AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: MAJ 2025

/
0 Comments
AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: MAJ 2025


Na wstępie od razu zaznaczam, że w tej kolejnej odsłonie Aktualnie w Głośnikach nie uwzględniałem premier z ostatniego piątku maja. Po pierwsze dlatego, że ten tekst publikuję wyjątkowo wcześniej ze względu na wyjazd do Barcelony na Primaverę. Po drugie – w minionym miesiącu nadrabiałem też zaległości z poprzednich miesięcy. Koniec końców i tak udało się skonstruować bogate zestawienie świetnych albumów! Bohaterami maja zostali u mnie: Blondshell, Alexandra Savior, Men I Trust, Blauka, Momma, Skunk Anansie, Low Island, Antony Szmierek, Sad Smiles, Gigi Perez, Chloe Qisha, Sunday (1994), Sarah Julia, Tash Sultana! Miks moich ulubieńców oraz świeżych muzycznych odkryć! Nie przedłużam tego wstępu – zapraszam do eksploracji tego tekstu i życzę przyjemności!


ALBUMY

 

BLONDSHELL – "IF YOU ASKED FOR A PICTURE"



Debiutancki album Sabriny Teitelbaum a ka Blondshell sprzed dwóch lat fascynował bezpośrednio uderzającym grunge'owym i alt-rockowym brzmieniem rodem z lat 90. oraz zadawał emocjonalne ciosy za sprawą autoterapeutycznej liryki. Na drugim albumie Sabrina dokonuje pewnej ewolucji swojego stylu, ale wciąż jej brzmienie pozostaje dla mnie ekscytujące. Lirycznie znów mamy do czynienia z głęboką i pełną niuansów introspekcją. Tematy krążą wokół motywów dorastania, relacji z rodziną, pierwszych miłosnych związków i refleksji nad okresem mijającej młodości. To spojrzenie (fundamentalnie gorzkie) w przeszłość ma też odzwierciedlenie w warstwie gitarowego brzmienia. Dalej Blodnshell zachwyca różnorodną paletą rocka z ostatniej dekady ubiegłego wieku, wciąż niektóre numery napędzają mroczne i brudne gitary, ale niektóre kompozycje tętnią bardziej melodyjnymi, romantycznymi, melancholijnymi teksturami dźwiękowymi. Ba, nawet pojawia się tu miejsce dla przepięknej akustycznej ballady "Two Times". Ten materiał jest po prostu bardziej przestrzenny od jej pierwszej płyty i ma liczne momenty, które sprawiają, że za każdym kolejnym odsłuchem moje serce z zachwytu podskakuje, a dusza wpada w rockową euforię. Sabrina Teitelbaum w dzieleniu się swoimi emocjami jest niebywale przekonująca i dalej zasługuje na określenie obiecującej rockowej heroski. A może właściwie już się nią stała? 

 



        ALEXANDRA SAVIOR – "BENEATH THE LILYPAD"

         
         
        Na trzeci album Alexandry Savior przyszło nam czekać 5 lat, ale było warto. Artystka nie proponuje nam rewolucji w swoim brzmieniu, a wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej zagłębia się w eterycznej i filmowej atmosferze. Kolekcja jedenastu kompozycji na "Beneath The Lilypad" zachwyca rozkosznymi orkiestralnymi instrumentacjami, jazzowym sznytem oraz tym niebiańskim wokalem Alexandry. Tu wszystko płynie w zupełnie innym wymiarze czasu. Leniwie, melancholijnie, tkliwie, sennie i marzycielsko. Trudno nawet wyróżnić poszczególne kompozycje (choć niewątpliwie single z ukrytym popowym blaskiem), bo całość jest niezwykle ze sobą spójna. Ten album staje się wręcz synonimem nastrojowej intymności. Poetyckie, klimatyczne i najbardziej dojrzałe oraz pisane na własnych warunkach dzieło Savior. Bo warto dopowiedzieć, że ten album to również istotny zapis jej zmagań z porażkami, własną psychiką, ale także docenienie odnoszonych triumfów i korzyści wynikających z odzyskanej twórczej swobody po odejściu z większej wytwórni. To słychać i czuć, że przez Savior na tym albumie przemawia większa pewność siebie względem poprzednich dzieł. 
         



        MEN I TRUST – "EQUUS CABALLUS"


         
        "Equus Caballus" to drugi album wydany przez Men I Trust w tym roku. Poprzedni "Equus Asinus" ukazał się w połowie marca i choć oferował typowe dla tego kanadyjskiego zespołu dream, indie popowe brzmienie z chillwave’ową aurą to w zderzeniu z zawartością tego drugiego materiału, okazał się zaledwie przystawką do dania głównego. By było jasne – Asinus nie był albumem złym, ale nieco za bardzo eksperymentalnym, akustycznym, folkowym i po prostu bez wyrazistych kompozycji. Dopiero na Caballus Men I Trust rozpędzają się (choć nadal w trybie slow motion) do oczekiwanej od nich hipnotyzującej dynamiki, otaczają gęstszą atmosferą i z mistrzowską precyzją rzeźbią dream-popowe klejnoty. Eteryczny i syropowy wokal Emmanuelle Proulx wlewa bez wysiłku słodycz do uszu, a mięciutki bas, subtelne gitary i szczypta mglistych syntezatorów zapewniają majestatyczny i bujny groove w takim wintydżowym stylu lat 80. Swoje miejsce na tym krążku znalazły single wypuszczane w poprzednich latach w nieco zaktualizowanych miksach: "Ring of Past", "Husk" i "Billie Toppy". Znakomite numery, które napędzają całość, ale generalnie wszystkie kompozycje również błyszczą wysmakowaną produkcją, dopracowanymi szczegółami instrumentalnymi, błogimi harmoniami, czułą tęsknotą i sielankowymi krajobrazami rodem z rąk słynnego malarza Johna Constable'a. Piękny i absolutnie relaksujący album.   
         



        BLAUKA  – "WOLTA"



        Dotychczas moje kontakty z Blauką – duetem Georginy Tarasiuk i Piotra Lewańczuka były incydentalne, ale za sprawą przepięknych singli promujących ich nowe wydawnictwo oraz pod wpływem cudnego koncertu podczas Next Festa przygotowałem dla nich osobny pokój w moim sercu. I całym materiałem na albumie "Wolta" utwierdzają mnie w słuszności dokonania tego czynu! Może nawet na końcu roku rozrośnie się on do rozmiarów luksusowego apartamentu? 
         
        Georgina i Piotr powrócili po dłuższej przerwie z kolekcją doprawdy fantastycznych, spójnych, równych jakościowo piosenek. Jak sam duet opowiada w materiałach prasowych: "To płyta śmiała i osobista – muzyczna i emocjonalna wolta w pełnym znaczeniu tego słowa. Każdy utwór opowiada osobną historię, tworząc razem spójną narrację o zmianie, utracie, skrajnościach, ale też o odnalezieniu siebie na nowo". I ten liryczny proces godzenia się z nieustanną sinusoidą nastrojów emocjonalnych szczypie za serce, a warstwa dźwiękowa oparta na rozmytych dream-indie-popowych teksturach to aksamit dla uszu. Melodie są przy tym niezwykle chwytliwe, a wokal Georginy olśniewa. Czysta muzyczna przyjemność!  
         
         
         
         

        MOMMA – "WELCOME TO MY BLUE SKY" [KWIECIEŃ]




        Ujawniona rozpiska Primavery przyprawiła mnie o delikatny zawrót głowy i bolesne decyzje (clashu LCD Soundsystem i Confidence Man organizatorom długo nie wybaczę), ale przy analizie programu pojawiły się też pewne przebłyski muzycznych odkryć.
         
        I taką perełką okazał się dla mnie kwartet Momma z Nowego Jorku. Zespół założony przez licealne przyjaciółki Ettę Friedman i Allegrę Weingarten dostarcza w swojej twórczości doprawdy ekscytujące kompozycje o grunge popowym posmaku. W kwietniu ukazał się czwarty album Mommy "Welcome to My Blue Sky", który naprawdę jest solidną alt-rockową sztuką. Od ocierających się o słoneczną przebojowość kompozycji (kapitalne "I Want You (Fever)") po nawet żałobny shoegaze ("Last Kiss"). Generalnie marzycielskie i zarazem przybrudzone gitarowe przestrzenie, szybujące refreny oraz diarystyczna liryka o perturbacjach przyjacielskiej relacji współliderek – emocjonalnie rozbrajają. Znakomity album!
         
        Fani gitarowej alternatywy zdecydowanie powinni zwrócić na ten zespół uwagę, a ja nawet jestem skłonny dla nich poświęcić koncert Idles...  
         



        SKUNK ANANSIE – "THE PAINFUL TRUTH"



        Od premiery poprzedniego albumu Skunk Anansie minęło aż dziewięć lat. Zespół oczywiście w międzyczasie był cały czas aktywny koncertowo i prezentował się nieustannie w świetnej formie scenicznej, ale twórczo utknęli chyba w takim dylemacie, w którą stronę popchnąć swoją twórczość. Czy dalej oferować sprawdzone gitarowe patenty, za które pokochali ich fani, czy może jednak wpuścić do studia powiew świeżego powietrza? Ostatecznie zaryzykowali. Producent David Sitek z TV On The Radio nakłonił ich do częściowego porzucenia swojego gitarowego dziedzictwa i wyzwolił w zespole pokłady eksperymentalnej kreatywności. Tak różnorodnego w brzmieniu materiału Skunk Anansie jeszcze nam nie prezentowali. Oczywiście tym zwrotem w kierunku bardziej współczesnego, syntetycznego brzmienia podzielą pewnie odbiorców, ale ja jestem w tej grupie, która docenia te zapędy zespołu, a niektóre – te powiedzmy bardziej kompromisowe i surowe – momenty wręcz mnie elektryzowały. Weźmy choćby na przykład otwarcie w postaci kąśliwego i zakorzenionego w punku "An Artist Is An Artist" z niemal rapującą Skin – rewelacyjny singiel. Zaskakująco pozytywnie zaskoczyło mnie również zderzenie ognistego rocka z rytmiką dub-reggae w utworze "Shoulda Been You". Poruszająco wypada powściągliwie, balladowe "Shame", w którym Skin lirycznie zagłębia się w bolesne relacje rodzinne (I got the love from my mother, the pain from my dad). Generalnie pod względem tekstów to album dość ponury, wypełniony licznymi życiowymi rozliczeniami i naznaczony przeciwnościami losu (strata wieloletniego menadżera, u dwóch członków zespołu diagnozy raka) oraz wpływem doświadczeń wynikających z rodzicielstwa. Skunk Anansie odważyli się tworzyć nawet kompozycje z dominującymi warstwami electro (kłaniają  się szczególnie utowry "This Is Not Your Life", syntezatorowe "My Greatest Moment", potężne "Animal") i śmiem stwierdzić, że nie polegli w tym wyzwaniu. Wyróżnić należy też trip-hopowe, z hipnotyzującym piano motywem i oryginalną wokalizą Skin "Lost and Found", które kończy się iskrzącą gitarową solówką. Nie sposób również nie ulec porywającej energii, pędzącego na złamanie karku singla "Cheers". W finale rozczula zaś delikatna ballada z aranżem na samo pianino "Meltdown", która daje taki upust wszystkim emocjom, które kotłują się na tym albumie. Nie twierdzę, że to album bez wad i najlepszy w dorobku Skunk Anansie, ale z pewnością to ich najbardziej śmiałe i kreatywne dzieło, które zapewniło mi kilka chwil ekstatycznych uniesień. 
         



        LOW ISLAND – "BIRD"


         
        Zespół Low Island z Oxfordu zachwycił mnie trzy lata temu  eklektycznym i emocjonalnym albumem "Life in Miniature", na którym łączył indie, synth-pop i różne odcienie elektroniki z imponującą swobodą i autentycznością. Kwartet jest przykładem zespołu, który powinien być na ustach wszystkich miłośników muzyki alternatywnej, ale niestety wciąż muszą walczyć o ten rozgłos. Czy ich nowy album "Bird" będzie tym przełomowym? Powinien. Choć mam obawy, że w zalewie premier znów gdzieś będą szerszej publiczności umykać. Mam nadzieję, że jednak się pomylę. Bo ich trzecie dzieło zasługuje na docenienie za autorską odwagę i kreatywność. Low Island eksplorują w warstwie tekstowej wpływ cyfrowego świata na ludzkie emocje, kontrastując automatyzację, izolację i kajdanki zakładane nam przez technologiczne molochy z pragnieniem wolności, bliskości i autentyczności – tworząc koncepcyjnie spójną, emocjonalnie głęboką i brzmieniowo eklektyczną płytę, która łączy elektronikę z żywym, organicznym graniem. Album, nagrany na żywo pod okiem Chrisa Taylora z Grizzly Bear, odchodzi od cyfrowej produkcji na rzecz emocjonalnego brzmienia, które łączy electro-rock, indie pop i eksperymentalne warstwy dźwiękowe. Utwory balansują między energią a melancholią, odzwierciedlając tematy utraty, zmienności i tęsknoty za bezpośrednim ludzkim kontaktem. Mimo że "Bird" opowiada o alienacji w erze cyfrowej, niesie wyzwalający przekaz o powrocie do człowieczeństwa. To doprawdy bardzo kunsztowny i przemyślany album.
         

        ➖ 
         

        DEBIUTY


        ANTONY SZMIEREK – "SERVICE STATION AT THE END OF THE UNIVERSE" (LUTY)



        Pozytywne opinie o debiutanckim albumie Antony'ego Szmiereka co prawda docierały do mnie już wcześniej, ale jakoś miałem w sobie takie przeświadczenie, po wcześniejszych krótkich kontaktach ze singlami, że jego styl nie trafia w me gusta. W końcu jednak świetna recenzja jego klubowego występu w Berlinie z pierwszej ręki od Podróżującego Kuby, a następnie ogłoszenie Antony'ego na Open'erze sprawiło, że postanowiłem dać mu szansę. No i jednak poczułem całym sobą ten vibe Szmiereka! Doprawdy ten chłopak z Manchesteru wręcz finezyjnie łączy liryczną wrażliwość i społeczną spostrzegawczość z melorecytacyjnym stylem śpiewania i klubowymi brzmieniami spod znaku nurtu house. Ta warstwa dźwiękowa wręcz wydaje się idealnie skrojona na sobotnie playlisty BBC Radio 1 i nie ma w tym zarzutu. Ten znakomicie wyprodukowany materiał ma po prostu w sobie zaskakujące ilości pokładów tego trudnego do zdefiniowania muzycznego flow. 
         



        SAD SMILES – "BUNT"


         
        Nastolatków z Tarnowa (w tym roku zdawali maturę!) tworzących rockowy zespół Sad Smiles obserwuję z uwagą już od 2022 roku i koncertowego spotkania z nimi podczas Great September. W następnych latach imponowali mi swoimi występami kolejno na OFFie w 2023 i rok później na Inside Seaside. Przy okazji relacji z tego ostatniego pisałem: "z roku na rok nastolatkowie ewidentnie krzepną scenicznie, rozwijają się instrumentalnie, pracują nad swoim wizerunkiem, a przy tym wciąż nie tracą swej zaraźliwej, młodzieńczej, rock'n'rollowej energii i szczerego entuzjazmu. Bezpretensjonalny występ z dawką solidnych gitarowych riffów, melodyjnych refrenów i szczyptą scenicznego szaleństwa. Przyszłość ciągle przed nimi". I swój artystyczny rozwój pieczętują debiutanckim albumem "Bunt", na którym udało im się przenieść tę brawurową sceniczną energię oraz niezwykłą gitarową wyobraźnię. Zaskakują na każdym kroku i nie mają zamiaru ułatwiać nam zadania w gatunkowym klasyfikowaniu ich twórczości. Po prostu ten materiał emanuje miłością do muzyki gitarowej pod każdą postacią. Przyznam też szczerze, że pewnie nie zostanę nigdy fanem wokalu Szymona Jarmuły. Na koncertach nadrabia swoją charyzmą, ale w wersji studyjnej trudno zamaskować pewną przeciętność barwy wokalu. Również warstwa liryczna nie dobija do poziomu, który określiłbym poetyckim, ale... Okej, nie każdy musi się rodzić z genami Mickiewicza, a mimo wszystko z buntowniczymi emocjami i tematami, które Sad Smiles podejmują, młode pokolenie może się śmiało utożsamiać. Powtórzę: przyszłość przed nimi.
         



        GIGI PEREZ – "AT THE BEACH, IN EVERY LIFE" (KWIECIEŃ)




        Popularny utwór "Sailor Song" docierał do moich uszów za pośrednictwem fal radiowych już jakiś czas temu i... Absolutnie byłem przekonany, że śpiewa to jakiś nieznany mi męski singer-songwriter. Shazama nie odpalałem, więc przez dłuższy czas żyłem w nieświadomości, że za tę kompozycję odpowiada Gigi Perez – 25-letnia kubańsko-amerykańska piosenkarka o głębokiej wrażliwości i obdarzona właśnie tą niespotykanie głęboką, altową tonacją wokalu. Kolekcja dwunastu kompozycji na jej debiutanckim albumie to zestaw folk-popowych, poetyckich łamaczy serc. Istotne są konteksty, bowiem ten materiał powstał po serii osobistych tragedii i sukcesów, w tym śmierci starszej siostry na początku pandemii, miłosnemu rozstaniu, viralowym sukcesie pierwszego singla "Sometimes (Backwood)", współpracy z wielką wytwórnią i późniejszym odejściu z niej. Ta sinusoida wydarzeń przełożyła się na dzieło o wyjątkowo silnym ładunku emocjonalnym. Podłoże dźwiękowe stanowią zaś masywne gitary akustyczne z okazjonalnymi klawiszami lub ozdobnikami smyczkowymi i bardzo małą ilością perkusji. Pierwsze skrzypce odgrywa tu wokal Gigi, który potrafi być intensywny oraz intymny. Zapadający w pamięć. Gorzej nieco z samymi w sobie piosenkami, które jakoś szczególnie nie zostały ze mną na dłużej. Niezrozumiała jest również dla mnie obecność w tym zestawie kawałka "Twister" z kompletnie niepotrzebnie przetwarzanym wokalem i pulsującą subtelnie elektroniką. Niemniej szczególnie sympatycy emocjonalnego folk-indie-popu powinni zaznajomić się z tą propozycją i warto obserwować dalszy rozwój kariery Gigi. Jej sceniczny potencjał będzie można zresztą sprawdzić na tegorocznym Open'erze.
         
         


        ➖ 

        EP-KI / MINIALBUMY

         

        CHLOE QISHA – "MODERN ROMANCE"



        Jeśli chodzi o moje muzyczne odkrycia, to ten rok należy do dziewczyn o imieniu Chloe. Wcześniej zachwycałem się EP-ką "Love Me Please" Chloe Slater, a teraz postawiłem trzy wykrzykniki przy nazwisku Chole Qisha za sprawą jej drugiej EP-ki "Modern Romance". W otwierającej to wydawnictwo piosence ta niedoszła terapeutka śpiewa I'll be your 21st century cool girl i faktycznie ma ona wszelkie zadatki, by stać się kolejną cool artystką szeroko pojętego alternatywnego popu. Oczywiście pełny liryczny wydźwięk przebojowego utworu "21st Century Cool Girl" zwraca naszą uwagę w inną stronę i przede wszystkim jest odzwierciedleniem intensywnej nastoletniej miłości zderzonej z okresem dojrzewania. I generalnie na przestrzeni pięciu kompozycji, pochodząca z Malezji, a dorastająca i zamieszkująca obecnie w Londynie, piosenkarka maluje emocjonalne warstwy, które są odbiciami wzlotów i upadków we współczesnej erze szalonego, cyfrowego randkowania, komplikacji w nawiązywaniu międzyludzkich relacji, nieustannego procesu dojrzewania, czy też prób odnalezienia się w burzliwie zmieniającym się świecie. Teksty podszyte pyskatością, ironią, mroczniejszą głębią są mocnym punktem i trafią na podatny grunt, ale twórczość Qishy przede wszystkim błyszczy za sprawą zaraźliwych przestrzeni dźwiękowych. Wyrafinowanie i inteligentnie łączy ona future pop z akcentami funku i disco. Jej melodie są kozacko chwytliwe. Z tego zestawu ewidentnych przebojów wyróżnia się szczególnie piosenka "Sex, Drugs & Existential Dread" – no nie sposób jej nie zapętlić i nucić dłużej refrenu. A dodatkowo Chloe znakomicie łączy w niej apokaliptyczny nastrój z prześmiewczym, dyskotekowym klimatem. Miałem poczucie przy odsłuchu, że obcuję z artystką, która doskonale wie, czego pragnie od życia, która pewnie stąpa po muzycznym gruncie i ma w zanadrzu przeboje, które za chwilę mogą radiowo i viralowo wystrzelić. Zapamiętajcie ją i obserwujcie uważnie! Chloe Qisha! 
         
         

        SUNDAY (1994) – "DEVOTION"

         
         
        Angielsko-amerykańskie trio zwróciło moją uwagę na początku roku w jakimś artykule zagranicznego portalu z prezentacją obiecujących młodych zespołów. Ujęli mnie od pierwszego odsłuchu niesamowicie nastrojowym klimatem. Ich druga EP-ka "Deviotion" to zbiór sześciu nieodparcie urokliwych dream-popowych kompozycji o retro posmaku. Piosenki są niezwykle przestrzenne, melancholijne i śmiało mogłyby stanowić ścieżkę dźwiękową do romantycznych filmów z lat 90. Paige Turner uwodzi swoim słodkim wokalem, gitary Lee Newella tworzą gęstą atmosferę, a anonimowy członek zespołu o pseudonimie "X" dokłada do tego niezwykle stonowaną grę na perkusji. Marzycielski i czarujący materiał!   
         

         

        SARAH JULIA – "ONLY MAKING IT WORSE"

         
         
        Holenderski siostrzany duet Sarah Julia zachwycił mnie w zeszłym roku debiutancką EP-ką "How Do We Go Back To Being Normal?" i wypakowanym tam songwriterskim ładunkiem głębokich emocji skrytych w niezwykle urokliwych, ujmujących, subtelnych folkowych kompozycjach wyśpiewanych niebiańskimi harmoniami. Tegoroczna druga EP-ka "Only Making It Worse" kontynuuje tamten emocjonalny narracyjny styl, a folkowe aranżacje przesiąknięte surowym smutkiem, żalem, lękiem, melancholią i ponurym obrazem młodości poruszają wrażliwe segmenty mej duszy. Na tle całości wyróżnia się szczególnie kompozycja "Used A Friend" (ironiczny utwór o egoistycznym przyjacielu), która cudownie skręca w nieco bardziej zaraźliwą, optymistyczną popową dynamikę. Chciałoby się od tego duetu więcej takich aranżacji! Mimo wszystko jednak doceniam również to rozrywające serce podłoże emocjonalne pozostałych piosenek, a dopracowane instrumentale oraz wykwintne harmonie wokalne sióstr znów unoszą serce w nieboskłon. Jest coś w tej artystycznej bliskości sióstr niezwykle ujmującego.
         
         
         
         

        TASH SULTANA – "RETURN TO THE ROOTS"


         
        Tash Sultana po dwóch latach powracają z kolejną EP-ką w swoim dorobku. Na poprzedniej "Sugar EP." swój charakterystyczny styl ciekawie popychali w kierunku bardziej popowego brzmienia, ale "Return to the Roots" to powrót do korzeni i stref bezpiecznego komfortu. W brzmieniu dominuje blues, reggae, folk i dub. Nie brakuje charakterystycznych gitarowych popisów oraz różnorodnych instrumentalnych solówek, ale Tash przede wszystkim po raz kolejny przesuwają granice jakości swojego wokalu i wrażliwości. Ujmują bardziej niż kiedykolwiek wcześniej emocjonalne teksty, na czele z przejmującą nutą "Hold On" – muzycznym hymnem i wsparciem dla żony, u której zdiagnozowano raka. Uwagę zwraca również piękna kompozycja z gościnnym udziałem Dallasa Greena (City and Colour). Zderzenie się tych dwóch silnych i wrażliwych osobowości wybrzmiewa fascynująco. Kolejne niezwykłe dzieło w dorobku Tash, potwierdzające ich wszechstronny talent oraz cofające wiernych słuchaczy do początków ich muzycznej drogi: brzmienia płynącego z głębin serca, surowego, żywego i opartego na metodzie DIY.
         
         
          ➖ 

        SINGLE

         

        WOLF ALICE – "BLOOM BABY BLOOM"

        Rozkwitająca zapowiedź albumu „The Clearing”! Premiera płyty zaplanowana jest na 29 sierpnia!
         
         


        KUBA I KUBA – "DOŚĆ"

        Przechwytliwa melodia!




        TOM ODELL – "DON'T CRY, PUT YOUR HEAD ON MY SHOULDER"

        Tom Odell zapowiada nowy album "A Wonderful Life", który ukaże się 5 września! 




        TURNSTILE – "LOOK OUT FOR ME"

        Kolejny celny cios!



        SUEDE – "DISINTEGRATE"

        Niezły singiel, który promuje promuje nadchodzącą płytę "Antidepressants" (premiera 5 września).
         



        FOLK BITCH TRIO – "CATHODE RAY"

        Zapowiedź debiutanckiego albumu "Now Would Be A Good Time", który ukaże się 25 lipca. 
         



        THE BLACK KEYS – "NO RAIN, NO FLOWERS"

        Tytułowy singiel z płyty, która ukaże się 8 sierpnia!




        NATION OF LANGUAGE – "INEPT APOLLO"

        Z każdym kolejnym utworem moja sympatia do tego zespołu się pogłębia!
         



        HAIM – "TAKE ME BACK"

        Mega pozytywny singiel!




        WET LEG – "CPR"

        Zapowiedź drugiego albumu "moisturizer", który ukaże się 11 lipca!
         



        DAWID PODSIADŁO, KAŚKA SOCHACKA – "SAMOLOTY" / "NADPRZESTRZENIE"

        Dwa tytułowe single z nadchodzącego minialbumu Dawida i Kaśki! Pierwszy jest typową radiówką, ale już już "Nadprzestrzenie" dostarczają gamę oczekiwanych od tego duetu emocji i przede wszystkim tekst, który trafił w mój czuły punkt.
         




        ROBBIE WILLIAMS – "ROCKET" (FEAT. TONY IOMMI)

        Robbie Williams zapowiada rockowy album! "Britpop" ukaże się jesienią! 




        NATALIE BERGMAN – "DANCE"

        Stylowo!




        WEDNESDAY – "ELDERBERRY WINE"

        Znakomite!
         



        PULP – "GOT TO HAVE LOVE"

        Drugi świetny singiel!




        LORDE  – "MAN OF THE YEAR"

        Lorde z ważnym manifestem tożsamości!




        ETTA MARCUS – "WOLF RIVER"

        Czarujący wokal!




        OLIVIA DEAN – "NICE TO EACH OTHER"

        Uwielbiam ją!




        BAXTER DURY – "ALLBARONE" 

        Banger! 




        SUKI WATERHOUSE – "ON THIS LOVE"

        Zmysłowo!



        ROYEL OTIS – "MOODY"

        Magnetyczny singiel!



        WYDARZENIA MIESIĄCA



        RELACJE KONCERTOWE


        Na blogu pojawiły się następujące relacje z koncertów i festiwali:
         
         
           
          OGŁOSZENIA KONCERTOWE
           
          Wybrane festiwalowe newsy:
           
          Open'er Festival: Future, Gigi Perez, Antony Szmierek, Postman and The Real Fake Band,  BigXthaPlug, Cinnamon Gum, Yana, Jan-Rapowanie, Kuban, Hubert., BSK, Igo.
           
          OFF Festival: Blik Open Stage: Ania Szlagowska, Julia Rover, Ala Zastary, IGANCY, Leo Ros, Ruskie Kotki, ania grr & paszka, Anchey Nocon, balkon. 
           
          Inside Seaside: Hermanos Gutiérrez. 
           
          Santander Letnie Brzmienia: Sugababes (Poznań). 
           
          Great September:
           

           
          Wybrane pozostałe ogłoszenia:
           
          Lorde, Atlas Arena, Łódź, 06.12.2025

          Metallica, Stadion Śląski, Chorzów, 19.05.2026
            
          Shawn Mendes, Tauron Arena Kraków, 05.08.2025
            
          Tom OdellTauron Arena Kraków, 17.11.2025
            
          White Lies, Progresja, Warszawa, 15.02.2026
           
          Annahstasia, Hydrozagadka, Warszawa, 05.11.2025
           
          Yungblud, Torwar, Warszawa, 18.10.2025
           
          ➖ 

          WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA


           
          Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym skrócie: 
           
          Dla pragnących solidnego rockowego przyłożenia: KALEO – "MIXED EMOTIONS"
           
          Dla poszukujących wyspiarskiego indie-rocka o ambitnych zamiarach: THE SHERLOCKS – "EVERYTHING MUST MAKE SENS!". 
           
          Dla fanów oszczędnych, kojących aranżacji: POLA RISE – "THE POWER OF COINCIDENCE: SILENT VERSIONS".
           
           
          I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i przesłuchania mojej tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc! Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i EP-ki (maksymalnie 5 utworów z poszczególnych pozycji), a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które również są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
           
           
           

          Sylwester Zarębski
          Podróże Muzyczne
          01.06.2025


          Polecane

          Brak komentarzy:

          Obsługiwane przez usługę Blogger.