże Muzyczne 
          09.12.2025


          Polecane

          Brak komentarzy:

          Obsługiwane przez usługę Blogger.