AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: KWIECIEŃ 2024

/
0 Comments
AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: KWIECIEŃ 2024

Za nami kwiecień – jeden z moich ulubionych miesięcy, który zazwyczaj nie zawodzi pod względem muzycznych premier i nie inaczej było w tym roku! Wybitny pokaz muzycznej kreatywności Vampire Weekend, kolejny świetny i zarazem mroczniejszy album dziewczyn z Pillow Queens, fascynujące, indiustrialno-rockowe oblicze St. Vincent, The Libertines w nadzwyczajnej formie z indie-rockowymi bangerami, urzekająca sielskim folk-popowym stylem Maggie Rogers, Pearl Jam w niemalże punkowym stylu, błogie indie-gitarowe pejzaże od Oxford Drama, The Black Keys z poszerzonymi horyzontami, tłuste bity od Justice... Kontynuujemy również serię znakomitych debiutów z Wysp Brytyjskich. Tym razem zachwycił zjawiskowy album English Teacher. Na naszym polskim podwórku zaś wyczekiwany i niezwykle udany debiut zaprezentował Runforrest! I do tego jeszcze bombowa EP-ka Izzy And The Black Trees. W tej ostatniej kategorii last minute pragnąłem jeszcze wyróżnić jedno wydawnictwo pewnego projektu, który pretenduje mi obecnie do topki muzycznych odkryć roku, ale ostatecznie potrzymam Was jeszcze chwilę w tajemnicy i prezentację przerzucam na majową odsłonę Aktualnie w Głośnikach. A tymczasem nadrabiajcie i zasłuchajcie się w kwietniowych muzycznych dobrodziejstwach! Przyjemności!

ALBUMY

 

VAMPIRE WEEKEND – "ONLY GOD WAS ABOVE US"



Powrót nowojorskich weteranów indie rocka to zawsze muzyczne święto. Od lat Vampire Weekend zachwycają nas swoim pociągiem do eksperymentalnych ucieczek przy zachowaniu zręczności do tworzenia miłych dla ucha, delikatnie popowych melodii. Na swojej piątej płycie "Only God Was Above Us" Ezra Koenig, Chris Tomson i Chris Baio wznoszą się na wyżyny swoich kompozytorskich umiejętności. Każdy kolejna piosenka zaskakuje ukrytymi smaczkami i niebanalnie poprowadzonym instrumentarium. Z tekstur co chwilę wyłaniają się nieoczywiste popisy fortepianowe, zamaszyste smyczki, pociągający saksofon, przyjemne syntezatory, wirujące gitarowe solówki, wzniosłe chóralne wstawki (wspaniałe "Mary Bone"!). Wypływa z tego albumu niesamowity jazzujący feeling. Przestrzenne dźwięki w jednej chwili kołyszą, by za chwilę popaść w hałaśliwe i dynamiczne wibracje. To materiał orzeźwiający niczym lody karmelowe w upalny dzień. Ta kakofonia dźwięków, dysharmonijnych akordów, pokręconych konstrukcji nie odstrasza, a wręcz zaprasza z szeroko otwartymi ramionami do wymiaru satysfakcjonujących przygód. I jeszcze do tego niebanalna narracja Ezry z falami nostalgii za dawnym nowojorskim komfortem oraz przywoływaniem współczesnego społecznego niepokoju (mocne wersy  Fuck the world, you said it quiet oraz You don't want to win this war 'cause you don't want the peace w "Ice Cream Piano"), ale także optymizmu i nadziei na lepsze jutro. 
 
Vampire Weekend odnaleźli wyjątkowe piękno w twórczym chaosie i nieprzewidywalności. Ich awangardowe spojrzenie na alternatywny rock jest na tym albumie wielce ekscytujące. Wspaniałe dzieło! 
 



        PILLOW QUEENS – "NAME YOUR SORROW" 

         
         
        Z wielkimi nadziejami wyczekiwałem trzeciego albumu dziewczyn z Pillow Queens! I choć szczerze materiał na "Name Your Sorrow" nie porwał mnie w pierwszej chwili tak jak poprzednia kolekcja kompozycji na albumie "Leave The Light On" – który to przecież nawet stał się moim ulubionym zagranicznym albumem w 2022 roku – to doceniam odwagę dziewczyn w skierowaniu swojego brzmienia w rejony o ciemniejszej tonacji emocjonalnych barw. Właściwie, o ile poprzedni krążek mimo lirycznego ciężaru unosił mnie wokalnymi harmoniami i strzelistymi gitarowymi melodiami w przestworza niebiańskiej przyjemności, tak nowe dzieło kwartetu z Dublina wzbudza w moim serduchu szmery niepokoju i pociąga w otchłań bez dna. Mimo to dziewczyny dalej prezentują wyjątkowy talent do komponowania bardzo chwytliwych melodii, powalają masywnymi i monumentalnymi gitarowymi pejzażami, elektryzują iskrzącymi się solówkami, a Pamela Connolly i Sarah Corcoran zręcznie dzielą się między sobą porywającymi wokalami. W jednej chwili Pillow Queens potrafią wybrzmieć z rozmytymi gitarami i harmoniami wokalnymi iście marzycielsko, by za moment bez wysiłku zmienić aurę na burzliwy przypływ instrumentalnych emocji, a do tego serwują sporą dawkę smutnych, rozdzierających serce, poetyckich wersów o stracie i samotności, które potrafią celnie uderzyć w pierś. "Name Your Sorrow" to niewątpliwie kolejny duży krok w rozwoju tej irlandzkiej formacji. To album spójny, pieczołowicie wyprodukowany, stworzony z wyczuwalną pasją, o potężnym i surowym gitarowym brzmieniu, z piękną liryką poszukującą ukojenia w smutku – po prostu niezwykle wciągający w wir szczerych emocji. Warto!
         



        ST. VINCENT – "ALL BORN SCREAMING"


         
        St. Vincent to niekwestionowana zmiennokształtna królowa gitarowej alternatywy! W ostatnich latach ekscytowała nas choćby neonowym, electro-popowym brzmieniem na "Masseducation", czy też urzekła flirtem z retro nostalgią lat 70. na poprzednim albumie "Daddy's Home". Na swoim siódmym, samodzielnie wyprodukowanym krążku "All Born Screaming" Annie Clark znów skręca w odmienny muzyczny krajobraz, przemierzając gęstą i mroczną mgłę surowych, industrialno-rockowych dźwięków. Już od początkowego, nastrojowego "Hell Is Near" z tego albumu w naszą stronę skierowane są macki, które rzucają nas w wir apokaliptycznych, wypełnionych grozą emocji. Lirycznie w dużym uproszczeniu elementarne pojęcia życia, miłości, pragnienia i śmierci Annie zderza z czasami wyimaginowanego społecznego upadku i wojny ostatecznej. Ponurą atmosferę podbijają ciężkie gitary oraz pulsujące złowieszczą energią bębny. Skojarzenia z twórczością Nine Ich Nails (ten kinowa ciemność w "Reckless") jak najbardziej na miejscu, ale oczywiście St. Vincent tak łatwo się nie daje się szufladkować. Często na tym albumie skręca w nieoczywiste rejony. O ile jeszcze "Broken Men" z tłukącym perkusję Dave'em Grohlem wybrzmiewa niczym natychmiastowy, zadziorny, post-grunge'owy klasyk, o tyle na przykład w "Big Time Nothing" Clark zaskakuje zręcznym wpleceniem w cały materiał disco-funkowego vibe'u. Z highlightów warto wyróżnić jeszcze ociekający zmysłową cielesnością i pop-rockowym sznytem utwór "Flea" (tu też za bębnami Grohl), iście bondowską balladę "Violent Times" (bliskie skojarzenia z "The World Is Not Enough" Garbage), optymistyczne z naleciałościami przewiewnego reggae i figlarną solówką "So Many Planets", czy też tytułowe, niemal siedmiominutowe, sekwencyjne, z ciekawymi zwrotami akcji "All Born Screaming" z gościnnym wsparciem Cate Le Bon. Stroną liryczną intryguje zwiewne "Sweetest Fruit", w którym to Annie z poetycką nonszalancją nawiązuje do tragicznej śmierci artystki i producentki muzycznej SOPHIE, która podczas pobytu w Grecji w 2021 roku upadła i zginęła, wspinając się dla lepszego widoku księżyca... Tak jak Annie płonie na okładce płyty, tak jej nowe kompozycje wzniecają żar zachwytu w sercu! St. Vincent tym albumem utwierdza w przekonaniu, że jest jedną z najlepszych współczesnych autorek tekstów oraz mistrzynią alternatywnego kamuflażu. A w tym mrocznym, bezpośrednim, płomiennym, industrialnym obliczu bardzo jej do twarzy!
         
         


        THE LIBERTINES – "ALL QUIET ON THE EASTERN ESPLANDE"


         
        Historia The Libertines jest skomplikowana, pełna wzlotów i upadków, a wręcz nieomal ich kariera nie zakończyłaby się przedwcześnie przez problemy z narkotykowym nałogiem Pete'a Doherty'ego, ale koniec końców jesteśmy w momencie, w którym mijają 22 lata od premiery ich debiutanckiego krążka "Up The Bracket", a panowie zaskakują ostatnio nie tylko sceniczną formą, ale także udało im się zebrać ponownie w studiu i nagrać album, który poziomem nie odstaje od ich pierwszych dwóch kultowych indie rockowych dzieł. Ba, na "All Quiet On The Easter Esplande" niebywale zręcznie łączą muzyczną dojrzałość z młodzieńczym zapałem. To materiał naszpikowany indie przebojami ("I Have A Friend", "Run Run Run", "Oh Shit", "Be Young"), których melodie i refreny absolutnie chwytają za uszy, ostre i płomieniste linie gitarowe wręcz pragną wyrwać się ze studyjnych więzi i przypuścić sceniczny szturm, a z polotem przenikające się wokale Petera Doherty'ego i Carla Barata zapraszają do świata burzliwych i poetyckich pejzaży lirycznych, obrazujących współczesne konteksty społeczno-polityczne. Z drugiej strony zaś wspomniana dojrzałość artystyczna przejawia się w zachwycającym i urokliwym wykorzystaniu chórków oraz sekcji smyczków przy bardziej balladowych (acz nie zawsze tracących gitarowego zadzioru) kompozycyjnych formach ("Mustang" "Marry Old England", "Man With The Melody", "Night of Hunter", "Shiver"). Zaskakuje nieco jazzowy, ciasnoklubowy wydźwięk "Baron's Clow". Za serce zaś chwyta finałowa kompozycja "Songs They Never Play On The Radio", która pozostawia nas z przeświadczeniem, że The Libertines są bandem na dobre i złe, ze wciąż przenikliwym spojrzeniem na świat i obdarzeni smykałką do tworzenia zarówno bezpretensjonalnych indie bangerów jak i urokliwych melancholijnych piosenek. Powrót w doskonałej formie!   
         



        MAGGIE ROGERS – "DON'T FORGET ME"



        Na swoim trzecim albumie Magie Rogers ukazuje nam swoje nieco inne, bardziej naturalne, intymne, subtelne oblicze. Materiał nagrany w zaledwie pięć dni wolny jest od zbędnych produkcyjnych filtrów, co tylko wzmacnia poczucie, że obcujemy z bardzo szczerymi kompozycjami, które wypłynęły proste z głębi serca Maggie. "Don't Forget Me" to typowy album drogi. Folk-popowe tekstury dźwiękowe z centralnym wykorzystaniem gitary akustycznej i fortepianu przywołują sielskie amerykańskie krajobrazy, a warstwa liryczna jest podróżą przez blaski i cienie romantycznych przeżyć. To naprawdę niezwykle ujmujący album.
         


         

        OXFORD DRAMA – "THE WORLD IS LOUDER"


         
        Wrocławską formacja Gosi Dryjańskiej i Marcina Mrówki słusznie stawia w tytule najnowszej płyty tezę, że świat stał głośny, ale oni sami postanowili pozostać w strefie błogiego muzycznego komfortu i zachwycać melodyjnymi, gitarowymi, alt-indie-popowymi kompozycjami. Poniekąd kolejnymi pastelowymi pejzażami Oxford Drama rozkładają przed nami plażowy leżaczek, podają do dłoni przeciwsłoneczne okulary, zachęcają do relaksu i odpoczynku od globalnego przebodźcowania. Oczywiście momentami delikatnie próbują kierować swoją zgrabną, ciepłą gitarową stylistykę w inne rejony (wyróżnia się punkowa zadziorność w "More and More"), ale generalnie pozostajemy w nurcie bardzo rozmarzonych, przestrzennych, precyzyjnych tekstur dźwiękowych. Słuchanie tego albumu sprawia absolutną przyjemność i poczucie, że wciąż obcujemy z zespołem o zagranicznym potencjale. 
         

         
         

        PEARL JAM – "DARK MATTER"


         
        Pearl Jam już swoim debiutem "Ten" sprzed trzech dekad wspięli się na olimpijski szczyt rockowego nurtu i przez te wszystkie lata ani myśleli z niego schodzić. Nowym albumem "Dark Matter" wręcz uderzają pięścią w stół i krzyczą: żadna emerytura nam w planach, wciąż jesteśmy dziarscy, wciąż potrafimy rockowo przyłoić! I mają rację! Wykrzesać niemal młodzieńczą, agresywną, punkową energię pomógł im nie kto inny, jak Andrew Watt – specjalista od wskrzeszania formy muzycznych legend. I na tym krążku słychać jego wpływ i taką drobiazgową produkcję. Koniec końców przekłada się to na zestaw naprawdę rzetelnie skonstruowanych rockowych petard, w których swoim charakterystycznym wokalem popisuje się Eddie Vedder, gitarowe solówki wzbudzają ekscytację, a bębny młócą aż miło. Brakuje tylko tu bardziej chwytliwych melodii, które zostałyby ze mną na dłużej. Ale na żywo ten materiał powinien demolować.
         



        THE BLACK KEYS – "OHIO PLAYERS"


         
        The Black Keys tym albumem zdają się chcieć być znów "cool" i ponownie dotrzeć do grona bardziej mainstreamowych odbiorców gitarowej muzy. A może po prostu tylko postanowili się dobrze zabawić, rozszerzając przy tym horyzonty przy wsparciu Becka i Noela Gallaghera? Tak czy owak, w kilku momentach nieco przeszarżowali z pomysłami (wstawki rapowe w "Candy And Her Firends" i "Paper Crown" nijakie), ale są tu też momenty nieco bardziej natchnione gitarowym polotem i formą sprzed lat ("This is Nowhere", "Beautiful People (Stay High)", "Live Till I Die", "Fever Tree", "Only Love Matters"). Zachwyca również soulowy cover "I Forgot To Be Your Lover" Williama Bella.  Ostatecznie uważam czas spędzony z tym albumem za bardzo przyjemny, ale daleko mi było do ekscytacji – nie da się ukryć, że wagon gitarowej chwały duetowi z Ohio nieco odjechał z peronu.
         
         

         

        JUSTICE – "HYPERDRAMA"



        Pierwsza połowa nowego albumu Justice swoimi tłustymi bitami i potężnym brzmieniem aż wykręca kiszki w środku żołądka! Dalej francuski duet nieco zwalnia, kombinuje, poszukuje i całość traci pierwotny impet, ale koniec końców to bardzo soczysty krążek, którego odsłuch przybliża mnie do zakupu biletu na ich grudniowy koncert w Berlinie. 
         
        PS Ucieczki w psychodelię z Tame Impala Najlepsze to najlepsze momenty "Hyperdrama"! 
         
         
        ➖ 
         

        DEBIUTY


        ENGLISH TEACHER – "THIS COULD BE TEXAS"



        Nazwa English Teacher od bardzo dawna często przemykała mi podczas przeglądania wyspiarskich portali muzycznych, ale długo z niepojętych przyczyn uciekałem od sprawdzenia ich twórczości. W końcu jednak trzy miesiące temu uległem pozytywnym opiniom krytyków i wpuściłem do swoich głośników kompozycję "Albert Road". Zachwyciła ona na tyle pięknym rozkwitem emocjonalnej, wokalnej i instrumentalnej ekspresji, iż wpisałem album "This Could Be Texas" na szczyt wyczekiwanych debiutów. Nie myliłem się, a wręcz lektura premierowego albumu kwartetu z Leeds okazała się bardziej fascynująca niż przypuszczałem.
         
        Słowo klucz tego materiału to błyskotliwość. Objawia ona się na wielu płaszczyznach, choćby w ponadprzeciętnym pisarskim talencie charyzmatycznej frontmanki Lilly Fontaine. W swoim nieco abstrakcyjnym liryzmie z nutką żartobliwości artystka intrygująco porusza egzystencjalne tematy, przywołuje społeczny niepokój, ale też intymnie zagłębia się w poszukiwania własnej tożsamości. Bije z jej tekstów życiowy uniwersalizm, z którym można łatwo się utożsamić. A ponadto swoje przemyślenia "sprzedaje" subtelnym, pięknym wokalem, który momentami popada nieco w hipnotyczną melorecytację. Jej głos niebanalnie zostaje otoczony przez wspólną grę gitarzysty Lewisa Whitinga, basisty Nicholasa Edena i perkusisty Douglasa Frosta. Tworzą oni niezwykle przemyślane i zaskakujące co krok melodie. Ich kilkuletnia znajomość przerodziła się w wyczuwalną głęboką muzyczną chemię, która to zaś przekłada się na współpracę wypełnioną inspirującym polotem i popychaniem samych siebie do ucieczek poza utarte schematy. To jest gitarowy artyzm, w którym mieszają się wpływy postpunkowe o dość niecodziennej ciepłej aurze, indie folku, art-rocka, domieszki elektroniki, fortepianowych ballad... Właściwie trudno klasyfikować te eksperymentalne kombinacje dźwiękowe. Twórczość English Teacher ma w sobie jakiś posmak oryginalności i romantyzmu, nawet jeśli nie sposób uciec od porównań z Black Country, New Road. Jestem jednak przekonany, że to grupa, która wytycza właśnie własną charakterystyczną ścieżkę i ma jeszcze przy tym w sobie zasoby nieograniczonego potencjału na przyszłość, by rozbudować ją w autostradę do pierwszej ligi alternatywy! Ale już na obecną chwilę zostałem w pełni urzeczony ich debiutem. No, może tylko młodzi Brytyjczycy potykają w utworze "The Best Tears of Your Life", w którym kompletnie niepotrzebnie wykorzystali autotune, ale ten jeden kawałek na szczęście nie zrujnował mi głębokiej satysfakcji z całego odsłuchu tego z j a w i s k o w e g o dzieła.            
         



        RUNFORREST – "RYTUAŁ"



        Warto rozkoszować się "Rytuałem" – długo wyczekiwanym, pełnoprawnym debiutem Grzegorza Wardęgi, który ukrywa się pod jakże dobrze znanym artystycznym pseudonimem Runforrest. Tego zdolnego krakowskiego artystę obserwuję już od wielu lat i mocno kibicuję jego karierze. Początkowo zachwycał nastrojowymi, folkowymi klimatami singer-songwriterskimi, ale z czasem jego twórczość we współpracy z Kopim (a także pod wpływem udziału w projekcie Ars Latrans Orchestra) ewoluowała w stronę elektronicznych uniesień. I tak oto na swoim debiutanckim dziele prezentuje szeroki wachlarz odcieni i blasków niezwykle smacznych i wysublimowanych elektronicznych dźwięków. Przy tym jednak nie zapomina o genezie swojej twórczości i nad całością unosi się duch ludowych pieśni. Bardzo zacnie te wszystkie muzyczne nurty są ze sobą splecione, a do tego jeszcze zachwyt wzbudza nietuzinkowy wokal Runforresta oraz jego bardzo emocjonalne, poetyckie teksty. Dajcie się ponieść temu muzycznemu rytuałowi i przeżyjcie niezwykle spirytualistyczno-taneczną przygodę!
         

        ➖ 

        EP-KI / MINIALBUMY

         

        IZZY AND THE BLACK TREES – "GO ON, TEST THE SYSTEM"



        Ta skromna EP-ka złożona z czterech utworów może śmiało stanowić na lata wizytówkę poznańskiego zespołu Izzy And The Black Tress – niewątpliwie obecnie jednej z najlepszych polskich postpunkowych i rockowych formacji o międzynarodowym potencjale. Na przestrzeni niemal szesnastu minut band z charyzmatyczną Izą Rekowską na wokalu z finezją gra kąśliwie, hałaśliwie, zmysłowo, punkowo. Po prostu czadowo! Przy tym nie brakuje też interesujących eksperymentów, choćby z wprowadzeniem saksofonu do dosłownie odlotowego "F-16". A nawet gdy zwalniają tempo w "Dive Of A Broken Heart" to dalej brzmią nader konkretnie i wyraziście. Wokal Izy wpadający w melorecytacje wypada zaś zjawiskowo. Tak trzymać! 
         
         
          ➖ 

        SINGLE

         

        LONDON GRAMMAR – "HOUSE"

        Atmosferyczny nowy singiel "House" London Grammar zapowiada album "The Greatest Love"! Premiera 13 września! Czekam na trasę! Tym razem musi się udać!
         
         


        SUKI WATERHOUSE – "MY FUN"

        Adekwatny tytuł do zawartości!




        SONBIRD – "W INNYM CZASIE"

        Brakowało Was chłopaki!



        FONTAINES D.C. – "STARBUSTER"

        Fontaines D.C.! Nowy album "Romance" ukaże 23 sierpnia!



        PATRICK THE PAN – "O BZDURACH, TATUAŻACH I MIŁOŚCI"

        Przytulająca kompozycja od Patrick the Pan! Piękna aranżacja! 
         



        TERRIFIC SUNDAY– "WZLOTY BEZ UPADKÓW"

        Fenomenalna, nastrojowa, łamiąca serducho ballada od Terrific Sunday! Ależ Piotr niesie ten emocjonalny kawałek zjawiskowym wokalem, a i instrumentalnie to miód dla uszu! I nie ma w tym kokieterii! Zapowiada się na to, że ich trzeci album będzie pięknym otwarciem nowego rozdziału w historii zespołu!




        NILÜFER YANYA – "LIKE I SAY (I RUNAWAY)"

        Niezwykle ceniona przeze mnie Nilüfer Yanya zaprezentowała nowy singiel "Like I Say (I runaway)" pod szyldem Ninja Tune! O nowym albumie zero konkretów, ale to zapewne tylko kwestia czasu.




        PRZEBIŚNIEGI – "POD CZERWONYM NIEBEM"

        Premierowo usłyszany kawałek na Next Fest sympatycznego tria Przebiśniegi! Śledźcie ich uważnie!




        LIVKA, IGOR HERBUT – "LIST"

        Tę cudną kompozycję również miałem okazję usłyszeć przedpremierowo na Next Feście i warto ją przytulić w domowych warunkach.




        KAŚKA SOCHACKA – "SZUM"

        Niezmiennie szum cudnych dźwięków!
         



        EDEN RAIN – "GREAT NOTHING"

        Może naiwnie, ale wierzę, że talent tej dziewczyny kiedyś eksploduje.




        BIAŁY FALOCHRON – "TRUJĄCE KWIATY"

        Baaaardzo dobre, zimnofalowe!




        OSKA – "APRIL MAY JULY"

        Subtelnie! Pięknie!




        SYLVIE KREUSCH – "COMIC TRIP"

        Chórki dziecięce robią robotę!
         



        YANA CUOTO, SONIA PISZE PIOSENKI – "WIND PHONE"

        Drogie panie, może tak cały album?




        SANDRA REIZER  – "SZUM" 

        Co za wokal! Sandra Reizer to jedno z moich największych tegorocznych odkryć muzycznych!




        GLASS ANIMALS – "CREATURES IN HEAVEN"

        Nowy album "I Love You So F***ing Much" 19 lipca!




        DARIA ZE ŚLĄSKA – "MAINSTREAM"

        17 maja zapowiada się na dobry dzień dla muzyki światowej i krajowej! Tego dnia premiery trzeciego albumu Billie Eilish "Hit Me Hard And Soft" oraz drugiego krążka Darii ze Śląska "Na południu bez zmian"!




        SIA – "INCREDIBLE" (FEAT. LABRINTH)

        Epicko!




        TAJGA – "KONIEC SIERPNIA"

        Serce wypełnia się przyjemnością przy takich kompozycjach.



         

        ALFIE TEMPLEMAN – "HELLO LONELY"

        Przebojowo!




        WYDARZENIA MIESIĄCA



        RELACJE KONCERTOWE


        Na blogu pojawiły się relacje z koncertów:
        PS Sporo zaległości do nadrobienia, bo za mną przygody na Next Fest, koncertowy weekend w Warszawie z Declanem McKenną, Kid Kapichi, PVRIS oraz początek majówki z Lor i Dawidem Tyszkowskim... Postaram się w najbliższym miesiącu większość relacji spisać! A tymczasem zachęcam do uważnego śledzenia mojego profilu na Instagramie, gdzie regularnie pojawiają się wrażenia na "na gorąco".
           
          OGŁOSZENIA KONCERTOWE
           
          Wybrane festiwalowe newsy:
           
          Open'er Festival: Oki, Zalewski,  Kwiat Jabłoni, PG$, PRO8L3M, Margaret, Sobel, Otsochodzi, Kukon, Łona x Konieczny x Krupa, Skalpel, Zamilska.
           
          OFF Festival: Baxter Dury, English Teacher, Dłonie, jan bąk i bogdan sekalski, Mateusz Tomczak, asl33p i Hoshii
           
          Inside Seaside: The Last Dinner Party!
           
          Orange Warsaw Festival: Yaet i The Prodigy headlinerami festiwalowego piątku. 

          Łódź Summer Festival: Placebo, Milky Chance, Zalewski i inni...
           
          Great September z drugim ogłoszeniem:
           


           
          Wybrane pozostałe ogłoszenia:

          Billie Eilish, Tauron Arena Kraków, 03-04.06.2025
            
          Tommy Lefroy, Klub Hybrydy, Warszawa, 27.09.2024

          Roeyl Otis, Klub Hybrydy, Warszawa, 07.11.2024
            
          Los Bitchos, Niebo, Warszawa, 23.11.2024
            
          Des Rocs, Zaścianek, Kraków, 10.10.2024 / Hydrozagadka, Warszawa, 11.10.2024
           
          Glass Animals + The Big Moon, EXPO XXI, Warszawa, 19.10.2024
          ➖ 

          WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA


           
          Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym skrócie: 
           
          Dla pragnących zgrabnych pop-folkowych kompozycji i prostych miłosnych piosenek: TAYLOR SWIFT – "THE TORTURED POETS DEPARTMENT: THE ANATHOLOGY".
           
          Dla poszukujących zwięzłej, energetycznej dawki muzy: GIRL IN RED – "I'M DOING IT AGAIN BABY!".  
           

           
          I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i przesłuchania mojej tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc! Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i EP-ki (maksymalnie 5 utworów z poszczególnych pozycji), a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które również są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
           
           
           

          Sylwester Zarębski
          Podróże Muzyczne
          03.05.2024


          Polecane

          Brak komentarzy:

          Obsługiwane przez usługę Blogger.