Muzyczne Podsumowanie Roku 2019!

/
0 Comments
Muzyczne Podsumowanie Roku 2019!


Muzyczne Podsumowanie Roku 2019!

 

Wstęp, czyli refleksje Ojca Podróżnika



Czas na tradycyjne, subiektywne podsumowanie roku 2019! Za mną dwanaście miesięcy praktycznie nieustannego podróżowania na koncerty, zasłuchiwania się w piątkowe premiery oraz odkrywania nowych, utalentowanych perełek. I w takim momencie oczywiście trzeba na początku odpowiedzieć na pytanie, czy zaliczam ubiegły rok do udanych?

Jeśli chodzi o wszystkie Podróże i muzyczne premiery - tu nie ma na co narzekać. To był udany rok, o czym zaraz będę Was przekonywał. Mam natomiast pewne wątpliwości wobec swojej działalności jako blogera. Wciąż czuję, że za mało wkładam sił w ten projekt, że płyniemy jeszcze rzeką i wciąż nie potrafimy dotrzeć do morza. Staram się jednak, by tak żegluga przebiegała sprawnie. Nie jest jednak łatwo. Nie chcę się specjalnie zasłaniać wymówkami, że to nie czasy pisanych blogów, że muzyka nie jest tak absorbująca, jak inne dziedziny kultury, że zasięgi na social mediach są bezlitośnie obcinane, że branża muzyczna jest niewdzięczna, że... Lecz nie da się ukryć, że z tym wszystkim oczywiście się mierzę. Nie ukrywam, że może jednak tego, czego najbardziej mi brakuje, to większej regularności, konsekwencji, spójnej wizji i przede wszystkim czasu. A do tego dochodzi lenistwo, wynikające jednakże też ze zmęczenia, bo czasami po ośmiu godzinach pracy przed komputerem (acz też bywa, że fizycznej) trudno jest mi znaleźć dodatkowe siły na dłubanie przy postach. Tu jednak od razu muszę zaznaczyć, że nie tworzę w tym miejscu dla określonych profitów. Choćbym rzucił wszystko wokół i skupił całe wysiłki na blogowaniu, to nie dałoby się z tego wyżyć. Tak po prostu. Co więcej, potrafię dokładać do tej zabawy, choćby od czasu do czasu promując większe relacje koncertowe na Facebooku, tak by one do Was dotarły (ale to też jest ślepa uliczka, bo im więcej promocji, tym zasięgi przy zwykłych potrafią wtedy "magicznie" uciekać... Jak żyć?). Błażej Król w wywiadach często podkreśla: "muzyki jest na świecie za dużo". Z tym też się zmagam. W ostatnich latach moje muzyczne horyzonty poszerzyły się znacznie, ale jestem blisko już chyba punktu krytycznego. Cieszę się z podsyłanych do mnie propozycji, jestem na bieżąco z listą premier, wsłuchuję się w głosy mądrzejszych ode mnie osób w branży, ale no nie da się po prostu w pojedynkę odsłuchać wszystkich premier, wszystkim się zachwycać, nie wspominając już o "agresywnej" promocji wszystkich utalentowanych artystów, którzy się pojawiają jak grzyby po deszczu (co oczywiście cieszy, bo nieustannie ta młoda krew jest bardzo potrzebna w muzyce, czego przykłady w tym roku mieliśmy dobitne). Traktuję swoją rolę jako katalizatora przepływu tej muzy, choć chciałoby się jednak więcej tego czasu na odsłuchy i wszystkie inne działania z tym związane. Tego nie widać, ale tej zakulisowej pracy jest naprawdę sporo. No i trochę nam się zrobiło pesymistycznie i posępnie. No mam chyba to do siebie, że krytycznie oceniam swoje działania i narzekam, ale jednak przecież wciąż siedzę od kilku godzin przed monitorem, piszę dla Was te słowa i układam rankingi z najlepszą muzą ubiegłego roku. Dlaczego?  

Blogowanie wciąż potrafi mnie zaskakiwać i dostarczać sporo satysfakcji. Dodatkowo wciąż czuję zachodzący progres, nawet jeśli jest to powolny proces. Licznik polubień na Facebook'u (zbliżamy się do magicznego tysiąca!) nieustannie idzie w górę, co oznacza, że jednak wciąż są osoby, które ufają moim muzycznym wyborom. To naprawdę niezwykłe, biorąc pod uwagę, że jednego dnia potrafię Wam zaproponować ostrą kompozycję rockową, folkowe brzmienia oraz wyszukać coś kompletnie nieznanego. Część osób pewnie jest tu też dla dostarczanych informacji o ogłoszeniach klubowych i festiwalowych. Nie ukrywam, że uwielbiam je śledzić i jeśli tylko coś uznam za niezwykle interesujące, to oczywiście Wam podsyłam, ale nie jest też tak, że mój główny cel to informowanie o wszystkim co się dzieje wokół. Bo tu kolejny raz: tego wszystkiego jest za dużo. Fajnie więc, że jesteście, że ufacie moim wyborom, że komentujecie, że lajkujecie, że jako społeczność się rozwijamy, że mam dla kogo tworzyć.

Jest wśród Was też grupa osób, których mogę określić już przyjaciółmi. I to już jest sytuacja, o której nawet nie marzyłem. Nie wiem, czy na to zasłużyłem, ale to naprawdę niesamowite uczucie mieć w Was takie wsparcie. A już fakt, że w jakimś stopniu przyczyniłem się do powstania Waszych więzów przyjaźni z innymi osobami i łączę Podróżujących z różnych części kraju... Tu już naprawdę brakuje mi słów! Gardło ściska tak jak wtedy, gdy w kwietniu otrzymałem od Was tajemniczą paczkę z najlepszym prezentem i najlepszymi życzeniami urodzinowymi ever! Dla takich chwil właśnie warto było tworzyć to miejsce! I za to oraz za każde koncertowe spotkanie w ubiegłym roku, za każdą przybitą piątkę, muzyczną dyskusję, wspólną zabawę pod sceną, za wszystkie bifory, aftery, wypite piwka, jagery - za to jestem Wam ogromnie wdzięczny. Bez Was ten muzyczny statek już dawno trafiłby na swoją lodową górę.

Cieszę się również, że Podróże Muzyczne są coraz bardziej rozpoznawalne w polskim środowisku muzycznym. Dziękuję szczególnie polskim artystom za wszystkie spotkania na i po koncertach! Wy też potrafiliście mnie miło zaskakiwać! Szczególnie dziewczyny z Lor, które zamieściły mnie w podziękowaniach na debiutanckiej płycie! Totalnie kosmiczna sytuacja, przy której zaszkliły mi się oczy! Król, który przy spotkaniu mówi: "ej, ja Ciebie znam, robisz świetną robotę" - no odjęło mi mowę. Hania Rani, która ciepłym przytulasem wita mnie przy kolejnym spotkaniu po wyjątkowym koncercie w Toruniu! Przesympatycznie spotkania z Kasią i Jackiem z Kwiata Jabłoni! Przybite piątki z chłopakami z Sonbird, z którymi widziałem się na Open'erze (Dawid Mędrzak, który odszukuje mnie w tłumie i mówi "miałem nadzieję Ciebie spotkać" - no wow) i w Toruniu, a którzy to też bacznie obserwują me działania. Ten uśmiech Julii Pietruchy, gdy pisała i życzyła Wesołych Świąt dla naszej społeczności. Dłuższe bądź krótsze, ale jakże przemiłe spotkania z Grzesiem Wardęgą (runforrest), Moriah Woods, Tobiaszem Bilińskim (Perfect Son), Misią Furtak, Sorry Boys, duetem Ziela, Coals, chłopakami z Niemocy, Darią Zawiałow, Krzysiem Zalewskim.... Ojeju, nazbierało się tych momentów! Jeśli kogoś pominąłem, to proszę o wybaczenie! Fajnie jest Was wszystkich wspierać, obserwować, słuchać Waszej pięknej muzy na albumach i koncertach! Jak tu nie kochać naszej polskiej sceny muzycznej! 

Głupotą byłoby zrezygnować z przygody, która dostarcza tylu niezwykłych momentów. Mimo iż bywa naprawdę ciężko, są chwile zwątpienia, wyczerpania, brakuje czasu, twórczej weny, to jednak ilość otrzymywanego dobra rekompensuje mi wszystko. To projekt, który istnieje z pasji i dla hobbystycznego spełnienia. Przyjdzie kiedyś moment, że odłożę kapitańską czapkę na hak, ale pomimo wielu moich narzekań, nie obawiajcie się! To jeszcze nie ten moment! Pewne kompromisy w życiu muszę utrzymać i na pewno nie będę w stanie zrealizować wszystkich pomysłów, ale nie zamierzam pozostawiać tej muzycznej łajby bez kapitana! Ahoj! Rok 2020 przed nami! Zanim jednak wypłyniemy na szerokie wody przyszłości, to czas w końcu przedstawić Wam to po co tu jesteście, czyli muzyczne podsumowanie roku 2019!

I zanim przejdziemy dalej, to kilka słów wyjaśnień, gdyż mając na uwadze okoliczności ubiegłego roku, poczyniłem wyjątkowe zmiany w rankingach. Niewielkie, ale jednak. Tym razem przyznaję wyróżnienie "Album Roku" dla jednego wydawnictwa poza wszelkimi podziałami. I pewnie już domyślacie się... Ale o tym za chwilę. Do tej pory albumy wydawane w Polsce wrzucałem do jednego worka, tym razem podzieliłem je na te wydawane jako debiuty i te wydawane przez wyjadaczy naszych scen. Po sześć w każdej, czyli tu łącznie 12 albumów. Dzięki temu polecam wszystko co zamierzałem, bez wydrapywania sobie włosów z głowy. Jeśli chodzi o zagraniczne debiuty i wydawnictwa - tu bez zmian. Po dziesięć subiektywnie najlepszych dla mnie albumów, ale proszę również zwrócić uwagę na listy dodatkowo wyróżnionych pozycji. Tam też wiele dobra, z którego spokojnie mógłbym bez wstydu ułożyć alternatywne listy. No i oczywiście jeszcze pięć najlepszych EP-ek poza podziałami! Rozpoczynamy jednak tradycyjnie od kilku słów na temat ubiegłorocznych koncertów!

Zapraszam!


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


  KONCERTY 2019



Za mną ponad 40 koncertów klubowych, halowych, stadionowych i pod gwiazdami! Obecność (w mniejszym bądź większym wymiarze) na 9 festiwalach, z których już nie zliczam widzianych występów, bo to szaleństwo. Dużo, mało? Tak naprawdę cyfry w kulturze mają znaczenie iluzoryczne. Liczą się piękne emocje i wspomnienia! A tych było niezliczenie wiele! Właściwie każda Podróż to zupełnie inne przeżycia i wspomnienia. Jedne oczywiście utrwalają się bardziej, drugie mniej, ale nadal nie lubię ubierania ich w rankingi. Przewińmy po prostu taśmę i w wielkim skrócie (ale z odniesieniami do pełnych relacji, tam, gdzie to oczywiście możliwe) przeżyjmy ten rok raz jeszcze!

Stosunkowo szybko rozpocząłem Podróże w 2019 roku. Już pod koniec stycznia zameldowałem się na warszawskim koncercie Toma Odella. To był bardzo udany start, aczkolwiek sam występ Toma pozostawił lekki niedosyt. Według Podróżujących znacznie lepiej wypadł dzień wcześniej w Krakowie, a ja sam wciąż bardziej w pamięci miałem ten szalony koncert w deszczu na poznańskim Late Summer Festival z 2018 roku.

Niecały miesiąc później znowu meldowałem się w stolicy, by skonfrontować się z odkrywaną przeze mnie na łamach blogach dodie. Jako support wystąpiła również jej utalentowana przyjaciółka - Orla Gartland. Dziewczyny generalnie nie zawiodły, ale ja sam wciąż mam problem z tą Podróżą. Może to głównie z faktu, że pośród zgromadzanej licznie młodzieży czułem się dziwnie staro i ich entuzjazm mnie nieco przytłoczył. Może to nie była najlepsza decyzja podjęta w zeszłym roku.

Za to na pewno nie żałuję marcowego wyjazdu do Łodzi na Florence And The Machine i Young Fathers! Co prawda Florence nie przebiła występu z roku 2015, ale naprawdę w halach wypada zdecydowanie lepiej niż na festiwalach i dostarczyła mi tego dnia sporo dobrych emocji. No i nie ukrywam, że wartością dodatnią tego wyjazdu (jak niemal każdego innego) była obecność licznej ekipy Podróżujących.

Kwiecień ubiegłego roku stał pod znakiem serii znakomitych występów polskich wykonawców w Toruniu, a na finał miesiąca jeszcze moja pierwsza wizyta (jednodniowa, ale jednak) na Spring Breaku! Pod wieloma względami to naprawdę był jeden z najmilej wspominanych okresów minionego roku! Najbardziej wyróżniam z tego czasu koncert dziewczyn z Lor w Toruniu tuż po premierze ich debiutanckiej płyty! Ojeju, ileż tam było cudownych emocji! Polecam relację z tego występu, którą uważam za jedną z najlepszych w swoim dorobku. Perfect Son, Coals, Kwiat Jabłoni, Misia Furtak, Tęskno - to kolejni artyści, którzy zachwycali mnie w Toruniu. Jak to się stało, że nie zebrałem wrażeń z tych występów na blogu? Nie mam pojęcia, ale niewątpliwie to były bardzo przyjemne spotkania! Do ostatniej chwili moja pierwsza wizyta na Spring Breaku stała pod znakiem zapytania, ale udało się dotrzeć na ostatni dzień! Uff, zachwyciłem się i w tym roku planuję już pełnowymiarową obecność.

W maju przeżyłem bardzo spokojny, ale jakże przyjemny i cieplutko wspominany koncert Toma Rosenthala.

Czerwiec rozpocząłem od wizyty na Orange Warsaw Festival (dzień drugi)! Czynnikiem zapalnym do tego wyjazdu było oczywiście ogłoszenie The Raconteurs. Okej, to może nie były dla nich i dla fanów najlepsze warunki, ale Jack i jego koledzy nie byli zrażeni występowaniem pomiędzy Troyem Sivanem a Miley Cyrus i zagrali znakomity koncert. Do plusów tego wyjazdu trzeba jeszcze doliczyć kolejne spotkanie z Lor, wystrzałowego Milesa Kane'a oraz magiczną Julię Pietruchę! Niemal już tradycyjnie odwiedziłem również Blues Na Świecie Festiwal, który odbywa się w pobliskim miejscu mego zamieszkania Świeciu. Nie zabrakło bluesowych brzmień, ale gwiazdą jednego z dwóch wieczorów był jednak on  - niesamowity Krzysztof Zalewski. Relacji nie ma, ale polecam Wam fragment występu Krzyśka, na którym zobaczycie w akcji Ojca Podróżnika. No ale czerwiec jednak należał do zespołu Muse! Ich koncert w Krakowie okazał się iście kosmicznym widowiskiem, w którym na szczęście na dalszy plan nie uciekła muzyka. Zdecydowanie jeden z tych najlepszych koncertów ubiegłego roku! A z mojej strony w relacji trolling, jakiego chyba jeszcze świat nie widział!   

Lipiec oznacza, że na dobre wkraczamy w okres letnich festiwali. Karnet kupiony w ciemno, więc chcąc nie chcąc ponownie pojawiłem się na Open'er Festival. I choć okropnie przeciągane ogłoszenia oraz słabo prezentujący się line-up na papierze nie zachęcał do uczestnictwa, to jednak nie żałuję! Podczas tych czterech dni spełniłem swoje wielkie marzenie i przeżyłem jeden z najlepszych deszczowych koncertów w życiu - mowa oczywiście o występie The Strokes! Jakościowo bardzo dobrych występów było znacznie więcej: Jain, Idles, Vampire Weekend, Interpol, Kwiat Jabłoni, Ziela, Hania Rani, Rosalia, The Smashing Pumpkins, Kylie Minogue, Cool Kids Of Death, Anna Calvi, Jungle, Kodaline - te koncerty na pewno zapamiętam na dłużej! Kolejny letni, festiwalowy przystanek to powrót na Colours Of Ostrava. W zeszłym roku Ostrava miała koncertowego wabika w postaci The Cure (wspaniały ponad dwuipółgodzinny koncert). Sporym sukcesem na pewno było zaproszenie Florence And The Machine, ale akurat ich koncert był dla mnie nieco rozczarowujący. Ostrava jednak urzekała znowu klimatem i bardzo różnorodnym line-upem pełnym perełek. Do nich mogę zaliczyć występy: Opal Ocean, Red Baarat (kto by pomyślał, że na festiwalu zatańczę do kultowego z moich licealnych czasów "Tunaka"), Lola Marsh, Olafura Arnaldsa, The Sherlocks, Mr. Teddy and the Sidekicks, John Butlera, Lewisa Capaldiego, Mogwai, Years & Years, Shaka Ponk, Pierce Brothers, Gang Of Youths, Xaviera Rudda, Rosali. W pamięci na pewno też pozostanie bardzo przebojowy występ dziewczyn z tęskno i show czeskiej gwiazdy - Krystofa. Fajny to był czas! Niestety ogromnie żałuję, że nie udało się spisać na bieżąco relacji z obu tych festiwali, ale... Wspomnienia są i może uda się je przelać wkrótce na bloga. To jednak nie koniec lipowych przygód! W Toruniu po raz kolejny (i nie ostatni) w tym roku spotkałem się z Julią Pietruchą, która wystąpiła w ramach Festiwalu Pod Gwiazdami. I jeszcze na sam koniec podróż do Warszawy na występ Royal Blood! Uff, cóż tam się w Palladium wydarzyło! Jeden z najbardziej "mokrych" klubowych koncertów, w jakich kiedykolwiek uczestniczyłem! Plus jeszcze ta moja przygoda z paskiem od spodni, który zepsuł się na samym początku... No i kolejna wspólna zabawa w licznym gronie Podróżujących!

Sierpień należał do OFF Festival! Wspaniała muzyczna przygoda! Wasze znakomite towarzystwo! Ogniste pogo na Foals! Przesympatyczny Juan Wauters, który po festiwalu wykorzystał moją fotę do promocji swoich koncertów w Ameryce Południowej! Magia soulu od Durand Jones! Świetny występ Suede! A na tym przecież nie koniec wspaniałych wspomnień! Relacja jest na blogu, więc już nie będę wymieniał tych kolejnych, najlepszych momentów OFFa. Po roku przerwy powróciłem również na Soundrive Festival (dzień drugi). Wciąż panuje tam fajna atmosfera i można się miło zaskoczyć. Na pewno najcieplej wspominam koreański indie-rock w wykonaniu Hyukoh. Sympatycznie zaprezentowały się też dziewczyny z Let's Eat Grandma. Odkryciem dla mnie był gdański zespół Mùlk. Wyprawę przypłaciłem jednak złapaniem gorączki, co ostatecznie odwiodło mnie od spontanicznego pomysłu, by wybrać się na Fest Festival. Pomiędzy tymi wydarzeniami pojawiłem się również na lokalnym festiwalu 9 Hills Festival, który odbywa się w moim rodzinnym Chełmnie. Z muzycznych wydarzeń uczestniczyłem tam w koncertach Min t, duetu Rebeka oraz Marialy Pacheco (wybitna kubańska pianistka jazzowa).

Na początku września w Warszawie zachwycił Hozier. Wiele niezapomnianych chwil dostarczył mi również toruński Festiwal Nada. To naprawdę fajna festiwalowa impreza, która z roku na rok nabiera większego rozmachu. W tym nowością był koncert otwarcia w Teatrze im. Wilama Horzycy, którego gwiazdą była Hania Rani. Cudownie intymny koncert! Podczas kolejnych dwóch dni nie zabrakło zagranicznych niespodzianek na czele z niemieckim zespołem HYMMJ, który przywiózł do nas dawkę świetnego indie-rocka. Scenicznym urokiem i macdemarcowym posmakiem uwiódł natomiast litewski singer-sogwriter Kabloonak i jego sympatyczni koledzy z zespołu. Oczekiwań nie zawiodła polska reprezentacja, w skład której wchodzili m.in: Organek, The Dumplings, Niemoc, Eabs. Okropnie czuję się z tym, że ten festiwal nie doczekał się relacji na blogu... Wspominam jednakże bardzo miło ten czas w Toruniu! Polecam wyszukać sporą dawkę materiałów, które umieszczałem na Instagramie. Kilka dni później, również w Toruniu widziałem w akcji projekt Mazolewski/Porter i to był bardzo dobry koncert przepełniony soczystym blues-rockiem. Wydarzeniem miesiąca był historyczny koncert Taco Hemingway'a i Dawida Podsiadło na Stadionie Narodowym! Polecam moją relację z tego koncertu, która przybrała formę... sportowego komentarza! Jestem z tego pomysłu naprawdę zadowolony!

Październik to seria kolejnych koncertów w mieście Kopernika: Runforrest, Clock Machine, Moriah Woods, Sóley, Ziela!

W listopadzie spełniłem kolejne marzenie koncertowe... Lady Pank! Od dzieciństwa czekałem na to ponowne spotkanie z legendą polskiego rocka i nie zawiodłem się! Całą historię stojącą za tym wyjątkowym dla mnie koncertem wyjaśniłem oczywiście w relacji. Bardzo intensywny był dla mnie ostatni tydzień listopada. Magiczny koncert The National w Warszawie, miłosne uniesienia na Sorry Boys w Toruniu, niezapowiedziana wizyta na koncercie Lor w Gdańsku i porywający Król w Grudziądzu!

I dobrnęliśmy do grudnia! Ostatnie akcenty minionego roku to podróż do Poznania, by zobaczyć Darię Zawiałow, a dzień później radosne tańce z Sonbird w Toruniu. Pojawiłem się po raz kolejny na Specjalnym Koncercie Pamięci Grzegorza Ciechowskiego, by osobiście uczestniczyć w momencie wręczenia nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego Ralphowi Kaminskiemu. A następnego dnia wsiadłem do pociągu, by w Gdańsku pożegnać ten koncertowy rok z Julią Pietruchą, która tym razem na scenie w nieco bardziej intymnej odsłonie trasy Folk it! Tour. Przepiękny finał!

Działo się! Jasne, ten rok mógłby być jeszcze bardziej szalony. Są wydarzenia, na których nieobecności żałuję, ale no cóż. Nie da się zobaczyć wszystkiego - to raz, a dwa - wolę rozsądnie dawkować koncertowe emocje, tak by nie przesycić się za bardzo, a wciąż być głodnym kolejnych wyjazdów! I już nie mogę doczekać się tego, co nam przyniesie rok 2020!  
 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



EP-ki 2019



5.  KRISTINA SKYBERG - "REVET VEKK" 

Kristina Skyberg to Norweżka, którą możecie kojarzyć jako dziewczynę wspierającą wokalnie na scenie swoją bardziej rozpoznawalną rodaczkę Sigrid. Kristina wypuściła w ubiegłym roku debiutancką EP-kę. I choć jest to materiał śpiewany w języku norweskim, przez co kompletnie dla mnie niezrozumiały, to nie przeszkodziło mi czerpać z niego niewątpliwą przyjemność. A utwór "Dette Stedet" dodawał mi otuchy w smutnym okresie tragicznej śmierci Pawła Adamowicza.




 

4. ZIELA - "EP1"

Debiutancka EP-ka duetu Ziela, czyli Julity Zielińskiej i Partyka Kienasta uzależnia jak fajki. Na szczęście jest to pozytywny nałóg. Julita zachwyca kapitalnym wokalem, Patryk tworzy piękne indie-popowe tła, czego efektem są kompozycje o sporym potencjale. I niezwykle chwytliwe! Bardzo często podśpiewywałem sobie w ostatnich miesiącach "Fajki" oraz "Mimo to". A jeśli tylko dodam, że znajdują się pod skrzydłami Jazzboy Records, to chyba o sukces w przyszłości nie będzie trudno. Ja pokładam w tej dwójce ogromne ilości nadziei.




 

3. RUNFORREST - "ROMANCE" 

Ukrywający się pod pseudonimem runnforest Grzegorz Wardęga, to zdecydowanie jeden z naszych najzdolniejszych singer-songwriterów młodego pokolenia. Wyjątkowy wokal, poruszająca wrażliwość muzyczna, ciepła osobowość - po prostu wielki talent! Skrawek jego możliwości można poznać na EP-ce "Romance", która moim zdaniem to światowy poziom. Szczególnie utwór "Agathy" ma w sobie coś magicznego.




 

2. KAŚKA SOCHACKA - "WIŚNIA EP"

W Jazzboy Records potrafią wyszukiwać i szlifować prawdziwe talenty! Bohaterką ostatnich tygodni była ich podopieczna - Kaśka Sochacka! Pamiętam ten moment, gdy pierwszy raz utwór "Wiśnia" puścił Piotr Stelmach w Radiowej Trójce. Choć spieszyłem wtedy autem na koncert duetu Ziela w Toruniu, to czułem, jakby ktoś spauzował wokół świat. Podobnie jak szanowny redaktor Stelmach - rozkochałem się w melancholijnej aurze tego utworu. Nie był to jednak jednostkowy wybryk, gdyż epka Kaśki przyniosła jeszcze dwa znakomite utwory ("Porzucić", "Śnie") utrzymane w podobnie nostalgicznym klimacie. Materiał dopełniła jeszcze "Wiśnia" w wersji... Ziela! No jak pięknie nam się spina ta historia. 





1. GIRL IN RED - "CHAPTER 2"

Piątkę EP-ek zamykamy symboliczną klamrą, bo oto znowu przed Wami młoda Norweżka (w lutym skończy 21 lat). O ile dzieło Kristen Skyberg możemy traktować jako ciekawostkę, tak o drugim rozdziale ("Chapter 1" wydany w 2018 roku) Mari Ulven trzeba mówić już w kategoriach sukcesów i ogromnych nadziei na przyszłość. "Chapter 2" to przykład idealnej EP-ki. Pięć niezwykle dopracowanych i dojrzałych utworów, które dostarczają gamę różnorodnych emocji, ale są ze sobą bardzo spójne. Przez dokładnie 15 minut obcujemy z muzycznym światem na pograniczu muzyki gitarowej, lo-fi oraz popu (w szerokim ujęciu tego słowa). I jest to muzyczny raj. Tu nie brakuje niczego i nie ma złego momentu.

Szkoda tylko, że te oba muzyczne rozdziały nie stworzyły jednej księgi. Ale ta zaś ma się ukazać już w tym roku!   






Wyróżnienia dla:

  • Bear's Den - "Only Son of the Falling Snow"
  • Natalia Nykiel - "Origio"
  • dodie - "Human" 
  • HYMMJ - "Nobody Can See Us" 
  • Coals - "Klan"


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Zagraniczne Debiuty 2019

   

10. LEWIS CAPALDI - "DIVINELY UNINSPIRED TO A HELLISH EXTENT"  

Czy Lewis zasługuje na miejsce w dziesiątce? I tak, i nie. Nie jest to powalający debiut, ale Lewis skutecznie potrafi swoim kapitalnym wokalem i miłymi dla ucha balladami ogrzać serducho. Brakuje mi tu trochę większego szaleństwa. Tego, z którego słynie jego  instagramowy profil. Co też tam się potrafi zadziać! Niewątpliwie Lewis był barwną postacią tego roku, a więc także za te kilka chwil dostarczonego śmiechu dostaje ode mnie miejsce w dziesiątce.
 



 

9. YONAKA - "DON'T WAIT 'TIL TOMMOROW" 

Mało zaskakujący debiut, bowiem w większości ten krążek składa się z wcześniej wypuszczanych singli i EP-ek. Ale ten ładunek nieposkromionego, rockowego żywiołu wciąż jest w nim bardzo obecny! Tego oczekiwałem i pod tym względem nie jestem zawiedziony.




 

8. SIGRID - "SUCKER PUNCH"

Trzeci z kolei i już ostatni w tej kategorii krążek z tych, na które czekałem i jako debiut generalnie spełnił oczekiwania, ale nie wzniósł się na poziom wyżej. Sigrid wydała album z dawką przyjemnego, odprężającego, tanecznego popu z niewielkimi elementami balladowych wzruszeń ("Dynamite"). Dobra robota, ale czuję, że Sigrid stać na więcej!

PS Skoro już Sigrid zdecydowała się prezentować na debiucie zbiór wcześniej wydawanych przebojów, to dlaczego zabrakło miejsca dla "High Five"? Tej decyzji wciąż nie potrafię zrozumieć.




 

7. BILLIE EILISH - "WHEN WE ALL FALL ASLEEP, WHERE DO WE GO?"

Możemy różnie oceniać debiut Billie Eilish, ale nie sposób przejść obok tej premiery obojętnie. Bo oto niespełna 18-letnia dziewczyna wypuszcza album, który stawia muzyczny świat popu do góry nogami. Gwałtownie staje się idolką młodzieży na całym świecie. Do tego stopnia, że muzyczne festiwale zaczynają traktować ją już jako headlinerkę swoich line-upów. Billie dla popu jest trochę takim objawieniem jak swego czasu Nirvana dla muzyki gitarowej. Stała się głosem młodego pokolenia. By jednak oddać pewną sprawiedliwość, warto docenić pracę, jaką wykonał nad produkcją jej brat - Finneas O'Connel. Ile więc w tym wszystkim jest prawdziwego talentu Billie, a w jakim stopniu wykalkulowanej na sukces pracy? Nie wiem, ale ten krążek, choć nie do końca zdobi mój muzyczny świat, jest czymś nowym, jest zaskakujący, jest JAKIŚ - co w ostatnim czasie w popie zdarza się nieczęsto.




 

6. WHENYOUNG - "REASONS TO DREAM" 

Wokal Aoife Power jest uzależniający! Idealnie osadzony w indie-popowych klimatach i porywających kompozycjach! Trochę szkoda, że ten materiał nie zdobył na świecie większego rozgłosu, bo widzę w tej grupie zespół, który może uzupełnić w jakimś stopniu lukę po The Cranberries.




 

5. BLACK PUMAS  - "BLACK PUMAS

Największe zaskoczenie i moje odkrycie z końcówki tego roku! Od duetu Adriana Quesady i Erica Burtona otrzymaliśmy debiutancki album utrzymany w klimatach soulu z lat 70., w którym jednak można śmiało doszukiwać się wielu innych muzycznych inspiracji. Niesamowity klimat! A utwór "Colors" jest kapitalny i stał się moją obsesją w drugiej połowie grudnia!




 

4. ANGIE MCMAHON - "SALT"  

Przesympatyczna Australijka obdarzona wspaniałym, potężnym wokalem! Cudny debiut, przy którym czułem prawdziwe, szczere emocje wydobywane z głębi serduszka. Nie będę ukrywał, że nieco się zakochałem w Angie.




 

3. NILÜFER YANYA - "MISS UNIVERSE" 

Wydaje mi się, że jest to najbardziej wartościowa pozycja w tym zestawieniu debiutów. Dlaczego nie zdobyła szczytu? O tym za chwilę. Niemniej Nilüfer Yanya zasługuje na ogromne brawa za wypracowanie własnego, świetnego, charakterystycznego stylu, który zahacza o eklektyzm. Trudno jej twórczość klasyfikować i wsadzić do jednej szufladki. Ona wprost olśniewa!



 

2. SAM FENDER - "HYPERSONIC MISSILES" 

Nośność tego materiału jest przeogromna! Odpalałem ten album wielokrotnie dla po prostu zwykłej przyjemności. Ale Sam Fender nie idzie tu na łatwiznę. Pośród wyśmienitych, chwytliwych melodii przemyca trudne tematy i teksty z przesłaniami, które są pozbawione nijakości. Chłopak ma coś do powiedzenia i warto go wysłuchać. Nie bez przyczyny porównuje się go do Bruce Springsteena.




 

1. FONTAINES D.C. - "DOGREL"    

Brudny, surowy, łobuzerski, bezkompromisowy! Najlepszy gitarowy debiut od...? Od czasów Arctic Monkeys? Trudno jednak porównywać do siebie oba zespoły, które debiutowały właściwie w zupełnie innych czasach dla muzyki gitarowej. Irlandczycy z Fontaines D.C. grają post-punkowo, co raczej nie zagwarantuje im światowej kariery na miarę AM, ale jednak w punku upatruję od jakiegoś czasu nadziei dla muzyki gitarowej, której popularność w ostatnim czasie jest (podobno) w odwrocie. W takim spojrzeniu Fontaines D.C. zaliczam już w tym momencie do czarnych koni gitarowej Ligi Mistrzów. Jest w tym albumie jakaś szczerość, która niezwykle do mnie przemawia. Przykład? "My childhood was small, But I'm gonna be big" - prosty tekst, ale jakże przemawiający do wyobraźni i idealnie oddający siłę całego albumu "Dogrel".






Poza dziesiątką m.in.:

  • Maggie Rogers - "Heard It In A Past Life"
  • Dakota - "Here's the 101 on How to Dissapear"
  • Jade Bird - "Jade Bird"
  • Black Midi - "Schlagenheim"
  • Alice Merton - "Mint"
  • Hatchie - "Keepsake"
  • Freya Ridings - "Freya Ridings"
  • Orville Peck - "Pony" 
  • Cassia - "Replica"

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 


Polskie Debiuty 2019



6.  KAPRAL ZAJĄCZEK - "BAL KTÓREGO NIE BYŁO"

Czy big-beat może porwać i wybrzmieć modnie w tych czasach? Warszawska formacja pod urokliwą nazwą Kapral Zajączek udowadnia, że jak najbardziej tak! Dawka uśmiechu i radości gwarantowana! Warto podesłać tę propozycję rodzicom ;)




 

5.  MÙLK - "I" 

Trójmiejska ofensywa rockowa, która nie bierze jeńców. Brawurowy debiut pod wieloma względami. Świetna produkcja, rewelacyjnie szarżujący swoim wokalem Piotr Gibner, kapitalna oprawa muzyczna utopiona w blues-rockowym bagnie, w którym też możemy doszukiwać się elementów jazzu. Jeden z najmocniejszych debiutów rockowych tego roku. Sprawdzone również na żywo - jest moc! 




 

4. PERFECT SON - "CAST"

Nowe wcielenie Tobiasza Bilińskiego trafia tu nie tylko za sprawą pierwszego, historycznego kontraktu polskiego artysty z wytwórnią Sub Pop. To po prostu porządna dawka mrocznego, ciężkiego, industrialnego indie/electropopu, który podczas odsłuchu zaczyna otaczać słuchacza jak gęsta, nieprzenikniona mgła i dusi niczym polski smog!




 

3. KWIAT JABŁONI - "NIEMOŻLIWE"

Podium należy do artystów bardzo mi bliskich. Przyjaciół? W pewnym sensie tak. Nawet jeśli nasze realne ścieżki krzyżują się tylko na koncertach, to poprzez muzykę towarzyszyli mi w wielu momentach, a ja staram się ich twórczość popychać dalej w świat. I naprawdę jestem z tych debiutów bardzo dumny! Miejsce dwa i trzy właściwie możemy potraktować na równi. Alfabetycznie jednak pierwszeństwo mają Jacek i Kasia, czyli duet Kwiat Jabłoni!  

"Niemożliwe" to naprawdę piękny, niemalże poetycki folk-pop, w którym prosty przekaz jest opowiedziany wartościowym słowem. Bije z tej płyty sporo optymizmu, nawet jeśli czasami pojawia się nutka melancholii. Połączenie fortepianu i mandoliny w ich wykonaniu? Cudo! A całość dopełniają przyjemne wokale, które świetnie się ze sobą uzupełniają!




 

2. SONBIRD - "GŁODNY"

Chłopcy z Żywca swoim młodzieńczym entuzjazmem i pasjonującymi, melodyjnymi gitarami sprawiają, że nóżka ochoczo podrywa się do tańca! Nie brak na albumie również akcentów refleksyjnych, ale przez cały materiał przebija się wyjątkowa lekkość, która porwie serca fanów gitarowego grania w iście brytyjskim duchu! Nie znajdziecie tu jednak ani jednego słowa w szekspirowskim języku, co uważam za duży plus, nawet jeśli czasami tekstom z dala od poziomu wieszcza Mickiewicza. Fajnie, że młodzi wciąż chcą sięgać po gitary i grają tak porywająco! 



 

1. HANIA RANI  - "ESJA"

Hania jest kolejnym cudem naszej polskiej ziemi. Znamy ją już doskonale z innych projektów (z Dobrawą Czocher, Misią Furtak, trudny do odżałowania duet z Joanną Longić, choć projekt Tęskno ma zamiar zachwycać dalej), ale w końcu przyszedł czas na solowy debiut. Niespełna trzydziestoletnia kompozytorka i instrumentalistka zachwyca swoją świadomością artystyczną. Hania posiada wszelkie atuty, by osiągać wielkie sukcesy. I to nie tylko w Polsce (co już obserwujemy, wystarczy tylko spojrzeć na jej trasy koncertowe)! Jakże ogromne to dla nas szczęście, że zdecydowała się obrać własny kierunek artystyczny. W swojej solowej twórczości idealnie wpisuje się w nurt modern classical. Lekkie, refleksyjne, pianistyczne kompozycje są pochwałą dla ciszy, intymności, naturalności. Warto posłuchać tego albumu w słuchawkach, by wychwycić wszystkie niuanse i przeżyć swoiste sam na sam z magią pianina. I z ogromnym talentem Hani! Jestem absolutnie zakochany! 





 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Polskie Albumy 2019



6.  MORIAH WOODS - "OLD BOY"

Z bólu potrafi się rodzić piękno i ten krążek jest kolejnym tego dowodem. To bardzo emocjonalna muzyczna podróż, bo jak niesie oficjalny opis: "to historia zainspirowana zmaganiem z uzależnieniem i depresją jakiego doświadczył jej ojciec, który zmarł w 2017 r. w wyniku komplikacji spowodowanych chorobą psychiczną i uzależnieniem". Bardzo mocny ładunek emocjonalny ma w sobie ten krążek. Nie jest łatwy odbiorze, ale gdzieś tam pośród dark-folkowych dźwięków iskrzy się nadzieja. 




 

5.  SORRY BOYS - "MIŁOŚĆ" 

Ta płyta to miłosny afrodyzjak. Uniwersalna przypowieść o miłości. Piękno.




 

4. MISIA FURTAK - "CO PRZYJDZIE?"

Trochę się zastanawiałem czy nie należy traktować ten album jako solowy debiut? Biorąc jednak pod uwagę muzyczną drogę Misi trudno mi mówić o niej jako debiutantce. To bardzo delikatny, zwiewny, piękny i zarazem bardzo refleksyjny materiał. Wydaje się wręcz, że Misia jest na nim w życiowej formie. Swoje kompozycyjne grosze dołożyły tu też fantastyczne dziewczyny: Michalina Bieńko oraz Hania Rani.




 

3. DARIA ZAWIAŁOW - "HELSINKI"

Już swoim debiutem Daria wymierzyła pierwszy celny cios i bez kompleksów rozgościła się w szeregu utalentowanych polskich artystek. Sukces pierwszego albumu pozwolił Darii stanąć w szaranki o mistrzowski pas i trzeba przyznać, że "Helsinki" to pierwsza wygrana runda w celu osiągnięcia tego sukcesu! Nie chcę wielce gloryfikować Darii, bo przecież jeszcze cała kariera przed nią i wiele dobra może nam wyśpiewać, ale na "Helsinkach" jej potencjał wręcz wybucha w twarz! I fajnie, że znalzało się w mainstreamie miejsce dla młodej dziewczyny, która duszę zaprzedała muzyce rockowej. Oby  tylko tak pozostało!




 

2. KRÓL  - "NIEUMIARKOWANIA"

Błażej Król to jeden z naszych muzycznych skarbów, a każda jego płyta stoi na wysokim poziomie. Nie inaczej jest tym razem, a nawet więcej. Tak przystępnej płyty jeszcze w dyskografii Błażeja nie było. Co jednak nie oznacza, że wszystko jest tu podane na tacy. Wciąż niejednoznaczne zdania można interpretować na sto sposobów, a muzyczne detale zaskakują i zachwycają. Nieoczywista, piękna i zarazem przebojowa płyta, która, odnoszę takie wrażenie, wynosi Błażeja na muzyczny tron w Polsce! 




 

1. RALPH KAMINSKI - "MŁODOŚĆ" 

W pierwszych reakcjach po odsłuchaniu drugiego albumu Ralpha Kaminskiego oceniałem, że ten niezwykle utalentowany artysta (przez duże A) dostarcza nam standard emocjonalny. Ralph podobnie jak na albumie "Morze" otwiera dla nas drzwi do osobistych przeżyć, które potrafią zarówno podnieść na duchu, jak i równocześnie wyrywać serducho. Po jednak kolejnych odsłuchach dochodzę do wniosku, że słowo "standard" było z mojej strony bardzo niefortunne. Ta płyta przynosi jeszcze większe fale ekspresji muzycznej niż te, które usłyszeliśmy na debiucie. Jest dziełem, które nie posiada słabych punktów. Emocje choćby w takich utworach jak "Klub D." bądź "Tata" torpedują duszę. Ralph jest kosmicznym artystą na naszym rynku, któremu szczerze ufam.
 



 

Poza dziesiątką m.in.:

  • Fisz Emade Tworzywo - "Radar"
  • Voo Voo - "Za niebawem"
  • Terrific Sunday - "Młodość"
  • Mazolewski/Porter - "Philosophia" 
  • Natalia Przybysz - "Jak Malować Ogień"
  • Trupa Trupa - "Of the Sun" 
  • Niemoc - "Baśnie" 
  • Clock Machine - "Prognozy"

     

     
    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Zagraniczne Albumy 2019


     

    10. COLDPLAY - "EVERYDAY LIFE"

    Może nie jest to ich najlepsze dzieło w dyskografii, ale doceniam twórczą odwagę. Mogli spokojnie teraz odcinać kupony, taplając się w pop-rockowym (z naciskiem na pierwszy człon) nurcie, a jednak postawili na eksperymenty i wzbogacili swoje brzmienie o dźwięki, których trudno byłoby się spodziewać. Ta muzyczna mozaika w moim odczuciu jest bardzo smaczna, a jeśli tylko wgłębić się w znaczenia i inspiracje poszczególnych kompozycji, to całość intryguje jeszcze bardziej.  





     

    9. GARY CLARK JR. - "THIS LAND"

    Lubię od czasu do czasu odpłynąć w bluesowy świat. Gary Clark Jr. wydał w zeszłym roku pewnie najbardziej mainstreamową płytę z tego gatunku. Dlaczego? Bo swoją bluesową twórczość łączy z wieloma gatunkami. Punk, soul, rock'n'roll, reggae, a nawet hip-hop - to wszystko można wyłapać na płycie "This Land". Mnie ta różnorodność zachwyciła. No i Gary nie boi się podejmować ważnych i trudnych tematów. Może z naszej perspektywy mało istotnych, ale myślę, że przemawiających dosadnie do wielu Amerykanów.




     

    8. PUMAROSA - "DEVASTATION"

    Trochę to zabawne, ale co roku z miejscem ósmym mam najwięcej kłopotów. Toczyłem długą batalię myśli, które na ostatniej prostej już prawie owładnęła Lana Del Rey, ale... Cóż to byłby za ranking bez pewnych niespodzianek. A za taką pewnie wielu z Was oceni obecność tu drugiego albumu alternatywnej formacji Pumarosa. Intrygują mnie od czasu debiutu. Mają swój styl, nawet jeśli na tym nowym krążku on nieco ewoluował (więcej elektroniki). Uderzają celnie i sieją zamęt w głowie. Fenomenalny album, który według mnie gruntuje ich pozycję w pierwszej lidze alternatywnych, oryginalnych zespołów. Dla mnie są prawdziwym zjawiskiem. Szkoda, że ten drugi album przechodzi bez większego echa, choć zdarzyło mi się usłyszeć w tym roku ich utwór z pierwszej (równie świetnej) płyty, wchodząc do jednej z warszawskich browarni, co mnie bardzo miło zaskoczyło.
     



     

    7.  BON IVER - "I,I"

    Justin Vernon to stały bywalec moich rocznych podsumowań. To już trzecia jego wizyta z rzędu! Tym razem ponownie ze swoim sztandarowym projektem - Bon Iver. Płyta "I,I" jest chyba dziełem, do którego dążył przez całą swoją karierę. Udało mu się w końcu idealnie wyważyć proporcje między tradycyjnym folkowym ciepłem a eksperymentalnymi, nowoczesnymi dźwiękami.




     

    6. MICHAEL KIWANUKA - "KIWANUKA"

    Odnoszę wrażenie, że kilka następnych tygodni odsłuchów, kilka kolejnych "Herosów" zasłyszanych w Radiowej Trójce podczas jazdy samochodem, a Kiwanuka przesunąłby się w tej hierarchii bliżej podium. Dzieło niezwykle dojrzałe, obfite w magię gitarowego soulu i praktycznie bezbłędne.





     

    5.  BIFFY CLYRO - "BALANCE, NOT SYMMETRY" (ORIGINAL MOTION PICTURE SOUNDTRACK)

    Tu kolejny, dylemat przed którym stanąłem. Czy ten soundtrack do filmu traktować jako album? Skoro jednak tu się już pojawia, to znacie odpowiedź. Myślę, że dla wielu fanów Biffy Clyro fakt, że ten krążek jest tłem muzycznym dla obrazu, nie ma większego znaczenia. Sam zespół zyskał dzięki temu zwiększone pole manewru, jeśli chodzi o szaleństwa kompozycyjne. I pod tym względem ten album naprawdę mnie zachwycił! Prawdziwy rock'n'rollowy rollercoaster, który powoduje euforię na każdym zakręcie!





     

    4. THE RACONTEURS - "HELP US STRANGER"

    O mej miłości do Jacka none'a chyba nie muszę Was przekonywać. Powrót The Raconteurs po 10 latach przerwy  był obarczony ryzykiem, ale tam, gdzie Jack none, tam nie ma mowy o słabej jakości. Jest blues-rockowa petarda! W każdej sekundzie tego wydawnictwa słychać, że panowie zatęsknili za sobą i świetnie się bawią! Jack wystawił kolejną wizytówkę muzyce gitarowej! 

    PS Sporo w tym roku dyskusji kto wydał lepszą płytę: The Black Keys czy The Raconteurs. Moją odpowiedź już znacie, ale przyznaję, że The Black Keys również byli blisko tej dziesiątki.





     

    3. JAMES BLAKE - "ASSUME FORM"

    James Blake zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę już na samym początku ubiegłego roku. I przez kolejne miesiące ten album był przeze mnie odkrywany wciąż na nowo i nieustannie mi towarzyszył. To dla mnie zaskoczenie, gdyż wcześniej uważałem Jamesa za nudnego smutasa. A tu otrzymałem materiał od którego, aż kipi mądrość kompozycyjna i niezwykła wrażliwość muzyczna. W końcu taka, która do mnie w wykonaniu Blake'a przemówiła. No i ten duet z Rosalią! 




     

    2.  FOALS -"EVERYTHING NOT SAVED WILL BE LOST" - PART 1 & PART 2 

    Dwa albumy w jednym roku? Panowie z Foals postawili przed sobą bardzo śmiały plan. Tu naprawdę było łatwo o potknięcie i dostarczenie nam uczucia przesytu. Na szczęście te najczarniejsze scenariusze się nie spełniły! Otrzymaliśmy dwa kapitalne krążki, które swoimi odmiennymi klimatami świetnie się uzupełniały! To wciąż zespół, który ewoluuje i poszukuje, ale wszystkie ich najlepsze atuty pozostały na swoich miejscach. Foals są w doskonałej formie i ciągle w czołówce alternatywnych gitar! 




     

    1. NICK CAVE & THE BAD SEEDS - "GHOSTEEN"

    Nick Cave na dwuczęściowym albumie "Ghosteen" postawił monumentalny posąg muzycznej melancholii i żałobie. Jest to obowiązkowa lektura, którą analizować i przeżywać będą kolejne pokolenia. Napisano i powiedziano już o tym albumie wszystko. Obecny chyba niemal w każdym tegorocznym podsumowaniu. Dzieło wybitne, ponadczasowe i za każdym odsłuchem ściskające gardło. Na szczęście gdzieś pośród tych kompozycji unosi się też iskierka nadziei. Emocje, które zawarł na tym albumie Nick Cave, naprawdę mną wstrząsnęły i poruszyły najgłębiej moją duszę ze wszystkich ubiegłorocznych zagranicznych premier. 





     


    Wyróżnienia (kolejność przypadkowa): 


    • Iggy Pop - "Free" 
    • The Black Keys - "Let's Rock" 
    • Cage The Elephant - "Social Cues"
    • Of Monsters And Men - "Ferver Dream" 
    • Little Simz - "Grey Area"
    • Hozier - "Westland, Baby!"
    • Vampire Weekend - "Father of the Bridge"
    • Lana Del Rey - "Norman Fucking Rockwell"
    • Keaton Henson - "Six Lethargies" 
    • Whitney - "Forever Turned Around"
    • Elbow - "Giants of All Sizes" 
    • The National - "I Am East to Find"
    • Bear's Dean - "So that you might hear me" 
    • Rex Orange County - "Pony" 
    • Lillie Mae - "Other Girls" 
    • Mini Mansions - "Guy Walks Into A Bar..."
    • Bring Me The Horizon - "amo"
    • Stereophonics - "Kind"
    • Yak - "Pursuit Of Momentary Happiness" 
    • Vök - "In the Dark" 
    • Friendly Fires - "Inflorescent"
    • Thom Yorke - "Anima" 
    • The Amazons - "Future Dust" 
    • Geowulf - "My Resignation"
    • Beirut - "Gallipoli" 
    • Júníus Meyvant - "Across The Broders" 
    • Britanny Howard - "Jaime" 
    • Aldous Harding - "Desinger"
    • The Shelters - "Jupiter Sidecar" 
    • Weyes Blood - "Titanic Rising" 
    • Amber Run - "Philophobia"
    • Better Oblivion Community Center  - "Better Oblivion Community Center"
    • Amyl and the Sniffers - "Amyl and the Sniffers"

    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


    ALBUM ROKU 2019

       

    LOR - "LOWLIGHT"  

    Pytania? Mam nadzieję, że nie, bo ja już napisałem o tych wspaniałych dziewczynach wszystko! Co mam więcej powiedzieć? Czekałem na ten album od roku 2016, wspierałem dziewczyny niemal od samego początku kariery, zawiązaliśmy nić przyjaźni, siedem koncertowych spotkań za nami, zostałem wyróżniony w podziękowaniach na fizycznym wydaniu "Lowlight" (to wciąż chyba sen). Jestem naprawdę dumny oraz zachwycony tym krążkiem! Brawo dziewczyny! I czekamy na więcej!  
     





    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    KONCERTY DEKADY - TOP 20



    Kto śledzi naszą grupę FB Podróżujmy Muzycznie Razem, ten wie, że próbowałem od Was uzyskać dziesiątkę Waszych najlepszych koncertów z lat 2010-2019 (ostatnio zwątpiłem, czy jednak prawidłowo takie podsumowanie nie powinny być robione za rok, no ale mleko już się rozlało i to nie tylko u mnie, więc chyba niewybaczalnego błędu nie popełniam). To było chyba za trudne wyzwanie. Ja oczywiście podjąłem się wytypowania i zdałem sobie sprawę, że łatwiej byłoby dla mnie wybrać dwudziestkę.  No jednak od roku 2011 nazbierało się tych koncertów! Nie prowadzę własnych statystyk (nad czym ubolewam, ale teraz już nie do nadrobienia), ale posiłkując się częściowymi danymi ze swojego profilu setlist.fm (problem polega na tym, że nie mogę się dopisać do wielu koncertów polskich artystów, gdyż takowych najczęściej nie ma, więc te statystyki nie są pełne) wynika, że uczestniczyłem w co najmniej 376 koncertach (łącznie z tymi festiwalowymi) i widziałem 304 różnych wykonawców! A te liczby w rzeczywistości są na pewno większe!

    Przed Wami teraz lista dwudziestu moich najważniejszych koncertów dekady! Lekko zmodyfikowana względem tej na grupie (no jak ja mogłem tam zapomnieć o koncercie sir Paula McCartneya!). Pominąłem już w tej wyliczance występy polskich artystów. Nie dlatego, iż uważam, że polscy artyści nie dorównują tym zagranicznym, tylko po prostu tworzenie rankingu z ich uwzględnieniem stałoby się dla mnie karkołomne.



    2. Coldplay, Warszawa (2012) - pamiętam, że przez dobry tydzień po tym koncercie miałem uśmiech na twarzy i fruwałem ze szczęścia!

    3. My Chemical Romance, Orange Warsaw Festival (2011) - bo od tego koncertu wszystko się zaczęło! Nie był to najpewniej najlepszy koncert w historii MCR, ba, może nawet tego wieczoru ważniejsze dla rozwoju mojego gustu były znakomite koncerty Skunk Anansie i Moby'ego, ale jednak... No pamiętam wciąż ten moment, jak dotarłem pod Stadion Legii, a oni mieli soundcheck i grali "Helenę" - emocje towarzyszące nie do opisania!

    4. Paul McCartney, Kraków (2018) -  spotkanie z prawdziwą legendą muzyki! Zabawa z ponadczasowymi przebojami The Beatles! Sir Paul w zadziwiająco doskonałej formie! Wielki koncert i wspaniałe przeżycie!

    5. Jack none, Open'er Festival 2014 / Gdynia, Poznań (2018) - czuję, że gdybym pojawił się w 2018 na koncercie w Warszawie, to nie miałbym problemu z wytypowaniem jednego konkretnego występu Jacka none'a, ale wtedy zabrakło mi iskierki szaleństwa. Tak czy owak, jestem wdzięczny losowi, że mogłem widzieć Jacka trzykrotnie i za każdym razem to były kapitalne koncerty!

    6. Blur, Open'er Festival 2013 - bo to pierwszy headliner ever na Opku, którego widziałem i to od razu z jakiej półki! Wow! Do dziś pamiętam, jak wbiły mi się barierki w żebra przy "Song 2"!

    7. Muse, Kraków (2019) - za najlepsze widowisko sceniczne! Takie, przy którym nie uciekło to, co najważniejsze - muzyka!

    8. Foo Fighters, Open'er Festival 2017 - porywająca rock'n'rollowa zabawa!

    9. Linkin Park, Orange Warsaw Festival, 2012 - ku pamięci Chestera. Kapitalny koncert! Miałem nadzieję na ponownie spotkanie w przyszłości, ale tego się nie doczekam...

    10. Florence And The Machine, Łódź (2015) - ten występ otworzył jakiś nowy rozdział w mojej karierze blogera. I był to jeden z najbardziej wzruszających koncertów. Ta akcja fanów z balonami - cudo.

    11. Foals, OFF Festival 2019 - gwarancja wyśmienitej zabawy, a na OFFie wprost straciłem panowanie nad sobą i odleciałem w pogo!

    12. Nothing But Thieves, Rock In Summer 2018 - kopiuj i wklej punkt numer 11. 

    13. The National, Warszawa (2019) - prawdziwa magia i Matt Berninger w niesamowitej formie!

    14. Royal Blood, Open'er Festival 2014, 2017 / Warszawa (2019) - w ich przypadku równie niemożliwym zadaniem jest wytypowanie jednego koncertu. Ten na Open'erze w 2014 legendarny za sprawą gęstego pogo i dziury w drewnianej podłodze, podczas 2017 roku pojawiły się w moich oczach prawdziwe diabliki, a ten z Warszawy, to jak już wcześniej wspominałem, najbardziej "mokra" klubówka w historii moich Podróży! 

    15. The Strokes, Open'er Festival 2019 - najlepszy koncert w deszczu! 

    16. Franz Ferdinand, Coke Live Festival 2013 - nie zapomnę tej napędzającej się wzajemnie publiki po obu stronach sceny i "Take Me Out oraz "This Fire" w setliście obok siebie!

    17. Queen + Adam Lambert, Wrocław (2013) - jeden z tych dla mnie najważniejszych zespołów w historii. Usłyszeć te nieśmiertelne kompozycje na Stadionie... Freddie nieodżałowany, ale Lambert dał radę. I zobaczyć Briana oraz Rogera na żywo. To były piękne momenty! 

    18. 30 Seconds To Mars, Łódź (2011) - wspaniałe rockowe show, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto w kolejnych latach Podróżować na koncerty! 


    20. LCD Soundsystem, Open'er Festival 2016 - jedno z największych koncertowych zaskoczeń. Nie spodziewałem się, że ten dance-punk w ich wykonaniu aż tak porwie do szalonej zabawy!


    Hmmm, a może jednak jeszcze łatwiej byłoby z trzydziestką...


    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    SPOTIFY + LAST.FM + INSTAGRAM



    Przedstawiam Wam jeszcze kilka wybranych plansz z podsumowania od Spotify:










    Pięćdziesiątka najczęściej odsłuchiwanych przeze mnie albumów według mojego last.fm:









    I jeszcze na koniec bestnine 2019 na Instagramie!




    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




    Wasze wybory + Zakończenie + Playlisty 2019



    Na naszej grupie FB "Podróżujmy Muzycznie Razem!", wzorem poprzedniego podsumowania, przez cały przedświąteczny tydzień zachęcałem Was do typowania na swoich laureatów w pięciu kategoriach: Najlepszy Koncert, Muzyczne Odkrycie / Debiut, Polski Album, Zagraniczny Album, Koncert Dekady - Top 10. 

    Nie ukrywam, że jestem nieco zawiedziony ilością oddanych głosów. Niewypałem okazała się nitka z koncertami dekady. Szkoda, bo wydawało mi się, że można było się tu naprawdę pochwalić swoimi najlepszymi wspomnieniami z ostatnich lat. Zdecydowanie więcej emocji i bardzo szczegółowych komentarzy dostarczył wybór Najlepszego Koncertu 2019! Najczęściej w Waszych komentarzach wymienialiście Muse, Royal Blood, The Strokes, Foals. Jeśli chodzi o polskie albumy, to wypowiedzi zdominowały trzy nazwy:  Lor (co mnie, hyhy, bardzo cieszy), Kwiat Jabłoni, Daria Zawiałow. Przy typowaniu najlepszego wydawnictwa zagranicznego było bardzo różnorodnie, ale  najwięcej głosów oddanych zostało na Foals. Odkrycie/ Debiut 2019? Tu właściwe co głos to inny kandydat, tylko nazwy Kwiat Jabłoni oraz Lor powtórzyły się w dwóch różnych komentarzach.  

    Polecam gorąco zajrzeć na naszą grupę Podróżujmy Muzycznie Razem! i przejrzeć wszystkie typy!  Wciąż możecie coś od siebie dodać i zainspirować innych,  jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Wiem, że jest to czynność, która nie przynosi żadnej fizycznej korzyści, ale... No dyskutujmy, wymieniajmy się muzycznymi gustami, twórzmy prawdziwą muzyczną społeczność! Jeśli nie my, to kto? Wierzę w Was Podróżujący! 

    Mam nadzieję, że nadal będziemy razem Podróżować Muzycznie w roku 2020! Jeszcze raz życzę Sobie i Wam  jak największej ilości wymarzonych koncertów, kolejnych okazji do wspólnych spotkań, więcej pieniążków w portfelu na bilety, ekspresowych ogłoszeń na Open'era, wspaniałych muzycznych objawień, albumów, które wyrwą nas z kapci, dobrej kondycji festiwalowej, ogromnej ilości czasu na realizację marzeń, sukcesów i wszystkiego, co tylko dobre!


    Na koniec pozostawiam Wam dwie playlisty! Pierwsza to zbiór moich ulubionych utworów z roku 2019 przygotowana przez Spotify. Bardzo dobrze oddaje ten miniony rok u mnie. Co prawda Spotify zbytnio spieszy się z tymi podsumowaniami i nie zdążyło tu wpaść wiele utworów z końcówki roku (Coldplay, Kiwanuka, Black Pumas), ale już nie chciałem tracić czasu na specjalne tworzenie odrębnej playlisty. Wybaczcie, że początek zdominowany przez Lor, ale im dalej tym o wiele różnorodniej! Polecam!






    I jeszcze odtajniam przed Wami playlistę, na którą przez cały rok wrzucałem muzyczne odkrycia! Co prawda nie jestem pewien, czy aby na pewno trafiły tam wszystkie perełki, które odkryłem w tym roku, ale myślę, że warto ją sobie przejrzeć i przesłuchać :) Swoją drogą, polecam obserwować mój profil na Spotify, bo na każdy miesiąc przygotowuję osobną plejkę, na których regularnie pojawiają się najciekawsze muzyczne smakołyki!







    I nie zapominajcie...


    Podróżujmy Muzycznie Razem! 
    ♫ ♫ ♫



    Sylwester Zarębski
    06.01.2020
    PM


    Polecane

    Brak komentarzy:

    Obsługiwane przez usługę Blogger.